Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Można ograniczyć się do konstatacji, że ktoś czegoś nie zrozumiał, nie doczytał. Wolę jednak spojrzeć na to zdarzenie od strony dochodzenia do chrześcijańskiego samorozumienia. Bo już od samego zarania swoich dziejów ludzie Kościoła mieli problem z tym, co zrobić z przyznającymi się do Jezusa, lecz nietworzącymi ścisłej wspólnoty z Jego ortodoksyjnymi uczniami. Nawet najbliżsi naśladowcy Mistrza z Nazaretu nie rozumieli, o co Mu chodziło. W dobrej zapewne wierze uznali, że idąc za Jezusem zawarli z Bogiem umowę na wyłączność. Niewiele jednak osiągnęli. Mistrz ciągle korygował ich sposób widzenia świata. Kilkakrotnie usiłowali egzorcyzmować ludzi. Bezskutecznie. Tymczasem komuś, kto nie chodził w ich towarzystwie, to się udało. Reakcja była natychmiastowa: "Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu".
Próżne przekonanie o własnej wyjątkowości może popchnąć w niebezpieczne objęcia zazdrości - córki egoizmu i matki pychy. Myśli się wtedy tylko o własnych korzyściach, osobistej satysfakcji i prywatnych sukcesach. Pysznie buduje się wspólnotę, ograniczając jej wolność. Towarzyszy temu pragnienie odgrywania jakiejś ważnej roli na scenie świata, ale reżyserem spektaklu nie ma być Bóg, lecz apostoł. Jest to błędna droga. To droga klerykalnej arogancji odmawiającej uznania istnienia darów Bożych pośród innych członków Kościoła, a nawet poza nim. To droga ślepców niechcących przejrzeć i uznać, że Duch Święty i sprawa Jezusa z Nazaretu mogą być obecne w sposób ważny i wiarygodny poza własną społecznością religijną. A On cierpliwie wyjaśnia: "Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie".
Nie sądźmy, że działanie Ducha Świętego można zamknąć w prawnicze ramy wytworzone przez ludzi. Nie trzeba też bać się o utratę własnej tożsamości duchowej, przyznając innym prawo do działania w imię Jezusa. Nasza tożsamość uczniów nie zmieni się wskutek uznania, że poza granicami Kościoła też można Go spotkać. Ostatecznie to On jest Słońcem świata, świecącym w dniach naszej świętości. Kościół ma być tylko odbiciem tego Światła. Księżycem świecącym człowiekowi w nocy jego życia. On świeci też w czasie moich nocy i dlatego go kocham.