Mity o sądzie i fakty o sędziach

Najważniejszy jest tu wyrok, czyli potwierdzenie autorytetem sądu Rzeczpospolitej nader dyskusyjnej tezy, że w tzw. aferze Rywina nie było Grupy Trzymającej Władzę, a jej bohater jest tylko żądnym dużych pieniędzy i prestiżowych posad fantastą. Lecz proces pokazał też, jak żywotne są niektóre mity o statusie sądu w państwie i w jakiej kondycji są polscy sędziowie.

09.05.2004

Czyta się kilka minut

A wszystko przez dziennikarzy. Zaczęło się jeszcze przed pierwszą rozprawą, kiedy niektóre stacje telewizyjne zwróciły się z wnioskiem o możliwość transmitowania tak żywo interesującego opinię publiczną i kluczowego dla jakości życia publicznego procesu. Wybuchła - i dobrze - poważna dyskusja na temat granic jawności procesu sądowego, sprzeczności między prawem do informacji, zasadą publiczności i kontroli procesu karnego a regułami poszukiwania prawdy materialnej oraz obiektywizmu (czyli niezawisłego i jednakowego stosunku sądu do każdej ze stron i nieprzesądzania o wyniku sprawy); por. m.in. “TP" 45/03. Sąd -powołując się m.in. na konieczność zachowania rzetelności procesu - bez skrupułów oparł się sugestiom, by rozprawy relacjonować na żywo.

Mit nacisków na sąd

Tym dziwniejsza jest ostra krytyka mediów, z jaką już po wydaniu wyroku wystąpił przewodniczący składu Marek Celej. Uznał on, że dziennikarze próbowali w “niedopuszczalny i karygodny" sposób wpłynąć na decyzję sądu. Chodziło o tekst sprawozdawcy sądowego “Gazety Wyborczej" Bogdana Wróblewskiego, który - po analizie pracy składu orzekającego - zauważył, że nie objęła ona wątku GTW, po czym... trafnie przewidział przyjęte przez sąd rozstrzygnięcie. Skądinąd wątek nacisków na sąd w tej sprawie - nie tylko zresztą ze strony mediów, ale i opozycji, a nawet członków sejmowej komisji śledczej - już wcześniej podejmowali sympatycy premiera Leszka Millera, prezesa Roberta Kwiatkowskiego, sekretarza Włodzimierza Czarzastego oraz ministrów Aleksandry Jakubowskiej i Lecha Nikolskiego.

Ani oni, ani sędzia Celej, nie zauważyli jakoś (bądź zauważyć nie chcieli), że snucie takich podejrzeń jest w istocie obraźliwe dla sędziów. Z mocy Konstytucji podczas orzekania są związani jedynie obowiązującymi ustawami. Swobodę podejmowania decyzji podczas procesu gwarantuje im też szereg instytucji oraz mechanizmów ustrojowych i proceduralnych (nieusuwalność, stałość zatrudnienia i nieprzenoszalność, immunitet, status materialny, tajność narady i głosowania nad wyrokiem, itd.). Więcej: sędziowie stanowić mają elitę prawników - stąd ustawowy wymóg wysokiego poziomu moralnego i etycznego, stosownego wieku oraz poziomu kwalifikacji wobec kandydatów do tego zawodu. A Lwa Rywina - ze względu na wagę sprawy - osądzał przecież skład złożony wyłącznie z doświadczonych sędziów zawodowych.

W Polsce wciąż wyobrażalne są naciski na prokuratorów czy policjantów ze względu na konstrukcję ich podległości służbowej. Lecz w przypadku sędziów ich uprzywilejowana pozycja powinna wykluczać uleganie jakiejkolwiek presji: tak politycznej, jak towarzyskiej, a już na pewno wywieranej przez publicystów czy publiczność na sali rozpraw. Jeśli sędzia jej ulega, to - jako oportunista, by nie rzec tchórz - zwyczajnie nie nadaje się do tej profesji.

