Niewolnik mesjasza

Życie jednostki wystawione jest na bezwzględne działanie władzy, przed którą nie można się ukryć. Nagie życie zostaje wydane na łup biopolitycznej siły, która poddaje je totalnej kontroli - tak powiada Giorgio Agamben.

05.01.2010

Czyta się kilka minut

W lutym 1987 r. Jacob Taubes, wybitny filozof żydowski, wykładowca Wolnego Uniwersytetu w Berlinie, przybył do Heidelbergu, by poprowadzić swe ostatnie seminarium poświęcone św. Pawłowi. Uzasadniając wybór tematu, powiedział, że bez znajomości Pawłowego "Listu do Rzymian" nie sposób zrozumieć najważniejszych tekstów nowoczesnej filozofii.

Paradoks polega na tym, że obrońcy nowoczesności na różne sposoby próbują odciąć współczesną myśl filozoficzną od teologicznych korzeni, zamieniając ją - jak pisał poeta - w puste koła walczące o nową (zazwyczaj polityczną) barwę. Studia teologiczne traktowane są jako przejaw osobliwego anachronizmu - ten, kto się im oddaje, wypada z czasu, w którym żyje, i traci kontakt z nowoczesną (zsekularyzowaną) rzeczywistością, stawiającą przed filozofem wyzwania, którym teologia sprostać nie potrafi.

Taubes był przekonany, że to zgubna postawa, jeśli bowiem chcemy zrozumieć, co się wokół nas dzieje, musimy powrócić do samych fundamentów zachodniego świata, do jego teologicznej, filozoficznej i politycznej podwaliny, którą stanowi dzieło św. Pawła.

Jak zapisano na początku

Taubes zwrócił uwagę na szczególny charakter "Listu do Rzymian". Paweł pracował nad jego koncepcją w Koryncie około 57 roku. Miało to być jego opus magnum - kompendium nauk apostolskich, które głosił, a zarazem najdoskonalszy tekst, jaki kiedykolwiek podyktował.

Apostoł zwracał się do rzymskich chrześcijan, których nie znał osobiście, a których (jak wynikało z docierających do niego wieści) trawiły wewnętrzne konflikty. Chodziło o spory między nawróconymi poganami a przyjmującymi nową wiarę Żydami. Ci ostatni chcieli, by poganie podporządkowali się staremu prawu żydowskiemu, prawu Mojżesza, i kierowali się nim w życiu codziennym. Do tego dochodziły problemy z władzą rzymską, która nieodmiennie widziała w chrześcijanach zagrożenie dla imperium. Zadanie nie było łatwe. Paweł zdawał sobie sprawę, że potrzebna jest subtelna, a zarazem niezwykle sugestywna argumentacja, która uśmierzy konflikty.

Według Taubesa sens listu zawiera się już we wstępie (adresie i pozdrowieniach), który stanowi synoptyczny skrót całości - daje wgląd nie tylko w treść tego konkretnego tekstu, ale także całego dzieła św. Pawła. Kto zrozumie wstęp, ten zrozumie całość, w introdukcji bowiem znaleźć można kategorie, które układają się w konstelację najważniejszych znaczeń: politycznych (list jest traktatem na temat władzy Jezusa, będącej alternatywą dla wszelkiej władzy państwowej, w tym przypadku władzy rzymskich cesarzy) i mesjańskich (to najważniejszy tekst mesjański w tradycji zachodniej, który właśnie z tego powodu stał się punktem odniesienia dla dwudziestowiecznej filozofii, poszukującej w rozmaicie rozumianym mesjanizmie dróg wyjścia z impasu nowoczesności).

Słychać w tej tezie pewne zniecierpliwienie faktem, że stare i nowe interpretacje "Listu do Rzymian" nie uwzględniają wspomnianych kwestii, a nawet jeśli je uwzględniają, to w niezadowalającym stopniu. W lutym 1987 r. Taubes rzucił wyzwanie przyszłym egzegetom, podpowiadając im problemy, którymi winni się zająć.

