Niewiara w Miłość

Wanda wkrótce po rozwodzie pokazuje się w gronie znajomych z mężczyzną, którego przedstawia jako swojego narzeczonego. Nikt nie wyraża zdziwienia. Wręcz przeciwnie. Większość osób gratuluje i życzy im pomyślności na nowej drodze, a ci, którym się to nie podoba, milczą, bo boją się wyjść na fanatyków odmawiających komuś życiowego szczęścia.

02.10.2006

Czyta się kilka minut

Tomasz kilka lat po tym, gdy opuściła go żona, ma ochotę zerwać kontakty z przyjaciółmi. Ma dość nieustannych pytań, czy już kogoś sobie znalazł, oraz prób swatania go z kolejnymi kobietami. Nie rozumie, dlaczego świadków jego ślubu dziwi miłość do niewiernej żony, dlaczego irytuje ich wierność przysiędze, którą złożył przed ołtarzem.

Powyższe relacje, usłyszane przeze mnie od bohaterów tych opowieści, zapewne wcale Cię nie zaskoczyły. Dawać do myślenia może jednak fakt, że chodzi tu o ludzi nie tylko wierzących, ale należących do grup formacyjnych i wspólnot katolickich. Nikt z tego grona nie pochwala głośno rozwodów i powtórnych związków, ale postawy i zachowania wskazują na ich faktyczną akceptację. Smutne, że zatwardziałość serc, którą Jezus zarzucał faryzeuszom, dotknęła Jego uczniów.

Nie zamierzam walczyć z wiatrakami i wzywać do krucjaty przeciwko rozwodom. Tym bardziej nie ośmielam się oskarżać tych, którzy ponieśli życiową klęskę i których małżeństwa się rozpadły. Jako duszpasterz patrzę na rozwiedzionych jak na ludzi potrzebujących życzliwości i współczucia, by przetrwać trudne chwile. Zbyt często byłem świadkiem nawarstwiania się nierozwiązywalnych problemów albo bezskutecznych wysiłków obojga małżonków próbujących ratować związek, by kogokolwiek osądzać. Przyznam, że czasem, gdy zagrożone było zdrowie, a nawet życie jednego z małżonków, sam doradzałem prawną separację. Doskonale rozumiem również tych, którzy po rozwodzie nie potrafią dochować wierności pierwszemu małżonkowi, unieść przez lata ciężaru samotności i wiążą się z kimś ponownie.

Jednak obserwacja tych pogmatwanych i trudnych losów doprowadziła mnie do przekonania, że zgoda na potencjalny rozwód w momencie składania przysięgi małżeńskiej jest nie tylko akceptacją prawnej procedury, ale wyznaniem niewiary w istnienie wiecznej Miłości, zaprzeczeniem, że "na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę", aby byli jednym ciałem. Nic dziwnego, że tam, gdzie słabnie wiara, wzrasta liczba rozwodów. Zgoda bowiem na rozdzielenie tego, co Bóg połączył w zamyśle stworzenia, czyni małżonków niezdolnymi do pełnej miłości, stawia ich od razu na przegranej pozycji, sprawia, że nie potrafią korzystać z tej mocy, która od Stwórcy pochodzi, a która pozwala ożywiać miłość, pogłębiać wierność, odświeżać uczciwość małżeńską.

W świecie naznaczonym grzechem nie uda się uchronić małżeństw przed rozpadem. Pomyśl jednak, że Twoja wiara w słowo Chrystusa tworzy atmosferę, w której rozgrywają się rodzinne dramaty. To wiara, a nie zapisy prawa, wpływa na to, czy ludzie angażują się w miłość i pragną o nią walczyć, czy też traktują małżeństwo jak kontrakt, a rozwód jak panaceum na jego bolączki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2006