Nieznośna lekkość mówienia o Bogu

Jednocząca się Europa nie potrafi znaleźć dla chrześcijaństwa miejsca we własnych strukturach: grudniowy numer krakowskiego miesięcznika poświęcono relacjom między Kościołem i państwem oraz kryzysowi rozumienia wolności religijnej na Starym Kontynencie.

26.12.2004

Czyta się kilka minut

W artykule otwierającym tematyczny dział pisma Marek Zając szkicuje dzieje stosunków między władzami świecką i kościelną. Istotą tych kontaktów był raz zamazywany, innym razem zaostrzany podział na “Boskie" i “cesarskie"; dziś znów weszliśmy w okres rugowania wiary z życia publicznego. Jeszcze dobitniej mówi o tym José Casanova, wręcz identyfikując integrację europejską z procesem sekularyzacji (choć jej ojcowie byli chrześcijanami). “Idee laickości i neutralności światopoglądowej państwa nie spełniają pierwotnie przewidzianych dla nich zadań" - pisze socjolog. Zamiast rozwiązywać problemy, prowokują spory, uniemożliwiając osiągnięcie konsensu co do “wspólnych, swoiście europejskich wartości". Paradoksalnie utrudniają dalszą integrację oraz przyjęcie do wspólnoty przedstawicieli innych niż chrześcijaństwo religii (nie chodzi tylko o imigrantów, ale również np. o Turcję). Konwent Konstytucyjny miał - w zamierzeniach - przyspieszyć społeczną integrację Europy, tymczasem spowodował jeden z głębszych podziałów w jej historii.

Fałszywie interpretowana neutralność światopoglądowa państwa prowadzi także do innego, sprzecznego z założeniem skutku. Wojciech Janyga i Jarosław Jańczak twierdzą, że broniąc jednych “przed religijnością", ogranicza się prawa innych: tych (będących często nadal w większości), dla których uzewnętrznianie wiary bądź przywiązanie do symboli jest czymś niezmiernie istotnym. Wynikający zaś z neutralności pluralizm światopoglądowy ma, zdaniem autorów, prowadzić również do rozmycia się społecznej większości, a w konsekwencji - do demontażu państwa. Janyga i Jańczak sugerują, że myśl chrześcijańska stanowiła dotychczas czynnik jednoczący, umożliwiający porozumienie co do “etycznego minimum, któremu powinno odpowiadać prawo". Rugowanie z życia publicznego uniemożliwia chrześcijaństwu sprostanie wyzwaniom islamu, bardzo zdyscyplinowanego pod względem etyki.

W zorganizowanej przez miesięcznik dyskusji - z udziałem Anny Krasnowolskiej, Jarosława Gowina, Romana Graczyka oraz ks. Remigiusza Sobańskiego spierano się o związki modernizacji z sekularyzacją, wolność religijną, akcesję Turcji do UE oraz polski model obecności religii w życiu publicznym. Czy należy przystać na - jak postuluje Krasnowolska - głębokie “zmiany etnicznego składu ludności Europy, a więc również jej systemów kulturowych, religijnych i obyczajowych"? Czy może raczej - zgodnie z tym, co twierdzi Gowin - należałoby “zasymilować mniejszości kulturowe pokazując im piękno tożsamości europejskiej", opierającej się na współistnieniu “chrześcijaństwa, judaizmu, islamu (w wersji niefundamentalistycznej) i laickiego humanizmu"? W tym miejscu kluczowa zdaje się umiejętność rozróżnienia kultury politycznej i tożsamości kulturowej czy religijnej, przy czym trzeba założyć, że akceptacja europejskiego modelu pierwszej nie wyklucza pielęgnowania drugiej zgodnie z odmiennymi wzorcami.

Czy laicka Europa - głosząc śmierć Boga - nie sprzeniewierza się tak istotnemu dla siebie pluralizmowi? Czy strach przed powierzeniem kierowniczego stanowiska w instytucjach europejskich chrześcijaninowi nie jest wyrazem słabości? Czy Polska - eksportując czasem ekstremalne, wykluczające dialog idee katolickie - nie marnuje szansy na odkrycie przed Zachodem zdrowego modelu uczestnictwa religii (wartości!) w życiu publicznym? To pytania o tyle trudne, że odpowiedź na nie wyzwala u niektórych emocje niebezpieczne zarówno dla spierających się ludzi, jak i dla wartości, które często w tym sporze traktowane są instrumentalnie. Dlatego - jak twierdzi Ernst-Wolfgang Böckenförde - i wierzącym, i zwolennikom państwa czysto laickiego, należy życzyć przede wszystkim roztropności.

Bóg był obecny w europejskiej myśli społecznej i politycznej nawet wtedy, gdy się Go wypierano. A że czasem milczenie jest właściwszym świadectwem wiary niż krzyk, dlatego - jak twierdzi ks. Tomáš Halík - “jeśli wezwania do Boga w preambule konstytucji europejskiej nie będzie, to chrześcijanie nie muszą czuć się z tego powodu przygnębieni". Skoro Bóg sam siebie nie nazywa, tym bardziej ludzkie usiłowania nadania Mu imienia skazane są na niepowodzenie.

Hanna Roczniak jest studentką Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 52/2004