Mieszko w tajemnicę spowity

Kim był pierwszy historyczny władca z dynastii Piastów? Nad kim panował? Dlaczego przyjął chrzest? Polscy historycy szukają odpowiedzi na te pytania już od dwóch stuleci.

04.12.2016

Czyta się kilka minut

Pomnik Mieszka I i Bolesława Chrobrego dłuta Chrystiana Raucha z 1841 r. Bazylika Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Poznaniu / Fot. Henryk Przondziono / FOTO GOŚĆ / FORUM
Pomnik Mieszka I i Bolesława Chrobrego dłuta Chrystiana Raucha z 1841 r. Bazylika Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Poznaniu / Fot. Henryk Przondziono / FOTO GOŚĆ / FORUM

Poszukiwanie początków polskiej państwowości jest od wielu dekad jednym z głównych celów badawczych naszej mediewistyki. Ukryte w pomroce dziejów wydarzenia z X stulecia fascynują nie tylko historyków i archeologów, ale też publicystów, którzy z kolei odpowiadają na zapotrzebowanie zgłaszane przez żywo zainteresowanych naszą przeszłością odbiorców.

Utkany ze słów i obrazów efekt współpracy uczonych i popularyzatorów dociera do nas szerokim strumieniem książek, artykułów, konferencji, filmów, programów czy wystaw. Te formy prezentacji próbuje się wzmacniać, często przy użyciu skrótów i uproszczeń, konkursami plastycznymi czy rozmaitymi widowiskami. Sprzyja temu niewątpliwie rocznicowy klimat.

Tegoroczne obchody 1050. rocznicy chrztu Mieszka I pobudzają jednak nie tylko do refleksji popularnej, publicystycznej czy artystycznej, lecz każą też na nowo stawiać pytania o nasze korzenie i redefiniować podstawy tradycji i pamięci zbiorowej. A wśród tych pytań czołowe miejsce zajmuje postać Mieszka I.

Nowy gracz na arenie dziejów

Kim był pierwszy historyczny Piastowic? W jakich okolicznościach, kiedy i właściwie nad kim objął władzę? Co i dokładnie kiedy doprowadziło go do decyzji o przyjęciu chrześcijaństwa? To tylko kilka najważniejszych i ciągle powracających kwestii z długiej sekwencji zagadnień, którymi od bez mała dwóch stuleci zajmują się nasi historycy. W ślad za nimi podążają niestrudzenie popularyzatorzy i publicyści, opisując postać władcy, który wprowadził swoje państwo i lud do historii pisanej.

Cóż więc wiemy o Mieszku I? Na ile jest on postacią legendarną i owianą tajemnicą, a na ile władcą z krwi i kości – właściwym twórcą piastowskiej monarchii, z wszystkimi jej zaletami i wadami, które uwidoczniły się w pierwszych dziesięcioleciach po jego śmierci?

Książę pojawia się w 963 r., w momencie klęsk poniesionych z rąk margrabiego Wichmana i jego połabskich sprzymierzeńców. Opisujący te wydarzenia Widukind nazywa wówczas Mieszka królem, pod którego władzą znajdowali się Słowianie, zwani Licikavikami. Garść informacji o Mieszkowym kraju znajduje się też u Ibrahima ibn Jakuba, który pisał o Słowianach tylko skrótowo około 965 r. Piastowski władca jawi się nam więc jako ktoś stojący na czele sporej i chyba nieźle zorganizowanej konstrukcji politycznej, który wchodzi w konflikty z zachodnimi sąsiadami, a którego władztwo jest postrzegane jako zasobne.

Chyba właśnie to nagłe pojawienie się na arenie dziejowej nowego „gracza” politycznego wywołało – przynamniej u niektórych kronikarzy i uczonych – wrażenie pewnej tajemniczości, którą zapewne nieco sztucznie wykreowano wokół polańskiego księcia. Aurę czy też zakres owej tajemniczości podsyciły zaś rodzime przekazy kronikarskie, od Anonima (tzw. Galla) począwszy, ukazujące legendarne początki piastowskiej dynastii i listę Mieszkowych przodków. Do tego dodać należy odnotowaną przez Anonima Galla informację o ślepocie małego syna Siemomysła i cudownym odzyskaniu wzroku w momencie postrzyżyn, i na tej podstawie profetyczną opowieść łączącą ten fakt z przyszłym przyjęciem chrztu.

Miecisław, czyli Mieszko 

Dla niektórych zagadkowe jest nawet imię Mieszka, co częściowo wynika z dość osobliwego określenia księcia w streszczeniu pewnego dokumentu, od jego pierwszych słów zwanego „Dagome iudex”. Ów zagadkowy „Dagome sędzia” (czy może pan?), utożsamiany słusznie z Mieszkiem, spowodował jedną z najdłuższych i najciekawszych dyskusji w polskiej mediewistyce, której istota skupiała się na wyjaśnieniu, co to słowo znaczyło. Stąd już tylko krok do uznania dwuimienności pierwszego historycznego Piasta i poszukiwania znaczenia jego drugiego imienia. To z kolei prowadziło do stworzenia konstrukcji dwubiegunowej: imię słowiańskie, czyli Mieszko, oraz imię chrześcijańskie, czyli np. Dagobert.

