Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pytany przez Piłata, czy jest królem, Jezus odpowie twierdząco: "tak, jestem królem"; swoją królewską misję złączy jednak ze świadectwem prawdy (J 18, 37). Reakcja środowiska na te słowa wyrazi się w ubiczowaniu i w nałożeniu Mu na głowę korony z cierni (J 19, 1n).
Na obrazach ofiarowanych w ostatnich latach do wielu naszych kościołów bardzo często odtwarzany jest motyw Jezusa w królewskiej koronie podobnej do papieskiej tiary. Korona cierniowa nie cieszy się szczególną popularnością w rankingach wyrażających przekonania miłośników sukcesu. Królestwo "nie z tego świata" wydaje się mało atrakcyjne dla sympatyków triumfu "tu i teraz". Przy podobnej rozbieżności upodobań nie wolno unikać pytania: czy królowanie Chrystusa ma wyrażać przede wszystkim nasze tęsknoty i upodobania, czy też ma stanowić realizację słów Mistrza, który w dialogu z Piłatem wyraziście określił istotę swej misji?
Niejednokrotnie podejmowano już próbę zamiany Chrystusowej korony z cierni na symbole władzy z tego świata. Cenę podobnych działań stanowiło odejście od przekazu Ewangelii nawet wówczas, gdy oficjalnie deklarowano ewangelizację. Z okresu podboju Ameryki przez Hiszpanów przytacza się wiadomość uważaną za gorzki i realistyczny komentarz sformułowany przez biskupa Bartolomea Las Casas. Dotyczyła ona Indian, którzy mieli deklarować z całą pasją, że nie chcą być zbawieni, bowiem nie chcą mieć nic wspólnego z hiszpańskim niebem. Dobrze jest pamiętać o podobnych ocenach narodowego nieba, gdy pojawiają się kolejne próby, by Chrystusowe Królestwo nie z tego świata podporządkować programowi konkretnej partii i dostosować do oczekiwań jednej grupy proponującej teologiczne zniekształcenia Ewangelii.