Nowe szaty Króla

Figura Chrystusa Króla Wszechświata funkcjonuje przede wszystkim jako atrakcja turystyczna. Tylko nieliczni rozmówcy kojarzą ją z miejscem modlitwy.

12.07.2011

Czyta się kilka minut

Świebodzin, listopad 2010 r. / fot. Tomasz Wiech /
Świebodzin, listopad 2010 r. / fot. Tomasz Wiech /

Wśród świebodzińskich stanął pól / Najwyższy świata Chrystus Król / By w ten okrutny, trudny czas / od złego chronić nas / By w niepojęty trudny czas chronić nas"... Czerwiec nie szczędzi słonecznego ciepła. Jest niemal gorąco. Na niebie uwijają się jaskółki, na ziemi ludzie. Co chwila podjeżdża kolejny samochód, z którego wysypuje się kilka osób. Zadzierają głowy, przesłaniają oczy dłonią, pstrykają fotografie, potem ciągną do kontenera z szyldami: Pamiątki, Informacja i Biuro pielgrzymkowe. Czasem ktoś wrzuci grosz do blaszanej skarbonki z napisem "Ofiara na pomnik", ale pieniądze zostawia się raczej w sklepie. Nabywcy mają różańce i miniaturowe postaci Jana Pawła II. No i pocztówka pokazująca figurę Chrystusa Króla en face, w całej pomnikowej okazałości, kolorowy folder z garścią informacji o budowie, fotkami z poświęcenia, cytatami z biskupów, koronką do Miłosierdzia Bożego. Na najwyższej półce stoi gipsowy model figury. Ceny w złotówkach i euro (przelicznik dużo powyżej bankowego).

- W sobotę było tu 38 autokarów - z nutą dumy oznajmia pani w apaszce, obsługująca sklep.

Przestrzeń parkingowa jest duża, widocznie od razu założono, że współczesny pielgrzym to istota zmotoryzowana.

W narożniku sklepu czeka księga na wpisy gości. Gdy studenci zaczynają ją szczegółowo przeglądać, pani czujnie pyta, o co właściwie chodzi. Wyjaśniam, że przedsięwzięcie jest akademickie, a studenci wykonują po prostu swoją pracę.

- A, to dobrze. Jak studenci, to dobrze - uspokaja się sprzedawczyni. - Bo dziennikarzy to my nie lubimy.

Rozsiadam się na zewnątrz, przy jednym z metalowych stolików, jakich pełno we wszystkich kawiarnianych ogródkach. Z tych odkręcono reklamy jednego z browarów. Po chwili ze sklepu wychodzi sprzedawczyni i na sąsiednim blacie ustawia przenośny odtwarzacz CD. Na dowód sympatii włącza muzykę. Z głośnika rozlega się pieśń-hymn o świebodzińskim pomniku. Autorem muzyki i słów jest Andrzej Wróblewski. Chrześcijańska kraina łagodności, myślę po pierwszym przesłuchaniu.

Z zatoki Ramion Twoich Świętych

niech płynie spokój niezmącony

na cały dobry, wierny lud

i ten spokojny, cichy gród.

Niestety, płyta nastawiona jest na repetycję, a piosenka na niej tylko jedna. Po dziesiątym razie nie mam wątpliwości, że to wyśpiewane z hymnicznym przejęciem sakro-polo.

Odchodzę. Na parking pod figurę podjeżdżają kolejne osobowe auta, jaskółki nad nimi nie zaprzestają swoich godów.

Dwa profile

Obrazami z budowy i poświęcenia świebodzińskiej figury media syciły się przez cały ostatni rok. Przypomnę zatem tylko, że budowa została zakończona 6 listopada 2010 r. o godzinie 15.57, gdy na korpusie osadzono ramiona i głowę z koroną, ostatnie elementy całości. Dwa tygodnie później, 21 listopada o godzinie 16.00, rozpoczęła się Msza z poświęceniem Figury Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Od tego momentu oficjalnie stała się ona częścią krajobrazu Świebodzina.

