Nieugaszona tęsknota malarza

Dzienniki Sempolińskiego cechuje uderzająca szczerość, możliwie najwierniejszy i najtrafniejszy zapis własnej dynamiki wewnętrznej: ruchu myśli, wspomnień, lęków i przeczuć.

11.12.2016

Czyta się kilka minut

Dziennikowe zapiski Jacka Sempolińskiego, wybitnego malarza, to tekst o wielkiej wadze – wadze niejako podwójnej: znaczący jako materiał źródłowy do dziejów najnowszego malarstwa polskiego i jako poruszający zapis literacki. Obszerna, licząca przeszło pięćset stron edycja nosi tytuł „A me stesso” (Sobie samemu), trafnie sumujący ton całości.

Dzienniki Jacek Sempoliński pisał z przerwami przez blisko dziesięć lat, w ostatniej dekadzie życia. Ich narracja rozwija się dwukierunkowo, wybiegając raz ku przeszłości, raz opisując zdarzenia teraźniejsze, w obu przypadkach przesączone przez filtr własnej wrażliwości. Cały zapis cechuje uderzająca szczerość, to znaczy możliwie najwierniejszy i najtrafniejszy zapis własnej dynamiki wewnętrznej: ruchu myśli, wspomnień, lęków i przeczuć. Nieprzypadkowo używam słowa „dynamika” – dobrze odzwierciedla ono niepokój nieustannie obecny w tych zapiskach, a będący przyczyną lub skutkiem nieustannego dążenia do prawdy. Owej własnej, wewnętrznej prawdy – prawdy spojrzenia, prawdy przeżycia – malarz poszukuje z pełną świadomością, że jest to wysiłek poniekąd daremny. Wie, że ta prawda jest niemożliwa do uchwycenia. Ona tylko bywa, na chwilę się zjawia, a przyszpilona zamienia się w swoje przeciwieństwo: w doktrynę czy wręcz fałsz, na który Sempoliński jest szczególnie wyczulony. Nieprzypadkowo postacią, która wielokrotnie powraca na kartach dzienników, jest Cézanne. Jego malarska i życiowa postawa: uparty wysiłek wyruszania wciąż od nowa w drogę, by zobaczyć zupełnie na nowo coś widzianego już sto i tysiąc razy, była Sempolińskiemu bardzo bliska.

Przez cały tekst przewija się wątek żarliwej niezgody na „literackość”, styl rozumiany jako zastygnięcie w formie. A jednak dzienniki, pisane własnym, prywatnym językiem, świadczą o klasie pisarskiej Sempolińskiego: jak u rasowego pisarza z toku narracji wyłaniają się plastyczne obrazy, które zapadają w pamięć czytającego. Jak historia o Królowej Nocy z „Czarodziejskiego fletu”, która odwiedziła autora w porannej kąpieli: „Dziś obudziłem się przed świtem kompletnie upadły, nie wiedziałem, po co wstawać, po co żyć. Rutyna podpowiada: gimnastykuj się, ogol, wykąp. Nie ma innego sensu. Rutyna okazała się, jak zwykle, pomocna – w kąpieli przypomniała mi się Królowa Nocy. (...) Królowa Nocy, mimo że jędza, zrobiła swoje, już się podniosłem i wszystkie niszczące pytania »po co«, tak dręczące w mym dzisiejszym przedświcie, przepadły. Królowa – w mej wannie. A przecież to tylko opera. Tych postaci przecież nie ma obok mnie (nawet w tej wannie), za oknem niebo, w ręku dunhill. (...) Palę za dużo, wiem”.

Sempoliński snuje opowieść i pruje ją, tworzy pozory i je obnaża. Można czytać dziennik jako proustowską z ducha opowieść o niszczycielskim działaniu czasu oraz o pamięci, która ocala. Ocalać może także twórczość (Sempoliński nie lubi słowa „sztuka”), która jest tutaj związana z pamięcią. Jeden z uderzających fragmentów opowiada o tym, że twórczość polega na dążeniu wstecz, napędzanym tęsknotą za czymś utraconym: „jest stałym dążeniem »od dziś« ku tyłowi, wstecz, ku otchłani; rekapitulacją, powrotem. Nie ku »inspiracji«, lecz ku jakiemuś »byciu« tajemnemu. I, co dla mnie szczególnie ważne: nieugaszoną tęsknotą. (...) Maluję czaszkę nie dlatego, że ciekawa, kontrapost Ukrzyżowanego nie dlatego, że to ćwiczenie anatomiczne, ale że to zew. W tej samej otchłani lokuję też seks, nie będę tego »wywodził«, bo i tak wiem, bez tych słów, że jest on, ten seks, tym ciągnięciem w tył i – jak pisał Van Gogh – kulminacja to poczucie absolutu. (...) Podobnie agonia, podobnie akt twórczy. Bez regulacji, asekuracji, pragniony – jest!”. To niejasne poczucie straty przenika cały tekst, stanowiąc o jego emocjonalnej intensywności.

W innym miejscu Sempoliński notuje, że o jakości malarstwa stanowią dla niego dwie cechy: oddech i pulsacja. Te same właściwości – swobodny oddech i gorączkową pulsację – można odnaleźć w jego dzienniku. ©


Jacek Sempoliński, A ME STESSO. DROGI I BEZDROŻA TWÓRCZOŚCI. WYPISY Z DZIENNIKÓW 1999–2008, Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 2016

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2016