Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pięknie się nam mówiło o wszechogarniającym miłosierdziu Boga, o słodkim niewolnictwie Maryi, o sianeczku i żłóbeczku, tudzież o słodkich gwoździach i ranach, jak też o pustym grobie, niechybnym znaku zmartwychwstania. Tymczasem na Ukrainie, i w wielu innych państwach, groby się zapełniają, a śmierć rodzi rozpacz. Powoli zaczynamy sobie jednak przypominać, że słowa Jezusa „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” to owszem cytat z psalmu, ale również skarga niejednego zrozpaczonego człowieka. „Daleko jesteś, mój Wybawco, chociaż jęczę w bólu. Boże mój, wołam w ciągu dnia, a nie odpowiadasz, i nocą, a nie zaznaję spokoju! A przecież Ty mieszkasz w świątyni, Chwało Izraela!”.
Okazuje się jednak, że i miejsce nie jest bezpieczne. Świat obiegło zdjęcie zrobione we Lwowie przedstawiające pięciu mężczyzn usiłujących ukryć przed zbombardowaniem zdjętego z krzyża Jezusa z katedry ormiańskiej. Patrząc na nich, ma się wrażenie, że bierze się udział w niecodziennym, ale przecież zwykłym wydarzeniu czy nawet w tak lubianym przez teologów uobecnianiu męki i śmierci Jezusa – w Jego rzeczywistym umieraniu i jednocześnie powstawaniu z martwych. Ci mężczyźni, chroniąc materialny „obraz i podobieństwo” Chrystusa, chronią Jego obecność pośród nas. Sami, może za chwilę, pójdą osłaniać sobą tych, którym jak Bóg dali życie.
Piątą niedzielę Wielkiego Postu nazywa się czarną niedzielą. W kościołach zasłania się krzyże, dawniej również obrazy i okna. To zasłanianie wszystkiego, z czym jesteśmy zżyci, i chronienie się w mroku ma w sobie coś bardzo ludzkiego, a więc pięknego, świadczącego, że wciąż jeszcze mamy odwagę się wstydzić. A to oznacza, że mamy odwagę przyznać się do winy i grzechu, i wziąć za nie odpowiedzialność. Może nawet należałoby „zasłonić” też Biblię, wyciszyć nie tylko organy, ale i kazania, żeby uważniej wsłuchać się w głosy spoza murów kościelnych, z pałaców prezydenckich i biskupich, parlamentów, gmachów rządowych i kościelnych, zakonnych i zza ścian naszych mieszkań. Patrząc na to, jak przyjmujemy uchodźców, trzeba powiedzieć, że tym razem nie pozostaliśmy głusi na tych, którzy stanęli u naszych granic. Oby tak dalej.
Gościmy w zasadzie kobiety, matki z dziećmi czy też same dzieci i niewielką liczbę starców. Dziękując za pomoc, mówią: „Jak my się wam odwdzięczymy?”. A przecież to nie oni nam, ale my im winniśmy dziękować, i to ze świadomością, że to my nie mamy jak się im odwdzięczyć. My dajemy im dach nad głową, żywność, ubrania, a oni dosłownie dają nam swoje życie. Ich ojcowie, mężowie, synowie i córki dla nas giną. Ukraino, dziękujemy! Ukraino, Bóg zapłać, bo dług, który u was zaciągamy, tylko On potrafi spłacić. ©