Nauczka dla Busha, nauka dla Obamy

Dr Alan Leshner, wydawca tygodnika "Science":Najszybszych zmian spodziewałbym się w dziedzinie ochrony klimatu i jego związków ze źródłami energii.

27.01.2009

Czyta się kilka minut

Rafał Motriuk: Co Pan sądzi o nowej naukowej ekipie w Białym Domu?

Alan Leshner: To najlepszy rządowy zespół naukowców w historii USA. Wybór prezydenta Obamy jest dla nas, członków Amerykańskiego Towarzystwa Wspierania Nauki, bardzo ekscytujący. Ci wszyscy ludzie to naukowcy pierwszej klasy. Są wśród nich fizycy, genetycy, ekolodzy; niektórzy to nobliści. Co ważne, są to osoby silnie związane z naukowym establishmentem. Będą doradzać prezydentowi zgodnie z tym, co podpowie im nauka - nie będą ograniczani naciskami religijnymi, ideologicznymi czy politycznymi; przy podejmowaniu decyzji nie będą musieli się wahać.

Przez ostatnie osiem lat włożyliśmy dużo czasu i energii w ochronę integralności nauki, by bronić ją przed ingerencjami różnych nienaukowych środowisk. Teraz sytuacja się wyjaśni. Oczywiście, można zadać sobie pytanie, czy czysto naukowe argumenty przełożą się na konkretne decyzje; tego nie wiemy. Ale przynajmniej informacje docierające ze świata nauki nie będą zabarwione żadnymi nienaukowymi poglądami. Sądzimy więc, że o kwestiach związanych z nauką prezydent będzie decydować zgodnie z wartościami samej nauki.

Nawiązuje Pan do ograniczeń, jakie wprowadził George Bush np. w kwestii badań nad embrionalnymi komórkami macierzystymi, czy jego niechęci do walki ze zmianami klimatu?

Najdokładniej przyglądałbym się właśnie kwestiom klimatu, energii i czystych technologii. Bo właśnie na tym polu Amerykę i cały świat dotyka wyjątkowo poważny kryzys. Tu zmiany będą najszybsze i największe, na co wskazuje dobór ekspertów z tych dziedzin.

Poza tym w ekipie Obamy znajdzie się dwóch znanych na całym świecie biologów komórkowych - Harold Varmus i Eric Lander. Spodziewałbym się więc postępów w badaniach nad embrionalnymi komórkami macierzystymi. Prezydent prawdopodobnie zacznie od zniesienia zakazu przekazywania federalnych funduszy na ten cel.

Nie ignorowałbym też kwestii środowiska naturalnego czy fizyki. Ale gdybym miał wybrać dziedzinę, w której zmiany będą najbardziej zauważalne, byłaby to ochrona klimatu i jego związki ze źródłami energii.

Jeżeli Obama będzie chciał dotrzymać słowa danego w okresie kampanii wyborczej i podjąć działania zmierzające do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych w USA o 80 proc. do połowy wieku, powinniśmy się chyba spodziewać rewolucji.

Myślę, że można się spodziewać rewolucji w politycznych decyzjach dotyczących tych kwestii, a czy przełożą się one na faktyczne redukcje emisji, to zupełnie inna sprawa. Redukcja emisji gazów cieplarnianych to bardzo powolny proces i nawet najsilniejszy prezydent jest ograniczony chociażby formalnościami. Jakiekolwiek ważniejsze posunięcia wymagają zgody Senatu i Izby Reprezentantów, które żyją własnym życiem, toteż podejmowanie decyzji trwa zawsze znacznie dłużej, niż byśmy sobie tego życzyli.

Obama zapowiadał też, że znacznie zwiększy budżet NASA, choć nie wszyscy wierzą w te obietnice. Jakie są oczekiwania Towarzystwa?

Spodziewamy się sporego wsparcia finansowego na badania naukowe i niewykluczone, że NASA będzie jednym z beneficjentów. Na razie nie wiadomo jednak, ile Agencja mogłaby dostać pieniędzy i na co. Ważne jest to, że w pakiecie stymulacyjnym, który właśnie został przyjęty przez Izbę Reprezentantów [a dokładnie jego fragmenty w komisjach; głosowanie nad całym pakietem wartym 835 mld dolarów ma się odbyć w lutym - RM] są spore sumy na badania naukowe. Szczegółów jeszcze nie ma, ale już wiadomo, że są to miliardy dolarów, które zostaną zainwestowane w badania poprzez takie rządowe agencje jak Narodowa Fundacja na rzecz Nauki, Narodowe Instytuty Zdrowia czy właśnie NASA. Jesteśmy zadowoleni, bo oznacza to, że Kongres i prezydent rozumieją, jak ważną rolę nauka i technologia odgrywa w stymulowaniu gospodarki i utrzymywaniu jej konkurencyjności.

Plany prezydenta są ambitne, ale czy Stany będzie na te wydatki stać w okresie potężnego kryzysu gospodarczego?

Oczywiście gospodarka musi być najważniejszą sprawą dla prezydenta. Ale, powtórzę, zarówno Barack Obama, jak i Kongres zdają sobie sprawę, że poprzez dofinansowanie nauki będzie można gospodarkę pobudzić - np. tworząc nowe miejsca pracy.

Barack Obama wspominał o pomysłach godnych Keynesa - chodzi o inwestycje w roboty publiczne z uwzględnieniem rozwoju czystych technologii energetycznych. Czy uda mu się upiec te dwie pieczenie - ratowanie gospodarki i walkę ze zmianami klimatu - na jednym ogniu?

Na to pytanie na razie odpowiedzieć się nie da. Ale pierwsze sygnały są bardzo obiecujące. Chociażby fakt nominacji Stevena Chu, fizyka i noblisty, na stanowisko sekretarza energii. Ten wybór może oznaczać, że rozwój alternatywnych źródeł energii, energii w ogóle oraz zmian klimatycznych, będzie analizowany pod kątem naukowym. Wygląda na to, że znajdą się też dodatkowe pieniądze na rozwijanie nauki o energii.

Skróconą wersję rozmowy nadał III Program Polskiego Radia w programie "Raport o stanie świata".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2009