Miłosz, Wyka, Turowicz: po „ostatnim powstaniu”

Listy Miłosza, Wyki i Turowicza

Czesław Miłosz do Anny i Jerzego Turowiczów

I.

25 IX

Szanowni Państwo,

jesteśmy z żoną na wsi, o tyle w dobrej sytuacji, że razem i mamy trochę najniezbędniejszych rzeczy. Mimo starań, nic nie wiemy o losie licznych naszych przyjaciół i znajomych. Jeżeli nic się nie zmieni, mamy zamiar ku zimie jechać w okolice Krakowa lub Zakopanego - w tym wypadku bylibyśmy zmuszeni zwalić się na jakiś czas do Państwa albo do Morstina. Naturalnie wszędzie pełno, ale może z pomocą Państwa dałoby się gdzieś we wsi się urządzić. Proszę więc o łaskawą wiadomość 1) czy ogólne warunki w okolicach Państwa są możliwe do wytrzymania 2) czy są nadzieje na znalezienie locum. Liczymy się z tym, że przetrwanie tutaj, zupełnie bez książek i w bardzo prymitywnych warunkach byłoby trudne. Jest nas 6 osób, jesteśmy z naszymi przyjaciółmi Poniatowskimi, ale oczywiście ekipa ta nie musi mieszkać w jednym miejscu. Martwimy się bardzo o Andrzejewskiego, może odezwał się do Państwa albo do Kazia Wyki?

Łączę serdeczne pozdrowienia

Czesław Miłosz

PS. Pisać proszę jak na odwrocie, ale i również Skierniewice dr Klemczyński Kolejowa 25 z listami pp. Poniatowskich

II.

Szanowni Państwo!

Wysłałem już jedną kartkę, ale nie jestem pewien, czy doszła. Na terenie G.G. jedyni życzliwi mi ludzie, których adres znam, to Państwo i Kazio Wyka. Od miesiąca jesteśmy z żoną w wiosce pod Skierniewicami, ale marne tu widoki na chłodne miesiące. Sytuacja nasza jest coraz gorsza, bo znikąd zdobyć ani pieniędzy, ani czegoś z ubrania - uniosło się na plecach bardzo mało i to raczej żywność. Moja prośba więc do Państwa - to prośba o udzielenie schronienia u siebie, albo o zrobienie tego u Morstina lub gdziekolwiek w okolicy. Przykro mi prosić o to, ale jestem absolutnie zmuszony to robić - dawałem sobie radę w ciągu całej wojny, ale są martwe punkty, których inaczej przekroczyć niepodobna. Liczę, że pod Krakowem prędzej czy później da się ręce o coś zaczepić. Naturalnie nie wiem, jakie są ogólne warunki. Czy Kazio Wyka jest na miejscu? Czy do Państwa albo do niego nie odezwał się Jerzy Andrzejewski? Pisałem już, że na razie mieszkamy w zespole 6 osób: ja, Janka, jej matka + 3 Poniatowskich, którzy czy pojechaliby pod Kraków, nie wiem. Proszę o odpowiedź jak na odwrocie oraz p. Pulińska, Skierniewice, Browarna 11, z listami pp. Poniatowskich

Łączę pozdrowienia

Czesław Miłosz

III.

Szanowni Państwo,

wysyłam ciągle kartki do Goszyc, bo nie mam pewności, czy wszystkie dochodzą do rąk Państwa. Zwracam się z prośbą o pomoc, ponieważ wyszliśmy z Warszawy bardzo skromnie wyekwipowani i potrzebujemy schronienia na czas pewien. Liczę, że mimo tłoku uda się znaleźć miejsce dla mnie, żony i jej matki albo u Państwa, albo u Morstina, albo w którymś z okolicznych majątków. Mieszkamy w bardzo spokojnej jak dotychczas wsi, ale stąd nie mogę nic zrobić dla zdobycia pieniędzy ani dla jakiego takiego urządzenia się na dłużej - a tu zima za pasem i perspektywa wędrówki na oślep, bez żadnego punktu oparcia. Toteż czekam niecierpliwie znaku życia od Państwa albo Kazia Wyki, żeby wiedzieć, czy jakikolwiek punkt oparcia jeszcze dla mnie istnieje, ale kartki chodzą dość fantastycznie. Nie mam pojęcia, co się u Państwa dzieje, może dom jest pełen obcych i ta sprawa zupełnie upada? Wiem, że Państwo są bardzo dla mnie życzliwi i zechcą mi jakoś pomóc w tej paskudnej katastrofie. O Jerzym A. nie wiem nic, myślę, że odezwałby się do Was albo do Krzeszowic. Proszę o odpowiedź jak na odwrocie, ale duplikat również p. Pulińska, Skierniewice, Browarna 11, z listami pp. Poniatowskich

Łączę pozdrowienia

Czesław Miłosz

Kazimierz Wyka do Jerzego Turowicza

I.

Drogi Jerzy!

