Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wydaje mi się, że jedną z przyczyn tego stanu rzeczy może być fakt, że w ciągu ostatnich 17 lat usiłowano zredukować państwo do roli poborcy podatkowego, i to wyjątkowo pazernego, że w ogóle stało się ono nieprzyjazne dla zwykłego zjadacza chleba. Oto jeden z przykładów: w majestacie prawa oddziały ZUS wzywają ludzi do stawienia się w urzędzie, ponieważ zalegają oni z wpłatą, np. kilkudziesięciu groszy. Z pouczenia na wezwaniu można poznać konsekwencje grożące za zignorowanie wezwania... Należy wszystko rzucić (właściciel firmy często traci dzień na załatwienie sprawy), by wyjaśnić nieścisłość. W tym samym czasie państwo nie wywiązuje się z podstawowych (stale ograniczanych) obowiązków: w zakresie lecznictwa, opieki nad niepełnosprawnymi, samotnymi matkami. Brak terminowych wypłat dla najsłabszych grup społecznych tłumaczy się limitami, zbliżającym się końcem roku itp. Polacy szybko nabrali przekonania, że państwo stało się bezwzględne w ściąganiu danin, niewiele dając w zamian. Czy takie państwo może cieszyć się uznaniem i szacunkiem? Dodajmy do tego nieprzejrzystość obowiązującego prawa. Zwykły obywatel za często ma wrażenie, że pozostaje ze swoimi problemami sam na sam, bezbronny wobec agresji, cwaniactwa, egoizmu, bezrobocia czy biedy. Nawet w tak trywialnej sytuacji, jak życie w bloku obok sąsiada ustawicznie przeprowadzającego remonty w dni wolne czy nastawiającego na cały regulator muzykę, jest się bezradnym.
Większość tych, którzy głosowali w 2005 r., dało czytelny sygnał - chcemy przyjaznego państwa dla zwykłego obywatela, a srogiego dla cwaniaków i przestępców. Mamy dosyć tego, co było do tej pory!
CZYTELNIK Z TORUNIA