Niewzruszone poglądy

Wyrazisty jest nie ten, kto daje wyraz wyłącznie sobie, lecz ten, kto pomaga innym znaleźć wyraz dla nich samych.

26.11.2012

Czyta się kilka minut

 / Fot. CORBIS
/ Fot. CORBIS

Wyrazistość należy do sposobów urządzania sobie świata, także urządzania siebie w świecie. A jednak nie jest jasne, co rozumiemy przez ową cechę, co leży u podstaw tego, że tak bardzo chcemy być „wyraziści”.

Najpierw zauważmy, że dopiero to, co wyraziste, co dobitnym konturem odznacza się od innych przedmiotów, osób, zjawisk, postaw, dopiero to, co obrysowane wyrazistą granicą, umożliwia nam myślenie o świecie jako o pewnym porządku. Wyraziste jest zaklęciem przeciwko chaosowi nieokreślonego. Jaki użytek płynąłby z atlasu, w którym kontury lądów i wysp nie odcinałyby się od siebie, a państwa nie byłyby oddzielone wyraźnie zaznaczoną linią? Czy mówiąc o „zamazanym” obrazie, „poruszonym” zdjęciu, nie odżegnujemy się od tego, co „niewyraźne”, a zatem zagrażające ładowi rzeczywistości wyznaczonemu przez to, co „wyraziste”?

Wiedza Zachodu ukształtowała się w znacznym stopniu w przekonaniu, iż aby poznać cokolwiek, trzeba najpierw ustalić zakres tego, co ma być przedmiotem poznania. W tym sensie „wyrazistość” jest synonimem tego, co daje się uchwycić myślą i wyrazić językiem. Ale...

PRZEWIDYWALNE

Jednak przeniesienie kwestii wyrazistości w sferę życia publicznego nadaje jej inny charakter. Wyraziste staje się to, co nie tylko „znajduje wyraz”, ale co obdarza ten wyraz nadzwyczajnym znaczeniem. Treść przekazu całkowicie ustępuje miejsca formie. Wyrazistość staje się formatem rzeczywistości. Specyfika popularnych programów telewizyjnych i radiowych polega na tym, iż wypracowują one swój własny mikroświat, w którym treść liczy się mniej niż sposób jej sformatowania. Wszystko tu jest ważne, począwszy od pozycji, w jakiej siedzi prowadzący program, umeblowania, aż po rodzaj języka, jakim się posługuje. To dlatego poważne stacje telewizyjne traktują jak święto nie tyle pojawienie się nowego pomysłu ideowego, co otwarcie nowego studia i zmianę scenografii. Wobec miałkiej na ogół zawartości, to one przejmują na siebie ciężar programu. To dzięki nim prowadzący nabiera „wyrazistości”, którą pragnie obdzielić swych gości. Pierwszym etapem jest takie skomponowanie ich składu, który z góry zapewnia „wyrazistość” z racji dobrze znanych pozycji partyjnych reprezentowanych przez rozmówców.

Doskonale „wyrazisty”, czyli przewidywalny, dziennikarz urządza przestrzeń dla równie doskonale „wyrazistych”, czyli przewidywalnych, polityków, a cała rzecz polega na nieustannym mnożeniu owych „wyrazów”, gorliwym reprodukowaniu retorycznie przeformułowanych fraz, będących li tylko kolejnym powtórzeniem tych samych, dobrze znanych ideologicznych, partyjnych tez odpowiadających na wszystkie pytania i rozstrzygających wszelkie wątpliwości. Głównie to znajduje uznanie w medialnej przestrzeni.

To, co w myśli naukowej było dążeniem do wyrazistego, to jest precyzyjnego, definicyjnego przedstawienia przedmiotu, po to, by powiedzieć o nim coś nowego, w dyskursie publicznym kształtowanym pod przemożnym wpływem mediów przybrało postać zgoła inną: trzeba miodopłynnie mnożyć słowa po to, aby ciągle mówić to samo. Są więc dwie wyrazistości: jedna (nazwijmy ją „naukową”) ma rzeczywistość odczarować; druga (określmy ją „medialno-polityczną”) czyni wszystko, aby świat zaczarować.

