Nie musimy tego robić

Czy Kościół gdański zrobił wszystko, by stanąć po stronie ofiar seksualnego wykorzystania?

21.02.2022

Czyta się kilka minut

 / MAGDA WOLNA DLA „TP”
/ MAGDA WOLNA DLA „TP”

Kinga: – Na parafialnym wyjeździe potrafił się wsunąć do mojego śpiwora.
Marta: – Siadał obok mnie i podniecał się. Dążył do seksu.
Ksiądz Adrian G. z archidiecezji gdańskiej Kingę wykorzystywał przez cztery lata. Martę rok.
Kinga i Marta złożyły skargę do gdańskiej kurii, zeznawały przed kościelnym trybunałem. Ksiądz Adrian nadal odprawia msze w jednym z gdyńskich kościołów.
– I może molestować kolejne dziewczyny – mówią kobiety.

I

Uśmiechnięta, głos radosny. Gdy rozmawiamy, co rusz wilgotnieją jej oczy. Czuję, że Kinga nie wszystko mi mówi.

Marta załzawiona, głos smutny. – Gdyby pan wiedział, jaka to trauma. Do dziś się z tego leczę.

Obie po trzydziestce.

KOLACJA | Rok 2000, styczeń. Miasto na Kaszubach. Czterdziestoletni ksiądz Adrian G. chodzi po kolędzie. Jedna z rodzin zaprasza go na kolację. Wikary cały wieczór nie odrywa oczu od najstarszej córki gospodarzy: Kinga chodzi do pierwszej klasy gimnazjum, do czternastych urodzin brakuje jej pół roku. „Dziękuję za uśmiech” – żegna się po kolacji z nastolatką.

W domu nie dzieje się dobrze – ojciec jest alkoholikiem.

– Baliśmy się go – wspomina dorosła Kinga. – Nie bił, ale wyzywał mamę i nas, rzucał talerzami, popychał, groził.

Potrafi też powiedzieć o ojcu coś dobrego: – Był uzdolniony muzycznie.

Księża z parafii dobrze znają rodzinę Kingi. Najczęściej odwiedza ich wikary. Wie o rodzinnym dramacie: doradza matce (namówi ją na rozwód, pomoże wystarać się o kościelne stwierdzenie nieważności małżeństwa), troszczy się o dzieci (Kinga ma młodsze rodzeństwo).

– Miał coś takiego w twarzy, że mu się ufało – nawet po latach przyznaje kobieta. – Sprawiał wrażenie, że to dobry człowiek. Starał się zastępować nam ojca.

I buntował przeciwko ojcu rodzonemu. – Radził, żebyśmy traktowali tatę jak powietrze. Jego to jeszcze bardziej złościło i jeszcze więcej pił.

Najwięcej czasu ks. Adrian spędza z Kingą: pomaga jej w matematyce (– Byłam kiepska, wolałam biologię.), dużo rozmawia, kupuje markowe buty, kurtki (– Byliśmy biedną rodziną). Angażuje do grupy modlitewnej, scholi. Dzwoni codziennie, czasem po kilka razy. Pyta, co robi, gdzie była, albo czemu nie odebrała telefonu.

– Jak nie będziesz mnie słuchać, zostaniesz alkoholiczką, jak ojciec – krzyczy, gdy zrobi coś nie po jego myśli. Nerwus: gdy dziewczyna nie daje rady rozwiązać równania, rzuca w nią długopisem.

W parafii jest gwiazdą: wierni lubią jego kazania. – Stał się przewodnikiem duchowym dla wielu ludzi – mówi Kinga. Dziś widzi to inaczej: – Był po prostu świetnym manipulatorem.

Gdy zbiera tacę, lubi ją pogłaskać, przytulić. Jedni plotkują, inni widzą w tym znak kapłańskiej czułości. Zabiera na kawę do zaprzyjaźnionych domów. Gospodarzom tłumaczy, że to przyszła zakonnica: wmawia jej, że powinna iść do karmelitanek (sam jeździ do jednego z klasztorów). – Albo zostaniesz świętą, albo alkoholiczką – szantażuje.

Nie tylko kazania jej prawi. – Gdy byliśmy sami, obejmował mnie, całował – opowiada Kinga.

