Odliczanie na ekranie

Bogaty Arab i wysługujący mu się zdradliwy Estończyk mogą wysadzić spokojną egzystencję Putinowskiej Rosji w powietrze. Zwykłych ludzi - potencjalne ofiary zamachu - uratować mogą tylko niekonwencjonalnie działający funkcjonariusze organów bezpieczeństwa, którym trzeba się ślepo podporządkować, rezygnując nawet z resztek obywatelskich wolności.

24.11.2006

Czyta się kilka minut

Nowy bohater rosyjskiego kina: agentka służby bezpieczeństwa (kadr z filmu "Odliczanie wstecz") /
Nowy bohater rosyjskiego kina: agentka służby bezpieczeństwa (kadr z filmu "Odliczanie wstecz") /

Tak wygląda przesłanie ostatniego rosyjskiego przeboju kinowego: filmu "Odliczanie wstecz" (ros. "Obratnyj otsczot"). Dziwnie harmonijnie współbrzmi ono z postępującym zagarnianiem przez byłych i obecnych funkcjonariuszy służb coraz większych obszarów w różnych dziedzinach życia Rosji.

Nowe bez przewodnika

Po latach bezpłodnego stania na mieliźnie parostatek rosyjskiej kinematografii odbił od brzegu i ruszył w państwowotwórczy rejs. Kino znowu przestało być w Rosji "działką" uprawianą przez twórców w celach wyłącznie artystycznych lub zarobkowych. Zwłaszcza w ostatnich dwóch latach wiele obrazów nakręcono na zamówienie państwowe.

Odeszły w zapomnienie kultowe filmy lat 90., opowiadające losy "kryminalnej Rosji", w których główną rolę grały hektolitry keczupu, wypuszczane masami z przestrzelonych na wylot mafiosów. Bohater naszych, Putinowskich czasów ma twarz szlachetniejszą. Już nie załatwia gangsterskich porachunków, chodzi mu o coś ważniejszego: o porachunki z historią, nowszą i dawniejszą, o kraj, o jego należną potęgę, o męski honor, a w chwili wolnej od zawodowych powinności nawet o miłość ukochanej kobiety, koniecznie obdarzonej długimi nogami i niegustowną fryzurą.

Próżnię, jaka powstała po rozpadzie ZSRR i kompletnym załamaniu się postsowieckiej kinematografii w początkowym okresie, zajęły seriale telewizyjne. Zdezorientowani ludzie poszukiwali nowej mitologii i nowych wartości. Rekordy popularności biły latynoskie tasiemce. W przeciwieństwie do ponurej rzeczywistości za oknem, dawały one pozytywną energię i pozwalały wierzyć, że na świecie jest jeszcze gdzieś dobro, które zwycięża zło. Brakowało natomiast rodzimych produkcji, które w przystępny sposób wytłumaczyłyby skołowanemu obywatelowi, co za tym oknem w istocie się dzieje.

"Kultura masowa, w tym seriale telewizyjne, dyktuje widzowi zasady gry, formułuje nowe cele, idee i marzenia. Żadna burżuazyjna rewolucja - a taka miała miejsce na początku lat 90. w Rosji - nie może się obyć bez ideologicznego fundamentu, bez wyjaśnienia, co się stało i jak postępować dalej. Rosjanie zostali pozbawieni takiego wyjaśnienia. W rezultacie rosyjska rewolucja burżuazyjna została odczytana jako polityczna gra wąskiego kręgu wtajemniczonych, bez odniesień do losów zwykłych ludzi" - pisze znany rosyjski krytyk filmowy Daniił Donduriej.

Roli przewodnika po nowych czasach nie spełniły najpopularniejsze rosyjskie seriale lat 90., opowiadające o dzielnej milicji uganiającej się za bandytami: "Brygada", "Kamieńska" czy "Bandycki Petersburg". Zdołały jedynie utwierdzić Rosjan w przekonaniu, że milicja - choć już nie tak ciepła i dobra, jak "wujek Stiopa" z sowieckiego wierszyka dla dzieci - jest obecna na każdym kroku w życiu każdego obywatela. A to cenne przesłanie.

