"Z tego, czy z tamtego świata?"

Czy Mickiewicz jest żywą częścią naszej współczesności, czy tylko romantycznym duchem, który nawiedza nas jako niepotrzebny już wieszcz? Czy przychodzi do nas z tego, czy z tamtego świata?.

27.11.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Co nas wciąż jeszcze łączy z Mickiewiczem, a co od niego oddala? Jakie style lektury Mickiewicza są przebrzmiałe? Gdzie szukać “prawd żywych" - w utworach czy w biografii? W słowach poety czy w działaniu wieszcza? On sam sądził: “Trudniej dzień dobrze przeżyć niż napisać księgę". Co obecnie stanowi najżywszą część jego dokonań?

"Wieki dzieciństwa, domowe zagrody..."

Zapytajmy wpierw, jakie są nasze miejsca wspólne z Mickiewiczem? Żyjemy przecież w innym kraju, w innych pejzażach, w innej aurze emocjonalnej. Nawet wspólnych miejsc geograficznych mamy niewiele. “Polska to obwarzanek: Kresy urodzajne, centrum - nic" - miał powiedzieć Józef Piłsudski w 1920 roku. Ze śladami Mickiewicza stało się podobnie: prawie wszystko, co z nim się wiąże, znalazło się poza rogatkami pojałtańskiej Polski. Na dobrą sprawę Mickiewicz nie znał naszego kraju w jego obecnych granicach - nigdy nie był w Warszawie czy w Krakowie (dopiero po śmierci, i to wiele lat później, w 1890 roku, w krypcie na Wawelu spoczęły jego zwłoki); gościł jedynie krótko w Poznańskiem, ale niezbyt chętnie ten pobyt wspominamy, bo utknął tu spiesząc do powstania.

Wiadomo: kto chce zrozumieć poetę, musi wejść do jego kraju. Ma to oczywiście sens przenośny, ale i dosłowny jest nie mniej ważny. Niełatwo jednak odbyć wędrówkę śladami Mickiewicza, bo trzeba tych śladów szukać najpierw na Białorusi i na Wileńszczyźnie, w krainach zdewastowanych przez radziecki komunizm; potem w Petersburgu i na Krymie, w Rzymie i w Dreźnie, w Paryżu i w Lozannie, a w końcu w Stambule. Po Warszawie możemy chodzić z “Lalką" Prusa w ręku, po Gdańsku z “Blaszanym bębenkiem" Grassa, a po jakim mieście mogłoby służyć za literacki przewodnik któreś z dzieł Mickiewicza? O ironio, najlepiej poeta opisał... Petersburg, stolicę wrogiego imperium. A przecież ten Mickiewicz, z jakim obcujemy najczęściej - Mickiewicz “Ballad i romansów" (“Ktokolwiek będziesz w nowogrodzkiej stronie...") “Sonetów krymskich" (“...słyszałbym głos z Litwy") oraz “Pana Tadeusza" (“Wieki dzieciństwa, domowe zagrody...") - to poeta rustykalny i prowincjonalny, piewca ogrodu ziemi.

Tymczasem “zmieniła się skóra świata", jak to sugestywnie wyraził Tadeusz Peiper w jednym z manifestów polskiej awangardy. Awangardowi artyści usankcjonowali poetycko nasze cywilizacyjne oderwanie od wieku dziewiętnastego - odtąd Miasto, Masa, Maszyna stać się miały nowymi fetyszami sztuki. Mentalnie pozostawaliśmy związani z XIX-wieczną mitologią narodową, cywilizacyjnie oddalaliśmy się coraz bardziej od romantycznego sztafażu. Jak powiada Tadeusz Różewicz w wierszu poświęconym Brunonowi Schulzowi: “w świetle lamp filujących świat wyglądał inaczej". A cóż dopiero przy łojówkach! Życie Mickiewicza upłynęło jednak na przedprożu wieku pary i elektryczności, w dużo większych ciemnościach, w dużo uciążliwszych podróżach.

W jakim zakresie Mickiewicz był człowiekiem nowoczesnym - nie w sensie mentalnym, ideowym (bo był), ile w wymiarze praktycznym, życiowym? Czy potrafił korzystać z cywilizacyjnych zdobyczy swej epoki, jakie pojawiły się w połowie wieku? Owszem, dał się sfotografować. Ale czy chociaż raz przejechał się koleją żelazną? Czy nadał choć jedną depeszę? Bo że nie grał na giełdzie, jak to miał w zwyczaju Słowacki, to akurat wiemy. Niektórzy nie bez podstaw uważają, że jego życiowy ideał stanowiło bycie “hreczkosiejem".