Tak pojęta wyrazistość dąży do stworzenia rzeczywistości maksymalnie uproszczonej, niewymagającej od nas wielkiego, a najlepiej żadnego, wysiłku. „Wyrazistym” dla gwiazd polskiej publicystyki na ogół nie jest ten, kto usiłuje przedstawić rozmaite aspekty jakiegoś zagadnienia, ale ten, kto zgrabnie potrafi wpisać się w – z góry – przeznaczony dla niego scenariusz.

Najbardziej dzisiaj ceniony i rozpowszechniony model dziennikarstwa nie polega bowiem na dociekaniu i ukazaniu złożoności siatki wydarzeń stanowiących otulinę, w której wszyscy zamieszkujemy, lecz przeciwnie – na zredukowaniu tej otuliny do najprostszego modelu, w którym nie ma miejsca na wahania, wątpliwości i niuanse. To pierwszy grzech medialno-politycznej wyrazistości: usiłuje nam wmówić, że rzeczywistość nie zasługuje na głębsze zastanowienie, nie ma całego bogactwa kolorów i odcieni, ale jest czarno-biała.

Gdy polityk zapytany o niełatwą przecież sprawę, jaką jest ewentualne wprowadzenie podatku dochodowego dla rolników, usiłuje wskazać na dobre i złe strony takiego rozwiązania, przeprowadzająca rozmowę dziennikarka pyta krótko, nie zadając sobie nawet trudu powtórzenia pytania, czy skomentowania dotychczasowej wypowiedzi: „Tak czy nie?” (Krystyna Naszkowska w rozmowie z Januszem Piechocińskim, „GW”, 24-25 listopada).

PRAWY PROSTY, LEWY PROSTY

Dziennikarstwo typu „tak czy nie?” ponosi część odpowiedzialności za aktualny stan polskiego dyskursu politycznego. Udając dociekliwość, usiłuje ono niecierpliwie i za wszelką cenę zmusić rozmówcę do opowiedzenia się po jednej z dwóch przygotowanych dla niego możliwości, a tym samym obniża poziom refleksji nad sprawami publicznymi. Projektowany przez ten rodzaj dziennikarstwa obywatel ma żyć w przeświadczeniu, że świat jest w istocie prostym, zero-jedynkowym układem zdarzeń, niewymagającym od nas interpretacyjnego wysiłku. Wystarczy „tak” lub „nie”.

Z kolei politycy działający w takim świecie z ochotą przyjmują zwalniającą ich od refleksji rolę administratorów, a nie wizjonerów rzeczywistości. Skoro świat jest „prosty”, wyrazistym w tym świecie będzie ten, kto nie dywagując nadmiernie, opowiada się szybko i jasno za doraźnym „tak” lub „nie”, nie licząc się z konsekwencjami deficytu cierpliwego namysłu. Tymczasem lista problemów wynikających dla obywateli z owego pospiesznego „tak” lub „nie” przy stanowieniu niechlujnego i nieprzemyślanego prawa jest długa i bolesna.

Owo „tak” lub „nie” dodatkowo wzmacnia podziały partyjne, bowiem antyintelektualizm polskiej polityki polega na tym, że namysł i refleksja zostają zastąpione prostą formułą określoną lojalnością wobec pryncypiów partii. Wyrazistość kreowana przez media pogłębia podziały i nie sprzyja kompromisom. Wszak ktoś, kto skłania się ku ustępstwom, traci > medialną wyrazistość, jest trochę na „tak”, trochę na „nie”, a to jest niemile widziane w „wyrazistym” świecie mediów, w którym rozmówcy dobierani są tak, aby od razu zademonstrować nieodwracalny charakter podziałów, a agresywność zachowań podnosi słupki oglądalności programów.

Nieprzypadkowo o polityku zastanawiającym się poważniej nad problemami przedstawionymi mu do rozwiązania mówi się, iż „hamletyzuje”, a nawiązanie do Szekspirowskiego księcia nie ma tu wcale waloru komplementu. „Niewyrazisty” przecież Hamlet nie miałby czego szukać wśród naszych polityków (ci, obśmiawszy jego „niezależność”, zarzuciliby mu „nieskuteczność”), a dziennikarze, przyparłszy go do muru pytaniem: „Książę, tak czy nie?”, obdarzyliby go pobłażliwym uśmiechem i już w pierwszym akcie odesłali za kulisy.