Pierwszy raz onanizował się przy niej, gdy nikogo nie było w domu. Zaczynała tego dnia później lekcje (znał rozkład jej zajęć). – Podniósł sutannę, dotykał mnie przy tym w intymne miejsca – wydusza z siebie.

Ksiądz zrobi to wiele razy: na plebanii, w domu, w lesie. Gdy pojadą grupą w góry, w nocy wsunie się do jej śpiwora.

– Jeśli nie chcesz, nie musimy tego robić – miał mówić po wszystkim.

– Płakałam, ale on chyba nie chciał tego widzieć – opowiada Kinga. – Bo przy następnej okazji robił ze mną to samo.

Po trzech latach biskup przenosi ks. Adriana do innego miasta. Teraz tam zaprasza Kingę. Funduje bilety na przejazdy, kupuje rzeczy w dobrych sklepach. I wykorzystuje na plebanii.

– Bałam się powiedzieć rodzicom – mówi mi. – Mama ufała księdzu, a do tego ojciec podejrzewał, że ma z nim romans. To by tylko pogorszyło sytuację.

Przed maturą Kinga zakochuje się w koledze z klasy (– Moja pierwsza miłość). Nie mówi o tym, co jej robi ksiądz. Ale zdobywa się na odwagę: zrywa znajomość z duchownym.

– Jak ksiądz Adrian dowiedział się, że mam chłopaka, wściekł się – opowiada.

Po kilku latach znowu się odezwał. Prosił, żeby mu wybaczyła. Pytał, czy nikomu nie powiedziała. Gdy zapewniła, że nie, wysłał zaproszenie do znajomych na Facebooku – nie przyjęła go.

PIELGRZYMKA | Lato 2003 r. To samo miasto. Marta zdała maturę, nie dostała się na studia, nie bardzo wie, co ze sobą zrobić. Ale to nie jedyny problem dziewiętnastolatki. Ojciec jest seksoholikiem. Nawet z niej nieprzystojnie żartuje. „Robi się z ciebie kobieta” – potrafi powiedzieć o córce przy obcych mężczyznach.

Z rodzinnego domu Marta pamięta: brak miłości, kłótnie i że nie lubiła świąt. – Byłam zahukana, wstydziłam się.

Przed maturą przeżywa nawrócenie (– Wcześniej nie narzucałam się Bogu). Helena – głęboko wierząca, dużo starsza od niej znajoma – mówi, że zna fajnego księdza. Żałuje, że biskup przeniósł go do innej miejscowości. Ale to przecież niedaleko.

– Tak poznałam księdza Adriana – mówi Marta.

Dobrze się składa, bo ksiądz jedzie z pielgrzymką do Medjugorja (Matka Boża miała się tam ukazać chorwackim dzieciom). Marcie wyjazd za granicę, do świętego miejsca, imponuje (– Nigdy nie jeździliśmy z rodzicami na wakacje).

Przyjeżdża i przeżywa pierwsze zaskoczenie. Myślała, że będzie więcej osób, a są tylko cztery: oprócz księdza starszy od niej o kilka lat Paweł, Kinga i ona czwarta. Jadą samochodem, po drodze zatrzymują się w Czechach, na Węgrzech, w Słowenii. W hotelach dziewczyny zajmują jeden pokój, ksiądz z Pawłem drugi.

– Przez cały pobyt był na mnie zły – Marta opowiada o księdzu. – Zachowywał się szorstko, odzywał po chamsku.

Dziś domyśla się, dlaczego. – Przez moją obecność nie miał dostępu do Kingi. Byłam przeszkodą.

Nie zawsze udaje jej się uchronić młodszą koleżankę. Przez uchylone drzwi widzi, że ksiądz leży na materacu obok Kingi i przytula się do niej. – Kinga leżała sztywno, jakby ducha zobaczyła – zapamięta Marta.

Ale zaraz się reflektuje, że może coś jej się przywidziało. „Przecież ksiądz nie może zrobić młodej dziewczynie krzywdy” – tłumaczy sobie. No i Helena nie poleciłaby jej złego człowieka. (Gdy kobieta dowie się o wszystkim, przeprosi Martę).

KINGA:

Myślałam, że jestem jedyna, że to tylko taki incydent. A potem się okazało, że przede mną i po mnie były inne dziewczyny.