Warsztat pracy Mickiewicza jako poety (gęsie pióro!) bliższy był Janowi Kochanowskiemu, starszemu o blisko trzy wieki, niż Bolesławowi Prusowi, który tworzył w tym samym stuleciu i chyba jako pierwszy polski pisarz korzystał od 1897 roku z maszyny do pisania. Zmieniły się zresztą nie tylko narzędzia (teraz dzieło coraz częściej powstaje nie na kartce papieru, lecz na ekranie komputera), zmieniły się przede wszystkim formy komunikacji i obiegu literackiego. Pierwszy tom “Poezji" Mickiewicza ukazał się w Wilnie w nakładzie 500 egzemplarzy, a wydrukowana w książeczce lista prenumeratorów obejmowała 124 nazwiska. Dziś nakłady tomików poetyckich debiutantów nie są wcale większe, ale młoda literatura gremialnie przenosi się do internetu. Myślę zresztą, że można widzieć w internecie spełnienie jednej z romantycznych utopii - powszechnego komunikowania się. Romantycy szukali drogi do drugiego człowieka i do całej ludzkości. Przypomnijmy sobie kluczowe słowa “Ody do Młodości":

Hej! ramię do ramienia! spólnymi łańcuchy

Opaszmy ziemskie kolisko!

Czyż ta wizja wielkiej międzynarodówki ludzi młodych nie ziściła się właśnie w elektronicznej “sieci"?

"...uszy pełne stuku"

Nie ma co ukrywać: gdybyśmy dziś mogli usłyszeć Mickiewicza, zapewne wzbudziłby nasze rozbawienie swoją regionalną artykulacją. Jego dzieło stanowi “centrum polszczyzny", ale sam poeta, nie zapominajmy, miał wymowę kresową. Najpewniej mówił tak, jak to wynika z brulionowych rękopisów: “ta woda widze dokoła", co dopiero w druku uzyskiwało postać: “tę wodę widzę dokoła".

Od jego poezji oddala nas przecież nie to, czego i tak nie usłyszymy, ale zmiany rejestru stylistycznego i powszechne odejście od mowy wiązanej. W dzisiejszej poezji dominuje wiersz wolny i awangardowy, wiersz postprzybosiowy i postróżewiczowski. Jeszcze Ernest Bryll z dwuznacznym sukcesem napisał “Rzecz listopadową" dla teatru wierszem rymowanym, ale już wcześniej, pod piórem Tadeusza Różewicza, dramat poetycki przybrał nową postać. Wreszcie i aktorom, po doświadczeniach filmowych, coraz większą trudność sprawia mówienie na scenie romantyczną frazą. Nasz słuch literacki, nasze receptory są całkiem inaczej nastrojone. W kulturze masowej i w otoczeniu codziennym dominuje estetyka hałasu, łomotu, jazgotu - Mickiewicz tymczasem jest poetą ciszy (pamiętamy, jak w Epilogu “Pana Tadeusza" skarżył się, że w Paryżu ma “uszy pełne stuku").

Zmienił się też radykalnie charakter wykształcenia humanistycznego - z modelu klasycznego, opartego na znajomości greki, łaciny i literatury starożytnej, przeszliśmy na model interdyscyplinarny i - nazwijmy go tak - multimedialny. Czesław Miłosz pobierając nauki w wileńskim gimnazjum Zygmunta Augusta był siłą rzeczy dużo bliższy Mickiewiczowi niż dzisiejsi poeci skupieni wokół kwartalnika “Ha!art". Patrząc jednak z innej strony: internetowe grupy dyskusyjne i towarzyskie strony www, gdzie młodzi najczęściej ludzie wzajemnie komentują i recenzują swoje utwory, podpowiadając sobie lektury czy filmy warte poznania, w jakimś sensie są analogiczne wobec samokształceniowych poczynań filomatów, bo podobnie stanowią formę edukacji alternatywnej.

