Muzeum jako barometr

"Punkty odniesienia" pokazują jedną z najciekawszych kolekcji sztuki powstałych po 1989 r. I dają okazję do refleksji nad stanem polskich kolekcji publicznych.

02.09.2008

Czyta się kilka minut

Wilhelm Sasnal, „Bayer, 2000” / Muzeum Narodowe w Warszawie /
Wilhelm Sasnal, „Bayer, 2000” / Muzeum Narodowe w Warszawie /

Oglądamy prace uzyskane przez Fundację Zbiorów Sztuki Współczesnej założoną w 1996 r. przez Muzeum Narodowe oraz Kancelarię Gessel. Jej powołanie było próbą wypełnienia luki w kolekcji warszawskiej placówki, która powstała po załamaniu się systemu finansowania zakupów dzieł sztuki ze środków publicznych. Od samego początku środki fundacyjne pochodziły ze źródeł prywatnych. Tak też ma pozostać w przyszłości.

W ciągu dekady udało się nabyć 40 dzieł 18 artystów. Większość prac powstała niedawno, ale niektóre pochodzą z lat 70., m.in. Tomasza Ciecierskiego i Grzegorza Kowalskiego. Na liście zakupów znalazły się ważne nazwiska dla sztuki najnowszej, ale są także zaskakujące braki. Można zrozumieć głosy rozczarowania po jej obejrzeniu: na tej podstawie nie uda się ułożyć słownika polskich artystów przełomu XX i XXI wieku. Nie takie też były ambicje twórczyni zbioru Fundacji. Dorota Monkiewicz zaproponowała bardzo autorski wybór, pokazujący jej osobiste preferencje. Niektóre jej wybory są być może ryzykowne, ale dalekie od popularnej sztampy. Jako kurator obecnej wystawy nie ograniczyła się do sumiennego przedstawienia kolekcji, lecz próbuje pokazać relacje między artystami i ich dziełami, a jednocześnie opowiedzieć o sztuce polskiej po 1989 r. Czyni to "Punkty odniesienia" czymś więcej niż tylko kolejnym pokazem zbiorów własnych (co jest plagą naszych muzeów).

Dialogi artystyczne

Punktami orientacyjnymi ekspozycji stały się istotne wystawy z tamtego czasu. Przypomniano m.in. "Na wolności/w końcu" pokazywaną w latach 2000-2001 w Kunsthalle w Baden-Baden i warszawskim Muzeum Narodowym, "Granice obrazu" (Zamek Ujazdowski, 1997), a także "Manipulacje. O ekonomii kłamstwa" pokazywane w ubiegłym roku w gdańskiej Łaźni. Za każdą z nich kryły się istotne tematy najnowszej sztuki, np. stosunek do rzeczywistości i reakcja na procesy transformacyjne, płeć i seksualność, manipulacja w mediach i polityce, wreszcie malarstwo jako medium.

Jednocześnie dzieła fundacyjne zostały zderzone z innymi, pochodzącymi ze zbiorów samego muzeum. Niewielki obraz "Dąb" Władysława Strzemińskiego z 1934 r. znalazł się obok żartobliwej pracy wideo Julity Wójcik "Pejzaż unistyczny". Artystka, w wiejskim krajobrazie, w sukience wzorowanej na płótnie klasyka sztuki nowoczesnej czyta fragmenty jego pism teoretycznych. W tle stoi krowa w czarno-białe plamy, przypominające abstrakcyjne płótno. Słynny już i chętnie wystawiany obraz Włodzimierza Pawlaka "Polacy formują flagę narodową" - powstały w 1989 r., stawiający problem wspólnoty i budowania tożsamości - sąsiaduje z fotografią "Krzysztof Czerwiński" Katarzyny Kozyry, przestawiającą pobitego młodego mężczyznę na biało-czerwonym tle, pokazaną na głośnej wystawie "Ja i AIDS", jakby kuratorka chciała zapytać o granice zbiorowości i to, co jest przez nią akceptowane.

Te i inne dialogi artystyczne zaaranżowane na wystawie pokazują, jak wiele jest ciągłości czy też kontynuacji w polskiej sztuce ostatnich dekad. Bywa, że dzięki nim twórczość sprzed lat okazuje się nieoczekiwanie aktualna. Czasami zdarzają się nawiązania dość zaskakujące. Pracom Pauliny Ołowskiej i Olgi Wolniak towarzyszą nie tylko obrazy Henryka Stażewskiego z lat 80., ale też kapcie artysty, powielające kolorystykę jego późnych płócien. Żart? Nie tylko. To podważenie wyobrażeń o podziale na sztukę poważną (czyli tworzoną przez mężczyzn) i na błahe zajęcia kobiet.

Jeżeli jednak kogoś znudzi odszukiwanie skomplikowanych i czasami zawiłych odniesień, to znajdzie na wystawie po prostu wiele świetnych dzieł. Jest tu m.in. rzeźba niedawno zmarłego Marka Kijewskiego "Queen Midas Looking for Bugs" z 1995 r., ironiczna trawestacja mitu o królu Midasie, czy "Bayer" Wilhelma Sasnala - ponury pejzaż z autostradą, stonowany, niemalże czerwono-biały, ale o odwróconej kolorystyce, jakby negatyw zdjęcia.