Zresztą, nie tylko Świebodzina. Właściwie od razu zawrzały fora internetowe, w większości wyrażające opozycyjną wobec idei pomnika stronę publicznego dyskursu. Charakterystyczny dla poglądów tej grupy jest profil z portalu Facebook o nazwie "Pomnik Chrystusa Króla w Rio de Świebodzineiro" (jako "lubi to" zarejestrowanych jest ponad 10 tys. osób). Uderzająca jest już sama jego warstwa ikoniczna, zapełniona ironicznymi wizerunkami figury, upodabnianej do bohaterów popkultury. Prym wiedzie Tolkienow ski "Władca pierścieni" i jego Aragorn, jest też figura-zapaśnik, motocyklista, kierunkowskaz. Komentarzy i wpisów są tysiące. Różne racje i opinie składają się wszelako w spójny głos sprzeciwu - wobec samego monumentu, idei jego budowy i rozmiarów, a w domyśle także pewnej wersji katolicyzmu (pisownia oryginalna): "Niemcy mają swoje krasnale, to my będziemy mieli gigantów! Myślę ze można by produkować miniaturki, np. 4 metrowe, niech każdy ma w swoim ogródku"; "pora na sambodrom!"; "Powiedz mi po co jest ten Chrystus? Otóż to! Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten Chrystus? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest Chrystus na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym Chrystusem? My otwieramy oczy niedowiarkom"; "Podobno w Hollywood mają scenariusz »Godzilla kontra Jezus ze Świebodzina«. Żadna Godzilla nie chce się jednak zgodzić"; "Jezusem w Świebodzinie polscy katolicy wystawili sobie najpiękniejszy pomnik oddający istotę ich wiary - z wierzchu beton, w środku pusto"; "33m totem który jedną ręką pokazuje Tesco, a drugą solarium".

Oczywiście ten krytyczny segment opinii publicznej nie jest jedyny. Drugi biegun znajdziemy w Księdze Gości Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Świebodzinie.

Pierwsze wpisy datowane są na kwiecień 2010 (pisownia oryginalna): "Bardzo serdecznie pozdrawiamy ks kustosza Sylwestra Zawadzkiego i życzymy opieki Matki Bożej w dziele budowy Pomnika Chrystusa Króla"; "Czcigodny księże Prałacie życzymy dalszej opieki Boga i Matki Bożej abyś mógł w pełni zrealizować zadanie przydzielone Ci przez Pana. Gdyby świat miał więcej tak żarliwych i charyzmatycznych kapłanów to łatwiej trafialibyśmy do bram raju. Jesteśmy z małżonką bardzo dumni, i jest dla nas zaszczytem należeć do tej parafii"; "Niesamowite wrażenie robi nasz pomnik Chrystusa Króla. Chylę czoło przed ks. Prałatem. Duże to szczęście i wielka radość dla Świebodzinian Wielki Człowiek z tego Księdza. Szczęść Mu Boże". Sporo w księdze spontanicznej poezji, czasem o rozbudowanych formach. Poprzestanę na dwóch wyimkach: "Sanktuarium Miłosierdzia jeszcze tak młodziutkie / A tak już promieniujące na świat z wielkim skutkiem / Jezus Chrystus Król Wszechświata i Pan nad Panami / Otrzymał od ludu pomnik swój nad pomnikami"; "Na wzgórzu zielonym, tuż u miasta bram / Stoi strażnik nasz najmilszy, Chrystus Król, nasz Pan / Rozłożywszy swe ramiona, w tym cudownym geście / Chce nam wszystkim szepnąć cicho - ja czuwam w tym mieście".

Oko turysty

W Świebodzinie po raz pierwszy byłem w grudniu. Zima trzymała sienkiewiczowska, sypał śnieg, do figury trzeba było przedzierać się przez zaspy po kolana. Dawne pole rzepaku było jeszcze puste, ale oprócz mnie ciągnęły w tym samym kierunku jeszcze inne postaci, jakby umówione na inscenizację wizji Pietera Breughla młodszego. Z jednej strony wracający akurat z dyskoteki młodzieńcy, z drugiej skośnooki właściciel aparatu fotograficznego. Gdy poprosił, by uwiecznić go na tle monumentu, nie wytrzymałem:

- Where are you from?

- From Japan - wyjaśnił. Przyjechał właśnie z Wrocławia, gdzie prowadził rozmowy biznesowe, a że japońska telewizja pokazywała materiał z "otwarcia" pomnika, postanowił go zobaczyć.

Zapytałem, czy ładny.

- Nie wiem, czy jest ładny. - Odwrócił się jeszcze raz w kierunku monumentu. - Na pewno jest duży.

Ta rozmowa powtarzała się później wielokrotnie. I nie idzie nawet o to, że ludzie dystansowali się wobec ocen estetycznych figury. Dystansowali się także wobec jej religijnego wymiaru. Monument wypada po prostu obejrzeć, zwłaszcza gdy jest się w okolicy.

- Bo to kawałek historii "na żywo" - tłumaczyła grupka przyjezdnych.

- Bo pokazywała to nasza, niemiecka telewizja - wyjaśniali inni, zza zachodniej granicy. - Jesteśmy w drodze do Poznania i postanowiliśmy wstąpić. Nie, nie żeby się modlić. Z ciekawości, turystycznie.

Nie ulega wątpliwości, że figura Chrystusa Króla Wszechświata funkcjonuje przede wszystkim jako atrakcja turystyczna, obiekt do sfotografowania, miejsce znane z mediów, przedmiot zaspokajający ciekawość. Tylko nieliczni rozmówcy kojarzą ją z miejscem modlitwy. Wśród odwiedzających dominuje spojrzenie turysty, żądnego nowych atrakcji.