Naturalnie prowadzenie tak ważnego procesu, jakim była sprawa Rywina, nie może być łatwe. Prasa musi się nim interesować szczególnie, a w efekcie na forum publicznym pojawiać się muszą różne opinie - także nieprzychylne sądowi. Jest to jednak nieuniknione, a może nawet okazać się korzystne - bo choć w atmosferze pełnej przejrzystości i publicznego sporu trudniej sędziom pracować, zwiększa ona szansę na prawdziwie rzetelny proces. Sędziowie nie mogą przy wyrokowaniu kierować się głosem opinii publicznej, lecz - właśnie w imię sumienności - nie powinni też lekceważyć ewentualnych głosów krytycznych co do sposobu prowadzenia procesu. Zwłaszcza, jeśli pochodzą one - jak w sprawie Rywina - także od doświadczonych sprawozdawców sądowych i profesorów prawa. Skądinąd znamienne jest, że w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu brakuje wciąż ustaleń, czy i kiedy głosy prasowe mogą naruszyć prawo do rzetelnego procesu (choć inne jego przesłanki wskazywane są nadzwyczaj obficie).

I wreszcie: polskie ustawodawstwo zakazuje ferowania w prasie opinii co do rozstrzygnięcia postępowania sądowego przed wydaniem orzeczenia (art. 13 prawa prasowego). Tyle że powodem wprowadzenia tego przepisu była nie tyle chęć zabezpieczenia sądu przed naciskami żurnalistów, co wzgląd na prawa oskarżonego, a konkretnie na domniemanie niewinności. Skądinąd w tej sprawie dotyczyć może ono jedynie samego Rywina - bo tylko jemu postawiono zarzuty. Co do innych osób wchodzących ewentualnie w skład GTW żadne wymogi związane z procesowym domniemaniem niewinności nie obowiązywały, zaś ich status osób publicznych upoważnia do krytyki.

Mit niekrytykowalności sędziów

Do innego, acz powiązanego z poprzednim, mitu zaczęli się odwoływać ludzie uznawani za bliskich GTW. Komentując wyrok, tak premier Miller, jak sekretarz Czarzasty, zaczęli bronić sądu. Powoływali się przy tym na rolę i autorytet władzy sądowniczej w państwie demokratycznym. Tyle tylko że szacunek dla powagi sądu i respektowanie wydawanych werdyktów nie może bynajmniej oznaczać rezygnacji z prawa do analizy działalności trzeciej władzy i - jeśli trzeba - do wskazywania na popełniane przez sędziów błędy.

Taryfę ulgową wobec sędziów można było stosować co najwyżej w pierwszych latach III RP. Musieli oni uporać się z niechlubną czasem przeszłością i nauczyć się funkcjonowania w nowej rzeczywistości, zmagać z mnóstwem nowych przepisów i instytucji. Równocześnie trzeba było odbudowywać wśród obywateli zniszczony w okresie PRL autorytet sądu. Minęło jednak 15 lat i sądownictwo musi wreszcie poddać się normalnym rygorom życia publicznego - a więc i, jeśli na to zasługuje, krytyce.

Mit ponadpolityczności sądu

Sam sąd obalił kolejną zasadę: że trzecia władza nie zajmuje się bieżącą polityką. I nie chodzi tu wcale o to, czy werdykt podyktowany był sugestiami polityków. Rzecz w uzasadnieniu wysokości wymierzonej oskarżonemu kary. Oto sąd - jak relacjonują dziennikarze - stwierdził, że Rywin dopuścił się czynu o “olbrzymiej szkodliwości społecznej", bo efektem wywołanej przez niego afery było zachwianie pozycją premiera i rządu, złamanie karier wielu osób, które znalazły się w kręgu sprawy oraz przyczynienie się do niekorzystnego wizerunku Polski na forum międzynarodowym i to tuż przed jej przystąpieniem do Unii Europejskiej.

Równocześnie zaś, jak wiadomo, sąd zlekceważył wątek związku korupcyjnej propozycji z manipulacjami podczas prac legislacyjnych nad ustawą o radiofonii i telewizji - i to pomimo, że wyglądał on na kluczowy w sprawie. Nie podjął też - odkrytych przez sejmową komisję śledczą i media - tropów mogących doprowadzić do mocodawców Rywina.

Prawda o sędziowskiej kondycji

A mógł - co zresztą sugerowali niektórzy eksperci - podjąć je niezależnie od linii oskarżenia przedstawianej przez prokuraturę. W polskim procesie karnym podstawowym zadaniem sądu jest bowiem dotarcie do prawdy materialnej, a sędziowie nie są ograniczeni materiałem zebranym przez oskarżyciela, lecz mogą - ba, są zobowiązani - sami, z urzędu, wychodzić z inicjatywą dowodową. Mogą też zwrócić sprawę prokuraturze do uzupełnienia - a to o brakujące dowody, a to w celu rozszerzenia postępowania na osoby dotąd nim nie objęte.

Sędziowie mieli kolejną wielką szansę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2004