Kilka tygodni później ks. Adrian dzwoni: ma zdjęcia z pielgrzymki. Umawiają się w Gdańsku, na Górze Gradowej. Nie jest już niemiły: głaszcze ją po ręce, dotyka wewnętrznej części dłoni. Na ławce jest tak blisko, że dziewczyna słyszy jego oddech.

– Na plebanii siadał blisko mnie, obejmował, całował, podniecał się przy mnie. Na Gadu-Gadu wypisywał takie rzeczy, że czułam, że się w tym czasie masturbuje. Żądał seksu.

Ksiądz zna rodzinną sytuację Marty. Wmawia, że jest opętana, wiezie do egzorcysty. – Ja tu żadnego opętania nie widzę – mówi kapłan, który modlitwami próbował wypędzić z niej złego ducha.

Po roku Marta dostaje się na studia, zrywa kontakt. – Wydzwaniał, ale ignorowałam go.

II

– Czy my szukamy prawdy? Czy szukamy woli Bożej? – zawiesza głos. – Czy może szukamy zaspokojenia własnych pragnień? – pyta znów po chwili wiernych.

W ornacie wygląda jeszcze bardziej korpulentnie, z dużą łysiną. Sztukę retoryki opanował nieźle, trochę teatralny, zawsze przygotowany. Kazań ks. Adriana można posłuchać na YouTubie – do niedawna chętnie je tam zamieszczał.

WIKARY | Osiemnastego maja 1991 r. diakon Adrian G. leży krzyżem na kamiennej posadzce bazyliki Mariackiej w Gdańsku. Za chwilę bp Tadeusz Gocłowski wyświęci go na księdza. Kandydat ślubuje, że będzie „poświęcać się Bogu za zbawienie ludzi” i „uświęcać lud chrześcijański”. Jednym z seminaryjnych kolegów jest Zbigniew Zieliński, dziś biskup pomocniczy w Gdańsku. Znajomi mówią, że otacza się drogimi rzeczami. Miłośnik nart i gór – lubi fotografować się na ich tle.

Parafia w gdańskim śródmieściu: ks. Adrian trafia tutaj po święceniach. Dowiedziałem się, że do proboszcza miała przyjść wtedy młoda kobieta ze skargą na natarczywość wikarego. Miała też zawiadomić kurię. Wysłałem maila do emerytowanego dziś proboszcza z pytaniem o tamten incydent. Nie odpowiedział.

Tymczasem ks. Adrian zmienia kolejne parafie: Rumia, Pszczółki, znowu Gdańsk, Gdynia. Wszędzie jest krótko. Tylko wikariusz, choć rocznikowi koledzy z seminarium od dawna są proboszczami albo porobili inne kariery. Raz słyszę, że to kara za jego „skłonności” (podobno po jednym z ekscesów miał na niego „nakrzyczeć” abp Gocłowski). Innym razem: że nie poradziłby sobie z prowadzeniem parafii.

Półtora roku temu abp Sławoj Leszek Głódź przenosi go do kolejnej gdyńskiej parafii. To tam wygłaszał kazania, które zamieszczał na YouTubie. Dzwonię do proboszcza, u którego ks. Adrian pracował, gdy molestował Kingę, a potem został stamtąd przeniesiony. Proboszcz mówi, że nie będzie rozmawiał.

Seksuolożka, z której pomocy kobiety korzystają, tak ocenia jego zachowanie wobec Kingi i Marty: – Manipuluje swoją ofiarą, wkrada się w łaski rodziny, wybiera osoby z biednych rodzin, daje prezenty, jest „oparciem” w sytuacji, gdy ojciec nie spełnia swojego zadania, przekonuje o tym, że naprawdę kocha... i krzywdzi!

Zapytałem ks. Adriana w mailu, czy chciałby się odnieść do zarzutów o molestowanie. „Na czas toczącej się sprawy w Trybunale jestem zobowiązany do zachowania milczenia” – odpisał.

III

Kinga zdaje maturę, kończy studia, wychodzi za mąż, rodzi dzieci. O tym, co robił jej ks. Adrian, pierwszy dowie się mąż. – Chciał wytrzaskać go po pysku – opowiada. – Potem upublicznić na ­Face­booku, żeby przestrzec inne osoby. Musieliśmy nauczyć się z tym żyć.

