Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Lektura strukturalistów była podstawą środowiskowego lansu i świadectwem orientacji w intelektualnych modach. Do dziś w murach warszawskich i krakowskich uniwersytetów powtarzane są opowieści o młodziutkich podówczas teoretyczkach, które na basen zabierały "Słowa i rzeczy" Foucaulta.
Terry Eagleton zaczyna swoją głośną książkę "Po teorii" od podsumowania wydarzeń na powojennej scenie intelektualnej w Europie. Naczelne miejsce przypisuje właśnie strukturalizmowi, w przewrotny sposób opisując jego rzekomą klęskę. Roland Barthes, semiotyk i krytyk literacki, zginął w Paryżu pod kołami ciężarówki, Michel Foucault, historyk i filozof, zmarł na AIDS, Louis Althusser, filozof marksistowski, trafił do zakładu psychiatrycznego po zabójstwie żony.
"Wygląda na to - kończy Eagleton - że Bóg nie był strukturalistą".
Strukturaliści na pikniku
1 lipca 1967 r. na łamach "La Quinzaine Littéraire" ukazała się karykatura Maurice’aHenry’ego, przedstawiająca piknik strukturalistów. Na polance w sercu tropikalnego lasu siedzą Foucault, Lacan, Lévi-Strauss i Barthes. Odziani w spódniczki z liści i bransolety (Lacan z nieodłączną muszką pod szyją), słuchają wykładu Foucaulta. Barthes wygląda na zrelaksowanego i raczej przychylnego. Lacan patrzy na autora "Słów i rzeczy" z nieufnością i słabo skrywaną zawiścią. Jedynie Lévi-Strauss wydaje się całkowicie nieobecny: z absolutnym spokojem na twarzy oddaje się lekturze notatek.
Zapytany o tę karykaturę Henry wyznał po latach, że Lévi-Strauss budził w nim skrajne emocje. Z jednej strony był gwiazdą, a jego pisma antropologiczne o mitach, pokrewieństwie i myśli pierwotnej odegrały kolosalną rolę w rozwoju studiów etnograficznych. Z drugiej zaś - w przeciwieństwie do pozostałych bohaterów grafiki - trudno było wydobyć na jaw dominującą cechę jego charakteru, tak jakby człowiek niemal całkowicie skrył się za swoim dziełem. No chyba że za główną cechę osobowości Lévi-Straussa uznać niemal całkowity brak zainteresowania tym, co się wokół niego działo. Po Paryżu krążyły plotki o lęku przed dalekimi podróżami, zmuszającym antropologa do skonstruowania takiej teorii, która pozwalała mu badać odległe kultury bez wychodzenia z gabinetu.
W rzeczywistości Lévi-Strauss był zmuszony do częstych podróży od wczesnego dzieciństwa. Urodził się w Brukseli, gdzie jego ojciec realizował kontrakt malarski. W Paryżu studiował prawo i filozofię, stopień akademicki uzyskując jedynie na tym drugim kierunku. Jako absolwent uniwersytetu przez dwa lata uczył w szkołach średnich, by w 1935 r. wyemigrować na cztery lata do Brazylii. Do Francji wrócił, by włączyć się w działania wojenne, ale po ogłoszeniu kapitulacji postanowił ponownie wyjechać. Tym razem punktem docelowym były Stany Zjednoczone, azyl dla wielu europejskich intelektualistów. Większą część wojny spędził w Nowym Jorku, gdzie wykładał w New School for Social Research, a także założył (z Romanem Jakobsonem, Jacques’em Maritainem i Henri Facillonem)École Libre des Hautes Études - latający uniwersytet dla francuskich akademików emigrantów. Czas spędzony za Oceanem dzielił między Nowy Jork i podróże po Ameryce Południowej. Po wojnie wrócił do Paryża. W tym roku obchodzimy również sześćdziesięciolecie jego doktoratu, który obronił na Sorbonie.
Lévi-Strauss stopniowo, ale niezwykle skutecznie umacniał swoją pozycję na francuskiej scenie intelektualnej. Lata 50. były pod tym względem szczególnie intensywne. Najpierw objął Katedrę Religioznawstwa w École Pratique des Hautes Études, w 1955 r. opublikował "Smutek tropików" - fabularyzowaną relację z podróży, które odbywał od lat 30. Książka przyniosła mu zawrotną sławę: jury Nagrody Goncourtów ubolewało, że nie może przyznać jej najwyższego wyróżnienia, ponieważ nie była jednak powieścią.
W 1959 r. Lévi-Strauss objął Katedrę Antropologii Społecznej w Coll?ge de France. Rozpoczął także pracę nad stworzeniem we Francji nowych instytucji naukowych, które kształciłyby studentów w zakresie antropologii i rozwijały modę na ten kierunek badań humanistycznych.
