Skłóceni bracia miłosiernego Ojca

8 grudnia 1965 r. zakończył się Sobór Watykański II. Co ma wspólnego świętowanie jego zakończenia z Rokiem Miłosierdzia?

29.11.2015

Czyta się kilka minut

Msza na otwarcie Synodu Biskupów o Rodzinie. Bazylika Świętego Piotra, Watykan, 04.10.2015 r. /  / Fot. Alessandra Tarantino/AP/FOTOLINK/EASTNEWS
Msza na otwarcie Synodu Biskupów o Rodzinie. Bazylika Świętego Piotra, Watykan, 04.10.2015 r. / / Fot. Alessandra Tarantino/AP/FOTOLINK/EASTNEWS

Choć trudno kwestionować jego wagę, trzeba mieć świadomość, że niemal tuż po uroczystym zamknięciu obrad zaczął się teologiczny spór o właściwą interpretację i ocenę Vaticanum II. Większość katolików przyjęła go z radością, niektórzy potraktowali nawet jako nowe „wylanie” Ducha Świętego, byli jednak i tacy, którzy uznali jego postanowienia za zdradę. Spór ten nasilił się podczas pontyfikatu Benedykta XVI i zaczął być określany jako spór pomiędzy „hermeneutyką ciągłości” a „hermeneutyką zerwania”.

Zwolennicy „hermeneutyki zerwania” interpretują Vaticanum II jako wydarzenie przełomowe, które radykalnie zmieniło bieg nurtu chrześcijańskiej tradycji w jej katolickiej odmianie. Tu jednak pojawia się podział. Jedni bowiem uznają ów zwrot za powrót do ewangelicznego chrześcijaństwa po wielu wiekach „ery konstantyńskiej”, w której polityczno-kulturowe uwikłanie Kościoła przesłaniało Dobrą Nowinę. Inni, mniej liczni, uznają soborową zmianę za zdradę ponadczasowej, niezmiennej katolickiej Tradycji, sankcjonowanej Boskim autorytetem.

Zwolennicy „hermeneutyki ciągłości” podkreślają natomiast, po pierwsze, że należy odróżnić rzeczywisty Sobór, którego rezultaty zapisane są w dokumentach, od tzw. soboru mediów, dla którego od dokumentów ważniejszy jest „duch soboru”. Poczyniwszy to rozróżnienie, argumentują, że Vaticanum II wcale nie było jakąś rewolucją, że ta – owszem – miała miejsce, ale raczej po Soborze, gdy zwolennicy radykalnej zmiany, powołując się nie tyle na soborowe dokumenty, lecz na wspomnianego już „ducha soboru”, zaczęli przeobrażać Kościół wedle własnych pomysłów, tylko z grubsza przypominających intencje i decyzje biskupów zgromadzonych pół wieku temu w Watykanie. Trzeba więc, postulują, wrócić do tekstów dokumentów Soboru, interpretowanych w świetle wcześniejszych rozstrzygnięć Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Vaticanum II okaże się wtedy ważnym, ale nie najważniejszym krokiem w organicznym rozwoju Tradycji Kościoła.

Nie miejsce tu, by wgłębiać się w ten ważny i interesujący, ale i skomplikowany spór. Sądzę jednak, że rację mają ci, którzy dostrzegają dużą zmianę w stosunku do czasów bezpośrednio poprzedzających Sobór, nie tracąc przy tym z pola widzenia faktu, iż zmiana ta dokonała się na podstawie istniejących, choć do pewnego stopnia zapomnianych nurtów chrześcijańskiej tradycji. Na jej głębokość wskazuje zresztą także Franciszek, mówiąc o Soborze jako o „rozbiciu murów, które przez zbyt długi czas trzymały Kościół w zamknięciu jak w uprzywilejowanej cytadeli”.

Właściwy kształt chrześcijaństwa

Można jednak powiedzieć, że Franciszek w charakterystyczny dla siebie, radykalny sposób przeniósł namysł nad dziedzictwem Soboru na inny poziom. Zdecydował bowiem, że dokładnie 50 lat po jego zakończeniu, 8 grudnia 2015 r., rozpocznie się w Kościele Rok Miłosierdzia. W bulli ogłaszającej ów Rok Święty połączył ten czas z zakończeniem Soboru. Dał tym samym bardzo ważny klucz interpretacyjny – pozwalający zarówno głębiej zrozumieć znaczenie Vaticanum II (a więc i właściwy kształt „posoborowego” chrześcijaństwa), jak również lepiej pojąć, czym jest samo miłosierdzie.

