Nie wie lewica, gdzie jest prawica?

Prawicowej samoidentyfikacji elektoratu w Polsce towarzyszy przekonanie o kluczowej roli państwa w gospodarce.

28.12.2009

Czyta się kilka minut

Tegoroczny raport CBOS, poświęcony elektoratom głównych partii politycznych (BS/138/2009), jest doskonałym wyjaśnieniem permanentnej konfuzji, która towarzyszy w Polsce posługiwaniu się terminami "lewica" i "prawica". Pozwala także wskazać na jedną z kluczowych przyczyn wysokiego poparcia dla Platformy Obywatelskiej. Poparcia, które frustruje partie opozycyjne. Rzuca też nowe światło na trwałą, ale i niebanalną koalicję PO i PSL.

Prawicowe odchylenie

Swoje poglądy jako prawicowe określa 32 proc. Polaków. Tylko 14 proc. deklaruje się jako zwolennik lewicy. To jednak nie daje nawet połowy wszystkich głosów. 31 proc. respondentów określa swoje poglądy jako centrowe. Natomiast 23 proc. na pytanie o taką identyfikację odpowiada - "trudno powiedzieć". Z taką przewagą prawicowej samoidentyfikacji wiąże się jednak przekonanie o kluczowej roli państwa w gospodarce i zdecydowanie mniejszy entuzjazm przy wypowiedziach dotyczących wolnego rynku.

Aby tę pozorną sprzeczność wyjaśnić, trzeba uświadomić sobie, że poglądy w polityce nie rozkładają się wzdłuż jednej osi. (Czym kończą się próby takiego ich uporządkowania, przyjdzie jeszcze dopowiedzieć). Żeby opisać pozycje poszczególnych partii, potrzebna jest nie linia, lecz płaszczyzna. Tworzą ją dwie przecinające się pod kątem prostym osie podziału. Jedna z nich różnicuje tych, którzy pozytywnie oceniają rolę tradycji i religii w życiu publicznym, od tych, którzy do tradycji i religii podchodzą krytycznie. Ta oś w Polsce w bardzo dużym stopniu nakłada się na więź z dziedzictwem Solidarności, która współgra z pozytywną oceną roli tradycji i religii. Jednocześnie krytyczne opinie o tradycji i religii wiążą się z cieplejszym wspomnieniem PRL i chłodnym stosunkiem do dorobku Solidarności. To właśnie ta oś w polskich realiach jest najczęściej rozumiana jako oś prawica-lewica. Najczęściej, co nie znaczy, że wyłącznie.

Prostopadła do niej oś obrazuje zróżnicowanie poglądów w sprawie gospodarki. Na górze mamy tych, którzy pokładają nadzieję w działaniu wolnego rynku, natomiast z drugiej strony sytuują się ci, którzy mają do niego podejście krytyczne i pokładają nadzieję w opiece państwa.

Trójkąt bermudzki

Na rysunku przedstawiono, gdzie według badań CBOS znajdują się punkty ciężkości elektoratu czterech naszych głównych partii - tych, których sondażowe poparcie przekracza błąd statystyczny.

Patrząc na te punkty, warto pamiętać, że dotyczą one odchyleń od średnich poglądów dla kraju. W połowie osi poziomej nie znajduje się neutralny stosunek do Kościoła i tradycji, lecz średni, czyli umiarkowanie pozytywny. Podobnie jest z osią gospodarczą - miejsce na środku nie oznacza równego dystansu do państwa i rynku, lecz podejście akceptujące daleką ingerencję państwa w procesy gospodarcze. Tym niemniej taki wykres pozwala zobrazować różnice pomiędzy wyborcami poszczególnych partii.

Mamy zatem bardzo wyraźny trójkąt z PO, PiS i SLD jako jego wierzchołkami. W środku zaś znajdziemy PSL. To potwierdza wyobrażenia o PSL jako o partii obrotowej - dla każdej z pozostałej trójki jest tym ugrupowaniem, do którego jest najbliżej.

