Na psa wyrok

Los tysięcy bezpańskich psów pozostaje w Polsce poza czyjąkolwiek kontrolą: gminy cedują problem na przepełnione schroniska, a te łamią lub naginają prawo.

25.10.2011

Czyta się kilka minut

Na psa wyrok

Nie cierpię tych miejsc. Wołanie psów o pomoc, ich smutne oczy, apatia. To miejsca, w których zwłaszcza pies, jako zwierzę udomowione, nie może czuć się dobrze. I to niezależnie od tego, czy placówka jest prowadzona z zachowaniem standardów - tak o schroniskach dla bezdomnych zwierząt mówi Elżbieta Namysłowska-Opach, działaczka fundacji "Pro Animals", od kilku miesięcy pełnomocniczka wojewody małopolskiego do spraw ochrony zwierząt.

Namysłowska-Opach polskie schroniska obserwuje od ponad dekady. W roku 1999 odwiedza placówkę w Krakowie, by adoptować pierwsze zwierzę. W 2007 r. - dwanaście miesięcy po jego śmierci - zabiera z tego samego miejsca kalekiego samca, który po wypadku, porzucony przez właścicieli, przeszedł operację nogi. Nieco później angażuje się w działalność na rzecz założonej przez Jolantę Racką fundacji "Pro Animals", by w roku 2011 zostać pełnomocniczką wojewody.

Ponad kilkunastoletnie obserwacje schronisk pozwalają według niej na radykalne wnioski: polski system pogrąża się w niemocy. - Mamy coraz więcej bezdomnych zwierząt, ale nadal brak spójnych uregulowań, dzięki czemu gminy, na terenie których wyłapywane są zwierzęta, łatwo pozbywają się problemu - ocenia. - W opiece nad bezdomnymi zwierzętami zmierzamy w Polsce donikąd.

Schroniska do raportu

Do optymistycznych wniosków nie skłania też ogłoszony niedawno temu raport Najwyższej Izby Kontroli dotyczący respektowania praw zwierząt w Polsce. Przepełnione placówki; naruszanie standardów sanitarnych; brak izolatek, wybiegów, osobnych boksów dla agresywnych psów - to tylko niektóre wnioski, jakie przyniosła zakończona w ubiegłym roku kontrola.

Przykłady: w najbardziej przepełnionych placówkach (m.in. Łódź, Katowice, Białystok, Toruń, Szczytno) na ok. 2,9 tys. przygotowanych miejsc przebywało w momencie kontroli ponad 4 tys. zwierząt. W schronisku w Łodzi psy, z braku miejsc, przetrzymywano w pomieszczeniach administracyjnych oraz... w gabinecie dyrektora.

Wysokie są zachorowalność i odsetek umierających w schroniskach zwierząt, niemal normą jest brak zadaszonych boksów i utwardzanych wybiegów. Poza jakąkolwiek kontrolą - również tą NIK-u - pozostają placówki nieposiadające statusu schronisk, bo prawo nie formułuje wobec nich żadnych wymagań.

Pesymistyczna diagnoza NIK potwierdza formułowane od lat zarzuty organizacji pozarządowych. Choćby prowadzącej od lat szczegółowe raporty "Fundacji dla Zwierząt ARGOS". Na jej czarnej liście schronisk - opartej na danych Inspekcji Weterynaryjnej - znajduje się dziś niemal setka rozsianych po kraju placówek.

Jakie kryteria decydują o umieszczeniu na liście? Chodzi o wysoki odsetek "psów utraconych" w skali rocznej (co najmniej 30 proc. padłych, uśmierconych bądź zbiegłych), niezgodności w ewidencji lub zagęszczenie przekraczające 200 proc. urzędowo stwierdzonej pojemności (ta określana jest w Polsce arbitralnie przez inspekcję weterynaryjną: przepisy nie regulują minimalnej przestrzeni dla jednego zwierzęcia).

Wybieg jest, ale...

