Nie płakałem po Lepperze

Nie uważam, bym o nieżyjącym Andrzeju Lepperze miał nagle zmienić zdanie. Pamiętam, że uprawiał politykę w wulgarny i brutalny sposób.

16.08.2011

Czyta się kilka minut

Tragiczna śmierć przywódcy Samoobrony, polityka co najmniej kontrowersyjnego, skłania do paru refleksji.

Przede wszystkim takiej, że niekoniecznie słuszna jest zasada "o zmarłych dobrze albo wcale". Podobno nie uznają jej Anglicy, którzy nawet na pogrzebach przyjaciół wplatają w mowy uszczypliwości - ot taki rytuał chroniący przed podejrzeniem o hipokryzję. A co dopiero, kiedy to pogrzeb kogoś, za kim nie przepadają? Albo nielubianego polityka? Anglia to ciągle kraj Monty Pythona, ale też taki, w którym zdejmuje się już ze scen teatrów sztuki mogące urazić muzułmanów i z tychże powodów pojawiają się problemy z nauczaniem o Holokauście. Wolno było tam powiedzieć prawie wszystko - teraz nieco mniej.

Pewna doza układności i hipokryzji jest w życiu społecznym bardzo potrzebna. Jednak odnoszę wrażenie, że w Polsce przerzucamy się z jednej skrajności w drugą: załamujemy ręce nad zalewem chamstwa w polityce i mediach, entuzjastycznie je uprawiamy, albo robimy jedno i drugie naraz. Chamimy i chamstwo potępiamy, a to już ostry dysonans poznawczy dyskutującego społeczeństwa jako całości.

Tak więc nie uważam, bym o nieżyjącym Andrzeju Lepperze miał nagle zmieniać zdanie. Wciąż pamiętam, że uprawiał politykę w charakterystyczny, wulgarny i brutalny sposób. Tak samo po katastrofie w Smoleńsku nie sądziłem, że prezydent Lech Kaczyński wskutek tragicznej śmierci przeobraził się w męża stanu rangi Józefa Piłsudskiego.

***

Kolejna myśl to postulat antyspiskowej brzytwy Ockhama - nie tworzyć teorii spiskowych ponad konieczną potrzebę. Część polskiej opinii publicznej ma chęć i talent natychmiastowego wytrząsania z rękawa najdziwniejszych spisków. Po Smoleńsku wymyślili zmowę Tuska z Putinem, sztuczną mgłę, pole magnetyczne i dobijanie rannych. Teraz wielu wie już na pewno: to nie było samobójstwo, tylko zabójstwo będące dziełem jakichś mrocznych sił. Jakich? Tych, których się nie lubi. Może to być Tusk, przypominam, spiskujący już z Putinem. Mogą być oczywiście służby specjalne, którym ktoś wydał tajne rozkazy.

Niezawodny "Fakt" z 8 sierpnia pisze wołowymi literami na pierwszej stronie: "Lepper wiedział, kiedy i jak umrze!". I nadtytuł: "Od roku bał się o swoje bezpieczeństwo. I szykował się na tragiczny dzień". Gazeta bezwstydnie dba o sensacyjność za wszelką cenę. Z jednej strony zapoznajemy się z rewelacjami redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" Tomasza Sakiewicza: "Andrzej Lepper powierzył mi tajemnicę, bał się o swoje życie. Mam to na taśmie. Miał ujawnić kulisy afery gruntowej". A więc zamach mrocznych służb na czyjeś zlecenie... Sakiewiczowi wierzy Rafał Ziemkiewicz, który również podejrzewa, że Lepper stał się dla kogoś groźny, "Tomek Sakiewicz ma nagranie". Z drugiej jednak strony czytamy w tejże "Gazecie Polskiej": "Wróżka przepowiedziała mu śmierć. Zdradziła, jak i kiedy skończy życie. Jej słowa Lepper potraktował poważnie". A więc mamy też udział mocy nadprzyrodzonych, przynajmniej w dziedzinie predykcji.

Za to, co wypisują o nim po śmierci tego rodzaju pisma i co wygadują w kolejkach sensaci, Andrzej Lepper nie ponosi rzecz jasna odpowiedzialności. Ale jego śmierć staje się kolejną okazją do przyjrzenia się obyczajom znacznego odłamu społeczeństwa. Znów tworzy się atmosfera plotek i pomówień - powtarzanych niefrasobliwie w miejscach publicznych pomówień o morderstwo.

***

Wreszcie pojawia się wątek wstydu. Paralele literackie są oczywiste: Mateusz Bigda, Nikodem Dyzma; historyczne też: Jakub Szela, ale współcześniejszy, bardziej ucywilizowany, który nie ma krwi na rękach. Cytowany wyżej Ziemkiewicz napisał, tym razem nie bez pewnej słuszności: "w USA człowiek z takim talentem i dążeniem do awansu społecznego jak Lepper, uporem i pracą zrobiłby karierę i zasłużyłby na szacunek społeczny. Tu, gdzie się urodził, swoje ambicje musiał realizować przez cwaniactwo, kłamstwo i populizm".

Andrzej Lepper zrobił bez dwóch zdań karierę niezwykłą, imponującą - od ubogiego acz krewkiego chłopa, który nie był w stanie spłacić kredytów, więc szybko zorganizował innych podobnych sobie w rosnące stronnictwo, po wicepremiera dużego europejskiego kraju. Ale ta kariera większość zawstydzała.

Wstyd ten odczułem dojmująco, widząc kiedyś w telewizorze, jak jego butna kohorta w niegustownych krawatach idzie - łup, łup butami - przez jakieś brukselskie foyer. Bo jeśli wstydziliśmy się za samego Leppera, to jeszcze bardziej za jego ludzi, takich jak Renata Beger ("wariatka od »Kofana Anana«" - "Fakt"), Danuta Hojarska czy wędrujący po wielu partiach Ryszard Czarnecki.

Nie czuł najwyraźniej podobnego wstydu Jarosław Kaczyński, który wyniósł Leppera na szczyty (by go z nich potem strącić). Nad wstydem przeważyła "polityczna pragmatyka" i "racja stanu", a precyzyjniej mówiąc: niepohamowana żądza władzy w przeświadczeniu, że bez PiS-u, choćby nawet z Lepperem i Giertychem, ojczyzna jest zgubiona. Lepper był sprytny i bezwzględny, ale trafił na bezwzględniejszego.

***

Lepper był żenującym politycznym nieporozumieniem, a jego partia tym bardziej. Afery w świecie polityki, także seksafery, są na całym świecie - przypomnijmy Clintona, Berlusconiego czy Strauss-Kahna. Rzecz w tym, że Samoobrona była wyjątkową zbieraniną ludzi bez kompetencji i poglądów, za to z ogromnym apetytem na władzę i zaszczyty. Wysypywaniem zboża na tory, rzekomo w obronie najbiedniejszych i upośledzonych przez wszechwładną elitę (do której sami zawzięcie aspirowali), maskowali zwykłą prywatę. Populizm to za mało na określenie ich polityki. Kiedy trzeba było w Polsce budować kulturę polityczną, oni psuli ją na każdym kroku.

Mówi się, że człowiek tak twardy jak on, nie popełniłby samobójstwa. Nie wiem, jak było naprawdę. Ale sugerowanie mrocznych spisków uważam za nieodpowiedzialny nawyk Polaków.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2011