O fizyce. Felieton Stanisława Mancewicza

Czasy są ciężkie, wiadomo, ale może ­dlatego wypada choćby przez chwilkę, na nowo, zastanowić się, kto nami rządzi i jak.

11.04.2022

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA /
FOT. GRAŻYNA MAKARA /

O tym właśnie, nieco bardziej ogólnie, chcemy dziś pogwarzyć. Oto mamy na myśli nie tylko rządzących nami tu, w Polsce, ale i rządzących spoza Polski. Zdanie to brzmi – każdy przyzna – idealnie po polsku. Z powodu zawartych w nim mrocznych a tajemniczych sugestii, wręcz insynuacji, oraz mnóstwa zaszytych pytań retorycznych. Wiadomo oczywiście, kto rządzi światem, to wie każdy. Spróbujmy jednak, mimo kłopotów, wszystko to teraz uporządkować i ukonkretnić, a tym samym rozjaśnić i zaktualizować – bo zaiste rzec trzeba, że na pytania o władztwo, zarówno tutejsze, jak i planetarne, nie jesteśmy gotowi ot tak, bez namysłu, odpowiedzieć. Tym bardziej – z powodu pewnego pozornie drobnego incydentu – od tygodnia z hakiem nie wiemy, kto rządzi Francją.

Na początek niezbędna garść konkretów, dla przypomnienia. Polską rządzą panowie: Kaczyński, Duda i Morawiecki. Niby – popatrzmy – jest to dla wszystkich oczywiste. Oto każdy w Polsce wie, że Gospodarz nieformalnie rządzi ludźmi formalnie piastującymi funkcje władcze, oni zaś transmitują jego wolę niżej, aż do miejsca, gdzie my – ludzie szarzy szarością najkrzykliwszą – ponuro siedzimy w oczekiwaniu na rozkazy, strzelanie z bicza, gdzie takoż czekamy, wiercąc się nerwowo, na owych ludzi najdziwaczniejsze pomysły i wykoncypowane przez nich nowe definicje – weźmy to parabolicznie – grawitacji. Ktoś powie niekonkretnie a pojednawczo, że jednak jakoś, gdzieś, czasem i p. Duda, i p. ­Morawiecki mają zdolność bądź możliwości do formułowania myśli, ale i do robienia czegoś samodzielnie. Otóż nie chcemy wnikać, gdzie i kiedy mianowicie ta samodzielność się zdarza. Tak czy owak, teraźniejszy model władzy w Polsce jest osobliwością i nie można oczekiwać, że ktoś z dalekiego świata, gdzie model jest inny, ma go łatwo rozumieć czy uznawać za dobry. Nie musi, bo musi to na Rusi, a w Polsce jak kto chce. Mamy nadzieję, że w tych kilku świetnie skonstruowanych zdaniach udało się nam naszkicować teorię i praktykę demokracji polskiej.

Przejdźmy teraz dalej, do konkretu konkretów, czyli do niedawnej wypowiedzi prezydenta Francji p. Macrona, który w ataku rozdzierającej desperacji powiedział, że p. Morawiecki, spotykając się z p. Le Pen, próbował wpływać na wyniki francuskich wyborów prezydenckich.

Musieliśmy tę informację przeczytać sobie kilka razy, zażywając przy tym garść pigułek ułatwiających odkaszliwanie. Nasza znakomita orientacja, oczytanie i zdolność do myślenia kontekstowego ułatwia znajdowanie w historii planety zdarzeń zawsze podobnych. Macronową opinię na temat potencjału tête-à-tête p. Morawieckiego z p. Le Pen trzeba tu postawić obok przynajmniej dwu zdarzeń o charakterze kreacyjnym na skalę międzynarodową czy cywilizacyjną, których sprawcami byli ludzie urodzeni w dorzeczu Wisły. Pierwszym jest coraz mniej popularne odkrycie Mikołaja Kopernika – przez wieki uważane za znakomite i właściwie obrazujące kształt najbliższego kosmosu. Drugie to fakt dawniejszy i mniej znany. Idzie nam tu o kapitalne powstrzymanie przez tutejszych Słowian raźnego marszu legionów rzymskich na północ kontynentu, co zapobiegło zasadniczym zmianom na tych terenach. Otóż gdzieniegdzie można znaleźć informację, że przewaga armii rzymskiej, w każdym sensie technologiczna, zdała się na nic wobec ataków tresowanych przez Słowian pszczół. Każdy wie, że na złą pszczołę pod koszulą, a zwłaszcza pod pancerzem nie ma mocnych. Rzymianie uznali, że w tym wypadku lepiej się nie pchać, gdzie ich nie chcą, gdzie wolą płozy od koła, masło od oliwy, a piwo od wina.

Komuś, komu wydaje się, że ten historyczny wtręt jest przydługi, że może być on niezgodny z historią w wersji akademickiej, zwracamy uwagę, że w polskich uniwersytetach uczą nie takich rzeczy i nie tak atrakcyjnie podanych. Otóż gdyby wpływ p. Morawieckiego na wybory we Francji był taki, jak to zobaczył w rozpaczy p. Macron, to jego zdanie powinno się wydrukować po polsku i w oryginale, we wszystkich polskich podręcznikach szkolnych, w tym tych do fizyki. Zwłaszcza gdy p. Le Pen wybory w istocie wygra. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2022