Na prowadzonej przez fundację liście od lat znajduje się np. prywatne schronisko dla bezdomnych zwierząt w Nowym Targu, w którym rok 2009 przyniósł aż 34 proc. "utraconych psów" (co ciekawe, placówkę tę pozytywnie oceniła NIK).

Obrzeża miasta. Do położonego na wzgórzu schroniska prowadzi kilkukilometrowa polna droga. Otoczone jest polami i lasem. Celina Pawluśkiewicz i pomagający jej w prowadzeniu schroniska mąż chętnie wpuszczają na teren posiadłości, którą odwiedzamy w towarzystwie Elżbiety Namysłowskiej-Opach.

Warunki bytowania zwierząt nie odbiegają tu od ogólnopolskiego standardu, a w szczegółach nawet je przewyższają: boksy dla psów (duże mają wymiary ok. 5x3 m, małe: 2x2) mieszczą do pięciu zwierząt, są czysto utrzymane, wyposażone w utwardzoną powierzchnię; budy są wyściełane słomą. Choć w ciągu kilku lat liczba zwierząt zamieszkujących nowotarską placówkę zwiększyła się z ponad stu do ponad czterystu, wskaźniki nie przekraczają wyznaczonego przez inspektorów weterynarii limitu 450 psów.

Skąd tak wysoki wskaźnik zwierząt utraconych? - Proszę pamiętać, że otrzymujemy różne zwierzęta, również chore, kalekie lub takie, które uległy wypadkowi - odpowiada Celina Pawluśkiewicz. - Niektóre, zgodnie z decyzją weterynarza, nadają się do uśpienia.

Sytuacja nowotarskiego schroniska jak w soczewce skupia panujący w Polsce, niezależny raczej od właścicieli schronisk, systemowy bałagan: placówka przyjmuje psy wyłapywane w ponad 50 gminach, w tym zwierzęta z terenów przyległych do Krakowa (tamtejsze schronisko przyjmuje jedynie zwierzęta z miasta). Efekt? Pies z sąsiadującej z Krakowem Wieliczki trafia do Nowego Targu.

- Ale to od was zależy, z iloma gminami podpiszecie umowy - zauważa Namysłowska-

-Opach.

- Te psy gdzieś muszą trafić - odpowiada Pawluśkiewicz. - Poza tym dbamy o wysoki odsetek adopcji. Bywa, że wydajemy do pięciu psów dziennie, co w innych schroniskach jest rzadkością.

Choć liczba ponad 400 zwierząt w schronisku nie przekracza urzędniczej normy, jest wystarczająco wysoka, by przepisy o codziennej pielęgnacji psów pozostały fikcją.

- Co z wymaganym przez przepisy wybiegiem? - pytamy.

- Miejsce by było, bo teren posiadłości jest duży - odpowiada dyrektorka.

- Psy są wyprowadzane?

- Wyprowadzanie jest niekorzystne - słyszymy w odpowiedzi. - Pies jest przyzwyczajony do określonych warunków, i nagle wyprowadza się go na otwartą przestrzeń. A potem musi przecież i tak wrócić do boksu.

- A więc zwierzęta w ogóle nie wychodzą z klatek?

- Nie wychodzą. Również dlatego, że boimy się wzajemnych pogryzień i zagryzień - ucinają właściciele.

Poproszony o opinię na temat sytuacji psów w Nowym Targu Tadeusz Wypych nie ma wątpliwości: właściciele, podobnie jak w innych miejscach w Polsce, łamią prawo. - Uzasadnienie trzymania zwierząt w klatkach jest karkołomne - ocenia Wypych. - Prawda jest taka, że zwierząt w takiej liczbie po prostu nie dałoby się wyprowadzać. Tyle że ani ta okoliczność, ani inne wyjaśnienia nie mają znaczenia, bo szczegółowe wymagania weterynaryjne mówią jasno, że schronisko powinno zapewnić wybieg. Tym dziwniejsze, że powiatowy lekarz weterynarii jeszcze placówki nie zamknął!