Co jednak się dzieje, jeśli ten złożony obraz chcemy uprościć, rzutować na jedną oś i sprowadzić do jednego wymiaru? Wszystko zależy od tego, jak tę oś ustawimy.

Tradycja wskazuje na tradycję

Zgodnie z badaniami Mirosławy Grabowskiej, główną osią podziału jest ta różnicująca stosunek do tradycji. Jeśli środki ciężkości rzucić na tę oś, otrzymamy takie uszeregowanie:

To potwierdza potoczne wyobrażenia, że najbardziej prawicową partią jest PiS, a najbardziej lewicową SLD. PO i PSL znajdują się na tej osi bliżej środka. Jak to się jednak ma do pojawiających się raz za razem wypowiedzi polityków lewicy, że PO to partia prawicowa, oraz wypowiedzi polityków PO, że PiS to tak naprawdę lewica?

Gospodarka, głupcze!

Jeśli spojrzymy na scenę polityczną, uwzględniając tylko oś relacji do rynku, to cztery środki ciężkości partii ułożą się w zupełnie inny wzór:

Teraz na prawicy mamy tylko PO, a po przeciwległej stronie - z bardzo zbliżonymi wartościami - elektoraty PiS, SLD i PSL. Co jest być może zaskakujące (choć PO jest tu osamotniona): punkt ciężkości elektoratu PSL wcale nie jest najdalej. Tą partią, której wyborcy mają najbardziej odległe od PO stanowisko, jest PiS - minimalnie bardziej odległy niż SLD, ale jednak.

Tak mógłby wyglądać podział na Polskę liberalną i Polskę solidarną wywoływany przez Jarosława Kaczyńskiego. Mógłby, gdyby nie to, że elektorat SLD jest do tradycji solidarnościowej nastawiony negatywnie. Partie tak bliskie pod kątem ekonomicznym są skrajnie odległe od siebie, na tej drugiej, w polskich realiach ważniejszej, osi.

Liberał z dorastającą córką

Jeszcze inaczej wyglądałaby interpretacja podziałów na polskiej scenie politycznej, gdyby pozycje tych partii rzutować na to, co w wielu innych krajach przyjmuje się jako oś podziału prawica-lewica, czyli przekątną z naszej początkowej płaszczyzny. Jak mówi amerykańskie porzekadło, konserwatysta to jest liberał, który ma dorastającą córkę.

W partii republikańskiej jej prawicowość wyraża się w pozytywnej ocenie religii i tradycji, połączonej z nadzieją pokładaną w rynku. Na przeciwległym biegunie jest tradycyjna lewica ze sceptycznym podejściem nie tylko do tradycji i religii, ale i do rynku. Nasze partie oglądane z tej perspektywy wyglądają tak:

PO i PiS znajdują się prawie w tym samym miejscu - są dwoma potencjalnymi skrzydłami tak pojmowanej centroprawicy, stąd ich konkurencja o to miano. Tutaj PSL jest partią centrową, choć bliżej jej do PO i PiS niż do SLD. Sojusz jest w takiej perspektywie partią samotną, zdecydowanie oddaloną od centrum.

To punkt widzenia "sierot po PO-PiS-ie", dla których wybór pomiędzy tymi dwoma partiami jest jak konieczność odpowiedzi na pytanie: "Kogo bardziej kochasz, mamę czy tatę?". Po burzliwym rozwodzie każda z tych partii oddaliła się od konserwatywno-liberalnej ćwiartki. Obie chciałyby się tam utrzymać, lecz dla obu punkt ciężkości ich najpewniejszego elektoratu jest już gdzie indziej.

W poprzek

Uszeregowanie partii wygląda jeszcze inaczej, gdy bierzemy pod uwagę drugą przekątną, którą można by nazwać "osią Michnika-Rydzyka". Na jednym biegunie mamy "nową lewicę", łączącą nadzieję pokładaną w rynku z krytycznym podejściem do religii. Na przeciwległym biegunie mamy tych, których oponenci określają słowem "populiści", a którzy woleliby się pewnie nazwać "współczującym konserwatyzmem". Ci, którzy łączą pozytywny stosunek do tradycji i religii z nadzieją pokładaną w opiece państwa, nie zaś w rynku.

