Miękki twardziel

Grzegorz Napieralski chce stworzyć partię kierowaną twardą ręką. Jego doświadczenie i pozycja w SLD jest jednak bez porównania słabsza niż Donalda Tuska w PO czy Jarosława Kaczyńskiego w PiS.

27.01.2009

Czyta się kilka minut

W czasach, gdy "nasi Żydzi" walczyli z "sowieckimi Arabami", krążył żart:

"Jakich było trzech największych wodzów w dziejach ludzkości? Pierwszym był Kutuzow - podpuścił Napoleona pod Moskwę i czekał na mróz. Drugim był Stalin - podpuścił Hitlera pod Moskwę i czekał na mróz. Zaś trzecim był Naser - podpuścił Dajana pod Suez i czekał na mróz...".

Ta historia przypomina działania Grzegorza Napieralskiego jako szefa SLD. Najwyraźniej chciałby pójść drogą, którą poszli Donald Tusk i Jarosław Kaczyński: stworzyć partię kierowaną twardą ręką. Być - jak oni - wyraźnie przeciw czemuś i jednocześnie móc w każdej chwili skierować karną armię w kierunku tylko przez siebie wybranym. Strategia wydawała się obiecująca - tak właśnie doszło do dwóch największych sukcesów w polskiej polityce ostatnich lat: przejęcia władzy przez PiS w 2005 r. i przez PO dwa lata później.

Dlaczego Napieralskiemu nie miałoby się udać? Rzecz w tym, że jego doświadczenie i pozycja wewnętrzna jest ciągle bez porównania słabsza.

***

Tusk i Kaczyński zawdzięczają autorytet przeprowadzeniu najtrudniejszego z militarnych manewrów - odwrotu po przegranej bitwie. Taką bitwą dla obozu solidarnościowego były rządy koalicji AWS-UW, a jeszcze bardziej wybory prezydenckie 2000 r. Obaj przeprowadzili ten manewr z powodzeniem, zdobywając w 2001 r. pozycje satysfakcjonujące ich partie. Zrobili to jednak, zanim zamienili swe formacje w partie wodzowskie. Przeprowadzili ten manewr, zawierając niebanalne, staranne sojusze (Kaczyński z Ujazdowskim, Walendziakiem i Jurkiem, Tusk z Olechowskim i Płażyńskim) i stawiając na wyraziste postacie (Ziobro, Rokita, Gilowska). Zgromadzili też niezbędny zasób politycznej amunicji - czy to bycia postrzeganym jako ucieleśnienie sprawiedliwości i przywiązania do tradycji, czy też bycia ucieleśnieniem rozsądku i "trendy". Rzeczywiste społeczne emocje dało się później obrócić w źródło sprzeciwu wobec politycznych konkurentów, integrując własne obozy.

Kluczowym elementem takiego manewru, którego efektem było zepchnięcie LiD na margines, a "przystawek" w niebyt, było wcześniejsze pokazanie, że jest się jedyną godną uwagi siłą po jednej ze stron politycznej linii frontu.

Napieralski próbuje osiągnąć to samo, idąc jednak w przeciwnym kierunku. Owszem, współpraca z PD okazała się znacznie mniej zachęcająca, niż to się wydawało Aleksandrowi Kwaśniewskiemu i Wojciechowi Olejniczakowi. Jednak to, że Olejniczak dał się podpuścić - z niepodważalnym udziałem Napieralskiego - do zlikwidowania LiD, stawia po roku SLD w obliczu kwadratury koła. Lewicowe niedobitki nie rozpadły się ani nie są ignorowane tak jak LPR czy Samoobrona. Brutalność rozstania nie daje szansy na zbudowanie pomiędzy nimi a SLD takiej relacji, jaka łączyła PO z LiD - nie są gotowe do rozmów na pierwsze skinienie. Stały się tylko jeszcze mniej przewidywalne i bardziej skłócone. Pomóc nie chcą, a mogą zaszkodzić.

W samej partii Napieralski też chciałby być "tym jedynym", lecz wcale nim nie jest. W walce z Olejniczakiem sięga po zewnętrzne wsparcie w postaci zamawianych ekspertyz. Sam jest za słaby, by przekonać kolegów, którzy nie czują względem niego choćby cienia respektu. Nie ma pomysłu, co zrobić z Włodzimierzem Cimoszewiczem. Ten ostatni polityk lewicy z jakim takim autorytetem jest nie dość, że całkowicie nieprzewidywalny, to jeszcze bliższy poglądom Olejniczaka. Jeśli ktokolwiek ma jakąś pozycję na lewicy - jak choćby Ryszard Kalisz - to raczej podkreśla swój dystans do Napieralskiego, niż daje wyraz wiary w jego przywództwo.

***

Napieralski wierzy w wyrazistość rozumianą jako wierność jednej idei. Tymczasem sondaże pokazują, że tak prostej recepty na sukces lewica nie ma. Potencjalny elektorat lewicy jest podzielony w wielu sprawach - ot choćby w ocenie rządu Tuska. Tu treść wiąże się z problemem samego jej wyrażenia. Owszem - liderzy PO i PiS są dziś solistami, a ich ugrupowania występują co najwyżej w roli chórków. Nie mogąc ich przekrzyczeć, stosując podobną technikę, Napieralski mógłby jednak wystąpić jako dyrygent wieloosobowego zespołu. Taki zespół nie musiałby wcale śpiewać unisono i byłoby to bardziej adekwatne do dzisiejszej ideowej sytuacji lewicy, która łączy wiele wrażliwości. Zapewnienie im jakiejś harmonii nie jest łatwe, lecz na pewno lepsze niż uciszanie celem wyeksponowania swojego nieprzekonującego głosiku.

Dodatkowo brutalność Napieralskiego, ostentacyjna, lecz nieskuteczna, jeszcze bardziej komplikuje relacje z pozostałymi resztówkami lewicy. Zachęca naśladowców, w rodzaju nowego lidera SdPl Wojciecha Filemonowicza, do pójścia tym samym tropem - otwartej konfrontacji. Zdobywanie sojuszników nie jest dziś wyróżniającą umiejętnością na lewicy.

Napieralskiemu nie udało się przekonać własnych współtowarzyszy, że cokolwiek już osiągnął - oto źródło wszystkich jego problemów. Środowisko lewicy jest dziś sfrustrowane znacznie bardziej niż politycy PO i PiS po 2001 roku, choć udało się zdobyć wyższe poparcie dla LiD w ostatnich wyborach. Stąd łatwiej było doprowadzić do zmiany kierownictwa, które zawiodło rozbuchane nadzieje, niż zaproponować coś naprawdę wiarygodnego.

Efektem tej mieszanki nieudolności i chciejstwa jest to, że elektorat lewicowy ma coraz mniejsze szanse na znalezienie czegoś, z czym mógłby się jednoznacznie utożsamić.

Być może lewica nie osiągnęła jeszcze takiego dna, jakim dla prawicy były wybory z 1993 r. Warto przypomnieć, że łączny wynik pięciu prawicowych list, które dziś bez problemu odnalazłyby się w PiS, wyniósł wtedy

20 proc. - lecz tymi głosami podzieliły się one tak równo, że żadna nie dostała mandatu. Możliwe, że tak bolesne doświadczenie jest potrzebne, by powściągnąć oczekiwania i ambicje. Powtarzanie cudzych sukcesów jest jak widać znacznie trudniejsze niż powtarzanie cudzych błędów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Socjolog, publicysta, komentator polityczny, bloger („Zygzaki władzy”). Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Pracuje na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w zakresie socjologii polityki,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2009