O pladze insektów

Smutno, kiedy się jest obywatelem kraju, gdzie przywódcami zostają Rosencrantz i Guildenstern, a nie wielcy, choć też czasem mylący się mężowie stanu.

30.07.2007

Czyta się kilka minut

Daniel Olbrychski /
Daniel Olbrychski /

MAJA JASZEWSKA: - Zarówno w Pańskich rolach, jak i w publicznych wypowiedziach jest Pan osobą, która sprawia wrażenie, że nigdy nie pozostaje obojętna wobec świata.

DANIEL OLBRYCHSKI: - Ja też się tak widzę, chociaż sami siebie znamy chyba najmniej. W dużej mierze jest to sprawa temperamentu. Nie pozostaję obojętny wobec świata, bo uważam, że trzeba tak żyć, żeby żaden dzień i żadna godzina nie były stracone. Myśl, że dzięki temu, co robię, ktoś może być lepszym i szczęśliwszym, jest dla mnie ważna; zatem jako aktor nie mogę mieć obojętnego stosunku wobec żadnego przejawu życia - czy to społecznego, politycznego, czy religijnego. Lubię przeglądać się w rolach, które gram. Przeglądam się w literaturze i w rolach, co mnie wzbogaca, ale też czasem zawstydza, a nawet przeraża.

- Dlaczego?

- Bo uświadamia nieraz, jak podłym mógłbym być, gdyby zaszły pewne sprzyjające okoliczności. To pożyteczna wiedza, bo uczy pokory.

Z rzeczy świata tego...

Jeśli się jest aktorem, automatycznie jest się czytelnikiem, i to aktywnym. Czytam dużo, przy moim łóżku leży teraz kilka książek; jest wśród nich przedwojenny Wiech i publicystyka historyczna, jest książka o uzależnieniach alkoholowym i narkotykowym, która nie wiadomo jak wpadła mi do ręki, chyba leżała na planie filmowym. Wziąłem ją sobie, bo zaciekawiło mnie, jak naukowcy patrzą na problem uzależnień. Leży też poezja, którą czytam nie tylko dla przyjemności, również po to, by się jej nauczyć i przekazać innym. Wtedy dopiero zaczynam poezję rozumieć.

- Czy jako aktor odbiera Pan literaturę bardziej emocjonalnie niż inni czytelnicy?

- Aktorstwo pozwala mi wejść w literaturę bardziej zmysłowo, tego rodzaju kontakt jest najbliższy mojemu pełnemu emocji temperamentowi. Uświadamia mi on moje możliwości, słabości, wspaniałości, bez konieczności przeżycia różnych sytuacji. Za każdym razem, gdy wracam z teatru, myślę: cholera, jutro zagram jeszcze inaczej, spróbuję wejść na szczyt z drugiej strony, bo wydaje mi się, że tam jest coś ciekawszego. Jeśli się zagrało pięć wielkich ról szekspirowskich, pozwala to wejrzeć w głąb natury ludzkiej. Szekspir tak dobrze ją poznał i zobrazował, że mógł sobie pozwolić, aby każdorazowo konkluzja jego sztuki brzmiała: nic o człowieku nie wiem. I w tym się przejawia jego największa mądrość. Ostatni monolog Hamleta, który zagrałem z pięćset razy, brzmi: ,,Umieram Horacy, ale ty żyjesz, opowiedz im o mnie, o mojej sprawie, bo oni nic o mnie nie wiedzą". A przecież przez cztery godziny oglądaliśmy postać, o której wydawałoby się, że już nic więcej dowiedzieć się nie można. Rozmawia nawet z duchem ojca. Znajduje się w każdej sytuacji, w jakiej tylko człowiek może się znaleźć.

- W twórczości Szekspira ciągle można odkrywać rzeczy, o których się nam wcześniej nie śniło…

- Dlatego lubię patrzeć na aktorów, którzy grali te same role co ja - Hamleta, Makbeta, Otella czy Leara. Obojętne, czy przedstawienie jest dobre czy złe, jeśli gra inny utalentowany człowiek - a przeważnie gra, bo za to biorą się ludzie utalentowani - patrzę i zachwycam się, że wymyśliłem coś, czego on nie odkrył; ale zachwyca mnie też, że on odkrył coś, czego ja nie mogłem odkryć! Na tym polega wielkość pisarza, że można go odkrywać w nieskończoność.

- A czy całe doświadczenie, nauka o człowieku zdobyta dzięki aktorstwu i wielkiej literaturze doprowadza Pana do odpowiedzi, których jest Pan bezwzględnie pewny, czy raczej do szekspirowskiej konkluzji, że właściwie nic Pan nie wie?