Wyzwanie to podjął dziesięć lat później włoski filozof Giorgio Agamben, znany z niezwykle wnikliwych analiz nowoczesnych form władzy i odpowiadających im form życia jednostkowego i zbiorowego. Dla tych, którzy powierzchownie zetknęli się z jego tekstami na temat sytuacji człowieka w dwudziestowiecznych systemach politycznych (totalitarnych i demokratycznych, między którymi Agamben znajduje liczne podobieństwa), książka o św. Pawle musiała być zaskoczeniem. A jednak jej związek z innymi pracami filozofa (szczególnie z jego cyklem "Homo sacer", w którego skład wchodzą książki: "Homo sacer. Suwerenna władza i nagie życie"; "Stan wyjątkowy"; "Królestwo i chwała. Teologiczna genealogia ekonomii i władzy"; "Sakrament języka. Archeologia przysięgi" oraz "Co zostaje z Auschwitz?") jest bezdyskusyjny.

Włoski filozof postawił sobie cel, którego realizację sugerował już wcześniej Taubes: przywrócenie "Listowi do Rzymian" jego mesjańskiego charakteru, który w ciągu dwóch tysięcy lat został zneutralizowany przez tłumaczy i komentatorów. Odzyskanie owego aspektu jest według Agambena najpilniejszym zadaniem, jakie stoi przed współczesną filozofią, a w szczególności przed tą filozofią, która podejmuje refleksję na temat polityki i władzy. By to zadanie wypełnić, filozof poddał analizie dziesięć pierwszych słów Pawłowego tekstu, które w przekładzie uwzględniającym jego lekcję brzmią tak oto: "Paweł, niewolnik mesjasza Jezusa powołany wysłannik oddzielony do dobrej nowiny Boga". Według Agambena w każdym słowie tego zdania znajdujemy klucz do całego tekstu. Klucz mesjański, ma się rozumieć.

Czas mesjański

Kiedy Agamben sugeruje, że mesjański wymiar "Listu do Rzymian" został zapomniany, to ma na myśli impas, który pojawia się zarówno w chrześcijaństwie, jak i w judaizmie. Pozostając w ramach tej pierwszej religii, albo zwracamy się w stronę przeszłości, czyli narodzin, śmierci i zmartwychwstania Jezusa (pamięć o tych wydarzeniach organizuje życie chrześcijańskiej wspólnoty), albo wypatrujemy powtórnego przyjścia mesjasza, czyli spoglądamy w stronę wyobrażonej przyszłości i obietnicy zbawienia. Jesteśmy rozpięci między czasem przeszłym a wiecznością, której wrota otworzy drugie przybycie Jezusa. Dźwigamy mesjasza na plecach i jednocześnie wyglądamy go na horyzoncie czasu, ignorując chwilę teraźniejszą, odrywając się od "teraz" (to jeden z powodów, dla których przywiązana do teraźniejszości nowoczesność wypowiada wojnę teologii, widząc w niej refleksję na temat przeszłości i przyszłości - to właśnie tę anachroniczność miał na myśli Taubes, gdy mówił o pobłażliwym stosunku swoich współczesnych wobec studiów teologicznych).

Podobny impas znajdujemy w judaizmie, który wciąż zapowiada nadejście mesjasza, co sprawia, że wszystkie ziemskie działania człowieka prowadzone są niejako na kredyt. Życie w oczekiwaniu na mesjasza to życie - jak mówił Gershom Scholem - na zwłokę. Tego rodzaju egzystencja zawiera w sobie napięcie, które nigdy nie zostaje rozładowane, albowiem moment zbawienia jest ciągle lokowany w przyszłości.

