Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To efekt zmian wprowadzonych na przełomie roku. Sejm uchwalił, że od 2005 r. właściciele budynków komunalnych, kamienic i spółdzielni mieszkaniowych mogą podnieść czynsz najwyżej o 10 proc. ponad 3 proc. wartości odtworzeniowej lokalu. Właściciele kamienic złożyli skargę do Trybunału Konstytucyjnego, a ten orzekł, że nowelizacja ogranicza prawo własności. Podobnie wypowiedział się Europejski Trybunał Praw Człowieka: polska ustawa o ochronie praw lokatorów, określając maksymalną wysokość czynszu, ingeruje w prawo własności do lokalu, co narusza konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Ponieważ Polska dopuszcza się tego od 11 lat, kiedy ratyfikowała konwencję, przygotowywany jest nawet zbiorowy pozew o odszkodowanie. Roszczenia oszacowano na 2 mld 600 mln zł.
Właściciele budynków oczekują, że wysokość czynszu zacznie odpowiadać rzeczywistym kosztom mieszkania np. w wymagającej remontu kamienicy w centrum. Co jednak mają zrobić ci, których na takie mieszkanie nie stać, a ze względu na warunki systemu kredytowego, wysokość zarobków czy niewystarczającą liczbę lokali socjalnych nie mogą się przenieść tam, gdzie taniej? Wielu właścicieli podwyższa też czynsz po to, by pozbyć się lokatorów i zmienić mieszkania w biura.
Jeśli podwyżka przekroczy 10 proc. czynszu, lokator może złożyć pozew do sądu, by właściciel podwyżkę uzasadnił. Może też nie zgodzić się na podwyżkę i w ciągu trzech miesięcy opuścić lokal. Czy jednak w państwie prawa obywatele mają liczyć na to, że nie opuszczą mieszkania, bo sądy działają opieszale? Pocieszać się tym, że nikt nikogo nie wyrzuci, bo od jakiegoś czasu prawo zabrania wyrzucania na bruk? Problem jest szerszy: chodzi przede wszystkim o to, że w ciągu ostatnich 16 lat nie wypracowaliśmy polityki mieszkaniowej.