Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby on już zapłonął” – wykrzyknął do nas Jezus słowami liturgii minionego czwartku (zob. Łk 12, 49). Skąd taki obraz? Dlaczego ogień?
Ośmielę się twierdzić, iż najlepszej odpowiedzi na te pytania udziela mój kochany patron, Grzegorz Wielki, w swojej homilii na Pięćdziesiątnicę: „Pan posyła ogień na ziemię, aby tchnieniem Ducha rozpalić serca cielesnych [ludzi]. (...) Słusznie więc Duch ukazuje się w ogniu, ponieważ każde serce, które wypełnia – dotąd zdrętwiałe z mrozu – rozpala pragnieniem swojej wieczności”.
Pan chce, musi posłać Ogień, ponieważ przychodzi do serc „zdrętwiałych z mrozu”. Przychodzi do ludzi o zamarzniętych sercach. Nie przychodzi więc jedynie z pouczeniem, ponieważ największym problemem człowieka nie jest niewiedza, lecz to, że jest skuty zimnem.
Kiedy spotykasz człowieka o śmiertelnie wychłodzonym sercu i organizmie, nie mów mu, że mu zimno. Tylko go ogrzej! On nie potrzebuje teoretycznego (i zapewne słusznego) wykładu, dlaczego zmarzł, i (równie słusznego) napomnienia: „jak mogłeś być tak nieroztropny!”. Potrzebuje ciepła.
„Zdrętwiałe serce” to synonim człowieka, który stał się niezdolny do miłości.
Czy tacy ludzie żyli tylko w czasach Jezusa? Albo Grzegorza?
Czy nie widzicie ich obok siebie?
Czy nie widzicie ich w lustrze?
Czy nie jest to główna choroba dzisiejszego człowieka, który równie chętnie deklaruje pragnienie życia we wspólnocie, jak od niej ucieka w wirtualną samotność? Który dopytywany o swoje wartości we wszystkich możliwych ankietach na pierwszym miejscu zdecydowanie stawia rodzinę, a przecież równie zdecydowanie odkłada jej założenie albo ją rozbija (w Łodzi – czy tylko? – co drugie małżeństwo się rozwodzi; a ile związków w ogóle nie przyjmuje żadnej oficjalnej formy?).
Zapewne można tę chorobę opisywać; można także ją diagnozować, pokazać przyczyny: uznany za wręcz obligatoryjną normę czysty indywidualizm; kult wolności „od” – bez pytania o wolność „ku”; tymczasowość i konsumeryzm; lęk przed zobowiązaniami na „całe życie”; emocjonalne zranienia i rozchwianie itd., itp.
Można to wszystko wiedzieć i powiedzieć; można objaśnić i przestrzegać; można nawet napiętnować i pryncypialnie przestrzegać. Diagnoza
św. Grzegorza pozostaje aktualna: „najpierw go ogrzej!”. Nie wystarczy informacja, potrzebna jest transformacja. Z Ducha. Mocą Miłości.©