Z perspektywy takiej osi, którą zgodnie promują w Polsce "Gazeta Wyborcza" i Radio Maryja, polskie podziały polityczne wyglądają jeszcze inaczej:

Mamy tu PO i PiS na przeciwległych biegunach, chociaż PiS jest zdecydowanie bliżej samego narożnika niż PO. Z takiej perspektywy dla środowiska "Gazety Wyborczej" naturalnym sojusznikiem PO nie powinien być PSL, a SLD. Natomiast z punktu widzenia Radia Maryja to PSL powinien być najbliższym sojusznikiem PiS.

Każda z czterech perspektyw tworzy zupełnie inny obraz tego, co dzieje się na polskiej scenie politycznej. Każdy każdego może okrzyknąć lewicą lub prawicą, zależnie od tego, z której strony patrzy. I rzecz nie sprowadza się tylko do bałaganu pojęciowego. Terminy te są bowiem w Polsce przepełnione emocjami.

Skrzydła niechęci

Jakie niechęci rządzą polską polityką? Pierwsza niechęć to niechęć do lewicy. Ma swoje korzenie jeszcze w PRL-u, w jego etatystycznej, antyreligijnej i antytradycjonalistycznej retoryce. Niechęć ta została jeszcze potwierdzona w czasach rządów Leszka Millera. Choć on sam zdecydowanie zmieniał swój profil ideowy, jeśli idzie o podejście do gospodarki, to jednak katastrofa tych rządów doprowadziła do umocnienia negatywnego wizerunku lewicy - tej z dolnego lewego narożnika.

Z drugiej strony mamy niechęć świeższą, co nie znaczy, że o mniejszej sile. To niechęć do ojca Tadusza Rydzyka i jego środowiska, LPR i całego tego narożnika, w który (skądinąd na własne życzenie) dał się wepchnąć PiS pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego.

Te dwa bieguny niechęci pozwalają wyznaczyć obszary, na których można znaleźć tych, którzy są im najbardziej wrodzy. To te dwa zacienione obszary na wykresie poniżej. Punkt ciężkości PO jako jedyny zahacza o obszar wspólny tych niechęci. Można powiedzieć, że PO szybuje na skrzydłach niechęci swych wyborców do postkomunizmu i populizmu - tego, co jest rozumiane jako prawica i lewica w polskich realiach. Skrzydła Gowina i Palikota decydują o jej sile.

Czy jednak dwuskrzydłowa konstrukcja PO przetrwa? O tym zadecydują zdolności Donalda Tuska. Do tej pory źródłem jego sukcesu było nie tylko korzystne pozycjonowanie swej partii, ale również utrzymanie jedności we własnym obozie. Jedności stale zagrożonej w tak niebanalnym położeniu.

Natomiast żadna z pozostałych partii nie może w porównywalnym stopniu liczyć na zasilenie którąś z dwóch kluczowych niechęci. PiS i SLD bardzo by tego chciały - co było widać wtedy, gdy w 2007 r. Kaczyński i Kwaśniewski debatowali przed wyborami, ostentacyjnie próbując ignorować Tuska. Jednak wciąż przeszkadza im w tym wzajemna bliskość w sprawach gospodarczych i wreszcie sama obecność PO.

Opozycja postrzega te dwa kluczowe dziś obszary niechęci jako zasłony milczenia, spuszczane przez media na działalność rządu. Zasłony te są jednak półprzeźroczyste. Prawdziwym zagrożeniem dla PO byłoby, gdyby jej politycy uwierzyli, że za nimi można wszystko. Jest wszak jeszcze na polskiej scenie trzeci biegun niechęci - do "liberałów-aferałów". Biegun, który stabilizuje notowania SLD i PiS w ich narożnikach. Biegun, który jest ich nadzieją na przyszłe rządzenie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, publicysta, komentator polityczny, bloger („Zygzaki władzy”). Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Pracuje na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w zakresie socjologii polityki,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2010