Miejsce artystów i miłośników sztuki

W grudniu mija 160 lat od założenia Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych, które dało początek dzisiejszej Zachęcie. Od początku istnienia Galerii obowiązywała zasada ustanowiona przez ojców-założycieli: artyści i mecenasi – razem współpracujący.

14.12.2020

Czyta się kilka minut

NA OKŁADCE: Otwarcie wystawy „Joanna Piotrowska. Zaduch”, w tle praca „Rękawice do trzymania zwierzą / MAGDA HUECKEL / ARCH. ZACHĘTY
NA OKŁADCE: Otwarcie wystawy „Joanna Piotrowska. Zaduch”, w tle praca „Rękawice do trzymania zwierzą / MAGDA HUECKEL / ARCH. ZACHĘTY

PIOTR KOSIEWSKI: W 1860 r. artyści i miłośnicy sztuki powołali Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych (TZSP); działało do wybuchu II wojny światowej. Po jej zakończeniu TZSP nie zdołało się reaktywować, a w 1949 r. władze powołały Centralne Biuro Wystaw Artystycznych (CBWA), którego siedzibą stał się ocalały gmach. Na ile tradycja TZSP była ważnym punktem odniesienia dla Zachęty po przełomie roku 1989?

PAWEŁ SOSNOWSKI: Towarzystwo reaktywowano jako reakcję na to, co zrobił z Zachętą komunizm: najważniejsza galeria Warszawy stała się „biurem sztuki”, miejscem dystrybuowania twórczości artystycznej w kraju i poza jego granicami. Instytucją, która przez ministerstwo kultury była (i po 1989 r. także bywała) traktowana jako jego rubieże.

Ideą Barbary Majewskiej, która po przemianach została pierwszym dyrektorem Zachęty, był powrót do jej istoty, czyli instytucji społecznej. Tyle że TZSP okazało się sięgnięciem – pod koniec XX wieku – po pióro ze stalówką i dorożkę. Dawna Zachęta była potęgą działającą na całkowitym pustkowiu – przed nią nie było żadnej galerii w Warszawie. Po roku od założenia ówczesne Towarzystwo miało 1500 członków i 8 tys. rubli przychodu ze składek, co było wtedy kolosalną sumą. Zgromadzono olbrzymie zbiory, w 1900 r. wzniesiono własny gmach. Była to instytucja całkowicie prywatna, państwo do niej się nie dokładało.

W 1990 r. Zachęta nadal była największym i najlepiej wyposażonym salonem wystawienniczym w Warszawie, ale nie jedynym. I co najważniejsze, wszyscy, nawet reaktywujący TZSP, przede wszystkim patrzyliśmy w przyszłość.

HANNA WRÓBLEWSKA: Dla Barbary Majewskiej powstanie nowego TZSP oraz zmiana oficjalnej nazwy galerii z CBWA na Zachętę było rodzajem grubej kreski. Przekreśleniem przede wszystkim lat 80., czyli bojkotu tego miejsca po ogłoszeniu stanu wojennego. Wracamy zatem do dawnego TZSP, ale z nowymi ludźmi oraz nową definicją galerii, nie będącej już zbrojnym ramieniem ministerstwa kultury, tylko galerią autorską czy też raczej kuratorską, gdzie o programie decyduje misja instytucji. Jako galerii społecznej, a nie państwowej. Historia była ważna, bo dawała przepustkę w przyszłość. Można się powołać na coś innego niż PRL-owska przeszłość.

Dzisiaj już inaczej patrzymy na ten czas. W ostatnich dekadach na nowo mówimy o życiu artystycznym w okresie PRL-u – nie tylko w kategoriach wyparcia czy negacji, ale budowania nowej historii sztuki. Powstają nawet galerie prywatne, które nazywają się Biurem Wystaw czy Biurem Wystaw Artystycznych! Reaktywuje się sieć samorządowych BWA jako organizm nieformalny i społeczny. Badamy polskie życie artystyczne lat 50., 60. i 70.

Na ile udało się wskrzesić dawne TZSP?

PS: Szybko się okazało, że te dwa organizmy, czyli państwowy i prywatny (TZSP było odrębnym bytem), nie bardzo potrafią się ze sobą ułożyć. Wszystko odbywało się bez sztywnych umów i regulacji. Poza tym po roku od reaktywacji mieliśmy tylko stu, a nie 1500 członków i brak pieniędzy na koncie. To wszystko nie sprzyjało współpracy, a nawet prowadziło do konfliktów, tak że w pewnym momencie siedziba TZSP znalazła się poza galerią. Myślę, że było zbyt wcześnie na tworzenie takiego bytu.