Ku świetlanej przeszłości

Później przyszedł czas na odkurzenie "starych dobrych czasów". Na ekranach kin (już nie tylko telewizorów) zaczęły pojawiać się filmy odwołujące się do spuścizny wielkiej wojny ojczyźnianej i do historii najnowszej. Moskiewska inteligencja wykpiwała nowe trendy w kinie, bazujące na żywieniu się dawną chwałą; przypominano stary dowcip z czasów ZSRR: "Pytanie do Radia Erewań: Kiedy będzie lepiej? Odpowiedź: Lepiej już było". Kwitowano w ten sposób nie tylko perspektywy rozwoju rosyjskiej kinematografii, napędzanej znów zwietrzałą sowiecką ideologią, ale i całego kraju.

Dowcip dowcipem, ale filmy nakręcone w Rosji na początku obecnej dekady powstawały "ku pokrzepieniu serc": kiedyś było świetnie, więc może jeszcze nie wszystko stracone, może jeszcze będzie równie dobrze. Oswajały na przykład widza z myślą, że czasy Leonida Breżniewa, okres "zastoju", to była epoka piękna i bezproblemowa. Ukazany w serialu "Breżniew" umiłowany przywódca zarządza krajem z bocianiego gniazda na Kremlu, w oderwaniu od rzeczywistości. Ale ludziom żyje się dostatniej, nikt się nie buntuje i nie chce zmieniać zastygającego w bezruchu stylu życia (takim jawi się kraj tamtych lat, widziany z okna "gabinetu numer jeden"; z takiej i tylko takiej perspektywy pokazuje się w filmie tę epokę).

Drugim ciekawym nurtem było ukazywanie ludzkiego oblicza Stalina - przez ekrany przewinęło się wiele filmów i seriali pokazujących "Wodza Narodów" jako wybitnego męża stanu: choć może nie bez wad, to jednak obdarzonego tkliwym sercem i przepojonego ideowością. Epoka stalinowska w celuloidowym opakowaniu "Moskiewskiej sagi" według Aksionowa i kilku podobnych produkcji przestawała być straszną epoką ludożerców; ludzie przecież jednak wtedy jakoś żyli. Po co drążyć i wspominać zbrodnie, lepiej zakryć wszystko woalką sentymentu.

Co pozostaje w widzu po obejrzeniu tej uperfumowanej papki? Pojęcie, że nie warto pamiętać o rzeczach złych i ponurych. A jeżeli kiedyś nastąpi "powtórka z rozrywki" i któryś z wodzów zechce sięgnąć po dawne wzorce? Cóż, to jego prawo. My zresztą wcale nie musimy o tym wiedzieć.

Nowy poemat pedagogiczny

Zeszłorocznym przebojem kasowym w Rosji był film Fiodora Bondarczuka "9 kompania" [patrz tekst Bartłomieja Staszczyszyna poniżej - red.], opowiadający o epizodzie wojny w Afganistanie. Obraz zyskał "błogosławieństwo" najwyższych władz. Specjalny pokaz dla prezydenta i ministra obrony z udziałem autorów zorganizowano w sali projekcyjnej głowy państwa, wydarzenie otrzymało odpowiednią oprawę medialną. Nakręcona z amerykańskim rozmachem afgańska opowieść miała przekonać młodych Rosjan, masowo uchylających się od służby w zdemoralizowanej i demoralizującej armii, że wojna to mocna, ale wspaniała męska przygoda, na której można z patosem walczyć i bez sensu zginąć.

Czy przekonała? Ważna jest tu inna konstatacja: oto w Rosji pojawił się państwowy mecenas, zainteresowany tym, by powstawały obrazy odpowiadające linii politycznej. Jeśli pieniądze na realizację nie pochodzą bezpośrednio z państwowej kasy, to można być pewnym, że wyłoży je jakiś zbliżony do Kremla oligarcha.

