Obraźnicy i obraźniczki

Bywa, że przychodzi ktoś nowy, ale tylko na jedną pielgrzymkę czy sezon. Za każdym razem układu trzeba uczyć się od nowa, tłumaczyć savoir-vivre, wdrażać w technikę pokłonu feretronów.

24.08.2020

Czyta się kilka minut

„Taniec feretronów” podczas odpustu  Trójcy Świętej w Kalwarii Wejherowskiej,  31 maja 2015 r. / ŁUKASZ DEJNAROWICZ / FORUM
„Taniec feretronów” podczas odpustu Trójcy Świętej w Kalwarii Wejherowskiej, 31 maja 2015 r. / ŁUKASZ DEJNAROWICZ / FORUM

Film pojawia się przynajmniej raz w roku. Na „śmiesznych stronach” w internecie. Wywołał furorę na instagramowym profilu „Vogule Poland”. W tym roku satyryczny duet Make Life Harder zaktualizował go o „hymn pandemii”, piosenkę „Coffin Dance”. Pod filmem komentarze: „żenujące, coś takiego tylko w Polsce!”, „WTF?!”, „normalnie Afryka”, „patola”. Mieszają się ze sobą: oburzenie, rasizm i wstyd za „dzikich”.

Na Facebooku też lament – wyższościowy („Tak wygląda polski katolicyzm!”) albo świątobliwy („Jak im nie wstyd tak pląsać ze świętym obrazem? Kto im na to pozwolił?!”).

O co tyle hałasu

Oto kaszubski pokłon feretronów. Obrzęd praktykowany podczas lokalnych pielgrzymek, polegający na tym, że cztery panny lub czterej kawalerowie (rzadziej żonaci mężczyźni) wykonują w ramach powitania lub pożegnania wymachy dwustronnym obrazem lub figurą z wizerunkami świętych. Wymach jest podporządkowany konkretnemu układowi w rytm tuszu granego przez orkiestrę.

Obraźnicy lub obraźniczki – tak nazywa się osoby kultywujące obrzęd – sami układają sekwencję gestów. Najczęściej jest to ukłon w układzie krzyża, pokłon do tyłu i przodu lub ruchy na planie koła. Można potrząsać obrazem lub delikatne bujać. Podobno niektórzy feretron podrzucają – to imponujący wyczyn, bo obrazy ważą od 30 do nawet 110 kilogramów.

W najstarszym regulaminie z XVIII w. znajduje się zastrzeżenie, że noszenie obrazu jest przeznaczone tylko dla mężczyzn. Regulamin sobie, a życie sobie. Na Kaszubach kobiety noszą feretrony „od zawsze”. Jest jedno „ale”: muszą być niezamężne (w domyśle: być dziewicami), co symbolizować ma wianek z zielonej mirty na głowie. Obraźniczkami są i dziewczynki, i dorosłe kobiety. W zależności od wagi obrazu.

Czasem pokłony ogląda na żywo kilkutysięczna publiczność.

Jak zostać obraźnikiem

– Gdy byłam mała, bardzo chciałam być obraźniczką. Mój pradziadek nim był. Babcia też chciała, ale niestety, nigdy nie nadeszła jej kolej. Zawsze obsada obrazu była pełna – mówi Natalia Kleina z Szemudu k. Wejherowa, obraźniczka od 9 lat. – Dorastając w kulcie obraźnictwa, ćwiczyłam noszenie w domu. Feretron zastępowało mi krzesło. Brałam je na ramiona i chodziłam z nim po mieszkaniu. Wykonywałam pokłony w rytm tuszu, który nuciła mi babcia.

Na pielgrzymce obraźnictwo to wyróżnienie. Bywa, że księża zachęcają do aktywnego uczestnictwa albo robią to osoby, które z konieczności muszą znaleźć zastępstwo – bo wychodzą za mąż, żenią się lub wyprowadzają do innej miejscowości.

Dorota Kwidzińska ze Swarzewa k. Pucka była obraźniczką przez kilkanaście lat. – Same regulowałyśmy, kto zajmuje się feretronem, nie było oficjalnych zrzeszeń, kół – mówi. To ksiądz proboszcz zapytał ją, czy chce nosić feretron. – Był to dla mnie wielki zaszczyt.

Bartłomiej Muński, rzecznik Kalwarii Wejherowskiej, podkreśla, że obecnie nie ma kryteriów wyboru obraźników, wystarczy chęć i bycie panną lub kawalerem.