Po śmierci mamy (zmarła kilka lat temu) powiedziała siostrze. – Przypomniała sobie, że kiedyś zdradził tajemnicę jej spowiedzi. Gdy szła do pierwszej komunii, wyznała w konfesjonale, że bardzo przeżywa to, co dzieje się w domu, a on o wszystkim powiedział mamie.

Marta też skończyła studia, założyła rodzinę, ma dzieci. Maluje obrazy. Za to, że ksiądz wykorzystywał ją seksualnie, długo obwiniała siebie. Miała wyrzuty, że świętokradczo przyjmuje komunię. W końcu poszła na terapię. Leczy się.

MIŁOSIERDZIE | „Witam, poznaliśmy się kiedyś (na moje nieszczęście)...” – w Wielką Środę wieczorem Marta wysyła maila do ks. Adriana.

Pisze: „Czy pamięta ksiądz, co się działo? To wszystko odcisnęło na mnie piętno. Nadużyłeś swojej kapłańskiej władzy. Nie potrafiłeś utrzymać rąk przy sobie. Byłam bardzo zraniona w rodzinie, zahukana, zakompleksiona. Wiesz, jaką cenę za to zapłaciłam? Oskarżania, skrupulanctwa, wątpienia w Miłosierdzie Boże, wstrętu do siebie, depresji, ciężkich chorób fizycznych. Całe lata nosiłam w sobie wstyd, milczałam, oskarżając siebie. »Nawiedzały« mnie myśli, że to moja wina, że Bóg mnie ukarze, że przyjmuję świętokradzkie Komunie”.

MARTA:

O wielu intymnych rzeczach nie powiedziałam, bo jak księżom opowiadać o tym, że krzywdził mnie inny ksiądz?

W Wielki Czwartek wysyła znów ­maila: „Ja nie jestem już tą dziewczyneczką. Naprawdę jestem kimś zupełnie innym. To się musi zakończyć. Nie zamierzam urządzać nagonki, ale oczekuję jakiejś reakcji”.

Ksiądz odpisuje dziesięć dni później, w święto Miłosierdzia Bożego: „Jestem cały czas wstrząśnięty po tym, co mi napisałaś i kompletnie nie wiem, co Ci odpisać, a nie chcę, żebyś poczuła się zlekceważona. Ogromnie mi przykro z powodu Twoich problemów zdrowotnych. Zarzuty jakie mi postawiłaś są bardzo poważne, tylko, że ja pamiętam to zupełnie inaczej. Przecież my ani razu nie spotkaliśmy się nawet w sytuacji »we dwoje« – nigdy”.

„Ksiądz naprawdę wierzy w to, co napisał? Nie byliśmy sam na sam? To może mi się coś poprzestawiało...” – odpowiada Marta.

„Myślałam, że usłyszę przepraszam... ale jak się pomyliłam” – kończy maila.

Ks. Adrian już nie odpowiedział.

TRIDUUM | – To ja namówiłam Martę, żeby coś z tym zrobiła – przyznaje Hanna, poznały się na uczelni.

Marta poprosiła Hannę, żeby towarzyszyła jej w rozmowie ze znanym w Trójmieście duchownym – proboszczem ks. Adriana. Liczyła, że to on powiadomi kurię. Kazał jej przyjść w Wielką Środę. Zapamiętała, że splótł ramiona i słuchał. W końcu miał powiedzieć, że ks. Adrian „ma z tym problem, ale chodzi na terapię i dzieci nie krzywdzi”. Poradził, żeby napisała do niego list; to powinno jej ulżyć. Życzył „radosnego przeżycia Triduum Paschalnego”.

Wieczorem Marta wysyła pierwszego maila, nazajutrz drugiego. Gdy nie dostaje przeprosin, dzwoni do Inicjatywy „Zranieni w Kościele” – to grupa świeckich katolików, pomagają osobom dotkniętym przemocą seksualną. Radzą jej złożyć skargę do kurii.

Pod koniec maja wysyła list polecony z zawiadomieniem, że w 2003 r. była wiele razy wykorzystywana seksualnie przez ks. Adriana. Cztery miesiące później zostaje przesłuchana przed Trybunałem Metropolitalnym.

TELEFON | Kobiecy głos w słuchawce przypomina jej wspólny wyjazd do Medjugorja sprzed kilkunastu lat.

– Wtedy się poznałyśmy – mówi tamta.

– Pamiętam – Kinga potwierdza.