Mniej więcej w tym samym czasie opublikował dwie ważne prace: "Antropologię strukturalną" - zbiór esejów, w których przedstawił teoretyczną podstawę strukturalistycznych badań etnograficznych, oraz "Myśl nieoswojoną", gdzie wyłożył swoją teorię kultury i ludzkiego umysłu, a także teorię historii i przemian społecznych. W tej ostatniej rozprawie pojawiła się polemika z Sartre’owską koncepcją wolności jednostki, która odbiła się głośnym echem we francuskich środowiskach intelektualnych, szczególnie lewicowych.
Marks, Freud i geologia
Lévi-Strauss wielokrotnie podkreślał, że największy dług ma wobec geologii, marksizmu i psychoanalizy Freuda. Geologia pozwoliła mu opracować metodę badania kultury polegającą na przejściu od tego, co widoczne, do ukrytych warstw i relacji. Tak jak chaotyczny krajobraz - wzgórza, rzeki, wąwozy, doliny - posiada ukryty sens, który odkrywają przed nami warstwy geologiczne, tak język i kultura skrywają pod nieregularną powierzchnią węzeł relacji. Kiedy wykonamy coś w rodzaju pionowego przekroju kultury, okaże się, że głębokie warstwy są strukturą determinującą chaotyczną powierzchnię. To właśnie one są prawdziwym sensem języka, mitu, literatury, religii, więzi międzyludzkich etc. Marksizm i psychoanaliza przyniosły podobne doświadczenie intelektualne. Według Lévi-Straussa Marks i Freud byli geologami społeczeństwa i ludzkiej psychiki, odkrywającymi to, co przez wieki stanowiło ślepą plamkę nauk społecznych i filozofii. Octavio Paz pisał, że "Marks, Freud i geologia nauczyli Lévi-Straussa tłumaczyć widzialne przez ukryte, to znaczy szukać związku między tym, co jest postrzegalne, a tym, co jest rozumowe". Istnieje jedna zasadnicza różnica: schodzenie pod powierzchnię chaotycznych zjawisk kultury w poszukiwaniu relacji i struktur wynikało z potrzeby odnalezienia arcyracjonalnej podstawy, nienaruszalnego fundamentu naszych działań w obrębie kultury.
Jak wyglądała ta metoda w praktyce? W drugiej połowie lat 60. Lévi-Strauss pracował nad swoim głównym, czterotomowym dziełem "Mythologiques", w którym analizuje wszystkie warianty jednego mitu południowoamerykańskiego. Zbadał przekazy pojawiające się od południowego krańca USA aż po Koło Podbiegunowe, zajmując się wyłącznie relacją pokrewieństwa między poszczególnymi elementami opowieści, a nie jej treścią. Dzięki temu spiął klamrą cały kontynent, prezentując sposób, w jaki struktury głębokie kierowały ludzkimi wyobrażeniami na temat świata.
Z tego krótkiego opisu dzieła rzeczywiście przebija obraz osoby, która ignoruje to, co dzieje się wokół niej, poszukując ukrytych regularności w kulturze.
Ale wyobrażenie utrwalone przez karykaturę Henry’ego jest fałszywe. Jako dwudziestolatek Lévi-Strauss był zaangażowanym aktywistą politycznym. Przedstawiał się jako pacyfista i antynacjonalista. Uważał, że rewolucja społeczna musi zostać przeprowadzona bez rozlewu krwi. Celem przewrotu polityczno-społecznego powinna być transformacja sumienia moralnego współczesnego człowieka, dzięki czemu możliwe będzie stworzenie nowego humanizmu.
Pokrewieństwo ideowe pozwoliło mu zbliżyć się do Międzynarodowego Instytutu Współpracy Intelektualnej, a potem UNESCO, organizacji, z którą związał się na ponad 60 lat, wspierając jej walkę z uprzedzeniami rasowymi, antysemityzmem i wykluczeniem pewnych grup z życia społecznego. Skądinąd ostatnie publiczne wystąpienie profesora miało miejsce w 2005 r. podczas obchodów 60. rocznicy powstania UNESCO.
***
W jednym z tekstów Lévi-Strauss napisał, że świat zaczął się bez człowieka i skończy się bez niego. Lévi-Strauss przyszedł na świat u zarania XX wieku. Urodziny obchodzi w momencie, w którym świat próbuje poradzić sobie z kryzysem kapitalizmu. Chętnie posłuchałbym, co ze swojej wiekowej perspektywy ma o nas do powiedzenia.