Do nurtu pożądanych z punktu widzenia państwa filmów należą też obrazy kształtujące w widzach przekonanie, że obywatel powinien okazać bezwzględne posłuszeństwo wobec funkcjonariuszy służb specjalnych, działających w imię wyższych racji państwowych. Taką funkcję wychowawczą ma pełnić wspomniane już "Odliczanie wstecz" Wadima Szmielowa.

To wysokobudżetowy film akcji, nakręcony w zgodzie z zapożyczonymi z tradycji hollywoodzkiej wzorcami. Eksploatuje się w nim wątek zagrożenia terrorystycznego - ale nie rodzimego, kaukaskiego (realnego i faktycznie groźnego), lecz importowanego z Bliskiego Wschodu (znacznie mniej prawdopodobnego) - i dzielnych oficerów specjalnego wydziału antyterrorystycznego, którzy na sekundę przed terminem ratują kibiców meczu zgromadzonych na zaminowanym stadionie.

Punkt kulminacyjny - walka o "pilota" odpalającego bombę - odbywa się w męskiej toalecie (czyżby to nawiązanie do hasła Putina, który obiecał rozprawę z terrorystami "nawet w kiblu"?). Jak mogliśmy się spodziewać, kierujący się szlachetnymi celami rosyjski oficer służb specjalnych potrafi znieść więcej morderczych ciosów w kark niż postsowiecki zdrajca z Estonii, mający za sobą wyszkolenie w Legii Cudzoziemskiej. Toteż nasz dzielny stróż porządku walkę toczoną między sedesami wygrywa.

Oficer musi wygrać, bo ma zawsze rację, nawet kiedy łamie przepisy i działa ponad prawem. "Podnosimy się z kolan, towarzysze, teraz znowu wszystko nam wolno - jak za dawnych lat" - zdają się mówić bohaterowie.

"Odliczanie wstecz" dokładnie odpowiada odgórnemu "zamówieniu". Krytycy pokpiwają sobie, że scenarzystą filmu o oddanych antyterrorystach musiał być sam prezydent Putin. Obraz jest też kolejnym przykładem - po takich obfitujących w pirotechniczne popisy "arcydziełach" jak "Licznyj nomier" czy "Mużskoj siezon" - nowej fali propaństwowych produkcji, kreujących wizerunek bohatera naszych czasów, czyli "prawdziwego patrioty" z czerwoną legitymacją Federalnej Służby Bezpieczeństwa.

Twórcy w lot chwytają wytyczne z Kremla. Teraz na tapecie mamy kolejne zamówienie: filmy kostiumowe, które mają pokazywać, jak zwyciężać podstępnego wroga. Planuje się np. nakręcenie wysokobudżetowego filmu o Wielkiej Smucie i wygnaniu Polaków z Moskwy w 1612 r., jako że przeciętny obywatel nadal nie wie, co świętuje 4 listopada - w wyznaczoną przez Putina rocznicę wypędzenia "polskich interwentów".

Planuje się też filmy o wojnie, rehabilitujące funkcjonariuszy służb specjalnych działających podczas II wojny światowej. Rozpoczęła się właśnie realizacja filmu "Smiersz", opowiadającego o bezprzykładnym bohaterstwie funkcjonariuszy NKWD w walce z polską partyzantką akowską na Ziemi Grodzieńskiej.

***

Czy pilotowane przez władzę dzieła mające pomóc w wychowaniu "nowego obywatela", przekonanego o słuszności postępowania uprzywilejowanych funkcyjnych, przyniosą zamierzone rezultaty? Tego nie wiadomo.

Można natomiast założyć, że władza nie ustanie w pedagogicznych zapałach i będzie dawać pieniądze na filmowe agitki dla mas.

Bo w Rosji nadal silna jest wiara w aktualność i prawdziwość leninowskiej tezy, że kino jest najważniejszą ze sztuk.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2006