Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Trudno się dziwić, jeśli wielu studentów polonistyki niewiele czyta dla przyjemności (a chyba są i tacy, którzy nie czytają...?) – a miłości do książek nie można nauczyć teoretycznie.
Do tej diagnozy dodałbym parę obserwacji.
Po pierwsze, powoli zmienia się przekonanie, że dzieło literackie jest wykute w kamieniu. Coraz więcej tekstów, i to nie tylko z literatury dwudziestowiecznej, można określić jako „dzieła w toku” – zmieniane przez autorów, narastające interpretacjami. Oczywiście edytor ustala tekst ostateczny, i o tej fundamentalnej zasadzie trzeba stale przypominać. Czy jednak napięcie między dziełem a odbiorcami, wpływające często na zmiany, jakich później dokonywał autor, zależność interpretacji od wersji, swoista płynność – czy nie byłoby to dobrą perspektywą „szkolną”, czy nie byłoby to interesujące?
Nie sądzę jednak, żeby dobrą propozycją była zgoda na czytanie „fragmentów”, zamiast całych dzieł – argumentowana, że czytanie całości lektur jest nierealne. Można poznać „fragment” twórczości – ale jednak całe dzieło! Jeżeli kapitulujemy przed tempem życia („co nam będą wciskać »Pana Tadeusza«, on jest tak duży, że nie zmieści się na twitterze!”) – to wybierajmy mniejsze, ale jednak całości. Czemu w przedszkolach można poznawać całości, a w szkole już nie?...
Dzieło nie jest Facebookiem, kultura nie jest stosem, z którego archeolog wybiera to, co mu pasuje. Konieczny jest choćby minimalny kanon: są przecież dzieła i autorzy, do których odnosi się wiele innych dzieł, zresztą nie tylko literackich – takie jak Biblia (niezależnie od przekonań politycznych czy religijnych), „Don Kichot”, Słowacki, Mickiewicz, Gombrowicz... Wolałbym, aby uczniowie przeczytali – jeśli naprawdę nie dadzą rady „Ferdydurke” – choćby „Filiberta dzieckiem podszytego”, ale w całości (a najlepiej jednak całą powieść – i wtedy już mamy kilka zajęć, uczących krytycznego myślenia: czemu Gombrowicz „Filiberta” publikował raz w powieści, jako jeden z rozdziałów, a czemu drugi raz – osobno, jako nowelę; czy tylko dla pieniędzy? i tak dalej...).
A jak można zrozumieć kpiny Gombrowicza ze Słowackiego, kiedy nie poznamy Słowackiego?
Łukasz Garbal, Kustosz w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza, opublikował m.in. „Ferdydurke. Biografia powieści” oraz „Edytorstwo. Jak wydawać współczesne teksty literackie”.