Nowy styl zachodniego świata

Od Caravaggia rozpoczęła się rewolucja. Kolejni malarze przejmowali od niego naturalizm obrazowania i skłonność do dramatyczności przedstawień.

23.01.2012

Czyta się kilka minut

Michelangelo Merisi da Caravaggio: Madonna z Loreto, 1604-05 r. Rzym, kościół św. Augustyna / materiały prasowe wystawy
Michelangelo Merisi da Caravaggio: Madonna z Loreto, 1604-05 r. Rzym, kościół św. Augustyna / materiały prasowe wystawy

W XVII stuleciu Rzym stał się nie tylko najważniejszym centrum artystycznym Włoch, ale znacząco wpływał na sztukę całego zachodniego świata, czego symbolem stał się młody przybysz z Mediolanu: Michelangelo Merisi da Caravaggio. Jednak nie tylko jego osobie zawdzięczamy ówczesną zmianę. Malarstwu w Rzymie pierwszych dekad XVII w. została poświęcona imponująca wystawa „Roma al tempo di Caravaggio” w rzymskim Palazzo Venezia.

Dwie Madonny

Ekspozycję otwierają dwa obrazy ołtarzowe, oba poświęcone Matce Bożej Loretańskiej. Na płótnie Caravaggia (znanym także jako „Madonna Pielgrzymów”) młoda Maria, z wysiłkiem dźwigająca dzieciątko, zatrzymała się u progu zwykłego domu. Przed nią klęczy para staruszków, strudzonych, biednych. Maria wydaje się zwykłą kobietą, młodą Włoszką, trochę przytłoczoną sytuacją, w której się znalazła. W obrazie, powstałym dla rzymskiego kościoła Sant’Agostino i do dziś w nim się znajdującym, nie ma nic ze spektakularności. Caravaggio przedstawił intymne spotkanie, niezwykłość sytuacji, jej nadprzyrodzony charakter podkreśla jedynie światło, które z półmroku wydobywa postać Madonny i dzieciątka. Na drugim obrazie, dziele Annibale Carracciego i jego warsztatu, Madonna unosi się w powietrzu wraz ze swym domkiem, przenoszonym przez anioły do Loreto. To Maria w glorii, królowa niebios, obraz triumfu. Oba obrazy powstały w latach 1604- -05 i nie jest przypadkowym zestawienie dwóch wielkich twórców tego czasu. Zresztą w kaplicy Ceresich rzymskiego kościoła Santa Maria del Popolo do dziś słynne płótna Caravaggia „Nawrócenie św. Pawła” i „Ukrzyżowanie św. Piotra” flankują „Wniebowzięcie” Carracciego. Niezwykły dialog dwóch malarzy trwa od czterech stuleci, chociaż obecnie upodobania i nawyki estetyczne palmę pierwszeństwa dają przybyszowi z Lombardii.

Caravaggio trafia do Wiecznego Miasta ok. 1592 r. Niedawno skończył 20 lat. Początkowo musi pracować w warsztatach bardziej znanych twórców, jak Cavalier d’Arpino, jednak dość szybko zdobywa uznanie, malując m.in. słynne przedstawienia chłopców z koszami owoców. Pojawiają się zamówienia dla kościołów: na cykl dziejów św. Mateusza dla kaplicy Contarellich w San Luigi dei Francesi, na płótna dla kaplicy Ceresich i na wspaniałe „Zdjęcie z krzyża”, dziś przechowywane w Muzeach Watykańskich. Jest podziwiany, o jego obrazach rozmawia cały Rzym, ale też wzbudza kontrowersje, a niektóre dzieła są odrzucane przez zamawiających i usuwane z kościołów. To nic, bo niemal natychmiast trafiają w ręce wytrawnych kolekcjonerów.

Do Rzymu trafia także Annibale Carracci. Starszy o 11 lat od Caravaggia przyjeżdża jako uznany artysta. W 1582 r. zakłada wraz z bratem Agostinem i kuzynem Lodovikiem bolońską Accademia degli Incamminati, czyli „akademię naprowadzanych na właściwą drogę”, której wychowankami będzie cała plejada wybitnych malarzy doby baroku. W 1595 r. na zamówienie kardynała Odoarda Farnesego podejmuje się wykonania fresków w jego rzymskim pałacu na Campo de’ Fiori. Powstaje najwspanialszy tego typu zespół świeckich malowideł ściennych XVII w.