Marta opowiada, że złożyła w kurii skargę na ks. Adriana.

– Ty masz chyba ten sam problem – mówi dalej. Po drugiej stronie płacz.

– Skąd wiesz? – Kinga pyta po chwili.

Marta przypomina jej zdarzenie z pielgrzymki, gdy ksiądz obejmował Kingę na materacu, a ona leżała przerażona, jakby zobaczyła ducha.

Kinga zawiadamia kurię, w październiku składa zeznanie przed kościelnym sądem.

PRZESŁUCHANIE | „Złoży pani przysięgę na Biblię? – słyszy Marta, gdy pod koniec września stawia się w Trybunale Metropolitalnym w Gdańsku. – Wtedy zeznania będą bardziej wiarygodne”. Mówi, że poczuła się jak oszustka. Ale kładzie rękę na Biblii, czyta z kartki tekst przysięgi. Przesłuchuje ją dwóch kapłanów. Biegła psycholog, która im towarzyszy, wydaje się znudzona. Gdy odczytują protokół, nie poznaje swoich słów. Pięć razy musi prosić o poprawki.

– O wielu intymnych rzeczach nie powiedziałam, bo jak księżom opowiadać o tym, że krzywdził mnie inny ksiądz? To krępujące – mówi mi miesiąc później.

Kinga ma podobne odczucia: – Naprzeciwko mnie dwóch księży. Jeden zadawał pytania, drugi notował. Źle się z tym czułam, najgorszych rzeczy nie powiedziałam.

Pod koniec roku prokuratura zawiadomiła ją, że zostało wszczęte śledztwo „o doprowadzenie małoletniej poniżej 15 lat” do „poddania się innej czynności seksualnej”. 30 marca sama ma być przesłuchana.

IV

Kinga: – Myślałam, że jestem jedyna, że to tylko taki incydent. A potem się okazało, że przede mną i po mnie były inne dziewczyny. Słyszałam o Oli, która po znajomości z księdzem Adrianem wylądowała w szpitalu.

– Po latach dopiero widzę, jak bardzo mnie od siebie uzależnił, kontrolował na każdym kroku, jak mną manipulował i jak mnie wykorzystywał. Mimo że byłam krzywdzona, nadstawiałam drugi policzek z nadzieją, że ktoś to przerwie, że to się skończy. Wtedy nie pozostawało mi nic innego, niż modlić się o koniec, bo któż mógłby mi pomóc, jak nie Bóg, skoro nikt nic nie wiedział?

Marta: – Kiedy się do mnie przysuwał na kanapie i całował, siedziałam jak zamurowana, nie byłam w stanie się ruszyć. To z szoku. Dziś złapałabym go za szmaty.

Mówi, że teraz wydaje jej się to irracjonalne, że wtedy do niego jeździła. Ale łudziła się, że jej pomoże, nawet gdy widziała, co robi w jej obecności.

– Wypierałam to i obwiniałam siebie. Miałam wyrzuty sumienia, że przyjmuję komunię, bo uważałam się za niegodną.

LIST | Pod koniec listopada obie napisały skargę do abp. Tadeusza Wojdy (w zeszłym roku zastąpił Głódzia). Poskarżyły się na przesłuchanie przed kościelnym trybunałem (że źle się czuły) i na ogólnikowy protokół. Napisały też, że dziwi je, iż ks. Adrian wciąż posługuje w parafii i ma kontakt z wiernymi.

List do rezydencji arcybiskupa Marta zawiozła osobiście, na kopercie było: „do rąk własnych”.

– Chciałam mieć pewność, że list dotrze do adresata – tłumaczy.

Gdy mówiła świeckiej recepcjonistce (kobieta w średnim wieku), że jest osobą, która była przesłuchiwana w sprawie wykorzystania seksualnego przez duchownego, tamta zmierzyła ją zimnym spojrzeniem.

Na list Kingi i Marty arcybiskup Wojda do tej pory nie odpowiedział.

MINISTRANTKI | Niedziela, godzina trzynasta. W jednym z gdyńskich kościołów zaczyna się kolejna msza. Przy ołtarzu dziewczyny w albach.