Otrzymałem właśnie kartkę od Czesława Miłosza (Post Głuchów, gmina Głuchów, Kreiss Łowicz, wieś Borysław, u Błaszczyka), który rad by przenieść się w nasze okolice. Wyszedł, jak wszyscy z Warszawy - goły. Donosi mi, że w takich okolicznościach odpadają skrupuły i zwracać się ma prawo do wszystkich życzliwych. Pisał przeto do Ciebie, czy nie mógłby gdzieś w okolicy na wsi znaleźć przytułku, ale nie wie, czy w obecnych warunkach karta doszła. Powtarzam jego pytanie - jest ich troje: Czesław, Janka Cękalska i jej matka. Naturalnie, choć o tym nie pisze wprost, na pewno potrzebna mu jest pomoc. Zechciej mi odpowiedzieć w tej rzeczy. Chodzi bowiem o to, że gdyby locum w Twoim pobliżu okazało się niemożliwe, będę szukał w moich stronach. Niestety w samych Krzeszowicach z powodów meldunkowych nie jest to możebne. Z taką samą sprawą nieco wcześniej pisał do mnie Irzykowski (leży ranny w szpitalu) i chciałbym również jemu znaleźć pomieszczenie i pomoc. Nie mam żadnych wieści o Jerzym Andrzejewskim. Czesław też nic nie wie. Zginęli Staff i Kaden. Zresztą wiadomości personalne są dosyć chaotyczne i niepewne - straty w naszym kręgu są chyba mniejsze niż można się było spodziewać. Wszyscy poloniści warszawscy wyszli na przykład cało. O reszcie tego straszliwego nieszczęścia pisać nie sposób, a myśleć straszno. U mnie nic nowego. Jesteśmy wszyscy na miejscu, ja "szańcuję" linię obronną koło Rudawy (7 km od nas) i myślę o perspektywach, gdy będzie ona użyta. Ale od Ciebie też chyba nie dalej do podobnych imprez. Serdecznie Cię pozdrawiam i ściskam, pani Annie ucałowania dłoni, panienkom czółek

Kazimierz Wyka

4 X 1944

II.

Kochany Jerzy!

Bardzo się cieszę, że Czesław znajdzie u Was miejsce. Znajduje się w bardzo ciężkich warunkach i należy mu koniecznie pomóc. Chciałbym, ażeby po drodze wstąpił do Krzeszowic, byśmy się podzielili na zimę rzeczami pierwszej potrzeby. O Jerzym niestety nie mam żadnej wiadomości, nawet pośredniej, i bardzo mię to niepokoi. Krzysztof już w maju był maquis i gdzie go losy mogły zanieść, zwłaszcza po tamtej stronie frontu, Bóg raczy wiedzieć. Do Krakowa nie jeżdżę od dwóch miesięcy, najpierw mając dosyć zajęcia przy szańcach tutaj, by go jeszcze tam szukać i to pod przymusem, a teraz nie jeżdżę, nie wiedząc, po co by jeździć należało. Chowamy się wszyscy zdrowo, ale duchowo - źle. Pogodziłem się w wyobraźni z wieloma rzeczami, które dotąd wydawały mi się niemożliwe, a perspektywa planu życiowego, dostosowanego do nich, nie jest wesołą. Cóż począć! Nie jestem zdolny do jakiejkolwiek pracy, a obraz tej straszliwej nędzy, która rozlewa się tu wszędzie, ciągnąc przymusowo z Warszawy, jeszcze się przyczynia ku zupełnej niewydolności myślowej. Myślę, że to jest ostatnie powstanie, jakie zapisze nasza historia. Ostatnie i najbardziej zbrodnicze dla tych, co się w nie zabawili.

Ściskam serdecznie, pani Annie ucałowania dłoni

Kazimierz

PS. Póki pisać można, nie zapominaj o mnie.

12 X 44

III.

Drogi Jerzy!

Otrzymałem Twoją kartę z 12 X i odpowiadam zaraz, przede wszystkim dlatego, że nareszcie nadeszła wiadomość o Jerzym Andrzejewskim. Jest z żoną na Stawisku u Iwaszkiewicza, tak informował mię wczoraj Horzyca. Ponieważ jesteście tak chętni dla Czesława, zwróciłem się do Jerzego, by przyjeżdżał pod Krzeszowice - przypuszczam, że i on znajduje się w marnych warunkach. Z Irzykowskim też się zapewne coś obmyśli, na razie czekam na wiadomość od niego. U nas również robi się ciasno - 9 X przyjechał pociąg z kilkoma tysiącami osób, a podobno i dalsze tysiące mają przyjechać. Całemu temu nieszczęściu człowiek nie pomoże i uważam, że musimy przede wszystkim pomagać ludziom najwartościowszym. Bogu dzięki straty są mniejsze niż się człowiek obawiał: jak dotąd na pewno Kaden, z dużym prawdopodobieństwem Miłaszewski i Wołoszynowski. Staff zaś ma żyć, tak twierdzi Horzyca. Listu Twojego nie otrzymałem, a żałuję. Tyle jest do pomówienia. Do Krakowa nie jeżdżę od wielu tygodni, nie posiadam bowiem żadnego papieru co do prac okopowych. Pracować nie jestem w stanie i pędzę dni na całkowitym bałagulstwie i na obmyślaniu planu życiowego, jeżeli przetrwam przejście frontu, planu na nadchodzące czasy. Prawie wszystkie spodziewania nasze trzeba przecież odłożyć pomiędzy wspomnienia i nieziszczone nadzieje. Aha, Czesław potwierdza odbiór pierwszej mojej kartki, a zatem Twoje kartki winny go już rychło dojść.

Serdeczne uściski, żonie ucałowania dłoni, córom od Marty i Gosi całusy. Marta już chodzi do szkoły i weszła znów w bardzo dobry okres psychologiczny. Jest chętna i pilna, co bardzo nas cieszy.

Kazimierz W.

Listy, przechowywane w Archiwum Jerzego Turowicza, podał do druku Tomasz Fiałkowski. Za zgodę na ich publikację dziękujemy córkom Jerzego Turowicza - Elżbiecie Jogalle, Joannie Piaseckiej i Magdalenie Smoczyńskiej, córkom Kazimierza Wyki - Marcie Wyce i Małgorzacie Wyce oraz synowi Czesława Miłosza - Antoniemu Oskarowi Miloszowi. Dziękujemy też za pomoc Agnieszce Kosińskiej. Listy Miłosza - Copyright 2010 by The Czeslaw Milosz Estate.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2010