Franciszek przypomniał w bulli wypowiedzi dwóch papieży przewodniczących Soborowi: św. Jana XXIII na otwarcie Zgromadzenia oraz bł. Pawła VI – na jego zakończenie. Obie wyraźnie interpretują Sobór przez pryzmat miłosierdzia. Dobry papież Jan określił tak intencję Soboru: „Dziś Oblubienica Chrystusa woli posługiwać się raczej lekarstwem miłosierdzia aniżeli surowością”. Jego następca potwierdził tę interpretację, mówiąc, że „biblijna historia o Samarytaninie stała się paradygmatem duchowości Soboru”, zaś podsumowując rezultaty obrad w relacji Kościoła i świata, stwierdził: „Zamiast deprymujących diagnoz, zachęcające lekarstwa; zamiast złowrogich przewidywań, w stronę świata współczesnego wysłaliśmy z Soboru przesłania pełne zaufania”.

Gdy brak wzajemności

Aby wyraźniej dostrzec, w jaki sposób dzieło Soboru łączy się z miłosierdziem, warto przyjrzeć się temu, jak posoborowi papieże wyjaśniali pojęcie miłosierdzia. Najważniejszymi kościelnymi dokumentami są tu encyklika św. Jana Pawła II „Dives in misericordia” oraz właśnie bulla Franciszka ogłaszająca Rok Święty, „Misericordiae vultus”.
W dzisiejszym kontekście – tj. w kontekście zrozumienia, jak posoborowy Kościół może czerpać z dziedzictwa zgromadzenia sprzed pół wieku – kluczowe jest, co o miłosierdziu napisał Jan Paweł II: „Właściwym i pełnym znaczeniem miłosierdzia nie jest samo choćby najbardziej przenikliwe i najbardziej współczujące spojrzenie na zło moralne, fizyczne czy materialne. W swoim właściwym i pełnym kształcie miłosierdzie objawia się jako dowartościowywanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku”.

Podobną myśl wyraził też Franciszek we wspomnianej bulli. Przypomniał najpierw istotny aspekt postawy miłosierdzia, podkreślany przez Jezusa – powstrzymanie się od osądzania bliźniego. Wyjaśnił zaraz potem, że „nie sądzić i nie potępiać znaczy również, pozytywnie rzecz ujmując, umieć dostrzec dobro, które jest w każdej osobie”.

Istotą miłosierdzia jest zatem, zdaniem obu papieży, dostrzeganie w drugim przede wszystkim dobra i pomoc w wydobyciu go spod istniejących nawarstwień zła – podnoszenie, dowartościowywanie. Owszem, tak pojęte miłosierdzie nie może obyć się bez współczucia – zaangażowanego uczestnictwa w życiu drugiego (podkreśla to często Franciszek). Postawa miłosierdzia nie ma jednak w sobie nic z wywyższania się, nie jest – wbrew stereotypowi – relacją pochyłą. Na to zwracał uwagę Jan Paweł II, pisząc, że z miłosierdziem mamy do czynienia tylko wówczas „gdy świadcząc je, żywimy głębokie poczucie, iż równocześnie go doznajemy ze strony tych, którzy je od nas przyjmują. Jeśli tej dwustronności, tej wzajemności brak, wówczas czyny nasze nie są jeszcze prawdziwymi aktami miłosierdzia”.

Dobro ważniejsze od zła

Może się wydawać, że powyższe cytaty niewiele mają wspólnego z tym, co stało się na Soborze. Warto jednak zauważyć, że pewne kluczowe fragmenty dokumentów soborowych, nawet jeśli nie posługują się słowem „miłosierdzie”, to zalecają chrześcijanom dokładnie taką postawę.

Czyż bowiem właśnie nie o miłosierne współczucie chodzi w słynnych słowach, otwierających Konstytucję o Kościele w świecie współczesnym: „Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych, zwłaszcza ubogich i wszystkich cierpiących, są też radością i nadzieją, smutkiem i trwogą uczniów Chrystusowych; i nie ma nic prawdziwie ludzkiego, co nie miałoby oddźwięku w ich sercu”? Dostrzeganie dobra w otaczającym świecie można uznać za leitmotiv tego soborowego dokumentu, oskarżanego często przez to o zbytni optymizm. Może warto jednak uznać, że nie o optymizm tu chodzi, lecz o postawę miłosiernego nieosądzania, dostrzegania i wydobywania dobra, gdziekolwiek się ono znajduje.

