Ogród bezpański

Młoda poezja polska jest niesłychanie bujnym nieplewionym ogrodem. Brakuje krytycznych autorytetów, które by starały się sprowadzić tę wielość do wspólnego mianownika. Profesjonalnego, życzliwego, opiekuńczego patronatu krytyki po prostu nie mamy, zalewa nas natomiast potop wierszy. Myślałem dawniej, że w warunkach kapitalistycznych znacznie trudniej młodemu autorowi wydać swoje utwory jako druk zwarty, ale okazuje się, że wcale nie: dostaję od rozmaitych oficyn, jak Studium czy Zielona Sowa, całe paczki z nowymi tomikami.

15.02.2004

Czyta się kilka minut

Powtórzę raz jeszcze: jestem kategorycznie zniesmaczony białym wierszem bez rymów i rytmów, gdzie depce się wszystkie obowiązujące kiedyś reguły. Kiedy się idzie na uczelnię plastyczną, trzeba się najpierw wykazać umiejętnością rysowania modela z natury, potem już można wypłynąć na szeroki przestwór oceanu nowoczesności. Wśród wierszopisów nawet i to nie obowiązuje. Za Słowackiego, który napisał, że strofa musi być taktem, nie wędzidłem, było inaczej, choć i tak Mickiewicz mówił o poezji Słowackiego, że to kościół bez Boga. Ale jednak kościół - a teraz młodzi adepci sztuki poetyckiej nie muszą brać żadnych przeszkód.

W sztukach pięknych też zresztą produkuje się głównie tak zwane instalacje. Ostatnio w Szwecji pewien artysta, Żyd ożeniony ze Szwedką, wypełnił basen substancją płynną imitującą krew, a na jej powierzchni umieścił uśmiechniętą główkę palestyńskiej bombówki, która wysadziła się w powietrze wraz z gromadą Bogu ducha winnych ludzi. Zaproszony na wystawę ambasador Izraela wrzucił część instalacji do wody i wybuchł skandal prawie międzynarodowy, bo premier Szaron ujął się za swoim przedstawicielem, Szwedzi natomiast oświadczyli, że nie może być mowy o żadnym cenzurowaniu dzieł sztuki.

Niepokoi mnie odśrodkowość, centryfugalność młodej poezji. Panuje w niej chaos, trochę jak przed stworzeniem świata. Wszelkie sugestie dotyczące wprowadzenia jakiegoś odsiewu spotykają się od razu z podejrzeniem, że chodzi o cenzurę. Oczywiście nie ma mowy o cenzurze, ale odróżnienie substancji poetyckiej od zbioru przypadkowych słów nie jest dziś łatwe. Starczy wziąć wielki słownik języka polskiego, otwierać go w rozmaitych miejscach i wypisywać poszczególne słowa, dorabiając im właściwe formy syntaktyczne, żeby się zrobił z tego wiersz nowoczesny. W pewnych środowiskach bardzo tanio uzyskuje się rangę poety. A ogólnikowość kryteriów w ogóle bywa groźna: na przykład do nagrody Nike zgłosić można książkę telefoniczną z Marsa, katalog ślimaków albo tomik poezji, bo wszystko właściwie mieści się w regulaminie.

Parę tygodni temu w “Rzeczpospolitej" Stefan Chwin przejechał stylistycznym rolls-royce’em oboje naszych noblistów, a także paru innych autorów. Dosyć mnie to zbulwersowało, choć z nadzwyczajną elegancją było napisane. Widać otwarł się sezon krytyki najlepszych. Przeczytałem niedawno krytykę tomu Rymkiewicza, w której czterokrotnie użyto słów “katarynka" i “kataryniarz". Można by powiedzieć: taka sama katarynka jak Mickiewicz w “Balladach i romansach"... Mnie akurat Rymkiewicz ze swoją klasycyzującą poezją jest szczególnie miły. W przeszłości bardzo podobał mi się też Grochowiak ze swoim turpizmem i ucieszyło mnie, że z wielkim uszanowaniem przypomniał go teraz Przemysław Czapliński w swoich “Mikrologach ze śmiercią".

Pani Urszula Kozioł napisała kiedyś, że młodzi pragnęliby ujrzeć swoich starszych kolegów po prostu w grobie. Jak to pisał Gałczyński: Niech umrą wszyscy zdolniejsi poeci na tyfus zwany plamistym. Niech zamkną gębę i zejdą pod ruń zieloną, zostawiając miejsce młodym. Tak nie można i nie chodzi o to, że młodzi powinni starych bezustannie cytować. Tuwim wielbił Staffa, a nazwisko Żeromskiego czczono w Polsce międzywojennej nie dlatego, że on mieszkał w Zamku; po prostu pamięć była żywa. Dzisiaj panuje raczej amnezja, w ogóle nie trzeba pamiętać o tych, wobec których jesteśmy kolejną zmianą sztafety. Zupełnie tak, jakby od nowa wymyślono język i poetykę, a wszystko, co było wcześniej, przestało istnieć. I tylko od czasu do czasu jakiś dzielny wydawca przypomni na przykład Gałczyńskiego.

Poezja nasza przypomina więc ogród bezpański, w którym znajduje się niewielka liczba uświęconych ścieżek, reszta zaś leży odłogiem. Słowem dokądś się jednak zmierza, a tutaj tego nie widzę; to raczej luźne, impresyjne wysiłki, często o charakterze antytabuizacyjnym, czyli zmierzające do likwidacji wszystkich naszych dawniejszych zahamowań. Lektura wiersza nowoczesnego to na ogół zadanie niewdzięczne dla wszystkich, którzy nie są krewnymi i znajomymi królika, co był jego autorem.

Pyta się szyderczo i nie bez racji: kto był ministrem kultury za Balzaka? Z tego jednak nie wynika, że należy tylko podciąć konie i niech biegną w dowolną stronę. A nic nie wskazuje, by w nowej poezji pojawiały się jakieś procesy samoorganizacji, by wytwarzały się jakieś prądy czy nurty; wszystko idzie jak woda wysadzona powodzią z koryt. W Dwudziestoleciu międzywojennym, które było okresem niezwykłego wybuchu uwolnionej spod zaborów literatury polskiej, ówcześni młodzi występowali z rozmaitymi programami, od tuwimowskiego biologizmu po radykalizm społeczny Brunona Jasieńskiego, od klasycyzmu Lechonia po peiperowo-przybosiowy awangardyzm. Teraz nie można rozróżnić politycznych nastrojów ani w ogóle znaleźć jakiejkolwiek formanty. Każdy sobie rzepkę skrobie; nie widzę w tym żadnej perspektywy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2004