Jak jest teraz?

HW: Obecnie TZSP znalazło swoją tożsamość w symbiozie z Zachętą, nie tracąc podmiotowości i „osobności”. Pod przewodnictwem obecnej prezeski Natalii Hojny zajęło się – w ścisłej współpracy z galerią – kwestiami edukacyjnymi. Prowadzi bardzo ciekawy projekt dla nauczycieli spoza Warszawy – „Alfabet sztuki”. Pomaga także w powiększaniu naszej kolekcji. Pracujemy razem nad digitalizacją zbiorów i zasobów archiwalnych.

A na ile udało się na nowo zdefiniować Zachętę rozumianą jako konkretne miejsce?

PS: Pamiętajmy, że sytuacja na początku lat 90. była dramatyczna. Zachęta miała stałe problemy z podstawowymi funduszami, gmach był w złym stanie, do tego ogromne perypetie z zaczętą wcześniej rozbudową. A równocześnie udało się jej bardzo dobrze wejść w nowoczesny system artystyczny. Pojawiły się autorskie wystawy, nawet zagraniczne, co poprzednio było rzadkością. W tej chwili jest to olbrzymi organizm, który można porównać do tego, czym była Zachęta przed II wojną, czyli quasi-ministerstwa kultury.

HW: Ale też jesteśmy jedną z wielu galerii i muzeów zajmujących się sztuką współczesną. Znikła dawna presja. A zdefiniowanie się na nowo? Tak. Na tyle, na ile było i jest to potrzebne. Przy czym instytucję definiują nie tylko okoliczności czy prawo, ale też ludzie, którzy w niej pracują i nią kierują, jak Barbara Majewska, Anda Rottenberg i Agnieszka Morawińska, oraz artyści, którzy tu pracują, tu tworzą i są tu pokazywani.

„Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych (...) ma na celu rozkrzewianie sztuk pięknych w kraju” – to pierwszy artykuł dokumentu powołującego w 1860 r. TZSP. Czy i dzisiaj upowszechnianie jest dla Zachęty ważnym zadaniem?

PS: 160 lat temu dostęp do sztuki był trudny. Zachęcanie do sztuki było wówczas równie wielkim wyzwaniem jak zdobycie bieguna północnego. Dzisiaj „upowszechnianie” stało się czymś oczywistym. Każda galeria czy muzeum to robi.

HW: „Upowszechnianie” stało się dziś słowem-wytrychem, ale jeżeli popatrzymy na historię Zachęty jako całość, to funkcja edukacyjna zawsze była bardzo ważna. Przy tworzeniu CBWA dział oświatowy był jednym z dwóch, które wówczas powołano. W PRL-u Zachęta organizowała wystawy edukacyjne w różnych miejscach Polski (mamy m.in. duży zbiór Stażewskiego, Winiarskiego czy Erny Rosenstein, których prace trafiły do nas dzięki ówczesnej kierowniczce działu oświatowego Bożenie Kowalskiej), ale też działało Koło Młodych Miłośników Sztuki, formacyjne doświadczenie dla wielu ważnych potem postaci ze świata nauki, kultury czy edukacji.

W dokumencie z 1860 r. jest też mowa o niesieniu „pomocy i zachęty artystom”.

PS: Dlatego TZSP od samego początku kupowało dzieła, zarówno do własnych zbiorów, jak też do rozlosowania wśród członków. Zachęta była rodzajem śluzy, miejscem autoryzacji jakości sztuki.

HW: Dzisiaj możemy pilnować standardów we współpracy z artystami: przygotowywać dobre wystawy, wydawać – jeżeli trzeba – katalogi. Pamiętać, że artyście za pracę należy się wynagrodzenie. Jeżeli kupujemy dzieła do kolekcji, to dla jej dopełnienia – nie jest to forma pomocy.


Czytaj także: Katarzyna Kasia: Wyjście ku innym


Natomiast teraz, w pandemii, ujawniły się słabości czy niedostatki systemu, w którym muszą funkcjonować artyści. Dlatego TZSP postanowiło nie kupować kolejnych dzieł, powstaje natomiast program 160 stypendiów na 160 lat Zachęty. To jednorazowe stypendia dla twórców obecnych w naszej kolekcji. Nie chcemy, by w zamian produkowali dla nas dzieła. Prosimy tylko o jakiś gest, nawet symboliczny: komentarz do swej pracy, udział w filmie, archiwalne zdjęcie.