Nawet jeśli wraz z postępem cywilizacyjnym i wraz z odmianą polskiego losu po 1989 roku oddalamy się coraz bardziej od poety-wieszcza, to przecież Mickiewicz nie pozwala, by go pozostawić w romantycznym skansenie. Z pewnością odczuwamy kryzys wizji nieograniczonego postępu. W tle rozwoju technologicznego stale obecne są tęsknoty regresywne, a ich wyrazem jest nasilająca się wrażliwość ekologiczna i antyglobalistyczna rewitalizacja regionów. Mickiewicz jako w pewnym sensie poeta trzech narodów - urodzony na Białorusi, tworzący po polsku, sam napisał “Litwo, ojczyzno moja", a po francusku wykładał dzieje literatury ludów słowiańskich - dobrze przystaje zarówno do kultu “małych ojczyzn", jak i do nowej tożsamości Zjednoczonej Europy. Co więcej, ten rustykalny poeta to równocześnie poeta prawdziwie nowoczesny, nieomal poeta-reporter, obserwator nowej, miejskiej ikonosfery, może pierwszy w polskim piśmiennictwie poeta miasta:

Na domach pełno tablic i napisów;

Śród pism tak różnych, języków tak wielu,

Wzrok, ucho błądzi jak w wieży Babelu.

Napis: “Tu mieszka Achmet, Chan Kirgisów,

Rządzący polskich spraw departamentem,

Senator". - Napis: “Tu monsieur Żoko

Lekcyje daje paryskim akcentem,

Jest kuchtą dworskim, wódczanym poborcą,

Basem w orkiestrze, przy tym szkół dozorcą".

Napis: Tu mieszka Włoch Piacere Gioco.

Robił dla frejlin carskich salcesony,

Teraz panieński pensyjon otwiera".

(...)

Napis: “Tu stroje damskie" - dalej: “Nuty";

Tam robią: “Dzieciom zabawki" - tam:

“Knuty".

(“Petersburg")

Oto jak Mickiewicz w 1832 roku wprowadził do poezji szyldy reklamowe! Dowartościowanie “realności niższej rangi", które tak nas zachwycało w poezji Tuwima, Gałczyńskiego, Peipera, Różewicza czy Białoszewskiego, tu, w “Ustępie Dziadów części III" ma swój początek. Jeśli tylko dobrze się wczytamy w Mickiewiczowskie teksty, odnajdziemy w nich zapowiedź wielu technik literackich, które uchodzą za XX-wieczne innowacje, takich jak kolaż czy strumień świadomości. Ale też dzięki pracy takich poetów jak Tadeusz Różewicz czy Miron Białoszewski to, co w spuściźnie Mickiewicza uchodziło w edytorskiej ocenie za brulionowe ułomki niedokończonych utworów, zyskuje w naszej lekturze rangę przejmującej wypowiedzi poetyckiej, jak to się stało chociażby z urywkiem “Uciec z duszą na listek...". I wiele wskazuje na to, że pamięć Mickiewiczowskiego dziedzictwa nadal ujawniać się może na wiele sposobów, czego efektownym i udanym przykładem jest poemat “Dwanaście stacji" Tomasza Różyckiego, wydany w 2004 roku.

Słusznie pisał Stefan Treugutt we wstępie do rocznicowej edycji “Dzieł", że romantyzm polski jest mickiewiczowski i że “niemal wszystko powstawało za przykładem Mickiewicza, przeciw Mickiewiczowi, wobec Mickiewicza, poruszane jak siłą ciążenia jego obecnością". Wypada dodać: nie tylko w romantyzmie, ale przez cały XIX i XX wiek. Kolejne generacje poetów i pisarzy określały się wobec Mickiewicza - niekoniecznie w geście uwielbienia, może nawet częściej w geście sprzeciwu, tyle że zazwyczaj nie była to negacja samego dzieła, lecz bunt wobec przejawów kultu. Nawet likwidacyjne manifesty futurystów w istocie czerpały obrazoburczą energię z “Ody do młodości". Przez niemal cały wiek XX raz po raz wybuchały spory o kształt legendy Mickiewiczowskiej i o charakter mickiewiczologii. A jak jest dzisiaj? Czy mamy o co się spierać?

"Cóż ty uczynił ludziom, Mickiewiczu?"

Już Norwid przepowiadał “duchowi Adama" trudne życie pośmiertne, niełatwy los wieszcza zniewolonego narodu. Zagrożeniem była szkoła ze swoją naturalną skłonnością do dydaktycznych uproszczeń i banalizacji, zagrożeniem była polityka, poszukująca legalizacji nie tylko w cytatach z wieszczych arcydzieł, ale i w rzekomym wallenrodyzmie (już Słowacki ironizował, że “Konrad Wallenrod" “z jednego zrobił zdrajców sto tysięcy").