- I pewności we mnie więcej, i niepewności. Mam taką księgę z moimi wywiadami i kiedy czytam te sprzed lat, widzę, że jako młody człowiek różnych rzeczy byłem bardzo pewny. Rozczula mnie to. Dziś mniej we mnie tej bezdyskusyjnej pewności, ale niektóre odpowiedzi na nurtujące mnie pytania pozostały te same. Nie wiem, dlaczego jako trzydziestoletni człowiek chętnie cytowałem słowa Norwida: ,,Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie,/Dwie tylko: poezja i dobroć... i więcej nic". Czy dlatego to mówiłem, że już rozumiałem, co za tymi słowami się kryje? Czy też dlatego, że chciałem, aby tak było, i spodobały mi się one? Aktor jest skarbnicą różnych mądrych cytatów, z którymi się utożsamia. Lubimy poezję, bo pięknie, krótko i celnie nazywa to, czego nieraz nie potrafimy nazwać. Okazuje się, że tych samych poetów cenią i podziwiają ludzie o różnych doświadczeniach, światopoglądach i odmiennej wrażliwości. Dlatego że rzeczy najważniejszych w życiu nie ma wcale wiele i Norwid trafnie je nazwał - dobroć i poezja. A poezja to wrażliwość. To fundamenty dla wszystkich ludzi, bez względu na to, jakiej są narodowości i czy są wierzący czy nie.

- Człowiek ma skłonność, by uważać siebie za dobrego i wrażliwego, ale innym, szczególnie tym, którzy mają odmienne poglądy, lubi odmawiać obu tych zalet...

- A co dopiero, kiedy mówimy o czasach Tadeusza Borowskiego. Z perspektywy jego doświadczeń problemy Hamleta wydały mi się problemami smarkacza. W "Krajobrazie po bitwie" grałem Tadeusza - człowieka, który jest wewnętrznie wypalonym starcem. Wymyśliliśmy z Andrzejem Wajdą, by Tadeusz raptem zapłakał po śmierci dziewczyny, w której się chyba zakochał. I zdziwił się, że potrafi jeszcze płakać. Dopiero grając w "Krajobrazie", zrozumiałem, że jednak było coś, czego Szekspir nie przeżył, mimo swojej, wydawałoby się, nieskończonej wyobraźni, a co przeżył chociażby Borowski. Co prawda Szekspir napisał, że ,,są rzeczy na niebie i ziemi, o których się nie śniło waszym filozofom", czyli zawarł w tym również to, co było i będzie po nim.

Ale Szekspir to też genialna analiza społeczna. Jego zdaniem polityka prowadzi jedynie do trupów i nie wzbogaca świata. Pisał to z perspektywy mocarstwa, a znacznie gorzej bywa w przypadku narodów zakompleksionych, bo one rodzą zakompleksionych przywódców, co już jest nieszczęściem w stanie czystym. Dwór Szekspira to dwór wielkich mocarzy i Hamlet ma prawo powiedzieć:,,Biada podrzędnym istotom, kiedy weszły pomiędzy ostrza potężnych szermierzy" - myśląc o Rosencrantzu i Guildensternie. Smutno, kiedy się jest obywatelem kraju, gdzie przywódcami zostają Rosencrantz i Guildenstern, a nie wielcy, choć też czasem mylący się mężowie stanu.

A to Polska właśnie

- Czuje się Pan obywatelem takiego kraju?

- Przepraszam, ale to nie Maciej Damięcki czy Bogusław Wołoszański wyrządzali wielkie krzywdy narodowi. Prawdziwą winę ponoszą politycy, którzy zawiązali koalicję z ks. Rydzykiem, Lepperem czy Giertychem, bo oni zdradzili najistotniejszą polską rację stanu końca drugiego tysiąclecia, czyli przystąpienie do NATO i do UE. Stawali na głowie, by do tego nie doszło i omal nie odnieśli sukcesu. Polska racja stanu była na krawędzi przepaści z winy konkretnych przywódców, z którymi bracia Kaczyńscy zawarli ideologiczny alians. Ta kolaboracja jest prawdziwą hańbą, a nie to, że ktoś kiedyś jadąc za granicę musiał coś podpisać. Zgadza się, nie wszyscy zachowywali się jak bohaterowie, ale po to walczyliśmy o Polskę, by była państwem sprawiedliwym - nie tylko w sensie materialnym, ale też moralnym i politycznym - wobec ludzi myślących inaczej, a nawet tolerancyjnym i życzliwym wobec słabych. Tymczasem okazało się, że obalenie obrzydliwego systemu pozwala wyrządzać krzywdę tysiącom ludzi, którzy nie byli bohaterami, a możliwość przekłamań i matactw pozwala na szkalowanie nawet bohaterów. Mnie SB nie wyrządziło takiej krzywdy moralnej, jak to, co teraz robi Instytut Pamięci Narodowej - absolutnie instrumentalna, polityczna instytucja służąca obecnej władzy, która jest w stanie zaprzedać się każdej sile, aby pozostać u steru. Żaden Sejm w wolnej Polsce nie wytworzył czegoś tak haniebnego jak ustawa lustracyjna, która działa przeciwko narodowi i daje możliwość oplucia wszystkich autorytetów. Przerażające, że dzieje się to przy łagodnym proteście, a więc jakby za przyzwoleniem narodu.

