Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Internet jest jak miasto - powiadają sieciowi urbaniści. Są dzielnice lepsze i gorsze, w te gorsze lepiej się nie zapuszczaj, a generalnie wychodząc z domu, raczej nie oczekuj Wersalu i szykuj się na hospitalizację. Nie wiem, co na to porównanie władze miejskie, jestem pewien, że w sieci bije się łatwiej, bezkarniej i bezsensowniej.
Internet jest jak lustro - powiadają lustratorzy społeczeństwa. To, co widzimy, może nas nie zachwyca, ale daje obraz rzeczywistości. Czyżby? Obrazę rzeczywistości raczej. To może raczej sieć jako tygiel, gdzie prywatne przestrzenie milionów ludzi zlewają się w jedno z oficjalną przestrzenią publiczną. No tak: zlewają się. Tego dowiadujemy się o bliźnich.
Sieć miejscem egalitarnej prawdy. Sieć jest taka jak ludzie, którzy z niej korzystają, prawda? A ludzie to ludzie, nieprawdaż? Jest jak jest - zwłaszcza w Polsce. Pogódźmy się z tymi odwiecznymi prawdami, nie walczmy z wiatrakami. Życie to nie jest bajka, a wyżyć się trzeba. Sieć jako fenomen terapeutyczny. Każdy internauta zasługuje na odrobinę relaksu, jakoś to trzeba z siebie wyrzucić - byle bezkarnie - jako "internauta", a nie człowiek. Internauta - to brzmi dumnie, toż to argonaucie równe. Więcej szamba! Internauci chcą "posurfować".
Mam konkretne tłumaczenie pięknego słowa: internauta-forumowicz. Po polsku: szambonurek.
Anonimowa wolność jest parodią wolności. Uważam, że ludzie, którzy chcą coś z tym zrobić, mają rację. Niech szambonurki występują z otwartą przyłbicą.