Media publiczne od nowa

Publiczne media to ciągle żywy dowód na zwycięstwo partyjniactwa nad ideą służby publicznej. Wciąż nie dopracowaliśmy się modelu, który w stopniu zadowalającym separowałby polityków od mediów publicznych.

01.06.2009

Czyta się kilka minut

W najlepszym razie był to podział medialnego "tortu" na zasadzie parytetu, w gorszym - reguła, że "większość bierze wszystko". Najgorszy jest casus obecny, kiedy po buncie byłych koalicjantów PiS-u, mediami publicznymi rządzą ludzie z partii pozbawionych demokratycznej legitymacji.

Ten stan rzeczy jest nie do zaakceptowania - to oczywiste. To, że zmiana ustawy musi się liczyć z wrogością prezydenta - także. Nowa ustawa musiała zostać przed tym zabezpieczona, poszerzono zatem większość legislacyjną o SLD. Ale to miało swoją cenę. Nowa ustawa uchwalona przez Sejm (czeka ją jeszcze procedura w Senacie, ale to raczej nic nie zmieni) stanowi pewien postęp w stosunku do tego, co jest. Ale postęp nieporywający.

Uzależnienie finansowania publicznej radiofonii i telewizji od decyzji budżetowej to zaproszenie do politycznego szantażu. Wprawdzie ustanowienie minimalnego finansowania na poziomie ok. 900 mln zł łagodzi ten problem, ale go nie rozwiązuje. Sejm (a właściwie rząd via większość parlamentarna) może dać pieniędzy więcej albo mniej w zależności od stopnia politycznej uległości beneficjentów tej dotacji.

Trzyosobowe (zamiast jednoosobowych, jak przewidywał pierwotnie projekt) zarządy Polskiego Radia i Telewizji Polskiej to osłabienie spójności zarządzania tymi instytucjami, a nadto utworzenie nowych politycznych synekur. To była poprawka SLD.

Rekrutacja kandydatów do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (odtąd mają mieć po dwie rekomendacje stowarzyszeń twórczych i wyższych uczelni) ograniczy obecność w tym gremium ludzi niekompetentnych, a lojalnych wobec swoich politycznych dysponentów. Ale problemu politycznej dyspozycyjności to nie rozwiązuje, bo nadal wybierać ich będą Sejm, Senat i Prezydent RP. Dobrze, że chociaż przywrócono zasadę nierównych kadencji członków KRRiT, bo to pozwoli zachować w Radzie jako taką równowagę polityczną.

Zasada finansowania nie całych instytucji, lecz konkretnych programów uznanych za wypełniające misję publiczną, jest krokiem w dobrym kierunku. Skoro jednak dopuszczono do tej puli komercyjne telewizje, dziwi, dlaczego pozbawiono tego przywileju wydawców prasy.

I na koniec: dlaczego znowu posłużono się ustawą do skrócenia kadencji władz spółek publicznej radiofonii i telewizji? Te władze mogą się nie podobać, pożałowania godny był sposób ich kreowania ustawą z grudnia 2005 r. Jednak obecna ustawa powtarza - co do zasady - ten sam błąd. Utrwala w społeczeństwie przekonanie, że polityka stoi ponad prawem. A przecież w państwie prawa jest, ponoć, odwrotnie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2009