Bitwa pod Cedynią: Jak Piast pogromił Sasów

Ponad tysiąc lat temu pierwszy historyczny władca Polski pokonał jedną z najsilniejszych armii ówczesnej Europy. Jak mu się udało?

19.06.2023

Czyta się kilka minut

Mozaika przedstawiająca scenę bitewną, fragment kompleksu pomnika na Górze Czcibora / DOMENA PUBLICZNA / WIKIPEDIA
Mozaika przedstawiająca scenę bitewną, fragment kompleksu pomnika na Górze Czcibora / DOMENA PUBLICZNA / WIKIPEDIA

Dla margrabiego Hodona, ­władcy jednej ze wschodnich prowincji (marchii) należących do Świętego Cesarstwa Rzymskiego, musiał to być najgorszy dzień w życiu: 1051 lat temu, 24 czerwca 972 r., nie tylko stracił prawie całą swoją armię, ale musiał ratować się haniebną ucieczką, zostawiając na śmierć resztki swojej konnicy. Wojowniczy margrabia łużycki aż do końca życia (a zmarł dopiero 21 lat później) nigdy już nie odważył się zaatakować państwa Polan.

Wśród konnych, którym udało się ujść z rzezi, był także rycerz Zygfryd. Ocalał na szczęście dla wiedzy historycznej potomnych – urodzony trzy lata później jego syn Thietmar, późniejszy biskup Merseburga i autor kroniki tamtych czasów, w oparciu o przekaz ojca wspomniał o tej bitwie rozegranej pod miejscowością, której nazwę zapisał jako Cidini, a którą historycy identyfikują z Cedynią nad Odrą. Zapiski Thietmara na ten temat były lapidarne, tylko kilka zdań – nie było się czym chwalić.

Wytępić pogański żywioł

Cofnijmy się o kilka dekad. Na początku X stulecia tereny między Bałtykiem a Karpatami oraz Odrą a Bugiem zamieszkiwały plemiona zachodniosłowiańskie. W obecnej Wielkopolsce swoje siedziby mieli Polanie, którym przypadł w udziale proces zjednoczenia plemion zamieszkujących obszar dzisiejszej Polski. Przewodził im wojowniczy ród Piastów, który już na początku tego stulecia rozpoczął ekspansję. Gdy około roku 960 rządy przejął Mieszko, jego władza ­rozciągała się już także poza Wielkopolskę.

W tym czasie rządzący terenami dzisiejszych wschodnich Niemiec Liudolfingowie (niemieccy Sasi) finalizowali podbój Słowian Połabskich. Z ramienia cesarza Ottona I prowadził go osławiony margrabia Marchii Wschodniej Geron. Nie przebierał w środkach w celu „wytępienia żywiołu pogańskiego”: w 939 r. zaprosił trzydziestu naczelników słowiańskich na ucztę, podczas której miano prowadzić negocjacje. Gdy goście byli już podpici, a niektórzy zaczęli zasypiać, Geron rozkazał ich wszystkich wyrżnąć.

Zamiast zmusić Słowian Połabskich do posłuchu, czyn Gerona stał się dla nich jeszcze silniejszą motywacją, by stawiać opór Sasom.

Zła passa się odwraca

Początki rządów Mieszka zaczęły się nie najlepiej. W 963 r. doznał klęski z rąk Wieletów – plemion, których siedziby znajdowały się między Odrą a Łabą. Podczas jednej z bitew zabili oni nieznanego z imienia brata księcia. W historiografii sugeruje się, iż na klęsce Mieszka skorzystali Niemcy – wspomniany Geron miał narzucić mu układ zobowiązujący go do płacenia trybutu „aż po rzekę Wartę”.

Mając do czynienia z nieprzychylnymi sąsiadami, Wieletami i Sasami, Mieszko postanowił szukać sojusznika, który mógłby stanowić przeciwwagę przynajmniej dla jednego z nich. Wybór padł na Czechy, rządzone przez księcia Bolesława Srogiego z dynastii Przemyślidów. Zbliżenie Gniezna i Pragi sfinalizował pakt wymierzony przeciw Wieletom, dotychczasowym partnerom Przemyślidów w dorzeczu Łaby. Owocem sojuszu było też w 965 r. małżeństwo Mieszka z Dobrawą (Dąbrówką), córką Bolesława. W 966 r. za pośrednictwem czeskim Mieszko ze swym dworem przyjął chrzest.

Przyjmując chrześcijaństwo, Mieszko uwalniał się od groźby, że zostanie do tego namówiony (zmuszony) przez silniejszego niemieckiego sąsiada. Dzięki temu mógł koncentrować się na konsolidacji podległych mu ziem w spójny organizm państwowy i zacząć ekspansję zewnętrzną – w imię tych samych haseł, jakimi posługiwali się władcy niemieccy.

W 967 r. Mieszko, wsparty przez kontyngent kilkuset czeskich wojów, zmierzył się z Wolinianami. Podczas bitwy (w nieznanym dziś miejscu) poganie zostali rozbici, a przyczynił się do tego osobiście książę, wprowadzając w decydującym momencie do walki konnicę, która oskrzydliła wrogów. Zwycięstwo pozwoliło Mieszkowi na rozpoczęcie ekspansji na Pomorze Zachodnie. Jak ona przebiegała, tego z braku źródeł nie wiemy.