- Nie podoba mi się, bo w środku pola, jakoś bez pomysłu - oceniała jedna z turystek. - Plusem jest turystyczny rozwój regionu. Jakoś za 10 lat będzie to warte obejrzenia.

- Komercja, komercja, komercja - kwitował ktoś inny. - Nie nadaje się do modlenia, atmosfera temu nie służy.

- Pewnie za jakiś czas to będzie konkurencja dla Lichenia - dodał kolejny odwiedzający. - Tylko bardziej musi rozwinąć się zaplecze gastronomiczne.

- Mój syn - starszy pan wskazał na swojego towarzysza - zna okolicę i mówi, że są tu piękne jeziora. To mógłby być pakiet turystyczny: Chrystus plus modlitwa plus relaks nad jeziorem.

Na czym zasadza się niebywała ostatnimi laty popularność tzw. inscenizacji historycznych, które dzięki odgrywaniu epizodów z przeszłości skupiają zainteresowanie tysięcy ludzi i rozsławiają anonimowe dotąd miejsca? Co napędza szum wokół pokrewnych im gier miejskich? Dlaczego z taką ochotą zamieszczamy na portalach społecznościowych swoje fotografie na tle zabytków, malowniczych palm czy lazurowych wybrzeży? Wydaje się, że stoi za tym wszystkim coraz bardziej ekspansywna i trudniejsza do opanowania postawa turysty. "Turystyczna osobowość" to charakterystyka naszej klasy próżniaczej, kod dostępu do atrakcji i jeszcze jedno wcielenie konsumpcjonizmu, tyle że w ruchu. Odwiedzający świebodzińską figurę są tego kolejnym - może zaskakującym - przykładem.

To stwierdzenie okazuje się tylko jedną stroną medalu. Znajdująca się w sklepiku księga ukazuje bowiem inny wymiar tego miejsca. Czytamy: "Jezu Chryste Królu Wszechświata. Miej w opiece mojego synka, broń go od złych duchów"; "Prośba do Chrystusa Króla ze Świebodzina o zdrowie dla Piotrusia, mojej mamy, ratunek dla Arka i Sylwka i pomoc rodzinie. Również za Polskę"; "Prosimy o błogosławieństwo o wsparcie w zdrowiu"; "Proszę Chrystusa Króla o zdrowie dla mojej rodziny. Niech Jezus Chrystus ma w swojej opiece cały świat".

Komu kibicuje Chrystus?

Poetyka próśb tak intymnych ukazuje niestosowność postronnej lektury, to jasne. Tym bardziej że wpisy opatrzone są imionami i nazwiskami, czasem podają też miejsce zamieszkania. Prośby do Chrystusa ze Świebodzina nie są jednak tylko wyrazem zgryzot i trosk. W wielu widoczny jest wyraźny wątek afirmatywny: "Dziękuję Panu Bogu za rodzinę i że dane mi było zobaczyć dzieło stworzone dla Pana Boga"; "Jesteśmy dumni, że powstał taki wspaniały pomnik, dziękujemy Bogu, że mogliśmy tu być"; "PIĘKNY WSPANIAŁY - b. się cieszę, że tu byłem - ja i moja rodzina".

Świebodzińskie gesty wotywne dokumentują zatem wielorakie doświadczenia współczesnych Polaków, od ich lęków po radości, od trosk po marzenia. Są też zapisem mozaikowości świata, w którym miejsce epifaniczne - pozwalające na nawiązanie kontaktu ze świętością - może znajdować się w kącie sklepiku z dewocjonaliami. Wpisy z księgi ujawniają również kalejdoskopowość wartości i pomieszanie porządków: "Panie Jezu proszę o to abym był z Martą do końca życia i żeby WIDZEW ŁÓDŹ w następnym sezonie zdobył mistrza Polski!!!".

W tym kontekście interesujący jest stosunek mieszkańców Świebodzina do nowego elementu krajobrazu ich małej ojczyzny. W pobliskim blokowisku oswajanie monumentu trwa właściwie codziennie. Mieszkańcy zgodnie mówią o początkowym szoku wywołanym budową, a przede wszystkim rozmiarami pomnika, który nagle wdarł się w przestrzeń widzianą z okien czy balkonów. Potem jednak szybko ją "oswoili". Czasem do tego stopnia, że widziany zza kuchennych firanek Chrystus Król pytany jest o to, co podać konkretnego dnia na śniadanie.

Pod pomnik przyprowadzane są też przedszkolaki.

- Fenomenem jest to, że w kraju, gdzie na co dzień walczy się z krzyżem, mogła powstać taka figura - oznajmia opiekunka, atrakcyjna kobieta z burzą rudych włosów. - Ta figura jest znakiem oporu wobec kościelnych rebeliantów.