To Asysta Liturgiczna Dziewcząt. Do grupy przyjmowane są dziewczynki od dziesiątego roku życia. Przeważają te kilkunastoletnie. W każdą niedzielę o trzynastej pomagają w liturgii: czytają Pismo Święte, śpiewają psalm, podają ­kapłanowi wino i wodę. Przez wiele miesięcy „­trzynastkę” celebrował ks. Adrian. Od listopada odprawia msze o ósmej rano. Odprawianie „trzynastek” przejął drugi wikariusz.

Pytam proboszcza, dlaczego zmienił się celebrans.

– Nie chciałbym ujawniać powodów – odpowiada.

Dowiedziałem się, że powód mógł być taki: ks. Adrian miał przesadnie adorować siedemnastoletnią ministrantkę. Proboszcz zaprzecza. – Na pewno w mojej parafii nic złego się nie stało, a zmiana nastąpiła z innych powodów – uspokaja.

W tym samym czasie ks. Adrian przestaje być również wikariuszem. Jego obecna funkcja to „pomoc duszpasterska”. Przestał być opiekunem grup duszpasterskich, odprawia jedynie msze.

PYTANIA | Dlaczego ks. Adrian G. nie został odsunięty od posługi na czas wyjaśnienia sprawy? Czy nie naraża to kolejnych osób na molestowanie? Czy częste przenoszenie z parafii do parafii było powodowane chęcią ukrycia skandali związanych z jego zachowaniami? O tym chcę porozmawiać w gdańskiej kurii. Łatwo nie jest.

Rzecznik ks. Maciej Kwiecień nie chce dać numeru telefonu: okazało się, że zadzwoniłem na prywatny, odsyła do służbowego, ale sam nie poda („nie pamiętam, bo do siebie nie dzwonię”), odsyła na stronę kurii. Oddzwaniam na służbowy numer. Każe napisać pytania w mailu.

Czekam kilka dni. Dopytuję w esemesie. Potwierdza, że maila z pytaniami dostał i że „odpowiedź zostanie udzielona najszybciej, jak to będzie możliwe”. Kolejnego dnia odpisuje, że „procesy kapłanów oskarżanych o pedofilię” to „grupa przestępstw zarezerwowana” dla watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary – szczegółowych informacji zatem nie dostanę. Tłumaczy, że to z troski o „ochronę dobrej reputacji, wizerunku i prywatności (...) oskarżanych, skarżących oraz świadków”. Doda (choć sam to już sprawdziłem), że ks. Adrian pełni jedynie „posługę sakramentalną” i „nie prowadzi żadnych grup duszpasterskich ani nie uczestniczy w spotkaniach tychże grup”. Oraz że „to ograniczenie zostało uznane za wystarczające na obecnym etapie postępowania”.

Nie dowiem się, czy ks. Adrian może również spowiadać (z rozmów ze świeckimi udało mi się wcześniej ustalić, że wykorzystywał konfesjonał do manipulowania młodych kobiet).

– Ksiądz Adrian powinien być zawieszony przez biskupa w czynnościach duszpasterskich, żeby nie miał możliwości kontaktu z wiernymi – komentuje Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny „Więzi”, zaangażowany w wyjaśnianie seksualnych nadużyć duchownych. – Tym bardziej że stawiane mu zarzuty są ciężkie i istnieje duże prawdopodobieństwo, że popełnił zarzucane mu czyny.

Zamiast odpowiedzi o powody częstych przenosin kapłana rzecznik poradził mi w swoim stylu: jeśli wiem, że przełożeni księdza Adriana wiedzieli o molestowaniu przez niego innych osób, mam sam powiadomić prokuraturę.

BÓG | Marta: – Moja wiara nie ucierpiała przez to, co mnie spotkało. Ale mam złość do księży. Wiem, że nie wszyscy są tacy sami, ale patrzę na nich bardzo krytycznie.

Kinga przestała chodzić do kościoła. Jest może ze dwa, trzy razy w roku: na mszy za mamę, pogrzebie, gdy umrze ktoś bliski albo znajomy.

Gdy widzi mężczyznę w sutannie, robi jej się niedobrze. We Wszystkich Świętych idzie na groby, gdy jest przed procesją albo już po – żeby tylko nie zobaczyć księdza. O wierze myśli często. Na przykład zastanawia się, jak ją Bóg rozliczy. Ma nadzieję, że istnieje. ©

Imiona niektórych osób i okoliczności zdarzeń zostały zmienione.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2022