Monarchia korporacyjna przy urnie

Anglicy się nie żegnają i odchodzą. Władimir Putin się żegna i nie odchodzi. Rosyjskie wybory prezydenckie były kolejnym etapem w operacji sukcesji władzy. Ciągle jednak nie wiemy, jak Kreml poradzi sobie z problemem, z którym Putin męczył się przez ostatnie cztery lata: "problemem roku 2008".

05.03.2008

Czyta się kilka minut

Rosja ma nowego prezydenta. Dmitrij Miedwiediew, wierny towarzysz Putina, otrzymał 70 proc. głosów, przy frekwencji wynoszącej 70 proc. Wszystko było przewidywalne: kto pierwszy, kto drugi. Korporacja-Federacja zapewniła sobie ciągłość władzy i możliwość czerpania z państwowych zasobów. Intryga zaczyna się dopiero teraz, gdy aktualne stają się pytania: jak Rosja zniesie kolejny eksperyment z naginaniem systemu politycznego do potrzeb grupy trzymającej władzę? Jakie skutki przyniesie rozdwojenie centrum władzy? Kto będzie rządzić Rosją?

Problemy sukcesji

Pompatyczne zapewnienia władz, że wybory prezydenta (bezalternatywne, ustawione i kontrolowane) są potwierdzeniem, iż Rosja jest krajem demokratycznym, należały do rytuału. Z ustawionej w wyborczy wieczór pod murami Kremla sceny, na której koncertowały dyżurne gwiazdy estrady, Putin powtórzył tę mantrę. Młodzież darła się w niebogłosy "Putin! Putin!", choć spiker zachęcał do wykrzykiwania: "Wpieriod, Rossija" ("Naprzód, Rosjo": to hasło wyborcze Miedwiediewa i nazwa ruchu wspierającego jego starania o najwyższy urząd).

"Putin! Putin!" będzie zapewne nadal ulubionym okrzykiem mas, przynajmniej przez jakiś czas. Gdy on sam deklarował, że nie będzie dłużej prezydentem, jednocześnie zapowiedział, że będzie premierem. Zjadam ciastko i je mam? Raczej nie zjadam ciastka, ale nie wiem, czy je mam. Kombinacja zadziwiająca i ryzykowna.

Ale o tym później. Teraz cofnijmy się o kilka lat. Poprzednie wybory prezydenc-

kie w 2004 r., również bezalternatywne, ustawione i kontrolowane, przyniosły zwycięstwo urzędującemu prezydentowi już w pierwszej turze. Zaraz po uroczystości inauguracji drugiej kadencji zaczęła się toczyć dyskusja w środowisku władzy, politologów i dziennikarzy. O czym? Nie, nie o zadaniach stojących przed Putinem w drugiej kadencji, a o tym, co będzie w 2008 r., gdy ta kadencja dobiegnie końca. Przymiarek było co niemiara. Najczęściej pojawiała się wersja, że Putin zmieni konstytucję, zniesie ograniczenie sprawowania urzędu do dwóch kadencji i będzie rządzić, rządzić, rządzić. On jednak na zmianę konstytucji nie przystał, choć byłoby to proste: kieszonkowy parlament przyjąłby każde rozwiązanie wymyślone na Kremlu.

Najważniejszym pytaniem, które zadawano przez cały ten czas, było: co ze sobą zrobi Putin po zakończeniu drugiej kadencji? On sam nie znał odpowiedzi. I nie sposób powiedzieć, czy zna ją teraz. Jedna z wersji przewidywała, że eksprezydent, mający dość polityki, chce się urwać i beztrosko pożyć w bezpiecznym miejscu, popływać jachtami w towarzystwie ludzi ze śmietanki towarzyskiej. Być może to marzenie spełni się za jakiś czas, gdy zostanie rozwiązany najistotniejszy problem sukcesji: kto będzie rządzić Rosją i kto da żelazne gwarancje bezpieczeństwa Putinowi.

Prowizorka na długo?

Wydaje się, że Putin, wskazując następcę i jednocześnie desygnując siebie na premiera, nie znalazł rozwiązania. Odsunął je jedynie w czasie. Bo jest to rozwiązanie prowizoryczne. Ale prowizorka potrafi trzymać się długo.

Putin uznał najwyraźniej, że nie może odejść, bo jego otoczenie zje Miedwiediewa na śniadanie i zacznie się targać za czuby w walce o najbardziej intratne kawałki państwowego tortu, po czym misterna konstrukcja władzy runie i w rezultacie on sam też zostanie zjedzony.

Formalnie Miedwiediew powinien zapanować nad burzliwym żywiołem kremlowskich klanów: od lat jest członkiem rządzącej korporacji, zna mocne strony i słabości głównych graczy. Jako prezydent ma teraz rozległe kompetencje, pozwalające np. na odwołanie rządu. Do tej pory premier był technicznym zarządcą, który zbierał cięgi za niepowodzenia, podczas gdy prezydent zachowywał czyste konto. Czy Putin da się sprowadzić do takiej roli? A może wśród obsypanych deszczem petrodolarów wysokich urzędników kremlowskich są ludzie, którzy mają dość aroganckiego ekspułkownika KGB, zechcą się go pozbyć i postawią na nowego konia?