- Jest Pan bardzo krytyczny wobec obecnej władzy.

- Nie bez powodu! Jak mam nie być krytyczny, kiedy Ludwik Dorn cytuje Łunaczarskiego?! Wicepremier Dorn, główny ideolog swojej partii, podobno w niej naj­inteligentniejszy, bo poeta i pisze bajki dla dzieci, zacytował klasyka bolszewizmu! Anatolij Łunaczarski był ludowym komisarzem oświaty, czyli ministrem edukacji za Stalina, tuż przed pierwszą czystką. Ukuł zacną myśl, którą zacytował Dorn: "Ci, którzy są przeciwko nam, są z nami, tylko tego nie wiedzą, ale my im to uświadomimy". Jeżeli ideolog PiS-u cytuje bolszewika, czerpiąc od niego wiedzę polityczną i ideologię, to nazwanie tego, co mamy obecnie w Polsce, narodowym bolszewizmem nie jest inwektywą. Gdyby ktoś cytował w Niemczech Goebbelsa, musiałby się podać do dymisji, tymczasem Dorn i pozostali rządzący nieustannie mówią o swoich chrześcijańskich korzeniach, chociaż własnym zachowaniem na każdym kroku zaprzeczają fundamentom chrześcijaństwa, czyli: nie dawaj fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu, kochaj go jak siebie samego, "i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".

- Niewielką przewagą i przy małej frekwencji, ale władza została wybrana demokratycznie...

- Władza gra na najniższych instynktach zarażonych wścieklizną grup społecznych. Wszystkim małym, zakompleksionym politykom demokracja przeszkadza i dlatego chcą ją ograniczać. Robią więc wszystko, by podporządkować sobie demokratyczne instytucje. Rozumieją demokrację, więc z pełną świadomością ją niszczą, bo im przeszkadza. Gdy czyta się wywiady z politykami, zwłaszcza Teresy Torańskiej, widać, że nie ma wśród nich ani jednego o tym, co zrobić dobrego dla Polski, tylko o tym, jak wykosić przeciwnika, jak się dorwać do władzy i jak najdłużej jej nie stracić. Celem nie jest szczęście Polski, lecz zdobycie i utrzymanie władzy.

- Czy sztuka może ocalić wrażliwość i dobro?

- Norwid próbował to uczynić, przestrzegał i mówił prawdę o nas samych, ale nie chciano go słuchać, bo prawda okazywała się zbyt bolesna. Miał rację, mówiąc, że nie ma współobywatela, który by przez rodaków zelżonym, oplutym, ba, nawet pobitym nie był: "Mochnacki w twarz na ulicy, Zamojski kijem na ulicy, generał Józef Bem jako zdrajca i przedany, Adam Mickiewicz jako agent moskiewski, oto jest społeczność polska". Dziś rządzi ten sam mechanizm - znaleźć wroga, najlepiej jak jest inteligentniejszy, odniósł sukces, no i nie może się już bronić. Skoro Miłosz czy Kapuściński nie żyją, można na nich napadać i szargać. Ludzie zaś nie dowierzają własnym oczom, bo poziom chamstwa i buty przekracza wszelkie granice. Aktualność Norwida, Szekspira i tych najwrażliwszych z mądrych we wszystkich językach świata świadczy, i to już od tysiącleci, o pewnej nieustającej potrzebie. Potrzeba ta mieści się nie tylko w słowach Wiara, Nadzieja, Miłość. Nie tylko w czujnym ostrzeżeniu Miłosza: "spisane będą czyny i rozmowy". Pojęcie sztuki, tak jak i pojęcie człowieka, jest nieprzebrane. Smutny fakt, że tyle miejsca w tej rozmowie poświęciliśmy polityce, świadczy nie tyle, że jest ona ważna, ale że skarlała, stając się w naszym kraju podobną do plagi insektów. A trudno rozmawiać i myśleć, gdy trzeba nieustannie się opędzać i drapać.

DANIEL OLBRYCHSKI jest wybitnym aktorem filmowy i teatralny, na ostatnim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Moskwie otrzymał prestiżową nagrodę im. Konstantego Stanisławskiego przyznawaną za twórczy wkład w rozwój światowego kina.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2007