Pojawia się groźny Hodon

Po śmierci Gerona (965 r.) część jego marchii przypadła margrabiemu Hodonowi, którego władza obejmowała tereny zamieszkałe przez plemiona Niżyców, Żytyców, Serbiszczów, Czerwiszczan i Łużyczan.

Dlaczego w 972 r. Hodon postanowił wyprawić się przeciw Piastom? Kroniki nie dają na to odpowiedzi. Najbardziej prawdopodobna hipoteza brzmiała, że margrabia łużycki zaatakował Mieszka, gdyż chciał jego kosztem poszerzyć granice cesarstwa o nowe ziemie. Dziś większość historyków sądzi natomiast, iż Liudolfingom nie była w smak północna polityka Mieszka, któremu udało się opanować Pomorze Zachodnie. Zagrażało to interesom Sasów, którzy dostrzegli w Piastach konkurentów w ekspansji na ziemie zaodrzańskich Słowian.

Niewykluczone również, iż o interwencję zbrojną poprosili Hodona Wolinianie, najpotężniejsze z ówczesnych plemion pomorskich, pragnący uniezależnić się od Polan. W źródłach nie zachował się jednak żaden ślad o jakiejś pomorsko-niemieckiej umowie.

Obrona manewrowa

Opis przebiegu wyprawy Hodona i finalnej bitwy można znaleźć we wspomnianej kronice Thietmara (975-1018). Jego ojciec Zygfryd z Walbecku stał na czele – jak przypuszczają historycy – jednego z hufców saskich.

Bitwa pod Cedynią zakończyła się klęską Sasów. Historycy od dawna zastanawiali się, jak Mieszko tego dokonał, skoro ustępował im w wielu obszarach. Jego wojsko było gorzej uzbrojone – nawet jeśli mogło być liczne. Według żydowskiego kupca Ibrahima ibn Jakuba, który bawił w krajach słowiańskich w latach 60. X stulecia, książę polański dysponował drużyną liczącą 3 tys. zbrojnych. Jednak Sasi podczas wojen toczonych ze Słowianami byli w stanie wystawić nawet kilka razy liczniejszą armię, składającą się z ciężkozbrojnego rycerstwa, zdolnego zniszczyć siłę żywą przeciwnika zdecydowanym frontalnym uderzeniem. W każdym razie – kroniki milczą, ile wojsk udało się zgromadzić Hodonowi i Mieszkowi.

Jak udało się Mieszkowi zwyciężyć? Przypuszczalnie dzięki taktyce, którą nazywa się dziś obroną manewrową. Można też mówić o fortelu – św. Brunon z Kwerfurtu w jednym ze swych tekstów wspomina, iż Mieszko zwyciężył Hodona „sztuką”.

Piastowski książę oczekiwał zatem na Sasów w rejonie przyszłego starcia i miał przygotowany plan (mógł on nawiązywać do koncepcji wypracowanej przed laty w trakcie walk z banitą saskim Wichmanem, zakładającej wciągnięcie wroga w zasadzkę). Wcześniej informacje o najeździe Hodona mogli dostarczyć Mieszkowi jego szpiedzy – inaczej książę nie zdążyłby raczej dotrzeć pod Cedynię z Poznania czy Gniezna, uważanych za stolice jego państwa (w średniowiecznym rozumieniu tego słowa), już z chwilą pojawienia się tam Sasów.

Pogrom Hodona

Oczekując wroga, Piast podzielił swoje wojsko na kilka zgrupowań. Jedno z nich pod dowództwem księcia miało oczekiwać na Hodona przy przeprawie przez Odrę w okolicach obecnego Osinowa Dolnego. Z kolei oddział, nad którym dowództwo Mieszko miał powierzyć swojemu bratu Czciborowi, stanął za wzgórzami od strony południowo-wschodniej na trakcie wiodącym w kierunku grodu Cedynia. Pierwszy oddział miał stopniowo wycofywać się w stronę grodu, oddalonego o kilka kilometrów od Odry, by wciągnąć Niemców w zasadzkę – aby zgrupowanie Czcibora uderzyło na nich w dogodnym momencie z boku i tyłu. I tak też się stało.

Armia Hodona znalazła się w pobliżu Cedyni 24 czerwca 972 r. Najwidoczniej bez większych przeszkód sforsowała Odrę, skoro nazwy tej rzeki w swoim opisie nie uwzględnił w ogóle Thietmar.

Gdy wojskom saskim drogę zagrodził Mieszko, zaczęła się batalia, która miała składać się z dwóch etapów. Kontakt z rycerstwem niemieckim nawiązał najpierw oddział Mieszka, który po krótkiej walce zaczął ustępować. Niemcy ruszyli w pogoń, gdy nagle z okolicznych wzniesień runął na nich grad strzał, po czym do ataku przystąpiła ciężkozbrojna jazda Czcibora. Dodatkowo zwrot zaczepny wykonał Mieszko, dotąd oddający pola. Historycy przypuszczają, iż do walki włączyła się także załoga cedyńskiego grodu.