Podobną postawę dostrzec można również w innych tekstach Soboru. W Konstytucji dogmatycznej „Lumen gentium” odnajdujemy istotne stwierdzenie, że Kościół rozpoznaje, iż także „poza jego organizmem znajdują się liczne pierwiastki uświęcenia i prawdy”. W konsekwencji, opisując ludzi, którzy w widzialny sposób do Kościoła nie należą, autorzy „Lumen gentium” zwracają zasadniczo uwagę nie na to, czego – z katolickiego punktu widzenia – im brakuje, lecz na to, co w nich jest dobre i cenne oraz co dzielą z katolikami (por. pp. 15-16). Stwierdzają więc na przykład: „Ci bowiem, którzy bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusowej i Kościoła Chrystusowego, szczerym sercem jednak szukają Boga i wolę Jego przez nakaz sumienia poznając starają się pod wpływem łaski pełnić czynem, mogą osiągnąć wieczne zbawienie. Nie odmawia też Opatrzność Boża koniecznej do zbawienia pomocy takim, którzy bez własnej winy w ogóle nie doszli jeszcze do wyraźnego poznania Boga, a usiłują, nie bez łaski Bożej, wieść uczciwe życie. Cokolwiek bowiem znajduje się w nich z dobra i prawdy, Kościół traktuje jako przygotowanie do Ewangelii i jako dane im przez Tego, który każdego człowieka oświeca, aby ostatecznie posiadł życie”.

Ojcowie soborowi zdobyli się też na wyraźne dostrzeżenie dobra – a nie jak dotąd najczęściej bywało: błędów i bałwochwalstwa – w religiach innych niż chrześcijaństwo. Poświęcona im Deklaracja „Nostra aetate” stwierdza więc: „Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi”.

Franciszek realizuje Sobór

Jeśli te i podobne fragmenty uznamy za wyraz istotnego nawrócenia Kościoła, które zaczęło dokonywać się na Soborze, dostrzeżemy, jak bardzo podstawowe motywy pontyfikatu Franciszka wpisują się w tę „miłosierną” interpretację Vaticanum II.

Kościół wychodzący na peryferie – to wszak Kościół współczujący i uczestniczący w „radościach i nadziejach, smutkach i trwogach” ludzi. Kościół jako szpital polowy to wspólnota, która wydobywa dobro spod nawarstwień zła, leczy je i podnosi.

W tej perspektywie jasne się staje, dlaczego na Synodzie o rodzinie Franciszek wspierał tych, którzy zamiast potępiać grzeszników, niebędących w stanie sprostać wymaganiom moralnego nauczania Kościoła, apelowali, by w każdych związkach, nawet odbiegających od ewangelicznego ideału, dostrzegać aspekty pozytywne.

Co więcej: spora część krytyki, jaka spotyka Franciszka ze strony pewnych kręgów – że rozmywa jasne zasady, że wprowadza zamieszanie, że doprowadził do tego, iż Synod zajmował się przede wszystkim przypadkami trudnymi, a nie wspieraniem tych, którzy trwają wiernie w porządnych rodzinach – jawi się jako postawa starszego brata z Jezusowej przypowieści, któremu obraz świata wartości rozleciał się, gdy ojciec przebaczył swojemu marnotrawnemu synowi bez negatywnych konsekwencji.

Centrum kultu

Z tego właśnie powodu warto dostrzec, że w bulli „Misericordiae vultus” Franciszek wskazuje na źródło miłosiernej postawy chrześcijan. Jest nim doświadczenie, że sami potrzebujemy miłosierdzia i że właśnie miłosierdzie „to najwyższy i ostateczny akt, w którym Bóg wychodzi nam na spotkanie (…) droga, która łączy Boga z człowiekiem”. Rozpoznanie, że jest się „kochanym na zawsze, pomimo ograniczeń naszego grzechu”, że Bóg odnosi się do nas właśnie w taki sposób (dostrzega w nas dobro, jakkolwiek małe by ono było; tzn., że w ostatecznej perspektywie właśnie ono i jego rozwój się liczy), pozwala podobnie odnosić się do innych bez poczucia wyższości. W słowie „miłosierdzie” tajemnica wiary chrześcijańskiej – a więc i Boga – odnajduje swoją syntezę: „Jezus Chrystus jest obliczem miłosierdzia Ojca”.

Franciszek wie jednak, że miłosierdzia nie da się poznać teoretycznie. Trzeba go doświadczyć – zarówno przyjmując je, jak i okazując (są to zresztą dwa nieodłączne aspekty tego samego procesu). Dlatego w 50-lecie zakończenia Soboru Miłosierdzia ogłasza Rok Święty – całoroczne rekolekcje.

Polska jest ponoć – dzięki św. Faustynie – centrum kultu miłosierdzia. Sądząc jednak z naszego nastawienia do obcych i przybyszów, a nawet do tych spośród nas samych, którzy inaczej widzą świat – bardzo potrzeba, byśmy te rekolekcje głęboko przeżyli. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2015