Potęga geniuszu

Dzisiaj łatwo przeciwstawia się obu twórców, a przecież zarówno Caravaggio, jak i Annibale Carracci dokonali ogromnego przełomu artystycznego, zrywając z dominującym w sztuce manieryzmem, który odwoływał się przede wszystkim do twórczości wielkich poprzedników, z uparciem doskonaląc ich pomysły. Wyrafinowane malarstwo uczniów Rafaela i Michała Anioła w kolejnym pokoleniu zaczęło się przeradzać się puste, formalne gry.

Młody Lombardczyk zwrócił się zatem ku naturze. To w najbliższym otoczeniu, a nie w obrazach wielkich mistrzów, szukał inspiracji dla swoich obrazów, chociaż dobrze znał też ich dzieła. Malował ludzi takimi, jacy są w rzeczywistości – pisał z przyganą Giovanni Pietro Bellori, najwybitniejszy włoski XVII-wieczny badacz sztuki i archeolog. Natomiast malarz i teoretyk Vincencio Carducho w wydanych w 1633 r. „Dialogach o malarstwie” zauważał, że pracował „prawie bez reguł, bez teorii, bez wiedzy i zastanowienia, jedynie dzięki potędze geniuszu, na nic nie patrząc, jak tylko na naturę, którą, na swój zdumiewający sposób, po prostu kopiował”. Za modeli swych obrazów brał miejscowych łobuziaków, rzymskie uliczne piękności.

Ale także Annibale wczytywał się w naturę, co podkreślali jemu współcześni, chociaż łączył to ze studiami nad antykiem, szukając sposobu syntezy tych dwóch źródeł, sposobu na odnowienie malarstwa. Potrafił być bardzo przenikliwym obserwatorem, jak w „Jedzącym fasolę”, który może konkurować z najbardziej werystycznymi przedstawieniami Caravaggia. Jego pejzaże będą miały ogromny wpływ na rozwój tego gatunku, podobnie jak martwe natury i sceny rodzajowe Lombardczyka przyczynią się do usamodzielnienia tego rodzaju malarstwa.

Łączy ich zresztą wspólnota losów. Początek nowego stulecia to czas ich triumfów, ale też narastających kłopotów. Buona fortuna, jaką wydawało się zamówienie na freski do Palazzo Farnese, okazała się zwodnicza. Malarz, nader marnie wynagrodzony za swą ogromną, wieloletnią pracę, zaczyna coraz mniej tworzyć. Coraz silniej ujawnia się „skłonność Annibale do popadania w smutek” – by przywołać słowa Jarosława Mikołajewskiego z jego „Rzymskiej komedii”. Wybuchowy charakter Caravaggia także coraz silniej odciska się na jego losie. Wreszcie 28 maja 1606 r. w bójce zabija przeciwnika. Ucieka. Pracuje w Neapolu, na Sycylii, na Malcie, wciąż starając się o powrót do Rzymu. Gdy wreszcie uzyskuje zgodę, umiera chory w Porto Ercole, 18 lipca 1610 r. Tylko o rok przeżył go Annibale.

Pożywne danie

„Roma al tempo di Caravaggio” stara się uchwycić zmiany, jakie zaszły w malarstwie tego czasu. Na tej imponującej ekspozycji znalazło się 140 prac pochodzących z całego świata, w tym wiele wypożyczonych ze zbiorów kościelnych i kolekcji prywatnych. Zebrane obrazy powstały w czasie rządów papieży Klemensa VIII Aldobrandiniego, Pawła V Borghese, Grzegorza XV Ludovisiego i Urbana VIII Barberiniego. To w ciągu 35 lat, poczynając od 1595 r., uformowano styl, który naznaczył cały zachodni świat. Dzięki mecenatowi kolejnych papieży, a także arystokracji związanej z papieskim dworem, Rzym zmienił swoje oblicze. Wraz z reformami soboru trydenckiego posypały się zamówienia dla nowych i przebudowywanych wówczas kościołów. Powstały liczne, niezwykle bogate prywatne kolekcje. Wystawa w Palazzo Venezia świetnie pokazuje obie sfery sztuki: publiczną i prywatną. Wielkie galerie, prezentujące obrazy ołtarzowe, często pochodzące z trudno dostępnych kościołów, przeplatane są bardziej intymnymi pokazami dzieł powstałych do indywidualnego oglądu. Dzięki temu możemy zobaczyć niezwykły przegląd twórczości tego czasu. Są tu prace największych mistrzów baroku: Guida¬ Reniego, Giovanniego Lanfrenco, Pietra da Cortona czy Domenichina, wreszcie samego Annibala, które lepiej niż „Madonna Loretańska” pozwalają docenić jego kunszt (chociażby piękna św. Cecylia, pokazana przez niego w malowniczym, wiejskim krajobrazie).

