Mucharz bzyczy

Projekty dwóch reform napinają sytuację polityczną w kraju – reforma emerytalna i gramatycznie rodzajowa.

26.03.2012

Czyta się kilka minut

O emeryturach w ogóle nie ma co pisać, powszechnie bowiem wiadomo, że na emeryturę czeka każdy i każdy o niej marzy. Urzędowy nakaz wieloletniego oczekiwania na nią jest barbarzyństwem, uderzającym w marzenia podstawowe. Dlatego ta reforma się nie uda. Każdy ma plany emerytalne, oparte na forsie i oceanie wolnego czasu, na nieustających wakacjach, domku, wnuczce i obiadku. Taka jest żelazna logika i argumenty podstawowe. Ponieważ ludzie szczerze nienawidzą swojej pracy, najlepiej by było, żeby jej nigdy nie podejmowali. Za sytuację modelową należy uznać możliwość przejścia na emeryturę zaraz po gimnazjum. Chodzenie do liceum, w którym nie uczą historii, defasonuje naturę ludzką w sposób nieodwracalny. Potem jest coraz bardziej niezdrowo. Taka jest diagnoza oporu, w dużym rzecz jasna skrócie.

Reforma rodzajów gramatycznych budzi podobne emocje. Zaczęła się od sfeminizowania ministra, co weszło już do języka i – nie ma siły – musi pójść dalej. Okazuje się, że świat lingwistyczny jest brutalnie zmaskulinizowany, bardziej niż się spodziewaliśmy. Trzeba go poprawić i cywilizować, rzecz jasna najlepiej za pomocą głodówki, ale być może da się to zrobić metodą mniej drastyczną. By nie przedłużać, zwłaszcza że zadanie jest łatwe, uznajmy raz, a dobrze, że w domu stoi pracz, nie pralka, zmywacz – nie zmywarka, kuchacz, a nie kuchenka, na którym skwierczy zatłuszczony patel, nie patelnia. Zauważmy, że jaśniej i lepiej brzmi: żmij – nie żmija, mucharz – nie mucha (chodzi o owada szkodliwego), ścier – nie ścierka, i chochel – nie chochla. Teściowa bezwzględnie powinna mieć jeden rodzaj i słowo to po wsze czasy winno brzmieć: teść – bez względu na trzeciorzędowe cechy płciowe opisywanej osoby. Zważmy, że matka językowej natury prawidłowo ustaliła rodzaje słów: odkurzacz, pawlacz, fartuszek, garnek, podkoszulek, kapeć i stanik. Chwała jej za to.

Jak łatwo się zorientować, obie reformy dotyczą godności. Jej zachowanie jest podstawą do jakichkolwiek debat w świecie nas opasującym. Niby prawo do ochrony własnej godności jest zawarte w paragrafach, ale zważmy, jak bardzo jest to ochrona kulawa. Reasumując: nasze marzenie to nieskrępowana niczym, na pewno nie wiekiem – emerytura i dowolne kształtowanie gramatyki. Podobno w każdym innym kraju są w tych sprawach roztropne rozwiązania, prócz – jak się okazuje – naszego. Zdziczałego kondominium, w którym bez ustanku trwają brutalne kontrole manualne męczenników za sprawę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2012