Na pytanie, dlaczego przyprowadza tutaj dzieci, ma gotową odpowiedź: - W ten sposób uczę je miłości do Chrystusa. Dzieci mają to przeżywać i już przeżywają. Budują w piaskownicy babkę z piasku, ustawiają na jej szczycie łopatkę i mówią, że to jest Jezus.

Rewitalizacja nieskończoności

Świebodzin, przypomnę, to miasto w województwie lubuskim, liczy 22 tys. mieszkańców, historycznie przynależąc do Dolnego Śląska. Jest ważnym węzłem kolejowym i drogowym, gdzie krzyżują się drogi krajowe numer 2 (od Świecka na granicy z Niemcami do Terespola na granicy z Białorusią) oraz numer 3 (od Świnoujścia na północy do Jakuszyc na granicy z Czechami). Miasto leży ponadto mniej więcej w połowie drogi z Poznania do Berlina. Figura jest dobrze widoczna z drogi S3, a niektórzy utrzymują, że widać ją nawet z oddalonej

o 40 km Zielonej Góry. W stuleciu poprzedzającym II wojnę światową miasto należało do Prus, nowi mieszkańcy (nazywani ówcześnie repatriantami) pojawili się już w marcu 1945 r.

Ludność napływowa praktykowała różne strategie udomowienia nowej przestrzeni.

Jan Kurowicki - filozof wychowany w Świebodzinie, dokąd przybył ze Wschodu jako kilkuletnie dziecko posługujące się mieszaniną ludowej polszczyzny i białoruskiego - twierdzi, że tylko w jego mieście mógł zdarzyć się ksiądz-wizjoner: - Jego pomysł wpisywał się w od lat istniejącą aurę kulturową: obiecywał nowe korzenie i pełnię.

Poczucie zakorzenienia w Ziemi Lubuskiej, która dla większości przesiedleńców stanowiła tylko namiastkę "prawdziwej" Polski, było deficytowe. Gdy w latach 70. zbudowano obwodnicę wokół miasta, jego peryferyjność stała się jeszcze wyraźniejsza. Stąd ideę budowy figury można traktować jako projekt rewitalizacyjny, przydający miejscu i jego mieszkańcom nowej wartości, tym bardziej uniwersalnej, że nawiązującej do innego sławnego monumentu. - To zaś, co ważne dla mentalności prowincjonalnej - dodaje Kurowicki - zyskuje wartość przede wszystkim przez porównanie z tym, co już istnieje w jakiejś metropolii lub jest w świecie jedyne.

Ta myśl nawiązuje do innego jeszcze wątku, a mianowicie do kwestii rekordów. W każdym rozbudowanym komentarzu na temat świebodzińskiego monumentu powraca informacja o tym, że jest to największa, licząc wraz z postumentem, figura Chrystusa na świecie. Co nam to może wyjaśnić?

Leszek Kołakowski, rozważając ongiś źródła ustanawiania rekordów, nazwał je "szlachetną ambicją". Bez względu na to, czy mówimy o sprinterze bijącym rekord szybkości o kolejne setne sekundy, czy o twierdzeniu matematycznym najdłużej czekającym na dowód, punkt wspólny jest taki sam: potrzeba przekraczania granic, przesuwania ludzkich możliwości, powiększania ich zasięgu. Taki jest ich główny i ostateczny pożytek, a nie ewentualne zastosowanie praktyczne czy buchalteryjna opłacalność. "Być może - podpowiadał filozof - kryje się w tej pasji rekordów i w tym zaciekawieniu ekstremami jakiś korzeń metafizyczny: potrzeba wykraczania poza to, co jest, jakaś dziwnie wyrażona, nieraz w groteskę i absurd przechodząca - jak wszystko, co ludzkie, złe czy dobre, nadzieja nieskończoności". Oczywiste jest w każdym takim przypadku, że ambicja bicia rekordów realizuje się wyłącznie dzięki temu, że będzie ona dostrzeżona w świecie, że znajdzie miliony odbiorców. Rekord świata w wielkości sacrum, ustanowiony w prowincjonalnym miasteczku na dawnym polu rzepaku, stworzył dla takiej sytuacji okoliczności wręcz nadzwyczajne.

Choć podobno w Peru postawili figurę jeszcze większą.

Waldemar Kuligowski (ur. 1972 r.) jest profesorem w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UAM w Poznaniu. Redaktor "Czasu Kultury", eseista, autor programów telewizyjnych. Opublikował m.in. "Siedem szkiców do antropologii miłości", "Antropologię współczesności" oraz, z Wojciechem Bursztą, "Dlaczego kościotrup nie wstaje. Ponowoczesne pejzaże kultury" i "Sequel. Dalsze przygody kultury w globalnym świecie".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2011