Według Agambena przesłanie mesjańskie zawarte w liście św. Pawła idzie na przekór wspomnianym koncepcjom czasu, jest ściśle związane z tym, co apostoł nazywa po grecku ho nyn kairos, "porą teraz". Ten, kto głosi nadejście mesjasza, ze wszech miar zasługuje na miano proroka. Tego zaś, kto kontempluje kres czasu, jaki nastąpi wraz z powtórnym przyjściem Jezusa, można zasadnie nazwać apokaliptykiem.

Żadne z tych określeń nie pasuje do Pawła. Po pierwsze dlatego, że swe nauki głosi już po przyjściu mesjasza, po jego narodzinach, śmierci i zmartwychwstaniu (to ostatnie jest dlań szczególnie ważne). Nie jest zatem prorokiem, lecz apostołem (co prawda nigdy nie spotkał Jezusa, nie należał do jego bezpośrednich uczniów, ale został powołany na drodze do Damaszku). Pawła nie interesuje również moment, w którym czas się kończy, lecz - jak pisze Agamben - "czas, który ulega skróceniu, ściąga się i dopiero zaczyna dobiegać swego kresu (...), albo, jeśli Państwo wolicie, czas pozostający między czasem i jego kresem". To prawda, że wszystko rozgrywa się między zmartwychwstaniem (które całkowicie odmienia czas świecki, choć nie zawiesza jego biegu), a paruzją (czyli powrotem Jezusa na ziemię). Niemniej nie oznacza to wcale, że powinniśmy odwrócić się od teraźniejszej chwili, w niej to bowiem dokonuje się zasadnicza - mesjańska - zmiana, której sens manifestuje się w każdej sferze ludzkiego życia. Na czym ta zmiana polega?

Na drodze do Damaszku Paweł doznaje objawienia i zostaje wezwany: "powołany wysłannik oddzielony do dobrej nowiny Boga" - jak czytamy w pierwszy słowach "Listu do Rzymian". Na znak tego powołania porzuca swe stare imię Szaweł i faryzejskie zobowiązania. Agamben powiada, że mesjańskie powołanie odwołuje wszelkie wcześniejsze umowy, obietnice i tożsamości. Wszystkie one zostają niejako zawieszone, choć nie znikają całkowicie. Przesunięciu ulegają granice, organizujące dotychczasowe życie Pawła i tych, którzy - jak on - wybrali nową wiarę.

Dotyczy to wszelkich podziałów (religijnych, politycznych i etnicznych), które nie tyle roztapiają się w uniwersalności, ile raczej stają się nieskuteczne. Owszem, istnieją, ale zostają pozbawione mocy organizującej życie jednostek i zbiorowości. To samo tyczy się prawa, któremu Paweł poświęca najważniejsze fragmenty "Listu do Rzymian". I właśnie sposób, w jaki apostoł przedstawia relację łączącą mesjanizm z prawem, nadaje jego wypowiedziom niezwykle aktualny wymiar polityczny.

Prawo i życie

W pierwszej części cyklu "Homo sacer" Agamben powiada, że za pomocą figury mesjasza wszystkie religie monoteistyczne próbują się uporać z problemem prawa. W książce o św. Pawle pisze zaś, że przybycie mesjasza oznacza zawieszenie i równoczesne wypełnienie prawa, a czas mesjański przyjmuje formę stanu wyjątkowego. Co oznaczają te enigmatyczne sformułowania?

Stan wyjątkowy jest pewnym narzędziem prawnym wykorzystywanym w określonych warunkach społecznych i politycznych, w chwilach poważnego kryzysu, w którym bezpieczeństwo państwa wymaga wprowadzania szczególnych środków kontroli. Mówiąc najprościej, stan wyjątkowy polega na zawieszeniu istniejącego prawa i skoncentrowaniu całej władzy w ręku suwerena, który od tej pory decyduje, co jest, a co nie jest legalne, dzięki czemu może zapanować nad zamieszkami lub zamachem stanu. Władca staje się ostatecznym punktem odniesienia dla wszelkich działań społecznych i politycznych.

