Mój sąsiad zbrodniarz

Tego styczniowego dnia przesłuchania w sprawie przeciw czterem bośniackim Chorwatom, oskarżonym o zbrodnie przeciw ludzkości, toczą się w sali numer 8 Sądu Państwowego w Sarajewie.

18.02.2008

Czyta się kilka minut

To jedna z niewielu spraw, które się tego dnia odbywają. Pozostałe odwołano z powodu nieobecności zagranicznych sędziów: wracającym ze świątecznych urlopów mgła uniemożliwiła lądowanie na sarajewskim lotnisku. Tymczasem do składów orzekających w sprawach o zbrodnie wojenne wchodzą tu dwaj sędziowie obcokrajowcy i przewodniczący z Bośni.

Prokurator prosi świadka po angielsku, by spojrzał na lampkę zamontowaną na ścianie. Jeśli zaświeci na czerwono, to znaczy, że świadek mówi za szybko i tłumacze nie nadążają. Świadek, wyposażony w słuchawki do tłumaczenia symultanicznego (jak wszyscy obecni na sali), kiwa głową i wbija wzrok w lampkę.

Czterej oskarżeni na pozór niewiele mają ze sobą wspólnego. Opanowany pan w dobrze skrojonym garniturze. Obok młody, zdenerwowany chłopak. Dalej rozparty w fotelu, żujący gumę mężczyzna z ogoloną głową, w czarnej skórzanej kurtce, okularach przeciwsłonecznych i z krzyżem wytatuowanym na dłoni. Wreszcie starszy mężczyzna w niemodnym kożuchu, starych okularach i przydługich włosach, jakby zagubiony. Akt oskarżenia zarzuca im, że w 1993 r., podczas wojny w Bośni i Hercegowinie, byli winni mordów, gwałtów, pobić; ich ofiary to bośniaccy Muzułmanie z okolic Mostaru.

Nie daj się zwieść

Zapytany, dlaczego 17 listopada 1993 r. wraz z wszystkimi mężczyznami z jego wioski został pojmany przez ludzi, których zidentyfikował jako oskarżonych, świadek odpowiada: "Bo byliśmy Muzułmanami".

Skąd wiedział, jak się nazywa oskarżony, który wedle jego zeznań zamordował więźnia i nadzorował przymusowe kopanie okopów pod ostrzałem na linii frontu? Odpowiedź: bo jeden z 50 mężczyzn, którzy razem ze świadkiem przez 2,5 miesiąca byli więzieni w garażu (bez wentylacji, z kubłem jako toaletą), rozpoznał oskarżonego i nawet wymienił z nim pozdrowienia. Więzień i jego nadzorca pracowali przed wojną w jednej szkole. Więzień był nauczycielem fizyki, oskarżony uczył WF-u.

Tożsamość kolejnego świadka jest chroniona. Zeznania, które składa w osobnym pokoju, są emitowane na ekranie, z zamazaną twarzą i komputerowo zniekształconym głosem.

Proces, jak większość toczących się przed Izbą Zbrodni Wojennych, obserwują pracownicy OBWE, lokalnych organizacji pozarządowych i dziennikarze. - Nie daj się zwieść warunkom panującym w tym sądzie - mówi obserwatorka OBWE.

Przestronne, profesjonalnie wyposażone sale, zagraniczni sędziowie i ochrona świadków - tym się może cieszyć jedynie Sąd Państwowy, gdzie odbywają się procesy najważniejszych oskarżonych. Warunki w sądach lokalnych, gdzie toczy się większość mniejszych spraw, są dramatyczne. Ochrona świadków? Jeśli często nie ma ogrzewania, cóż mówić o ochronie?

Zimne kaloryfery to jeden z mniejszych problemów, z jakim będzie się musiało uporać sądownictwo w Bośni i Hercegowinie - gdzie w latach 1992-95, podczas wojny po rozpadzie Jugosławii, popełniono najwięcej zbrodni. 17 lokalnych sądów jest słabo wyposażonych, brakuje personelu.

Wyzwaniem jest też zapewnienie sprawiedliwych procesów tam, gdzie rany są wciąż świeże. W Bośni, która w 1995 r. na mocy układu pokojowego została podzielona na trzy sfederowane części, obowiązuje pięć różnych kodeksów karnych. Skazanych nie ma gdzie trzymać, bo więzienia są przepełnione i pozbawione dostatecznych zabezpieczeń (w budowie jest nowe, potężne więzienie państwowe, ale nim powstanie, miną lata).

Ucieczka z więzienia w Foca w 2007 r. Radovana Stankovicia - pierwszego oskarżonego z Hagi, którego osądzono i skazano na terenie Bośni - była pierwszą i pewnie nie ostatnią.

16 tysięcy podejrzanych

W biurze Nedzary Ahmetasević, redaktor naczelnej bośniackiego oddziału Bałkańskiej Sieci Śledczego Dziennikarstwa, wisi na ścianie popularny w Sarajewie czarny plakat z białym napisem: "Mladić do Hagi!". Ahmetasević może długo wyliczać problemy wymiaru sprawiedliwości. Brak ochrony dla świadków, brak pomocy dla ofiar - to norma, nie wyjątek. Co więcej, często jest tak, że ofiara gwałtu czy tortur do dziś żyje w jednej miejscowości ze swym oprawcą. Czasem, nierzadko, przestępca pełni państwowe funkcje.