Logika medialno-politycznej wyrazistości ma wszelkie znamiona myślenia w kategoriach znaku firmowego. Dlatego osłabia zdolność do refleksji nie tylko nad światem (ten, jak powiedzieliśmy, jest przedstawiany tu w karykaturalnym uproszczeniu), ale także i nad sobą. Kto znalazł dla siebie odróżniający go dobitnie od innych „wyraz”, ten wie, że powinien traktować go jak znak firmowy, i nie tylko nie dążyć do jego zmiany, ale nieustannie go utrwalać. Kogo wyrazistość określił powierzony mu program telewizyjny lub radiowy, ten posunie się daleko, aby coraz intensywniej i agresywniej kojarzyć się słuchaczowi z tymże programem. Bez skrupułów podzieli się niemądrym komentarzem o Ukrainkach albo w godny politowania sposób użali nad trudnym losem celebryty pozbawionego codziennego sushi.

W popularnych mediach zdaje się panować przeświadczenie, że to program kształtuje człowieka, a nie odwrotnie. Wyrazistość medialna rodzi się w mniejszym stopniu z cech osobowych, a w znacznie większym z wymogów programu, jaki dany dziennikarz prowadzi. W świecie polityki zaś wyrazistym jest nie ten, kto przedstawia własną refleksję nad stanem świata, lecz ten, kto dosadniej i bardziej arogancko przeredaguje kanon partyjnych przekonań.

Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że wyrazistość, o której mówimy, powstaje w dużej mierze z aroganckiego podkreślania granicy między światem „wyrazistych” a szarą rzeczywistością „pozbawionych wyrazu”. Wszak tylko ci pierwsi przemawiają do nas z mediów, czarując urokiem wyrazistości. Drugim pozostaje tylko płacenie abonamentu lub zgiełk wyrazistych reklam.

ZRÓBMY MIEJSCE

A przecież nie należy zgubić wyrazistości jako rodzaju cnoty kształtującej nasze postępowanie. Miałaby ona jednak inne ukierunkowanie. Gdy media i świat polityczny mówiąc o wyrazistości, kładą nacisk na szczególne pozycjonowanie jednostki, dające jej prawo do dyktowania własnych warunków (tak postępuje gospodarz popularnego programu telewizyjnego, który dopasowuje gości do swojego emploi i wymaga od nich stosowania odpowiedniej konwencji) lub do szczególnego akcentowania stanowiska partii (to właściwość świata politycznego, którego wyrazistość polega na absolutnej przewidywalności tego, co powie dany polityk), wyrazistość rozumiana jako cnota życiowa polega na czymś zupełnie innym.

Wyrazistym nie jest tutaj ten, kto spycha innych do roli widzów lub poruszanych przez siebie marionetek; przeciwnie – teraz chodzi o to, by wycofując siebie, pozostawiać więcej miejsca innym. Wyrazistość bierze się stąd, że otwieram przestrzeń, w której inni mogą poszukiwać wyrazu dla siebie. Gdy w świecie mediów i polityki wyrazistość na ogół przysługuje wyłącznie mówiącemu, cnota wyrazistości, o której teraz myślimy, nadaje szczególne znaczenie słuchającym.

Pseudowyrazistość medialna to narzucanie siebie („tak czy nie?”) innym; cnota wyrazistości natomiast jest postawą, w której nie rezygnując z własnych poglądów, jednocześnie pozostawiam wolne pole, na którym inni mogą, posługując się własnym dyskursem i kategoriami, przedstawiać swoje racje. Media często wychodzą z założenia, które można nazwać złą wiarą: dziennikarz zakłada niejako z góry, że rozmówca będzie chciał coś zataić lub nie powiedzieć prawdy, i wszelkie wahanie czy namysł będzie traktował właśnie jako przejawy tego typu mataczenia lub skrytości.

