Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Etyka? Klasa i poziom? Zderzanie się opinii i racji czy tylko zaciętość emocjonalna z zamkniętymi oczami? Chciało się patrząc na to westchnąć, że przestajemy mieć prawo do osądzania polityków sejmowych, którzy pierwszego dnia obrad gremialnie apelowali do Pana Boga składając ślubowanie, a potem uruchomili pokłady wrogości i agresji pod tym samym krzyżem, którego obecności tak bronili. Ale zaraz przyszła następna myśl-refleksja, skutecznie tonizująca: to przecież w samych odbiorcach mediów, w słuchaczach, widzach i czytelnikach coś się chyba zmienia, i to nie na lepsze, skoro różnice między odbiorcami poszczególnych tytułów, stacji czy programów okazują się coraz częściej tak wielkie, że ludzie - i to nawet w rodzinach - przestają móc ze sobą rozmawiać, żeby się definitywnie nie skłócić...
Mamy pono trzy stowarzyszenia dziennikarzy, w tym jedno mające w tytule przymiotnik "katolicki". Nikt nie doniósł o rozwiązaniu, a tym bardziej unicestwieniu Rady Etyki Mediów. Ale diagnozy stanu mediów czy tym bardziej zasadności głośnych oskarżeń odnośnie ich roli w życiu publicznym zdecydowanie brak. Może to lekceważenie zagrożeń, a może rosnące poczucie bezradności? Trudno osądzać to komuś takiemu jak ja, z marginesu tegoż życia. Za to nie mam wątpliwości, że odbiorca dalej może się ratować tym, co oceniam jako "inne", a co na szczęście nie znika, przeciwnie: zdaje się przebijać coraz częściej i dawać znać o sobie na przekór trendom tyleż głośnym, co przygnębiającym. Dobre nowiny, czyli wieści potrzebne, choć niby mniej ważne, apele naprawdę dające się zrealizować, obecności przywoływane z rejonów poza celebrytami. Jak dopiero co, w serwisie informacyjnym którejś stacji: skwitowanie ostatniej podróży do Afryki Benedykta XVI, a potem meldunek o stanie wolontariatu w Polsce, zakończony apelem do pięćdziesięciolatków plus, by nie pozostawiali tej aktywności samej młodzieży, bo potrzeby rosną. To nie naiwna dydaktyka antydziennikarska. To dawka odtrutki.