Głównym bohaterem jest Caravaggio, choć to nie jego obrazy dominują na wystawie. Wręcz przeciwnie. Prócz „Madonny pielgrzymów” pokazano jedynie pochodzącego ze zbiorów prywatnych „Św. Augustyna”, przez niektórych uznawanego obecnie za dzieło Lombardczyka. Jest też „Biczowanie Chrystusa” z rzymskiego kościoła Santa Prassede, kopia według dzieła Giulia Romano, przy której miał jakoby pracować młody Caravaggio. W Palazzo Venezia udostępniono przede wszystkim artystów, na których wpłynęła twórczość wielkiego mistrza. Były to zresztą bardzo różnorodne odwołania. Artyści przejmowali od Caravaggia zarówno tematykę, jak i wzorce kompozycyjne, jego naturalizm obrazowania i skłonność do dramatyczności przedstawień. Ograniczoną gamę kolorystyczną, zanurzenia obrazów w mroku i efekty świetlne, w tym wykorzystanie sztucznego oświetlenia.

Ilość tych twórców zaskakuje. Carducho pisał, że Caravaggio pojawił się „z nowym daniem, sporządzonym z tak bogatym i smakowitym sosem, że niektórych malarzy (...) zamienił w żarłoków”. Wpłynął na swoich rówieśników, na artystów, których znał i którzy mogli przyglądać się jego pracy, jak Orazio Gentileschi (i jego córka Artemisia), Giovanni Baglione, który spierał się z Lombardczykiem (i napisał jego biografię!), ale też czerpał z niego pełnymi garściami, czy Bartolomeo Manfredi, tak sprawnie naśladujący Caravaggia, że długo mylono autorstwo ich dzieł. Jego twórczość odcisnęła się też na licznych cudzoziemcach. Rubens wykonał m.in. kopię słynnego „Zdjęcia z krzyża”. Inni, jak Holender Gerrit von Honthorst, wielki, osiadły w Neapolu Hiszpan Jusepe de Ribera, Francuzi Claude Vignon czy Valentin de Boulogne, także tak wiele zawdzięczali malarstwu przybysza z Mediolanu.

Różnorodność nazwisk i ogromna liczba obrazów może wręcz przytłaczać. Warto jednak uważnie przypatrywać się poszczególnym pracom, by zauważyć, jak bardzo odmienne oblicza przyjmowało malarstwo tworzone pod wpływem Caravaggia. Są tu pogodne, pozbawione dramatyzmu obrazy Carla Saraceniego i niezwykła, realistyczna „Madonna” Gentileschiego, która z ogromnym wysiłkiem dźwiga swe dzieciątko. Dramatyczny, pełen okrucieństwa „Dawid ucinający głowę Goliata” Orazia Borgianniego wisi nieopodal „Amor sacro e Amor profano” Baglionego, obrazu przypominającego słynne, niepokojące przedstawienia młodzieńców autorstwa Caravaggia.

***

Wystawa pokazuje rozwój caravaggionizmu aż do lat 30. XVII w. Wtedy też dochodzi do powolnego wyczerpywania się tego nurtu. Mają rację twórcy wystawy, że jedynie – nieobecny na niej – tworzący w odległej Lotaryngii Georges de La Tour potrafił zaproponować nowe, ożywcze spojrzenie. Jednak nawet wśród „wnuków” Caravaggia jest miejsce na „odkrycia”, jak chociażby Pietro Paolini, autor niezwykle werystycznego portretu aktora.

Przychodzi czas dojrzałego baroku, który potrafił dokonać syntezy dorobku Caravaggia i Annibala Carracciego. Sztuki spektakularnej, sprawnie łączącej ekspresję przedstawienia z upodobaniem do piękna, nie zapominającej o naturze i wielbiącej antyk oraz sztukę wielkich poprzedników. Wystawę Guercino, jednego z pierwszych, którym się to udało, można właśnie oglądać w rzymskim Palazzo Barberini (czynna do 29 kwietnia br.). Zaś o dziełach wielkiego Lombardczyka coraz bardziej zapominano, by wraz z XX wiekiem przywrócić należne im miejsce. Dziś należy się to innym twórcom z jego czasów. 

„Roma al tempo di Caravaggio 1600–1630”, kurator: Giorgio Leone, Museo Nazionale di Palazzo Venezia, Rzym, wystawa czynna do 5 lutego br.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2012