Często wyrazistość medialna to zmuszanie do mówienia wedle przygotowanego scenariusza i wszelkie odejścia od niego traktowane są jako próby unikania odpowiedzi. Cnota wyrazistości nakazuje mnie, mówiącemu, wypowiadać się tak, by ten, z którym rozmawiam, miał pełną swobodę wypowiedzi, nawet jeśli to, co mówi, nie odpowiada temu, co przewidziałem w swoim planie. Wyrazisty jest nie ten, kto daje wyraz wyłącznie sobie, i w ten sposób pośrednio, lecz agresywnie obdziela nim rozmówcę, lecz ten, kto pomaga innym znaleźć wyraz dla nich samych.

PORUSZENI

Wyrazistość medialno-polityczna zakłada nie tylko to, że sam jestem „niewzruszony” w swoich poglądach, ale przede wszystkim to, że nie dam się „poruszyć” innym, że inni mnie nie „dotkną” (nie bez powodów mówi się o tym, iż idąc do polityki, trzeba mieć „twardą skórę”). Uczony, w swym dążeniu do obiektywności, także pozostaje wyznawcą niewzruszoności; jego spojrzenie chce pozostać „nieporuszone”, bowiem tylko tak może zadbać o klarowność obrazu świata. W obu przypadkach mamy do czynienia z poczuciem pewności wynikającego z poczucia znalezienia dla siebie wygodnego miejsca. Tymczasem wyrazistość jest przejawem postawy etycznej, w której nie mam już bezwzględnej, graniczącej z arogancją, pewności siebie. Ta właśnie niepewność jest sposobem mojego uczestnictwa w świecie, będącego od samego początku współ-uczestnictwem, byciem-razem, bez narzucania swojego porządku wedle sztywnego i krzywdzącego złożoność świata i ludzkich losów porządku „tak” lub „nie”.

Arcydzielne XVII-wieczne malarstwo holenderskie zasłynęło z genialnej wyrazistości, z jaką przedstawiało martwe natury, sławiąc przedsiębiorczość amsterdamskich kupców, znajdującą „wyraz” w kryształowych kielichach, muzycznych instrumentach, mapach, ale i w prostych cynowych dzbankach, z których służąca nalewa mleko. To triumf konturu i będącej jego konsekwencją wyrazistości. Ale czy jest przypadkiem wielkie wrażenie, jakie w sztuce XX wieku uczyniło malarstwo Francisa Bacona z jego rozmytym konturem właśnie? Twarze z ustami otwartymi w rozpaczliwym krzyku, których tragiczna wyrazistość polega na tym, że już nie sposób zamknąć ich w żadnym obrysie, że są tak strasznie wyraziste w swej pozornej niewyraźności właśnie.

Dokuczliwość naszej sytuacji polega na tym, że mylimy błahą i osiąganą obcesowo wyraźność z powagą należną wyrazistości. Medialno--polityczna wyrazistość należy do świata rzeczy i „łupów”, a w związku z tym rzeczami (typu luksusowe samochody i ekstrawaganckie stroje) się przechwala i afiszuje. Lecz to rzeczywistość wyścigu konkurencji, w której niemożliwa jest ludzka solidarność. Do niej bowiem niezbędna jest zdolność do „bycia poruszonym”, a zatem do wyrazistości nie polegającej na narzucaniu siebie, lecz wynikającej z wycofania i namysłu.

Wiedział to Jan Patočka, pisząc: „Środkiem do przezwyciężenia tego stanu [wojny – T.S.] jest solidarność zachwianych. Solidarność tych, którzy potrafią zrozumieć, o co chodzi w życiu i śmierci, a tym samym w dziejach”. Chodzi o to, by „doprowadzić, aż do tego, aby każdy, kto jest zdolny rozumieć, poczuł wewnętrzną uciążliwość swojej wygodnej pozycji...” (przeł. Juliusz Zychowicz).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Literaturoznawca, eseista, poeta, tłumacz. Były rektor Uniwersytetu Śląskiego. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Członek Komitetu Nauk o Literaturze PAN, Prezydium Komitetu „Polska w Zjednoczonej Europie” PAN, Prezydium Rady Głównej Szkolnictwa… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2012