Mickiewicz jako zjawisko - nie tylko przecież literackie - poddawany był najrozmaitszym zabiegom i zwyczajnym manipulacjom. Manipulowali przy legendzie i przy spuściźnie Mickiewicza zarówno syn poety Władysław, jak i Władysław Gomułka. Odkłamywali wizerunek wieszcza - też zresztą igrając z faktami - Tadeusz Boy-Żeleński w słynnych “Brązownikach", Jan Nepomucen Miller w niesłusznie zapomnianej książce “Zaraza w Grenadzie", Witold Gombrowicz w “Dzienniku", Jarosław Marek Rymkiewicz w “Żmucie". Każde chyba pokolenie miało swój wizerunek poety, swój kanon dzieł najpotrzebniejszych, swoją wersję legendy wieszcza i swój skandal poznawczy.

Dominowały jednak trzy style obcowania z poetą: martyrologiczno-konsolacyjny (poeta “cierpi za miliony", a my razem z nim), szkolno-akademijny (pracował nad tym legion polonistów), wreszcie szyderczo-ironiczny (linia Gombrowicza i Mrożka). Nie miejsce, by je tu charakteryzować, bo proszą się o osobny opis. Mickiewicz przeszedł wiele, z pewnością więcej niż inni poeci: musiał być wieszczem w Polsce Piłsudskiego i wieszczem w PRL-u. Bywał “socrealistyczny", bywał “solidarnościowy". A jaki jest (i czy jest?) Mickiewicz “wolnorynkowy"? Jakie przewartościowania kanonu Mickiewiczowskiego zaszły po 1989 roku?

Być może ostatnim zbiorowym poruszeniem jego poezją był czas powstania sierpniowego 1980 roku i czas stanu wojennego - Mickiewicz czytany w Stoczni Gdańskiej przez aktorów Teatru Wybrzeże i Mickiewicz parafrazowany w ulotnej poezji strajkowej i poezji stanu wojennego. Odczuwalny obecnie spadek zainteresowania Mickiewiczem jest z pewnością następstwem szerszego zjawiska: kryzysu literackich wzorów tożsamości (zwłaszcza jeśli chodzi o literaturę z górnej półki), a więc trywializacji mitów wspólnotowych wedle nowych wzorów kultury masowej.

Zgoda, ale czy dostatecznie już rozpoznaliśmy wszystkie projekty wpisane w to dwoiste dzieło, jakim stały się życie i twórczość Adama Mickiewicza? Do niedawna był poetą mitu narodowego, poetą uczuć kolektywnych, poetą wspólnoty, ale Mickiewicz “cierpiący za miliony" nikogo z młodych chyba już nie poruszy. Nie oczekujmy, że zechcą słuchać opowieści o tym, jak to kochanek Maryli przemienił się w kochanka Ojczyzny. Trzeba raczej mówić o tym, że Mickiewicz miał kłopoty z ułożeniem sobie życia osobistego, że często popadał w depresję (tak jak i miewał okresy twórczej euforii), że do trzydziestego szóstego roku życia pozostawał - jak to się dzisiaj mówi - “singlem", że jego pożycie małżeńskie zwyczajnie się nie układało, że “cierpiał katusze" nie tylko “patrząc na ojczyznę biedną", ale i z bardzo prywatnych powodów.

Tu nie chodzi o plotki czy materiał do telenoweli, ale o to, co znajdowało przecież wyraz w jego poezji. Mickiewicz prowadził poetycki obrachunek z własnym życiem, bywał dumny i pyszny, ale potrafił też być samokrytyczny i na pewno miał przenikliwą samoświadomość własnych przewin i błędów. “Ach, już i w rodzicielskim domu / Byłem złe dziecię...", “Broń mnie przed sobą samym...", “Gdy tu mój trup w pośrodku was zasiada..." - to słowa tego samego poety, z którym utożsamiamy dumną pieśń Konrada z “Dziadów": “Ja kocham cały naród".

Nikt tak jak Mickiewicz nie opisał poetycko osobistego kryzysu wieku średniego (“wiek męski, wiek klęski"), więcej: pokazał, że cała nasza egzystencja to powtarzające się “strefy ulewy i grzmotu", sekwencja wciąż przezwyciężanych kryzysów wewnętrznych i dramatycznych relacji z bliźnimi. W zalewie poradników, jak odnieść sukces, mieć pieniądze i satysfakcjonujące życie seksualne, lektura Mickiewicza może przywrócić życiu bliższe ludzkiej prawdy proporcje...

ZBIGNIEW MAJCHROWSKI (ur. 1955) jest historykiem literatury i teatrologiem, profesorem Uniwersytetu Gdańskiego, wydał m.in. książkę “Cela Konrada. Powracając do Mickiewicza".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2005