Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Temat aktualny, bo żyjemy w czasach spektakularnych turbulencji i poważnych kłopotów z bliźnimi. Czy można „miłować jak siebie samego” bliźniego, który głosował na Trumpa/Clinton, na PiS/PO, który woli „Nasz Dziennik” od „Tygodnika Powszechnego” (i odwrotnie), który jest za liberalizacją prawa o aborcji/występuje o jego zaostrzenie?
CZYTAJ TAKŻE:
No dobrze, na to się pisaliśmy, przynajmniej w teorii: mamy miłować bliźniego. Ale co zrobić, kiedy bliźni okazuje się aż tak bardzo inny, że staje się Obcym – jak Trump? – pyta Natalia de Barbaro >>>
Natalia wnikliwym okiem psychologa ogląda zachodzące tu procesy, zwłaszcza proces zamykania się na kogoś totalnie różniącego się od nas w sferze wartości. Staje się „obcym”, wiemy z góry, że on nie ma racji (ja ją mam), że jest gorszy (po stronie dobra jestem ja) albo głupi (to ja jestem mądry). Przy odrobinie uczciwości w tym opisie wielu z nas rozpozna siebie. Oby lektura tego pozornie lekkiego i oczywistego tekstu wyrwała nas ze snu o własnej mądrości i obcości „innego”.
Napisany w związku z wyborem Donalda Trumpa artykuł zbiega się z zakończeniem Roku Miłosierdzia.
Punktem wyjścia chrześcijańskiego miłosierdzia jest przekonanie o miłosierdziu Boga wobec wszystkich: Trumpa i Clinton, Jarosława Kaczyńskiego, Donalda Tuska, księdza Lemańskiego, biskupa Hosera i wobec mnie samego. Miłosierny Bóg wypatruje w nas choćby odrobiny dobra. Tylko On zna i osądza ludzkie intencje. Człowiek miłosierny swego bliźniego nie osądza i potrafi dostrzec jakieś dobro w każdym. Niemiłosierny z góry przypisuje bliźniemu złe zamiary, jest nieufny, w rozumieniu świata i bliźniego posługuje się hermeneutyką podejrzliwości, a nie miłosierdzia.
Niemiłosierny lubi się trzymać litery prawa. Jezus w przypadku jawnogrzesznicy złamał prawo (które nakazywało takie jak ona kamienować). Nie aprobował cudzołóstwa, lecz kobiecie powiedział, że jej nie potępia, żeby odeszła w pokoju i żeby już więcej nie grzeszyła.
Odmawianie przeciwnikowi jakiegokolwiek dobra czy zasługi to brak miłosierdzia i strategia dosyć krótkowzroczna, bo prędzej czy później samemu będzie się wystawionym na podobny osąd.
Nie jest łatwo, tropiąc przestępcę, widzieć w nim brata-człowieka (mówi się np. „to bestia, nie człowiek”), na wojnie mówi się bezosobowo: „nieprzyjaciel”. Trudno walcząc o wyborców z przeciwnikiem postępującym nieprzyzwoicie, myśleć o nim z miłością. Mówimy: sprawiedliwość społeczna wymaga eliminacji bandytów, ojczyzna obrony, a partia skuteczności wyborczej. Ale czy aż nienawiści, odczłowieczenia, pogardy i pozbawiania przeciwnika ludzkiej godności?
Miłosierdzie to przebaczenie. Nie oznacza tolerowania zła. Kto nie reaguje na zło, jest współwinnym. Miłosierdzie jednak nie dopuszcza (może nawet zrozumiałej) zemsty. Jak np. ma się do miłosiernej sprawiedliwości propozycja pośmiertnej degradacji generała? Nic nowego, potrzeba zemsty tkwi w człowieku. Nawet historia Kościoła zna przypadki pośmiertnej zemsty. Papież Stefan VI (koniec IX wieku) kazał wyjąć z grobu zwłoki papieża Formozusa, swego poprzednika, a po osądzeniu go (w auli sądowej posadzono trupa!) i obcięciu mu palców, którymi za życia namaszczał i błogosławił, zwłoki wrzucić do Tybru. Historia est magistra vitae.
Miłosierdzie to dzielenie się tym, co się posiada. Nie tylko tym, co zbywa. To – zwykle w całkiem niewielkim wymiarze – może być danie życia, aby inni mieli życie (por. J 10, 10). Jak to u nas wygląda? Wszyscy są za poprawą sytuacji ludzi najbiedniejszych, lecz nie wszyscy za tym, żeby to się dokonało naszym kosztem, np. utraty jakichś przywilejów albo wzrostem opodatkowania. Nie mówiąc już o kłopotach z uchodźcami.
Koniec Roku Miłosierdzia nie oznacza końca miłosierdzia. Ono zawsze pozostaje imieniem Boga. Papież Franciszek uczy, że bez miłosierdzia chrześcijaństwo jest karykaturą, oraz że do właściwego rozumienia Ewangelii potrzebna jest hermeneutyka miłosierdzia.
Kończy się Rok Miłosierdzia, my zaś nadal jesteśmy podobni do Galatów z czasów apostolskich, których św. Paweł napominał: „A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli” (Ga 5, 15). ©℗