Stan wyjątkowy był znany już w starożytności, ale jego funkcja uległa zasadniczej zmianie w nowoczesnych państwach totalitarnych. Narzędzie to służyło w nich nie tylko do opanowania sytuacji zagrożenia (wewnętrznego czy zewnętrznego), ale przede wszystkim do eliminacji przeciwników politycznych, a nawet całych grup obywateli, których obecność w granicach państwa była niewygodna dla władzy. Oczywistym przykładem takiego państwa jest Trzecia Rzesza.

Według Agambena od jej upadku rządy zachodnie dążą do wprowadzenia i utrzymania permanentnego stanu wyjątkowego, który w wymiarze praktycznym pozwala na swobodne prowadzenie doraźnej polityki w oparciu o środki nadzwyczajne (łącznie z "legalnymi" operacjami militarnymi). Ta teza budziła i nadal budzi wiele zastrzeżeń, szczególnie wśród obrońców demokracji, którzy uważają, że Agamben w nieuprawniony sposób przyrównuje do siebie totalitarne i demokratyczne formy władzy.

Swym krytykom Agamben odpowiada, że jego tezy nie powinny być rozpatrywane na poziomie konkretnych sytuacji prawnych i politycznych, nie chodzi mu bowiem o świadome wprowadzanie stanu wyjątkowego (choć w historii nowoczesnych systemów państwowych można znaleźć wiele przykładów takiej praktyki), lecz o to, że polityka stała się nieodróżnialna od logiki stanu wyjątkowego (nawet ta polityka, którą określamy mianem demokratycznej).

Co dzieje się z prawem w stanie wyjątkowym? W swym komentarzu do listu św. Pawła Agamben pisze, że zatarciu ulega granica między wnętrzem a zewnętrzem prawa. Prawo nakłada się na całą rzeczywistość, w której porusza się jednostka, więc staje się od tej rzeczywistości nieodróżnialne. Nie można stanąć na zewnątrz prawa, wydostać się z jego uchwytu. Poza tym konsekwencją stanu wyjątkowego jest niemożliwość rozróżnienia przestrzegania prawa od jego naruszenia. Z racji tego, że prawo pokrywa się z rzeczywistością, staje się całkowicie niewidzialne. Oznacza to, że w żadnym momencie i w żadnym miejscu nie możemy odwołać się do konkretnych reguł prawnych, by za ich pomocą rozsądzić sporną kwestię. Nie sposób obiektywnie określić, w którym przypadku prawo jest jeszcze przestrzegane, a w którym już nie. Każde działanie może zostać uznane przez władzę za wykroczenie. I to właśnie władza decyduje, co i kto mieści się w granicach normy, a co i kto poza te granice wypada, zasługując tym samym na karę. W stanie wyjątkowym zawieszone zostają także wszystkie przepisy. Prawo nie przybiera formy zakazów czy nakazów.

Wszystko to prowadzi do sytuacji, w której życie jednostki wystawione jest na bezwzględne działanie władzy, przed którą nie można się ukryć. Nagie życie - jak powiada Agamben - zostaje wydane na łup biopolitycznej siły, która poddaje je totalnej kontroli.

Rzeczywisty stan wyjątkowy

Ale co logika stanu wyjątkowego ma wspólnego z czasem mesjańskim? Przede wszystkim przybycie mesjasza oznacza - jak się rzekło - zawieszenie prawa. Dla św. Pawła oznacza to, że znika granica odróżniająca Żydów (czyli tych, którzy postępują podług starego prawa Mojżeszowego) i nie-Żydów (pozostających na zewnątrz prawa). Podział, który dla judaizmu odgrywa kluczową rolę, zostaje zniesiony. Nie oznacza to jednak, że Paweł rozszerza granice prawa, by objąć nimi także pogan (tego - jak pamiętamy domagali się nawróceni Żydzi z rzymskiej wspólnoty chrześcijańskiej), lecz zaciera różnice między wnętrzem a zewnętrzem prawa. Sposób, w jaki wydarzenie mesjańskie przekształca status prawa, widać doskonale na przykładzie wyrażenia "niewolnik mesjasza", które pojawia się w pierwszym zdaniu Pawłowego listu. Apostoł posługuje się nim - jak pisze Agamben - "do wyrażenia przekonania o uchyleniu podziałów prawnych, a ogólniej unieważnieniu wszelkich prawnych i społecznych uwarunkowań, jakie przynosi ze sobą mesjańskie wydarzenie".

