Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wcześniej, w czerwcu, wraz z Konstantinem Kilimnikiem – swym długoletnim partnerem w interesach – Manafort usłyszał zarzuty utrudniania śledztwa. Obaj mieli namawiać świadków w nadchodzącym procesie do fałszywych zeznań. Sąd uznał, że Manafort naruszył tym warunki aresztu domowego.
To kolejny etap rozgrywki między Manafortem i prowadzącym tzw. rosyjskie śledztwo specjalnym prokuratorem Robertem Muellerem. Na Manaforcie skupia się większość zarzutów wynikłych z tego dochodzenia. Mueller oskarżył już 23 osoby, w tym cztery z otoczenia Trumpa. Trzy przyznały się do winy i zgodziły na współpracę, tylko Manafort jej odmawia. Większość zarzutów – pranie brudnych pieniędzy czy oszustwa podatkowe – dotyczy jego interesów na Ukrainie z czasu sprzed nominacji Trumpa. Jedna z teorii głosi, że w ten sposób Mueller chce zmusić Manaforta do współpracy. Wedle ujawnionych niedawno maili już jako szef sztabu Manafort nadal był w kontakcie z Kilimnikiem (podejrzanym o kontakty z rosyjskim wywiadem) i spotkał się z oligarchą Olegiem Deripaską, u którego był zadłużony. Co dokładnie zaszło latem 2016 r. – w trakcie kampanii w USA – między Deripaską, Kilimnikiem i Manafortem – pozostaje tajemnicą.
Niejasne jest, dlaczego Manafort nie zgodził się na współpracę w zamian za łagodniejsze zarzuty. Może liczy na ułaskawienie przez Trumpa – sugerował to prawnik prezydenta Rudy Giuliani. Wedle innej wersji Manafort boi się zemsty rosyjskiego wywiadu na swojej rodzinie, jeśli ujawni zbyt dużo. ©
Czytaj także: Radosław Korzycki: W teatrze Trumpa