Gdy armia piastowska otoczyła wojsko Hodona, losy bitwy diametralnie się odwróciły i na koniec łużycki margrabia utracił niemal całą swoją armię. Jakimś cudem udało mu się wraz z Zygfrydem i garstką towarzyszy uratować z pogromu.

W pierwszym odnotowanym przez źródła pisane starciu oręża piastowskiego (polskiego) z saskim (niemieckim) górą byli Słowianie. Mieszko dowiódł, że zasługuje na miano przywódcy budowanego przez siebie państwa.

Mit założycielski

Bitwa pod Cedynią miała istotne znaczenie dla dalszych stosunków Mieszka z cesarstwem niemieckim.

Na wiadomość o klęsce Hodona cesarz Otton I wezwał szybko obie strony do zaprzestania działań wojennych. W 973 r. na zjeździe w Kwedlinburgu Otton orzekł, iż winnym wybuchu wojny był Mieszko – choć to Hodon zaatakował piastowskiego księcia. Zażądał też od piastowskiego władcy, aby swojego syna (najprawdopodobniej młodego Bolesława, później nazwanego Chrobrym) oddał na dwór cesarski w roli zakładnika – miał on być gwarancją pokoju między cesarstwem a Mieszkiem.

Ponieważ w razie odmowy Piastowi groziła kolejna wyprawa niemiecka – tym razem bez wątpienia liczniejsza i z udziałem samego cesarza – Mieszko ustąpił (z czasem zakładnik wrócił zresztą do Gniezna). Od tego ustępstwa istotniejsze było, że granica państwa na długi czas ustabilizowała się na Odrze. Bolesław, następca Mieszka, miał ją zresztą wielokrotnie przekraczać, czasowo podbijając nawet Łużyce.

Z czasem Cedynia miała stać się także swego rodzaju mitem założycielskim – obok chrztu Mieszka – dla młodego państwa piastowskiego, już polskiego. ©

 

Autor jest historykiem i pisarzem. Doktor nauk humanistycznych w zakresie historii, autor kilkunastu książek popularyzujących historię, w tym „Bitwa pod Cedynią. Wielkie zwycięstwo Mieszka I” (Warszawa 2022).

 

ŚREDNIOWIECZNY PUBLICYSTA

NIEWIELE wiedzielibyśmy o Polsce Mieszka I i Bolesława Chrobrego, gdyby nie kronika autorstwa biskupa Merseburga Thietmara. Urodził się w 975 r. w rodzinie rycerskiej. Jak wspominał, był małego wzrostu, miał skrzywioną szczękę i złamany w dzieciństwie nos, w dodatku na jego lewym policzku stale odnawiał się ropiejący wrzód. Kiedy skończył 12 lat, ojciec odprowadził go do bram klasztoru św. Jana na Górze w Magdeburgu. Thietmar studiował Pismo Święte – które potrafił potem cytować z pamięci – pisma Ojców Kościoła i starożytnych klasyków. W tym czasie znalazł się też w śmiertelnym niebezpieczeństwie: jego wuj został pojmany przez korsarzy i rodzina zdecydowała się oddać Thietmara jako zakładnika do czasu wypłacenia okupu. Na szczęście wuj zdołał uciec prześladowcom, zanim młodzieniec dotarł na miejsce.

W 1004 r. Thietmar przyjął święcenia kapłańskie, a pięć lat później został biskupem Merseburga. Jako biskup ważnej stolicy miał częsty kontakt z dworem króla niemieckiego i uczestniczył w jego wyprawach. Kronikę zaczął pisać w 1012 r., pragnąc „odtworzyć historię Merseburga, niegdyś szeroko znaną, dziś zaś w pyle zapomnienia pogrążoną”. Liczba zgromadzonych źródeł szybko rozsadziła pierwotne zamierzenia i Thietmar opisał „żywot i czyny przezacnych królów saskiego rodu” od 908 r. Pisał aż do śmierci w 1018 r. Był zwolennikiem jedności Niemiec, których władcy zmagali się z dzielnicowymi ambicjami wielkich feudałów. Sprzeciwiał się planom Ottona III budowy uniwersalnego cesarstwa – wizytę cesarza w Gnieźnie i wywyższenie Chrobrego w 1000 r. opisuje tonem przygany. Władcę Polski postrzegał jako zagrożenie dla ekspansji Niemiec na ziemie słowiańskie, nazywał jadowitym wężem i ryczącym lwem, choć w tych tyradach nie udało mu się ukryć pewnego podziwu. Jego kronika – której oryginał przetrwał, poważnie uszkodzony, alianckie bombardowanie Drezna w 1945 r. – jest jednym z najważniejszych źródeł do dziejów Niemiec i Polski przełomu X i XI wieku. Po 1018 r. polscy badacze – jak to ujął prof. Jerzy Strzelczyk ­– poruszają się we mgle. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Jak Piast pogromił Sasów