Maillart

Ella Maillart miała 29 lat, gdy wybrała się do Azji Centralnej.

16.06.2014

Czyta się kilka minut

Była szwajcarską podróżniczką i pisarką. Znudzona dostatnim życiem zachodniej Europy, postanowiła odnaleźć prawdziwych nomadów. „Poznać życie. A przede wszystkim uprościć je moralnie i fizycznie, żeby na powrót było prawdziwe. I dopiero wtedy zakosztować jego smaku, zdrowego smaku. Żeby umieć docenić życie, trzeba nauczyć się wszystkiego na nowo. (…) Wśród prostego ludu, górali, żeglarzy czy nomadów – podstawowe prawa same się narzucają i życie wraca do równowagi” – tak przemawia w duchu do Kazacha, powracającego ze studiów w Moskwie do ojczyzny. Kazach z powątpiewaniem wyraża się o jej podróżniczych pomysłach.

Zaiste dziwny to czas i miejsce na poszukiwanie prawdziwych, zapomnianych wartości. Na sowieckiej wsi kończyło się właśnie rozkułaczanie i kolektywizacja. Nadciągał Wielki Głód. Dotychczasowy świat i życie miały ulec zagładzie.

W opowieści Maillart znajdziemy ledwo ślady apokaliptycznych wydarzeń: GPU zarekwiruje (ale zwróci) jej leicę, na moście na Wołdze konduktor odpędzi ją bezceremonialnie od okna, w Samarkandzie ogląda publiczny proces „basmaczów”, w którym po paru godzinach połowa (dziewiętnastu) oskarżonych zostaje skazana na śmierć. We Frunze (dzisiejszy Biszkek) odwiedza potajemnie zesłańca trockistę. W Taszkencie odwiedza zesłańca anarchistę.

Z GPU ma zresztą kontakt nieustanny, bo szuka u nich pomocy, wsparcia i protekcji w do cna zbiurokratyzowanej rzeczywistości.

Naiwność Szwajcarki mogła iść o lepsze tylko z jej entuzjazmem. Żeby znaleźć się w Tien-szan, dokonuje cudów pomysłowości. Biega od urzędu do urzędu. Czaruje szychy z GPU. Zwodzi, obiecuje, błaga, wsuwa stopę w drzwi. Tylko nie przekupuje, bo u Szwajcarki z groszem cienko. Przecież to Rosja sowiecka, więc nie ma mowy o jakichś indywidualnych podróżach. Na wszystko trzeba mieć bumagę. Na wyjazd, na bilet, na prowiant, na pobyt, na mydło, szwarc i powidła. Cudem wszystko załatwia, zdobywa i w ostatniej chwili wyrusza z ostatnią tego roku wyprawą pociągiem z Moskwy do Frunze. To będzie ostatnie sześć dni względnej wygody. Potem wysiądzie i zacznie się skwar, kurz, brud, smród, pluskwy, pchły, paskudne jedzenie i wcale nie do syta, gorączka, biegunka i co tam jeszcze. W drugiej części podróży zostawia swoich towarzyszy i Tien-szan, by samotnie wyruszyć na Kyzył-Kun, do Buchary i Samarkandy. W Chiwie zastaje ją zima. Płynie Amu-darią na północ. Rzeka powoli zamarza. Ostatnie pięćset kilometrów czerwonych piasków pokonuje na wielbłądzie w kilkunastostopniowym mrozie.

Na trzystu stronach „Od Gór Niebiańskich do Czerwonych Piasków” znajdujemy tylko afirmację. Maillart bardzo szybko zapomina, że wyruszyła pomiędzy nomadów w poszukiwaniu „prawdziwego życia”. Z takim samym entuzjazmem opisuje wielbłądzie karawany i kobiety prowadzące ciężarówki. W jej doświadczeniu nie ma granicy między starożytnością Samarkandy a modernizacyjnymi projektami nawadniania pustyń – by bawełna rosła coraz wyżej i szerzej. Stalin jest nowym Czyngischanem, a jednocześnie: „Latryny w Tokmaku, miasteczku muzułmańskim, są prymitywne, ale najczystsze i najprzyjemniejsze ze wszystkich, jakie widziałam. Obok meczetu, z półksiężycem na szczycie, w głębi ogrodu pełnego smukłych topoli, znajduje się domek na palach, podzielony na dziesięć cel bez drzwi; w każdej dwie deski dla stóp po obu stronach dziury w podłodze (...) Klimat tego kraju wszystko wysusza i sterylizuje, powietrze cyrkuluje swobodnie – cienia fetoru. Rosjanie natomiast chcą za wszelką cenę kopać dziury pod szczelnie zamykaną kabiną; w gliniastej ziemi dół kloaczny staje się zbiornikiem tak obrzydliwym, że człowiek woli już zapaskudzić okolice, byle go uniknąć”.

Gdy czytam jej prozę podróżną, przychodzą mi do głowy różne słowa. Pasja. Oddanie. Gotowość. Pokora. Brzmią dość pompatycznie. Ale zdaje się, że pisarka po prostu lubiła świat, w którym przyszło jej żyć. Być może jej naiwność była ceną absolutnej afirmacji, która po latach wciąż robi wielkie wrażenie. Myślę, że to dobra lektura dla tych, którym się zdaje, że zjawili się na tym padole, by wymierzać mu sprawiedliwość. Doskonała lektura zwłaszcza dla tych, którzy ruszają w dalekie kraje, a potem wracają, by opowiadać chętnym, że wszystko można by urządzić lepiej. No, ale to raczej jest pobożne życzenie.

Ella Maillart dożyła 94 lat. To chyba dowód, że lepiej żyć w zgodzie z miejscem własnego narodzenia.

Ella Maillart, Od Gór Niebiańskich do Czerwonych Piasków, przeł. Maryna Ochab, PIW, Warszawa 2007


OD REDAKCJI: Andrzej Stasiuk wyruszył właśnie w podróż do Tadżykistanu – przez Ukrainę, Rosję, Kirgizję. Wróci na nasze łamy ze swoim felietonem na początku sierpnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2014