Dawniej było inaczej. Teresa Kaim z Łebcza, która była obraźniczką 50 lat temu, opowiada, że wtedy tylko ksiądz decydował, kto może być obraźnikiem. Wszystko zależało od tego, jak się dana osoba prowadziła i z jakiej rodziny pochodziła. Ksiądz Leszek Jażdżewski z Gdańska-Oliwy przypomina, że w latach 60. XX w. trzeba się było wkupić w bractwo obraźników, a za członkostwo się płaciło. To był zaszczyt, dotyczył przede wszystkim mieszczan z majątkiem.

Na korkach z chleba

Ci mniej lub w ogóle niedoświadczeni powinni trzymać się z tyłu. To ci z przodu nadają tempo i rytm. Obraźniczki ze Swarzewa opowiadają o ustalonej, przestrzeganej hierarchii. Musiało być sześć osób: dwie chorągwie i feretron. Najniższa stopniem niosła błękitną chorągiew, następnie czerwoną. Gdy awansowała, niosła feretron z przodu z lewej strony, potem z prawej, potem z tyłu z lewej, a na końcu – z prawej strony z tyłu.

Mając 14 lat Teresa Kaim z Łebcza była niższa niż inne obraźniczki, więc, aby im dorównać, musiała na pierwszej pielgrzymce iść w butach z obcasem. – Zrobiłam sobie takie specjalne korki ze świeżo upieczonego chleba i wsadziłam je do butów, aby dorównać innym wzrostem i aby się lepiej niosło – wspomina.

Przed pokazem obraźnicy spotykają się kilka razy, aby poćwiczyć. Próby odbywają się bez orkiestry, podkład włączają w telefonie, ewentualnie ktoś im zanuci, rzadziej przygrywa parafialny organista. Przygotowania trwają dłużej, gdy większość zespołu stanowią nowe osoby. Wówczas – o ile nie są skonfliktowani – pomagają im poprzednicy. W przeciwnym razie ćwiczą na podstawie filmów z pokłonami z poprzednich lat.

Podczas prób przyszywają do ramion poduszki, które będą amortyzowały ciężar feretronu albo robią dodatkowe rączki, które ułatwiają trzymanie obrazu podczas pokłonu. Feretronem opiekuje się wyznaczona osoba: pierze tekstylne ozdoby, dba o kwiaty – zrywa polne lub odkurza sztuczne.

Układ „Wow”

Obraźnikom trudno utrzymać stały skład. Bywa, że przychodzi ktoś nowy, ale tylko na jedną pielgrzymkę czy sezon. Za każdym razem trzeba uczyć się od nowa układu, wdrażać w technikę, tłumaczyć pielgrzymkowy savoir-vivre.

– Przychodziła na próby dziewczyna, której chyba nie zależało – mówi Natalia. – Nosiła krótkie spodenki, glany, miała duży dekolt. Powiedziałam jej, że tak nie wypada do obrazu. Należy się szacunek Matce Bożej. Miała do wyboru: przebrać się albo zrezygnować. Zrezygnowała. To dobrze. Przynajmniej znaleźliśmy godną następczynię.

Gdy podczas pielgrzymki jest się na widoku, łatwiej znaleźć chłopaka lub dziewczynę. Większość obraźników stanowią panny i kawalerowie. Decydując się potem na ślub, muszą pożegnać się z feretronem – przekazują go kolejnej zaufanej i godnej pannie lub kawalerowi. Towarzyszą temu: przekazanie szarfy, ucałowanie obrazu, złożenie przed nim kwiatów. Bywa, że feretron żegna się ze swym obraźnikiem pokłonem wykonanym z pomocą innych obraźników. Bo feretron nie ma kolegów i koleżanek. Bywało, że pokłon żegnał zmarłego obraźnika.

Natalia, planując ślub, obmyśla, jak najlepiej rozstać się z obrazem. W jej parafii są dwa feretrony. – Długo zastanawiałam się, dopytywałam byłych obraźników, i na tę chwilę zdecydowałam, że pożegna mnie niebieski obraz. Pierwszy, z którym szłam – mówi. – Widzę to tak, że odprowadzi mnie do ołtarza. Najpierw pójdzie obraz, potem ja z moim ojcem. Po mszy zaniesiemy z mężem do niego bukiet – patronem obrazu jest Matka Boża, którą poprosimy o łaski na nowej drodze życia.

Maria Ceynowa ze Swarzewa wspomina, że kiedyś obraźniczka zaszła w nieślubną ciążę. Wtedy jej feretron miał żałobę: zawieszano na nim czarną wstęgę.

