Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W „Kazaniu na górze” Jezus uczy nas nie tylko bardziej wymagającej moralności, ale także właściwie rozumianej moralności. Przykład? Nauczanie na temat nierozerwalności małżeństwa.
„Powiedziano: Jeśli ktoś chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy. A Ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę – poza wypadkiem nierządu – naraża ją na cudzołóstwo” (Mt 5, 31-32). W łacińskim przekładzie św. Hieronima Jezusowa wypowiedź brzmi o wiele mocniej, nie: „naraża ją na cudzołóstwo”, lecz „sprawia, iż ona cudzołoży” (facit eam moechari). Hieronim idzie tu wiernie za greckim tekstem, i to w dwóch elementach: po pierwsze, dosłownie oddaje pierwsze znaczenie czasownika poiéo (robić, czynić, sprawiać); po drugie, słowo „cudzołożyć” zapisuje w formie biernej, a nie czynnej (moechari, a nie moechare) – i tak też jest w greckim oryginale. Jakby chciał powiedzieć, że oddalona kobieta bardziej pada ofiarą cudzołóstwa, niż jest jego sprawczynią i inicjatorką. Jej odpowiedzialność za grzech jest mniejsza niż męża, który ją od siebie odesłał – to on jest sprawcą jej grzechu.
Takie stwierdzenie może pewnie w wielu odbiorcach budzić opór albo przynajmniej wątpliwość: Jak to? Przecież odesłana kobieta pozostaje wolna. Jej były mąż do niczego jej nie zmusza. Nie może ponosić odpowiedzialności za jej przyszłe czyny, na które nie ma wpływu. Poza tym wszystko dokonało się zgodnie z prawem. Mąż postąpił tak, jak dopuścił Mojżesz
(zob. Pwt 24, 1nn).
No właśnie. A może Jezus chce nam powiedzieć, że w naszej moralności liczy się nie jedynie – i nie przede wszystkim – odniesienie do prawa? Ważniejsze, i rozstrzygające, jest odniesienie do osoby. Tak, „byłeś w prawie” uczynić to, co uczyniłeś (nie złamałeś prawa, postąpiłeś zgodnie z jego postanowieniami). To cię jednak nie zwalnia z odpowiedzialności za osobę, której twoje działanie dotyczyło. W szczególności: odpowiadasz za czyny kogoś, kogo porzuciłeś – jesteś sprawcą jego czynów.
Prawo jest ważne i dobre. Ale nie wystarczające. Jest na służbie właściwych relacji między osobami (Osobami) – wtedy jest sensowne. Nie powinno być przestrzenią ucieczki i egoistycznego zwolnienia się z odpowiedzialności, wedle modelu: „Co mnie to obchodzi? Ja jestem w porządku”.©