My i nasze państwo

Czytając tekst Anny Matei ("TP" nr 29/07), zastanawiałem się, skąd się bierze rozczarowanie tych, którzy wybrali w 2005 r. obecnie rządzące partie. Piszę z punktu widzenia ojca czteroosobowej rodziny, zarabiającego - po 25 latach pracy - 1200 złotych (netto).

Wydaje mi się, że jedną z przyczyn tego stanu rzeczy może być fakt, że w ciągu ostatnich 17 lat usiłowano zredukować państwo do roli poborcy podatkowego, i to wyjątkowo pazernego, że w ogóle stało się ono nieprzyjazne dla zwykłego zjadacza chleba. Oto jeden z przykładów: w majestacie prawa oddziały ZUS wzywają ludzi do stawienia się w urzędzie, ponieważ zalegają oni z wpłatą, np. kilkudziesięciu groszy. Z pouczenia na wezwaniu można poznać konsekwencje grożące za zignorowanie wezwania... Należy wszystko rzucić (właściciel firmy często traci dzień na załatwienie sprawy), by wyjaśnić nieścisłość. W tym samym czasie państwo nie wywiązuje się z podstawowych (stale ograniczanych) obowiązków: w zakresie lecznictwa, opieki nad niepełnosprawnymi, samotnymi matkami. Brak terminowych wypłat dla najsłabszych grup społecznych tłumaczy się limitami, zbliżającym się końcem roku itp. Polacy szybko nabrali przekonania, że państwo stało się bezwzględne w ściąganiu danin, niewiele dając w zamian. Czy takie państwo może cieszyć się uznaniem i szacunkiem? Dodajmy do tego nieprzejrzystość obowiązującego prawa. Zwykły obywatel za często ma wrażenie, że pozostaje ze swoimi problemami sam na sam, bezbronny wobec agresji, cwaniactwa, egoizmu, bezrobocia czy biedy. Nawet w tak trywialnej sytuacji, jak życie w bloku obok sąsiada ustawicznie przeprowadzającego remonty w dni wolne czy nastawiającego na cały regulator muzykę, jest się bezradnym.

Większość tych, którzy głosowali w 2005 r., dało czytelny sygnał - chcemy przyjaznego państwa dla zwykłego obywatela, a srogiego dla cwaniaków i przestępców. Mamy dosyć tego, co było do tej pory!

CZYTELNIK Z TORUNIA

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2007