- Wyobraź sobie, że ktoś, kto zgwałcił cię kilkanaście razy albo na twoich oczach zamordował twojego męża czy syna, jest teraz policjantem. Czy w takiej sytuacji będziesz zeznawać? - pyta Ahmetasević. Sprawy o zbrodnie na "mniejszą" skalę prowadzone są bowiem w regionach, gdzie ich dokonano.

Bezkarność sięga wysoko, gdyż - także z powodu niekompletnego procesu lustracji (tu mającej inne oblicze niż w pozostałych krajach postkomunistycznych) - osoby z "niepewną" przeszłością wojenną wciąż pełnią ważne funkcje. Także w policji, także w służbach specjalnych.

Z końcem grudnia 2007 r. swoją ośmioletnią pracę zakończyła Carla Del Ponte, główna oskarżycielka Trybunału w Hadze; za nieco ponad rok pracę zakończy także sam Trybunał. Gdy to się stanie, podejrzanych - Serbów, Chorwatów, Bośniaków - sądzić będzie można już tylko w tych krajach, gdzie mieli popełnić zbrodnie.

Tymczasem szacuje się, że w samej Bośni przed sądami stoi olimpijskie zadanie: jest tu 16 tys. podejrzanych o zbrodnie. W samej gminie Srebrenica, gdzie według orzeczenia Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości popełniono ludobójstwo, 800-900 podejrzanych ma wciąż pracować w instytucjach Republiki Srpskiej (wchodzącej w skład Bośni i Hercegowiny).

Lokalne organizacje pozarządowe twierdzą, że podejrzanych jest jednak mniej, a 16 tys. to liczba zgłoszeń o popełnieniu przestępstwa zarejestrowanych na terenie kraju - co nie oznacza jeszcze, że popełniona została zbrodnia. Tak uspokaja Mirsad Tokača, prezes sarajewskiego Centrum Badań i Dokumentacji.

Ahmetasević się z tym zgadza, ale przypomina, że na policję zgłaszane są nadal nowe sprawy, więc 16 tys. to nie jest liczba ostateczna. A w każdej z nich musi zostać przeprowadzone dochodzenie. Nawet jeśli liczba aktów oskarżenia będzie dużo mniejsza, nadal mówimy o tysiącach. Czy, biorąc pod uwagę tempo procedur sądowych, procesy się kiedykolwiek zakończą?

Dodajmy do tego problem podwójnych obywatelstw, dzięki czemu podejrzani o zbrodnie popełnione np. w Bośni skutecznie skrywają się w Serbii czy Chorwacji. Żadne z państw nie pozwala na ekstradycje.

Selma walczy o prawdę

Gdy świat przygląda się polowaniu na najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy, Karadzicia i Mladicia, przywódców politycznego i militarnego Serbów bośniackich, Selma (imię zmienione) toczy walkę o osądzenie winnych gwałtu i śmierci jej siostry Maidy.

Był 18 lipca 1993 r., gdy w Banja Luce 19-letnia siostra wyszła do szkoły i nie wróciła. Przez wiele dni rodzina nie wiedziała nic prócz tego, że koledzy Maidy widzieli, jak umundurowani mężczyźni wciągnęli ją do samochodu. Pojawiła się plotka, że ktoś widział jej ciało, przeszukiwano więc miasto, ale bezskutecznie. - Nie da się opisać, co nasza rodzina przechodziła, cały ten ból i agonię - mówi Selma.

Po dziesięciu dniach ciało Maidy znaleziono. Została zgwałcona i uduszona; na szyi miała jeszcze wojskowy pas. Ktoś powiedział, że wśród morderców jej siostry byli koledzy z klasy, którzy chodzili z nią przez osiem lat do szkoły. Jakiś czas później 8-letni brat Selmy został przez starsze dzieci pobity deską z gwoździami; ledwo przeżył. Ktoś próbował porwać drugą, 9-letnią siostrę. Ktoś inny - zabić jej matkę. Domy tych, którzy nie byli Serbami, napadano wtedy regularnie.

W 1995 r. rodzinie Selmy udało się wydostać z miasta z konwojem Czerwonego Krzyża. Pozwolono im zabrać tyle, ile zmieściło się w jednej torbie. Po wojnie odzyskali zniszczony dom; wciąż starają się go odbudować. Na razie Selma mieszka w Sarajewie, ale chciałaby wrócić do Banja Luki, która dziś leży w Republice Srpskiej.

Tylko jak tam można mieszkać, gdy mordercy jej siostry, sąsiedzi, chodzą na wolności?

Lokalna prokuratura skontaktowała się z rodziną w 2006 r., po 13 latach. Dopiero wtedy powiedziano im, że akt oskarżenia wniesiono, gdy rodzina jeszcze mieszkała w Banja Luce, ale że proces zamknięto z braku świadków. Także brak świadków zdecydował, że na wznowionym procesie, w 2006 r., zapadł wyrok uniewinniający. Selma dowiedziała się też, że oskarżeni wpłacili kaucje i przez cały czas byli na wolności.

Dziś uważa, że tamten proces sprzed lat był fikcją, że dochodzenia nigdy nie przeprowadzono. Wciąż walczy więc o sprawiedliwość, chodzi od instytucji do instytucji. Próbuje dowieść, że jej siostra była ofiarą zbrodni wojennej. Jak inaczej nazwać fakt, że umundurowani bośniaccy Serbowie porwali, zgwałcili i zamordowali dziewiętnastolatkę?

Tak pyta Selma, która wciąż boi się o swoje życie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2008