Fundacja nabyła też cykl "Pozytywy" Zbigniewa Libery. Artysta, biorąc za wzór słynne zdjęcia XX wieku przedstawiające traumatyczne wydarzenia, przekształcił je w optymistyczne opowieści. Zadowoleni rowerzyści łamią szlaban graniczny, brodaty mężczyzna na noszach (ubrany ? la Che Guevara) z wyraźnym zadowoleniem pali cygaro. Zabawa, a może kpina ze współczesnych mediów?

Próba zmiany

Przy okazji tej wystawy można postawić pytanie o funkcje muzeum. Sposób tworzenia zbiorów Fundacji jest próbą zmienienia dotychczasowych zasad kolekcjonowania, odejściem od muzeum rozumianego jako archiwum, które przechowuje jak najbardziej szeroki przegląd bardzo różnej twórczości, w kierunku wyborów bardziej indywidualnych. Kolekcja muzealna w takim przypadku bardziej jest świadectwem swojego czasu, rodzajem barometru mierzącego aktualne ciśnienie, a nie encyklopedycznym przewodnikiem po sztuce (w ten sposób były tworzone zbiory Muzeum Narodowego przed 1989 r.). Jednak czy model autorskiej kolekcji, tworzonej w niewielkiej skali, jaką jest fundacja, można przenieść do wielkiej, narodowej instytucji. Trochę w to wątpię.

"Punkty odniesienia" są również świetną okazją, by spojrzeć na inne publiczne kolekcje sztuki najnowszej w Polsce. Nie jest ich wiele. W latach 90. tylko nieliczne instytucje uzupełniały swe zbiory. Boom na młodą sztukę długo nie przekładał się na jej obecność w naszych muzeach. Z dość banalnego powodu. Załamał się system zakupów ze środków państwowych, a światli sponsorzy prywatni w większej liczbie nie chcieli się pojawić. Niektórym instytucjom w bardzo różny sposób (dzięki dotacjom samorządowym, darom i depozytom artystów, wreszcie dość skromnym funduszom prywatnym) udawało się jednak pozyskiwać do swoich zbiorów dzieła współczesnych twórców. W ten sposób powstały ciekawe kolekcje nie tylko Zamku Ujazdowskiego i Zachęty, ale też m.in. białostockiej Galerii Arsenał. Niemniej bardzo ważne dzieła znalazły się w kolekcjach zagranicznych.

Próbą zmiany tej sytuacji jest istniejący od 2004 r. program Ministerstwa Kultury "Znaki czasu". Dzięki niemu udało się stworzyć sieć regionalnych "Zachęt", mających propagować i zbierać sztukę najnowszą. Szczęśliwie nie sprawdziły się najgorsze scenariusze. Zachęty nie ograniczyły się jedynie do zakupów lokalnej wytwórczości, ani też nie powstały identyczne kolekcje w każdym mieście. Wiele towarzystw zdołało wypracować dość ciekawą formułę działania, uzupełniając działania innych, starszych instytucji. Są jednak mniej chlubne wyjątki. Oglądając listy zakupów Zachęty kieleckiej czy opolskiej, można odnieść wrażenie, że "Znaki czasu" stały się niemalże funduszem zapomogowym dla lokalnych artystów.

Trudno także mówić o jakiś modach. To często bardzo indywidualne i różnorodne kolekcje. Jednak może zaskakiwać brak pewnych nazwisk. Nie nabyto chociażby ani jednej pracy Katarzyny Kozyry i Piotra Uklańskiego. W innych przypadkach - jak Paweł Althamer, Wilhelm Sasnal, Monika Sosnowska czy Artur Żmijewski - dokonano pojedynczych zakupów. Dość rzadkie są też zakupy przedstawicieli najmłodszego pokolenia, w tym głośnych debiutantów. Rysunki Jakuba Julina Ziółkowskiego pozyskane przez małopolską Zachętę czy prace Anny Molskiej i Karola Radziszewskiego przez podlaską to raczej wyjątki. Szczęśliwie w przypadku kilku innych artystów - jak Elżbieta Jabłońska czy Zbigniew Libera - w kolekcjach publicznych jest już niezły przegląd ich twórczości.

Od kilku lat z programu "Znaki czasu" mogą korzystać również inne instytucje publiczne. W tym roku do wydania jest 2,5 miliona złotych. Z tej kwoty ponad 1,5 miliona zostanie wydane na zakupy dzieł sztuki. Powoli wieloletnie luki są nadrabiane.

"Punkty odniesienia. Kolekcja Fundacji Zbiorów Sztuki Współczesnej Muzeum Narodowego w Warszawie"; Muzeum Narodowe w Warszawie; kurator: Dorota Monkiewicz; wystawa czynnado 30 września 2008 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2008