To, co widać na prześmiewczych filmach w internecie, i co jest wykonywane przy ołtarzach podczas odpustów – to pokłony feretronów. Ale na pielgrzymkach jest też taniec feretronów. Nie jest on wykonywany do oficjalnego tuszu, ale do każdej piosenki, którą zagra orkiestra. Obraźnicy i obraźniczki wykonują wówczas ruchy feretronem tak, by pasowały do rytmu. Tańczy się w przerwach albo w drodze powrotnej do domu.

Natalia wymyślila układ „Wow”. Gdy wykonały go po raz pierwszy w Wejherowie trzy lata temu, zrobił piorunujące wrażenie na pielgrzymach. Dziewczyny pokazały energię i świeżość! Ruszały nim do góry, robiły obroty, podrzucały na boki. By zapamiętać choreografię, Natalia zapisała kolejność ruchów na kartce i kazała dziewczynom nauczyć się ich na pamięć.

„Nowoczesne”, „prowokujące”

Popularność na Instagramie spowodowała nie tylko niewybredne komentarze internautów. Dzięki nim kaszubskie pokłony trafiły do popkultury – a nawet sztuki wysokiej. Pojawiły się na wystawie „Późna polskość. Formy narodowej tożsamości po 1989 roku”, której kuratorami byli Ewa Gorządek i Stach Szabłowski, a także w filmach „Opera o Polsce” (2017) w reż. Piotra Stasika oraz „Wieża. Jasny dzień” (2017) Jagody Szelc.


Czytaj także: Ta, która wie - Anita Piotrowska o kinie Jagody Szelc


Kuba Woynarowski, współautor części wystawy, mówi, że z tą tradycją zetknął się po raz pierwszy kilka lat temu na Facebooku. Dostrzegł w nich performatywny potencjał. – Zaintrygował mnie dysonans występujący między głębokim zakorzenieniem tego obyczaju w katolickiej tradycji a jego zaskakująco „nowoczesną”, prowokującą formą, przez część konserwatywnie usposobionych odbiorców uznawaną wręcz za obrazoburczą – tłumaczy.

Wraz z artystą Jakubem Skoczkiem i Pawłem Rojkiem przygotował instalację „Epoka Błękitu” – alegorię „awangardowego konserwatyzmu”, na którą złożyło się m.in. nagranie wideo przedstawiające studyjną rejestrację pokłonu feretronu z udziałem czterech obraźniczek w strojach regionalnych, z wykorzystaniem oryginalnego feretronu.

Obraźniczki, ksiądz i cała parafia byli dumni z udziału w wystawie. Natalia wspomina, że wernisaż był dla nich doniosłym wydarzeniem, a instalacja przypadła wszystkim do gustu.

„Desperackie”, „jarmarczne”

Piotr Stasik, gdy zobaczył w internecie nagranie z obrazem, wiedział, że przyda mu się to do filmu. Jego „Opera o Polsce”, tłumaczy, to gorzki portret Polski i Polaków: zamiast głębokiej wiary widzimy powierzchowną religijność, opartą na banalnych symbolach. Ukazuje, jak ważną rolę odgrywa w Polsce kult przedmiotu: relikwie, czerwone buty Jana Pawła II. Do jednego worka wrzucone zostały rekonstrukcje bitew, odpusty, festyny i procesja z okazji święta Bożego Ciała.

Ważnym elementem takiego wizerunku Polski katolickiej są pokłony feretronów. Na początku filmu oglądamy Bractwo Krzyża Świętego z Kościerzyny, potem pojawiają się pierwsze pokłony feretronów w Kalwarii Wejherowskiej. Wtórują im pątnicy, którzy żywo reagują, nagradzają brawami. Scenę z obrzędem reżyser zestawił z szaleństwem zakupów i tratowaniem się przed wejściem do hipermarketu. Następnie widzimy młode dziewczyny wykonujące pokłony w kościele. Obrazy te mieszają się między innymi z „Błędnym kołem” Jacka Malczewskiego oraz kibolami na meczu.

Stasik mówi, że jego stosunek do zwyczaju jest mieszany: – Z jednej strony podoba mi się, bo jest jednym z niewielu obrzędów w Kościele, który jest radosny, związany z zabawą, z przymrużeniem oka. Z drugiej zaś mam poczucie pomieszania porządków i nawet dziwi mnie brak reakcji wiernych czy księży na sposób, w jaki podrzucane są wizerunki Matki Boskiej czy papieża. Szczególnie, gdy dzieje się to w rytm często kiepskiej muzyki. W dodatku jest to ubrane w formę rywalizacji, jakichś pseudozawodów sportowych. To wszystko jest dla mnie kiczowate i świadczące o jakimś zagubieniu. Jakiejś desperackiej, jarmarcznej próbie pozyskania przychylności i poklasku wiernych.