Można było spekulować dalej – i kształtować kolejne hipotezy o imieniu czy imionach, w czym celowali przez dziesięciolecia nie tylko językoznawcy. Dziś wszystko wskazuje na to, że dyskurs ten, wykreowany przez zbyt literalne odczytanie niektórych przekazów źródłowych, wywiódł nas chyba na manowce. Książę miał tylko jedno imię, znane jako Mieszko, które wywodzi się ze słowiańskiego imienia dwuczłonowego – najpewniej Miecisław lub Mieczsław.

Za rodzaj zagadki (tajemnicy) może też uchodzić ukształtowanie się państwa Piastów w dobie przedmieszkowej. Prowadzi do tradycyjnego pytania: skąd nasz ród? Dziś archeolodzy i historycy mogą na ten temat powiedzieć sporo po analizie źródeł pisanych i tego, co przynosi archiwum ziemi. W dyskursie popularnym ważniejsze od budowanych przez nich modeli wydaje się być poszukiwanie sensacji. O ileż ciekawiej brzmi wskazanie, że Mieszko lub jego przodkowie byli Wikingami (Skandynawami), przybyszami z Moraw czy może Kaliszanami – niż ukazywanie narodzin państwa oddolnie, ze struktury plemiennej, zamieszkującej serce Wielkopolski i rozprzestrzeniającej się na okoliczne plemiona oraz adaptującej sączące się wzorce, jakie płynęły od wyżej rozwiniętych wspólnot politycznych.

W ogniu hipotez

Pierwszego znanego źródłom Piastowica z tajemnicy znacząco odziera urodzony ok. 975 r. saski kronikarz Thietmar, który na kartach swego dzieła wielokrotnie wspomina Mieszka, jego aktywność polityczną, krąg rodzinny, a także opisuje najdonioślejszy chyba z współczesnej nam perspektywy akt, jakim był Mieszkowy chrzest.

Ponieważ w relacji Thietmara brakuje kilku szczegółów, które uznajemy za ważne – np. daty, miejsca i jasno wskazanych przyczyn, które doprowadziły do konwersji na chrześcijaństwo – otworzyło to pole do kolejnych dyskusji i wykuwanych w ich ogniu hipotez.

Trudno dzisiaj to wszystko zsumować i rozważyć wszystkie argumenty wskazujące na to, jaka motywacja stała za decyzją o przyjęciu chrztu. Podobnie trudno rozstrzygnąć, gdzie i dokładnie kiedy do tego doszło. Wydaje się, że obok motywów osobistych, wpływu chrześcijańskiej małżonki, istotne znaczenie miały trudne do jednoznacznego określenia czynniki polityczno-prestiżowe. W okolicznościach aktywnej polityki północno-zachodniej, porażek doznanych od Wichmana i sojuszu zawartego z czeskimi Przemyślidami (jego ukoronowaniem było małżeństwo z Dobrawą), w 966 r. – zgodnie z przekazem „Rocznika kapituły krakowskiej” – Mieszko przyjął chrzest na swej ziemi.

A czy stało się to w Poznaniu, na wyspie Jeziora Lednickiego, czy w innym miejscu? To kwestia drugorzędna. Podobnie jak data dzienna – przyjmuje się, że był to 14 kwietnia, ale być może doszło do tego w dniu Zesłania Ducha Świętego, tj. na początku czerwca 966 r.

To, co najważniejsze

Dziś, podążając tropem źródeł, Mieszkowych biografów (Stanisława Zakrzewskiego, Jerzego Strzelczyka) i autorów prac o chrzcie polańskiego księcia oraz jego państwie (jak Jerzy Dowiat, Gerard Labuda, Henryk Łowmiański, Przemysław Urbańczyk i wielu innych), możemy powiedzieć, że Mieszko jako budowniczy państwa i władca-chrystianizator jest dla nas mniej tajemniczy niż dla polskich średniowiecznych dziejopisów od Anonima Galla po Jana Długosza.

Poznaliśmy bowiem sporo faktów z jego życia, okoliczności jego działań, krąg rodzinny i zasięg kształtowanej przez całe jego życie państwowości. Znamy rozmiar i wagę jego dzieła; wiemy, kiedy zmarł i co zostawił następcom oraz jak zapisał się w pamięci i tradycji zbiorowej.

Niektórych faktów z jego życia nie poznamy najpewniej nigdy, o inne będziemy się ciągle spierać. Ale najważniejsze chyba jest jedno: Mieszko był tym, który wywiódł swoje władztwo i zamieszkujący je lud z dziejowej pomroki i wprowadził do historii pisanej. Przeprowadził nas więc od plemienia do wczesnego państwa.

Pewnie nie zrobił tego sam – stali za nim członkowie piastowskiego rodu, a więc krąg krewniaków (niektórych znamy z imienia), a także bezimienna rzesza drużynników i poddanych. To już jednak zupełnie inna historia...

Prof. JÓZEF DOBOSZ jest historykiem mediewistą, dyrektorem Instytutu Historii UAM w Poznaniu. Autor książek, m.in. „Monarchia i możni wobec Kościoła w Polsce do początku XIII wieku”, biografii „Kazimierz II Sprawiedliwy” i „Dzieje Gniezna” (redaktor tomu).


Powyższy materiał udostępniony został na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa - Bez Utworów Zależnych - Użycie niekomercyjne (CC BY-NC-ND 3.0)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2016