Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dominikanie.pl zamienią się w wielki portal kaznodziejsko-teologiczno-duszpastersko-jakiś tam. Nazywamy go na własny użytek: katolicki Netflix” – zapowiedział pod koniec czerwca ojciec Adam Szustak. O projekcie opowiedział w filmiku na YouTubie. Pokazał warszawski loft, który już niedługo ma zamienić się w studio nagraniowe dominikanów.
Szustak wśród kaznodziejów w internecie dzierży palmę pierwszeństwa. Jego kanał „Langusta na Palmie” subskrybuje 338 tysięcy internautów. Ma ponad 200 odcinków z codziennymi kazaniami. Jest też współtwórcą kanału „Paśnik”, który tworzy razem z braćmi z ośrodka kaznodziejskiego w Łodzi.
Zapowiedź Szustaka odbiła się głośnym echem wśród jego fanów. Tylko konkretów brak.
Poważne głoszenie
– Zachęciła nas popularność „Paśnika” – mówi ojciec Tomasz Nowak, przeor klasztoru w Łodzi. – Pomyśleliśmy o innych naszych braciach: profesorach, ekspertach od sztuki, kultury, teologii. Każdemu chcemy dać głos. Ludzie wciąż nas o to proszą. Jednego kazania na żywo posłucha kilkaset osób. Film w internecie obejrzą tysiące.
– Temat omówiliśmy w większym gronie. Byli ojcowie z ośrodka w Łodzi, wydawnictwa W Drodze, bracia z portalu Dominikanie.pl, nasz syndyk, czyli zakonny minister finansów. Rozważaliśmy, jak to zrobić. Nikt nie wątpił, że powinniśmy pójść tą drogą. A czy pomysł podoba się wszystkim? Jak żyję w zakonie 35 lat, to nie znam decyzji, która zyskałaby aprobatę wszystkich dominikanów – mówi prowincjał dominikanów, o. Paweł Kozacki.
Pomysł jest we wczesnej fazie rozwoju. Tak wczesnej, że nawet nie wszyscy zainteresowani wiedzą, o co chodzi.
– Jest pomysł wideo-ewangelizacji. Nie znam szczegółów, choć pewnie też będę brał w tym udział – przyznaje o. Jacek Szymczak, współtwórca kanału „Paśnik”.
Pomysłodawcą i dyrektorem projektu jest o. Adam Szustak, który konsekwentnie nie rozmawia z mediami. O jego pomyśle opowiadają przełożeni.
– Dopiero gromadzimy zespół. Chcemy zaprosić do współpracy naszych braci, w przyszłości też innych duchownych i zakonników. Będziemy korzystać z pomocy naszych świeckich przyjaciół, z którymi współpracowaliśmy do tej pory. Zależy nam na profesjonalizmie. To mają być produkcje na odpowiednim poziomie, zarówno technicznym, jak i merytorycznym – mówi przeor łódzkiego klasztoru.
Czytaj także: "Wielki Szu" - Małgorzata Bilska o ojcu Adamie Szustaku
Kanały prowadzone przez Adama Szustaka nie znikną, ale nowy portal ma oferować dużo więcej. Swobodny sposób wypowiedzi i podejście do trudnych tematów zjednały ojcu Adamowi szeroką publikę, ale też naraziły go na krytykę. Oskarżano go, że idzie na intelektualną łatwiznę. Tej pułapki ma uniknąć nowy portal.
– Wiadomo, że profesorowie będą mówić innym językiem niż Adam, który ma swój styl. Są odbiorcy na filmiki trzyminutowe oraz na 40-minutowe kazania. Chcemy odpowiadać na różne potrzeby – wyjaśnia przeor Tomasz Nowak.
– To nie mają być lekkie felietoniki religijne. Chodzi nam o poważne głoszenie Słowa Bożego, realizację dominikańskiego charyzmatu – dodaje prowincjał.
Projekt przejmie markę Dominikanie.pl. Dzisiejsze oblicze tego portalu zmieni nazwę, pozostawiając redakcję w okrojonym składzie.
Skąd wiadomo, że na nowy portal jest zapotrzebowanie?
– Nie jesteśmy firmą. Nie badamy targetu i nie sprawdzamy, jak sprzedać nasz produkt. Naszym powołaniem jest głosić. Ta platforma umożliwi nam to na znacznie większą skalę niż do tej pory – mówi o. Kozacki.
Dyskusji nie przewidujemy
Portal będzie podzielony na kilka pionów. Filmy będą pogrupowane tematycznie, by internauci łatwo odnaleźli interesujące ich treści. Jak w oryginalnym Netfliksie. Jakie tematy znajdą?