I dodaje: – Zwyczaj skojarzył mi się z chocholim tańcem, w którym kręcimy się, bo ktoś nam klaszcze, bo to się podoba, ale do końca nie wiemy, co to ma oznaczać.

Prawdopodobnie tak właśnie postrzega pokłony feretronów większość ludzi, która zetknęła się z nimi w internecie.

Rytuał ma boleć

Film Jagody Szelc „Wieża. Jasny dzień” opowiada o dwóch porządkach: natury i kultury. O tym, co pogańskie, bliskie popędom i przeczuciu, i o tym, co wykształcone przez cywilizację, dogmaty Kościoła i chłodne kalkulacje. Dwa porządki reprezentują dwie siostry: Kaja i Mula. Ta, która jest bliższa naturze, zdaje się być szalona, druga z kolei z matematyczną precyzją planuje każdy dzień.

Pokłony feretronów pojawiają się w filmie podczas pierwszej komunii. Córka bohaterki przystępuje do niej siłą rozpędu: „bo tak robią wszyscy”. Nie ma w tym święcie sakralnego namaszczenia, głębokiej wiary. Pokłony feretronów jawią się tu dwojako. Możemy na nie patrzeć jak na obrzęd-wydmuszkę, który świadczy o pustej dewocji. Albo jako na coś pogańskiego, co przenikło do kościelnych obrzędów, co wyrasta z ludowości, żywych potrzeb wspólnoty.

W filmie Szelc nie daje odpowiedzi. Bohaterowie zapowiadają pokłon słowami: „A teraz stary kaszubski zwyczaj”. Resztę widz musi sobie dopowiedzieć sam.

Jagoda Szelc: – Użyłam tańca ze świętym obrazem, ponieważ dla mnie wyglądało to jak szarpanina ze świętym. I dla mnie jest w tym coś bardzo niepokojącego. Nie oznacza to, że dla mnie jest to śmieszne. Uważam, że w rytuałach powinny być elementy transgresyjne, nawet z rejestru walki. Mówiąc krótko: rytuał z założenia ma boleć. Inaczej nie zapewnia przebicia.

W innej sieci

Obrazek z odpustu w Sianowie: jedenastoletnie dziewczynki z miejscowej parafii, ubrane w czerwone kaszubskie spódnice, białe koszule, z czerwonymi kokardkami pod szyją, z wiankami kwiatów na głowach, stoją obok feretronu z figurką małego Chrystusa. Opiekują się nim dosłownie: jedna z dziewczynek trzyma Chrystusa za rączkę, druga głaszcze go po główce.

To dopiero ich druga pielgrzymka. Są pewne, że za rok też przyjdą. Zgadzają się na pamiątkowe zdjęcie.

W 2020 r. dwie pielgrzymki w Wejherowie odbyły się online. Wiele parafii zrezygnowało z niesienia obrazu do Sianowa. – Przez pandemię zamiast osiem, tylko pięć razy będę niosła obraz. Za dwa lata wychodzę za mąż i to moje ostatnie sezony z pokłonami – mówi Natalia.

Idę z młodymi obraźniczkami już czwartą godzinę w pielgrzymce. Upał nieznośny. Dziewczyny dźwigają trzydziestokilowy feretron. Wesoło śpiewają, plotkują, uśmiechają się do chłopaków. Przez kilka tygodni ćwiczyły swój układ, przygotowywały stroje, dbały o obraz. Po wszystkim wrzucą zdjęcia i filmy na Facebooka. Policzą lajki.

Tu w komentarzach nie będzie mowy o obciachu. ©

Autorka jest antropolożką, filmoznawczynią i animatorką kultury. Obecnie adiunktka w Oddziale Etnografii Muzeum Narodowego w Gdańsku.

POMORSKIE ODPUSTY

W WEJHEROWIE co roku jest pięć odpustów: uroczystości odbywają się w pierwszą niedzielę po święcie Wniebowstąpienia Pańskiego, Trójcy Przenajświętszej, Uzdrowienia Chorych, Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i Podwyższenia Krzyża Świętego.

W SWARZEWIE odpusty odbywają się w pierwszą niedzielę po święcie Matki Boskiej Szkaplerznej (16 lipca) i święcie Narodzenia Najświętszej Maryi Panny (8 września).

Podobne odpusty ­organizuje się też W WIELU I SIANOWIE, RUMI I LUZINIE. Pielgrzymki ­zmierzają do sanktuariów w tych miejscowościach. Kulminacyjnym ­punktem uroczystości jest ­zakończenie mszy ­odpustowej i następujący po niej ceremoniał pożegnania pielgrzymów – uroczyste pokłony ­feretronów. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2020