Ale zawieszenie prawa nie oznacza u św. Pawła wystawienia jednostki na działanie władzy. Przeciwnie - sprawia, że charakterystyczny dla stanu wyjątkowego związek między prawem a rzeczywistością, między władzą a życiem zostaje zerwany. Gest mesjański jest zatem odpowiedzią na opresyjną sytuację stanu wyjątkowego. Co zatem ma na myśli Agamben, gdy mówi, że czas mesjański przyjmuje formę stanu wyjątkowego?

Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w "Tezach o pojęciu historii", ostatnim tekście Waltera Benjamina, który wraz z "Listem do Rzymian" tworzy według Agambena mesjańską konstelację tradycji zachodniej. W tezie VIII Benjamin powiada tak oto: "Tradycja uciskanych poucza nas o tym, że »stan wyjątkowy«, w którym żyjemy, jest regułą. Musimy dorobić się takiego pojęcia historii, które temu odpowiada. Wtedy naszym zadaniem będzie wprowadzenie rzeczywistego stanu wyjątkowego; to zaś polepszy naszą sytuację w walce przeciwko faszyzmowi".

Stan wyjątkowy, w którym żyjemy, to sfera niczym nieograniczonej kontroli, jaką władza roztacza nad jednostkami. Dla Benjamina posiadała ona bardzo konkretną postać - otaczały go wszak zgliszcza Europy zniszczonej przez nazistów (tekst powstał w 1940 r.). Nowe pojęcie historii, o którym pisze filozof, to nic innego jak mesjańska koncepcja czasu, która szczególne znaczenie kładzie na chwilę teraźniejszą. Benjamin nie zamierzał odkładać walki z nazizmem na bliżej nieokreśloną przyszłość. Chodziło mu o zasadniczą zmianę ludzkiej kondycji i warunków, jakie zgotował ludziom nazizm. Niezwykłe w tym fragmencie jest przekonanie, że walkę z nazizmem, skuteczną walkę, będzie można podjąć dopiero wtedy, gdy wypracuje się pewną koncepcję filozoficzną.

Benjamin miał pełną świadomość tego, że nie wystarczy odpowiedzieć przemocą na przemoc. Trzeba także rozmontować fundamenty nazistowskiej koncepcji władzy, zatrzymać machinę wojenną w jej wymiarze politycznym i filozoficznym. Tym właśnie miało być wprowadzenie rzeczywistego stanu wyjątkowego, które również należy rozumieć na modłę mesjańską jako sytuację, w której prawo traci swą moc, zostaje zdezaktywowane, staje się nieskuteczne i nie można się nim posłużyć przeciwko życiu.

Tak samo, tylko nieco inaczej

Książka Agambena o św. Pawle ukazała się kilka miesięcy przed atakami na World Trade Center. Podejmując działania militarne w Iraku, a następnie w Afganistanie, administracja Busha posłużyła się środkami prawno-politycznymi, których efektem była sytuacja przypominająca stan wyjątkowy. Żeby tę machinę władzy zatrzymać, żeby zablokować jej tryby, potrzebna jest nowa koncepcja czasu historycznego, a tę Agamben (tak jak przed nim Benjamin i Taubes) znajduje u św. Pawła. Stąd właśnie jego przekonanie o konieczności wpisania "Listu do Rzymian" w kontekst mesjański.

Dla Benjamina moment mesjański nie miał charakteru jednostkowego. Nie była to chwila łaski, która spływa na nas w momencie zbawienia, lecz doświadczenie zbiorowe dotyczące całej sfery społecznej i politycznej.

