Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Był to rodzaj tęsknoty, dojmującego pragnienia powrotu do kraju rodzinnego. Symptomami nostalgii była melancholia, anoreksja, czasem samobójstwo. Do końca XIX w. nostalgią zajmowali się lekarze wojskowi, usiłując podtrzymać gasnące morale prowadzących długie zaczepne kampanie armii.
Początkowo "nostalgia" odnosiła się do tęsknoty za powrotem do miejsca, a nie czasu. Stopniowo jednak znaczenie słowa zmieniało się, coraz bardziej określając przemożną chęć przeniesienia się do pięknego, bezpowrotnie straconego momentu w przeszłości. Przestała być zagadnieniem dla lekarzy, nie jest już patologią, przeciwnie: jawi się jako coś powszechnego, a zarazem nieuleczalnego. Nigdy w dziejach ludzkości pokonywanie przestrzeni nie było łatwiejsze, ale chyba nigdy w historii nie byliśmy tak bardzo zanurzeni w przeszłości. Stąd właśnie biorą się narzekania, że od teraźniejszości wolimy permanentną rekonstrukcję, że kultura zjada własny ogon, że wszystko stało się jednym wielkim bezpiecznym "remakiem". Dobrze uciec myślami do czasów młodości (nawet jeśli to był akurat stan wojenny), a jeszcze lepiej dzieciństwa.
Nostalgia stała się chorobą naszej cywilizacji. O ile problem szwajcarskiego najemnika można było rozwiązać wysyłając go do domu, o tyle współczesna nostalgia jest nieuleczalna dopóty, dopóki nie znajdziemy sposobu na podróżowanie w czasie.
Ale przecież znaleźliśmy taki sposób. Systemowo i indywidualnie zarazem. Na kilka dni. Nazywa się Boże Narodzenie. Przytulnie, ujutnie i miło znieczulić się w cieple wspomnień o dawnych, dobrych czasach, gdy wystarczyło sięgnąć pod choinkę, gdy świat znów staje się dziecinnie prosty. Tyle zostaje ze Świąt odartych z kontekstu.
"A proroctwo Jego zgonu już się w świecie szerzy".