Nowa muzyka i zimna wojna

Na prapremierę "Pasji" von Bismarck zaprosił już gości i dygnitarzy, wszystko zdawało się przebiegać dobrze - jedynie partytura Pendereckiego ciągle nie była gotowa...

18.11.2008

Czyta się kilka minut

Historię powstania "Pasji według św. Łukasza" chciałbym przedstawić z bardzo osobistej perspektywy. Jako redaktor odpowiedzialny za nową muzykę w zachodnioniemieckim Radiu Kolonia (WDR, Westdeutcher Rundfunk) wcześnie zbliżyłem się do Krzysztofa Pendereckiego. Po prawykonaniu jego szczególnie radykalnego dzieła "Fluorescences" w Donaueschingen (1962) po raz pierwszy opowiedział mi o planie skomponowania wielkiego oratorium, może nawet muzyki pasyjnej. Przypominam sobie, że wtedy - wobec dopiero co wysłuchanego dzikiego dzieła - zdawałem się temu nie wierzyć. W każdym razie byłem zaskoczony, ale zarazem zafascynowany jego pomysłem. Wytłumaczył mi, że wystarczająco dużo już eksperymentował i dorobek tego okresu chciałby połączyć w jedno wielkie dzieło - do tego czasu komponował utwory najwyżej piętnastominutowe.

Artystyczne i finansowe możliwości WDR były wówczas praktycznie nieograniczone, nie miałem więc trudności z uzyskaniem kontraktu na kompozycję. Do prapremiery, która miała się odbyć cztery lata później z okazji 700-lecia katedry w Münster (Westfalia), droga była jeszcze daleka. Stopniowo idea nabierała jednak konkretnej formy, ustalono obsadę wokalną i orkiestrową. Kierujący wówczas WDR Klaus von Bismarck żywo wspierał ten plan, jako że osobiście był bardzo zainteresowany pojednaniem niemiecko-polskim, co w czasach zimnej wojny wydawało się raczej utopią. Ale muzyka czyniła je możliwym.

Zorganizowanie prawykonania nie było łatwe. Abstrahując od zwykłych problemów z podium, oświetleniem i ogrzewaniem, musieli się najpierw zgodzić czcigodni ojcowie z münsterskiej katedry, by nowa muzyka wprowadziła do katedry elementy, których tam dotąd nigdy nie słyszano. Wśród instrumentów znalazły się, niczym kamień obrazy, także organy elektryczne, których wówczas nie dopuszczano do użycia w kościołach. Jeszcze trudniej było załatwić, by chór nie tylko śpiewał, ale także dawał o sobie znać za pomocą krzyków, gwizdów i syków. Tu pomogło wskazanie na średniowieczne malowidło z roznamiętnionymi twarzami ludu przed pałacem Poncjusza Piłata i pod krzyżem.

Na prapremierę von Bismarck zaprosił już gości i dygnitarzy, wszystko zdawało się przebiegać dobrze - jedynie partytura ciągle nie była gotowa, okoliczność, która miała odtąd towarzyszyć wielu premierom naszego przyjaciela. Przypominam sobie narastającą nerwowość. W tamtych czasach nie było łatwo telefonować, wysyłałem więc telegram za telegramem. Bez odpowiedzi. Kiedy na trzy miesiące przed prapremierą nie przyszło nic poza kilkoma fragmentami głosów chóru, wybrałem się do Krakowa, gdzie Krzysztof przyjął mnie słowami: "Dlaczego jesteś taki wzburzony?". Kamień spadł mi z serca, kiedy później w hotelu wraz z dyrygentem prapremiery Henrykiem Czyżem mogłem zapoznać się z niemal gotową partyturą. Wziąłem ją do domu, natychmiast rozpoczęto pracę nad materiałem nutowym. Solistka-sopranistka otrzymała 8 brakujących taktów później, przesłane na kartce pocztowej.

Po prawykonaniu wielkie przyjęcie. Szef WDR wygłosił mowę inspirowaną religijnie, ówczesny biskup Münsteru Joseph Höffner - przeciwnie - raczej polityczną, co zostało powszechnie zauważone. Nuncjusz apostolski powinszował kompozytorowi i wykonawcom. Arcybiskup Krakowa przesłał pozdrowienia. Tak oto "Pasja według świętego Łukasza" przekazała wielorakie posłanie: religijne, muzyczne, a wreszcie polityczne - jako jutrzenka pojednania z Polską.

Przeł. AS

Dr Otto Tomek jest austriackim muzykologiem i krytykiem muzycznym. Koordynował pracę redakcji muzyki współczesnej w niemieckich rozgłośniach radiowych, był wieloletnim szefem festiwalu muzyki nowej w Donaueschingen. W latach 60. i 70. był jednym z najbardziej wpływowych promotorów Polskiej Szkoły Kompozytorskiej w zachodniej Europie. Z jego inicjatywy powstała m.in. "Pasja wg św. Łukasza" oraz "Jutrznia I, II" K. Pendereckiego, a także utwory H. M. Góreckiego, W. Kotońskiego, K. Serockiego, E. Rudnika. Powyższa wypowiedź to fragment laudacji wygłoszonej z okazji przyznania Krzysztofowi Pendereckiemu Nagrody Europejskiej Muzyki Kościelnej - Schwäbisch Gmünd,

2 sierpnia 2003 r. Tytuł pochodzi od redakcji "TP".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2008