– Codzienny komentarz do Słowa, komentarze do niedzielnych czytań, konferencje tematyczne, kazania okolicznościowe: adwentowe, wielkopostne, duszpasterskie. Ktoś przygotowuje się do sakramentu bierzmowania, ktoś inny boryka się z kryzysem wiary, jeszcze inny pyta: a co to jest ta Trójca Święta? Dla wszystkich przygotujemy odpowiedź – zapewnia prowincjał.
Otwartym pozostaje pytanie: jak to wszystko sfinansować?
– Z pomocą Opatrzności Bożej – mówi o. Kozacki. – Nie mamy jeszcze budżetu. Zwróciliśmy się do różnych fundacji, przejrzeliśmy własne środki, odwołujemy się do ofiarności wiernych.
Wiadomo za to, że portal nie przewiduje wymiany myśli, krytyki czy dyskusji.
– To nie ma być portal interaktywny, tylko kaznodziejski. To nie jest wymiana myśli, to jest głoszenie. Dyskusje internetowe często przybierają postać nawalanki. Nie mamy ludzi, żeby to moderować. Kto chce z nami podyskutować, spotka nas w klasztorach – przekonuje prowincjał.
Słowo Boże czy słowo o Bogu?
Pomysł katolickiego Netfliksa wzbudza nie tylko okrzyki zachwytu.
– Badania wyraźnie pokazują, że bardziej wierzymy temu, co widzimy, niż temu, co słyszymy. Dlatego też „przepowiadanie telewizyjne” musi liczyć się z tym istotnym faktorem psychologicznym. Obraz może zarówno wzmocnić, jak i zupełnie unieważnić przekaz słowny. Obraz bowiem bardziej uwodzi niż słowa. Jest łatwiej i bardziej bezpośrednio wchłaniany, dlatego obrazom szybciej dajemy wiarę niż słowu. W ten sposób dokonuje się „wizualizacja religii” – podkreśla ks. Andrzej Draguła, teolog i publicysta, znawca kultury popularnej.
Teoretycy podkreślają, że na przepowiadanie telewizyjne trzeba znaleźć nowe określenia, inne niż tradycyjne terminy jak kaznodziejstwo, kazanie, homilia. Ks. Draguła wyjaśnia: kazanie czy homilia nie jest tekstem zapisanym tradycyjnie czy wizualnie, ale staje się nim dopiero wtedy, gdy się wydarza w konkretnej wspólnocie. Słowo i wspólnota są nierozdzielnie ze sobą powiązane, dlatego teologowie zajmujący się mediami odrzucają takie pomysły, jak indywidualna msza odprawiana „do kamery” czy tak samo realizowane kazanie. Krzysztof Marcyński o transmisji przepowiadania Słowa Bożego pisze: „Jest bardziej słowem o Bogu niż Słowem Bożym, albowiem słyszymy słowo, ale nie żywe, jesteśmy w kontakcie, ale nie bezpośrednim, budujemy wspólnotę, ale nie konkretną, jesteśmy w kontekście, ale nie liturgicznym”.
Dlatego, zdaniem ks. Draguły, każde głoszenie za pomocą mediów, także telewizyjnych, może mieć wyłącznie charakter uzupełniający, a nie zastępczy. Internet jest szansą na dotarcie do świata tych, którzy dużą część życia przeżywają w sferze wytworzonej przez media, jednak celem wszelkiej ewangelizacji musi być realna wspólnota Kościoła. Media są interaktywne, ale nie interpersonalne, a Kościół powinien pozostać wspólnotą, która oferuje relacje bezpośrednie.
Józef Majewski, teolog i medioznawca przyznaje, że jest duże zapotrzebowanie na głoszenie Słowa Bożego, także skomplikowanych dogmatów wiary, w sposób zrozumiały dla każdego.
– Kościół powinien mówić językiem popkultury, językiem internetu. To kluczowe. Oczywiście użycie konkretnego języka determinuje sposób percepcji wiary. Jest wielką niewiadomą, co z tego wyniknie. Jak wtedy pojmować ortodoksję, bo przecież nie w sensie dotychczasowym? Boję się języka coachingu czy kultury selfie, panoszących się w kulturze popularnej. Niestety niektóre filmiki ojca Adama idą w tę stronę – zastanawia się Majewski.
Dominikanie zapowiadają start katolickiego Netfliksa w pierwszą niedzielę adwentu. Premiera zbiegłaby się z jubileuszem 800-lecia obecności dominikanów w Polsce. Alternatywny termin to Wielkanoc 2019 roku. ©