Agamben, w innej swojej książce pt. "Wspólnota, która nadchodzi", przytacza w rozdziale zatytułowanym "Aureola" anegdotę, którą Gershom Scholem opowiedział Benjaminowi. Ten ostatni zapisał ją w takiej oto postaci: "U chasydów opowiada się pewną historię o przyszłym świecie: wszystko będzie w nim wyglądać tak jak tutaj. Pokój, w którym mieszkamy, w przyszłym świecie będzie taki sam; nasze dziecko spać będzie w tym samym miejscu również w innym świecie. A to, co nosimy w tym świecie, nosić będziemy również na tamtym. Wszystko będzie tak, jak teraz, tylko nieco inaczej". Czym jest ta drobna zmiana, nieznaczna różnica, która w anegdocie Benjamina stanowi cechę mesjańskiego czasu?

Bez wątpienia nie chodzi o jakieś rzeczywiste okoliczności, których całościowa suma wprowadzi nas w inny świat, w nowy czas. Nie idzie o to, że ten konkretny kubek, który leży obok mojego komputera, zostanie przesunięty o kilka centymetrów, fotografia Georgesa Pereca, stojąca na moim biurku, stać będzie w innym miejscu, a syn sąsiada przestanie odpalać noworoczne petardy. "Drobna zmiana - powiada Agamben - nie dotyczy stanu rzeczy, lecz jego sensu i granic. Dokonuje się ona nie w rzeczach, ale na ich obrzeżach, w wolnej przestrzeni między rzeczą a nią samą".

Nie są nam przecież obce chwile, w których rzeczywistość nie przyjmuje wcale radykalnie nowej postaci, a jednak zmiana, jaka się w niej (w nas) dokonuje, jest namacalnie obecna. Wszystko jest tak samo, a jednak trochę inaczej. Sens zdarzeń i granice świata ulegają przeobrażeniu, a reguły (których nie musimy wcale utożsamiać z prawem państwowym czy religijnym, mogą to być zwyczajne normy, które obowiązują w naszym codziennym życiu) zostają zawieszone i tracą swą opresyjną moc. Te chwile zdecydowanie zasługują na miano "czasu, który zostaje".

Jestem pewien, że gdy Agamben wymyślił tytuł książki o św. Pawle, jego myśl powędrowała w stronę Taubesa.

Napisałem na początku, że Jacob Taubes przybył do Heidelbergu, by poprowadzić swe "ostatnie" seminarium. Że będzie ostatnie, nie miał żadnych wątpliwości. Wiedział bowiem, że trawi go nieuleczalny rak i zostało mu niewiele czasu (zmarł kilka tygodni później). Zajęcia zostały zaplanowane na poniedziałek, wtorek, czwartek i piątek. Taubes nie mógł stać, więc wykładał na siedząco po trzy godziny. Całą środę spędził na oddziale intensywnej terapii. Ale w czwartek wrócił na salę wykładową i z kapitalną swadą dalej prowadził seminarium.

Jeśli powołanie mesjańskie - jak powiada Agamben za św. Pawłem - odwołuje wszystkie wcześniejsze powołania, obowiązki i umowy, to żadne nowe zobowiązanie, niezależnie od tego, skąd przychodzi, nie może go zawiesić, nie może zmusić nas, byśmy odpuścili teraźniejszą chwilę, kierując uwagę w stronę przeszłości lub przyszłości. Niby wszystko jest tak samo, a jednak nieco inaczej. I właśnie ta trudna do uchwycenia i opisania różnica jest tym, co zostaje.

Giorgio Agamben, "Czas, który zostaje", przeł. Sławomir Królak, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2009.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodzony w 1978 r. Aktywista literacki, filozof literatury, eseista, redaktor, wydawca, krytyk i tłumacz. Dyrektor programowy Festiwalu Conrada. Redaktor działu kultury „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor programów literackich Fundacji Tygodnika Powszechnego.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2010