Hermetyczna władza w Rosji może się zmienić tylko na drodze przewrotu pałacowego, a nie demokratycznych procedur. Nie znamy dokładnie układu sił między kremlowskimi frakcjami, a ludzie spoza układu nie liczą się w tej walce o władzę. Jeszcze do niedawna równe szanse na zajęcie fotela prezydenckiego miał drugi wicepremier Siergiej Iwanow, przedstawiciel klanu konserwatywnego. Swoją drogą ciekawe, dlaczego Putin nie wystawił do wyborów obu pomazańców: Iwanowa i Miedwiediewa. To byłyby wybory dające alternatywę. Tymczasem on wolał dokonać wyboru sam, za społeczeństwo. Najpewniej bał się otwartej wojny klanów, obstawiających swoich kandydatów. To mogłoby zdemolować układ.

Pod kogo się podłożyć

Co dalej? Rozdwojenie ośrodka władzy może spowodować niepewność elit, "pod kogo się położyć" - jak Rosjanie określają stan podległości służbowej. Może też być dla ambitnych członków elity pokusą, by wykorzystać moment zawieszenia do załatwienia własnych biznesów. W Rosji tradycyjnie jest jeden ośrodek władzy i wiadomo, "pod kogo się położyć". Sytuacja z premierem Putinem i prezydentem Miedwiediewem może być odbierana przez elity jako pułapka i pole minowe, generujące stan wyczekiwania, a może i spiskowania.

Okres poprzedzający wybory pełen był sprzecznych sygnałów, co wyłoni się z mgławicy kompetencyjnej. Putin najpierw ogłosił, że zostanie premierem (degradacja). A następnie przedstawił strategię dla Rosji do 2020 r., wyznaczył zadania, pogroził wszystkim paluszkiem i zaznaczył, że będzie pilnować, aby następcy nie zepsuli jego znakomitych osiągnięć. Obsadził się więc w roli superarbitra, który się nie da wysadzić z siodła. Wygłosił kilka tez świadczących o zamiarze kontynuowania twardej polityki, bez ustępstw. Natomiast Miedwiediew budował swój wizerunek na podejściu liberalnym, łagodnym i socjalnym, gloryfikował wolność i demokrację.

Czy to coś znaczy? Czy to zapowiedź przyszłych sporów? Możemy na ten temat tylko snuć domysły. Nie wiemy bowiem najważniejszego: na czym polega umowa między Miedwiediewem i Putinem. Przecież to osiągnięte między nimi i wewnątrz rządzącej korporacji uzgodnienia sprawiły, że Miedwiediew został prezydentem. A nie wola wyborców. Swoją drogą wyborcy - trochę omamieni propagandą sukcesu, którą bez żenady uprawia państwowa telewizja, a trochę z przekonania, że lepiej poprzeć to, co znane i z czym jakoś da się żyć - poszli do urn, bo wolą spokój i stabilizację. No i mają nadzieję, że Miedwiediew da im to iluzoryczne bezpieczeństwo.

Ale czy tak się stanie? Pewne problemy społeczne i gospodarcze zamieciono na czas wyborczy pod dywan (rosnąca inflacja, zamrożone ceny na podstawowe produkty, skutki światowego kryzysu gospodarczego). Teraz musi sobie z tym radzić nowy prezydent.

W interesie korporacji

Dotąd Miedwiediew był wiernym cieniem mentora. W portretach psychologicznych podkreślano jego niebywałą lojalność i umiejętność prowadzenia zakulisowych rozgrywek. To, że wygra, było wiadomo, odkąd Putin go namaścił. Wyborcy mogli co najwyżej wziąć udział w plebiscycie poparcia władzy (na marginesie: nadspodziewanie wysoki wynik kandydata komunistów Ziuganowa, 19 proc., świadczy o dużym potencjale niezadowolenia). Władze zabiegały przy tym o jak najwyższą frekwencję. Niemal nie było plakatów agitujących, by głosować na konkretnego kandydata. Zamiast tego były wezwania do wzięcia udziału w głosowaniu. Im wyższa frekwencja, tym ważniejsza legitymacja władzy.

Ale nie tylko o to chodziło. Powody tych zabiegów tłumaczy w internetowej gazecie opozycyjnej "Jeżedniewnyj Żurnał" Aleksandr Podrabinek: "Władza pragnęła wysokiej frekwencji z tych samych pobudek co władza radziecka. Wtedy wybory do »parlamentu« były jeszcze większą profanacją, kandydat był jeden, o liczeniu głosów w ogóle nie wspomnę. Ale na wybory musieli chodzić wszyscy. Tych, którzy odmawiali, partia i KGB miały na oku. Głosowanie było najważniejszym rytuałem dobrowolnego poparcia władzy komunistycznej. Najważniejszym właśnie z uwagi na tę dobrowolność. Zmusić można było wszystkich do wszystkiego, mechanizm represji działał bez zarzutu. Ale ważne było właśnie to, by obywatele dobrowolnie zgodzili się na kłamstwa i samowolę sowieckiego systemu. Obecna władza też potrzebuje dobrowolnej zgody wyborców na imitację wyborów. Liczny udział ludzi w rytuale wiąże wszystkich wspólnym kłamstwem. Im bardziej oczywiste kłamstwo, tym większa potrzeba zmuszenia wyborców, aby pogodzili się z nieuniknioną samowolą władz i bezsensownością obywatelskiego protestu".

Miedwiediew mówił o wolności i demokracji. Ale jako człowiek wywodzący się z putinowskiej Korporacji-Federacji, będzie stać na straży interesów grupy, a nie ideałów. Chyba że zdecyduje się na zwrot: zdejmie kaganiec nałożony mediom, wypuści Chodorkowskiego z więzienia, pokocha się z Zachodem. Ale dziś bardziej prawdopodobne wydaje się kontynuowanie kursu Putina - i zapewnienie kremlowskiemu dworowi dostępu do dóbr.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2008