Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bardzo by się przydało jakieś zdarzenie rozluźniające i rozwijające wyobraźnię, które rozproszyłoby nader muskularną rzeczywistość. Ta muskulatura onieśmiela mnie jako człowieka wątłego, żylastość jako odwrotność delikatności jest oczywista i mnie mierzi. Szerokie bary też. Zwłaszcza gdy widać je wszędzie.
Wielką nadzieję na przywrócenie miary i delikatności dawała zapowiedź końca świata. Spektakl miał się rozpocząć w sobotę. Niestety, jak wielu poprzedników, autor wieszczby uwikłał się niepotrzebnie w konkrety. Naprężył się i nadął, i - jak mniemam - skląsł. Bo świat jak trwał, tak trwa, a na autorytecie proroka Campinga pojawiła się rysa. Szkoda. Koniec świata zmieniłby wiele, niewątpliwie wiele spraw tak nas nudzących samo odłożyłoby się do lamusa, jakim jest Droga Mleczna. To naturalnie bardzo optymistyczne podejście, ale człowiek brzytwy się chwyta, zważywszy, jak silne są nasze upory: w podtrzymywaniu nudy, w robieniu hantlami, w pakowaniu, koksowaniu, w utrzymywaniu zapachu siłowni i w tej niezwykłej niechęci do wietrzenia. Z końcem świata nie wyszło, może następnym razem.
Oczywiście nudę mogłyby przerwać wydarzenia zdecydowanie mniej widowiskowe niż rozpadnięcie się Ziemi na połówki czy ćwiartki. Jakąś nadzieję dawała depesza, która nadeszła z Afryki. Oto - wedle tego telegramu - żona Muammara Kaddafiego wybierała się do Polski. Ta wizyta wzniosłaby tu tuman kurzu zaiste mieniący się pod światło srebrzyście. Trzeba by było nagle, bez przygotowania, pogodzić naszą pradawną gościnność i legendarną kurtuazję wobec pań, z podjęciem surowych decyzji administracyjnych.
Wszyscy - od nadbużańskich trzęsawisk, przez mieszkańców sosnowych borów Mazowsza, po nadwarciańskie poldery - wiemy, co czynić, gdy do Polski przybywa amerykański prezydent. Trzeba wtedy seriami pompek wyrażać zdanie na temat amerykańskiej polityki wizowej. Trzeba rytualnie przywoływać pamięć Kościuszki i Pułaskiego, i Jana z Kolna oczywiście. Trzeba bardzo wyraźnie odświeżać pamięć o naszym wkładzie w rozwój technologii i o naszej obecności w kosmosie, choćby był to wieszaczek na szlafroki, przykręcony w łazience marsjańskiego łazika. To są kwestie racji stanu, jakże nam bliskie. Do nieoczekiwanej wizyty żony satrapy nie jesteśmy jednak tak przygotowani, dlatego mogło być ciekawie, mogło być twórczo i inaczej. Gdyby wylądowała na Okęciu. Oczywiście na pytanie, po co żonie Kaddafiego podróż do Polski, nie ma mądrej odpowiedzi, więcej - na to pytanie nie ma nawet odpowiedzi głupiej.
Przeglądając wydarzenia ostatniego tygodnia, można było zasnąć, patrząc jednak na zjawiska zapowiadane, można było mieć jakieś nadzieje na świeżość. Klops z tego wyszedł, choć jest jeden rydz, będący zamiennikiem powszechnie panującego nic. Gdy zbrojni wkroczyli do mieszkania autora strony internetowej żartującej z prezydenta, prezes Kaczyński powiedział między innymi: "Wolność polega na możliwości śmiania się". Usłyszałem to w telewizji. Jest to opinia słuszna, ale - co przecież najważniejsze - wyszła z ust śmiejących się w sytuacjach bardzo nieoczekiwanych.