Dawne TZSP posiadało imponujące zbiory – w znacznej części przechowywane dziś w warszawskim Muzeum Narodowym. Niejednokrotnie to dzieła ikoniczne dla polskiej sztuki, jak „Bitwa pod Grunwaldem” Matejki, „Kuropatwy” Chełmońskiego czy „Altana” Aleksandra Gierymskiego. Po 1989 r. Zachęta ponownie zaczęła tworzyć własną kolekcję.

HW: Tak, ale nie jest to kolekcja muzealna, chociaż mamy dzieła o muzealnej wartości. Pełni ona funkcję pomocniczą w stosunku do naszych działań upowszechniania sztuki. Są w niej prace związane z historią naszej instytucji i artyści, którzy z nami współpracują. Część dzieł powstaje w związku z przygotowywanymi przez nas wystawami, a także dla polskiego pawilonu na Biennale Sztuki w Wenecji.

W obecnej kolekcji są prace pozostałe po CBWA – kupowano je w ramach pomocy od państwa, a następnie dystrybuowano po innych galeriach. Ważny jest wspomniany już zbiór stworzony przez Bożenę Kowalską. Z zakupów po roku 1989 mocny akcent tworzą prace nabyte przez Andę Rottenberg. Jako jedynej udało się jej tak wcześnie nabyć dla instytucji publicznej dobry zbiór sztuki krytycznej.

Co ważne – z małymi wyjątkami, jak powstały w 2012 r. rysunek Marlene Dumas przedstawiający prezydenta Narutowicza – to kolekcja sztuki polskiej. Chcemy, by była żywa. Nie możemy posiadanych prac stale eksponować, ale mamy ambicje, by je jak najczęściej wypożyczać.

Czym więc dziś jest Zachęta i jej historia?

HW: Jesteśmy instytucją o tożsamości hybrydowej – nie ma innego wspólnego mianownika oprócz nazwy i misji upowszechniania sztuki współczesnej swoim czasom. Czym innym przecież było TZSP do 1900 r., kiedy otwarto obecny gmach. Wcześniej działało w różnych miejscach i pamiętajmy, że np. słynny skandal z pocięciem przez Podkowińskiego własnego „Szału uniesień” nie rozegrał się w gmachu przy pl. Małachowskiego. Lata 1900–1940/1948 to historia TZSP we własnym gmachu, a następnie historia CBWA w tym samym budynku. Wreszcie III RP to państwowa galeria sztuki Zachęta (dziś Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki) i reaktywowane TZSP. Wszystkie te elementy układają się w pewną, dość dziwną, ale całość.

A jak się zmienią instytucje sztuki, w tym Zachęta, po pandemii?

PS: To tsunami nie zniszczyło struktur. Wysprząta się błoto i wszystko – w przypadku Zachęty i innych dużych instytucji – zapewne wróci do normalności. Inaczej może być z mniejszymi, w tym prywatnymi galeriami. Na pewno rzeczywistość sztuki zostanie mocno zrewidowana. Jest też pytanie, jak czas pandemii oddziała na psychikę artystów i odbiorców. Dla stowarzyszeń takich jak TZSP pojawią się nowe wyzwania i nowe pola działania.

HW: Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Na pewno wiem, że przy często zamkniętej dla zwiedzających galerii pracujemy, i to nawet więcej. Trwają działania online: edukacyjne, promocyjne czy dokumentacyjne. Jednak galeria bez publiczności i wystaw ma trochę mniejszy sens. Nie przejdziemy na stałe na tryb zdalny. Ale jest jeszcze środowisko artystyczne. Także w czasie pandemii. I naszą troską jest, by przetrwało. Pandemia nie wyklucza naszej współpracy z artystami. Od 160 lat nic się nie zmieniło. Od początku istnienia Zachęty obowiązywała zasada ustanowiona przez ojców-założycieli: artyści i mecenasi – razem współpracujący. ©

HANNA WRÓBLEWSKA jest historyczką sztuki i kuratorką, od 2010 r. dyrektorką Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki.

PAWEŁ SOSNOWSKI jest historykiem sztuki, kuratorem, autorem programów i filmów telewizyjnych, właścicielem galerii. Był pierwszym prezesem odrodzonego TZSP.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2020