Schroniska: wierzchołek góry

Gdzie szukać źródeł problemu, który najbardziej jaskrawo widać w schroniskach? Według NIK w braku systemowych rozwiązań dotyczących walki z bezdomnością: "Samorządy ograniczają swoje działania do minimum: opłacają wyłapywanie bezpańskich zwierząt oraz ich pobyt w schronisku - czytamy w podsumowaniu dokumentu. - W ten sposób usuwają jedynie skutek, a nie przyczynę problemu".

Tymczasem, zaznacza NIK, rozwiązania takie jak darmowe sterylizacje, znakowanie psów czy zwalnianie z opłat adopcyjnych, sprawdzają się w tych gminach, które do problemu podchodzą systemowo. Inne ograniczają się do wyłapywania psów.

- Diagnoza NIK to w porównaniu z rzeczywistą sytuacją lukier - ocenia Wypych, dodając, że nagłaśniane w Polsce problemy schronisk stanowią jedynie wierzchołek góry lodowej. - Wszyscy pytają o schroniska, tymczasem kluczową sprawą są zadania publiczne względem bezdomnych zwierząt. Zadania, którymi w Polsce rządzi bałagan i schizofrenia.

Zadania to z jednej strony obowiązek ochrony ludności przed bezdomnymi psami, regulowany ustawą o utrzymaniu porządku i czystości w gminach; z drugiej - opieka wynikająca z ustawy o ochronie zwierząt. - Wedle tej pierwszej bezdomne zwierzęta są czymś na kształt insektów czy szczurów, przed którymi należy się bronić. Według drugiej, są istotami czującymi - komentuje Wypych. - To dwie regulacje, które powstały w innym czasie i niezależnie od siebie. A na dole jest wójt, który musi sobie jakoś radzić.

Jak sobie radzi, widać na przykładach z dowolnej części Polski, choćby z Nowego Targu, gdzie gminny monitoring schroniska - biorąc pod uwagę liczbę oraz rozmieszczenie gmin wysyłających psy na Podhale - musi pozostać fikcją. Urzędnicy płacą więc za wyłapywanie zwierząt, nie zawracając sobie głowy ustawową opieką.

- A to na nich ciąży obowiązek opieki! - przypomina Wypych. - Schronisko jest tylko wykonawcą, urzędnicy ponoszą odpowiedzialność: społeczną, polityczną, moralną. Praktyka zaś jest taka, że gminy nie zawierają nawet precyzyjnych umów określających warunki przetrzymywania zwierząt przez właścicieli schronisk. Nie mają o dalszym losie psów zielonego pojęcia!

Recepty wyjścia z coraz bardziej alarmującej sytuacji - wedle szacunków przybywa rocznie nawet do 10 proc. bezdomnych zwierząt - to rozwiązania szczątkowe, postulowane przez działaczy organizacji pozarządowych i ostatnio NIK (sterylizacje, znakowanie, zwolnienia z opłat adopcyjnych), oraz te bardziej systemowe, przewidujące radykalne zrewidowanie całego systemu opieki nad bezdomnymi zwierzętami.

Plan minimum to według Tadeusza Wypycha ratyfikowanie przez Polskę Europejskiej konwencji ochrony zwierząt domowych, a wraz z nią uregulowanie sprawy handlu zwierzętami, który dziś wymyka się spod jakiejkolwiek (w tym podatkowej) kontroli, przyczyniając się do zjawiska rozmnażania zwierząt na potrzeby kwitnącego w Polsce "pet-biznesu".

- Wszystko byłoby lepsze niż obecna sytuacja - podsumowuje działacz. - Jak na razie, odnoszące się do ochrony praw zwierząt prawo i praktyka jego stosowania wiele mówią o funkcjonowaniu państwa. O jego bezradności, anomii oraz pomieszaniu celów i zadań.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2011