Ludzka połówka Leonarda

Humanista częściej niż inni zaczyna drugie studia i chętniej podczas nich pracuje. Jego wartość dostrzegły firmy, ale on sam jest wciąż niepewny siebie.

17.02.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. sxc.hu / cc
/ Fot. sxc.hu / cc

Jestem humanem. Nie znajdę po studiach pracy – usłyszałem trzy dni temu od mojej córki, licealistki, gdy po zrzuceniu z ramienia plecaka weszła do kuchni.Właśnie wróciła ze szkoły.

– Kto ci to powiedział?

– Matfiz. I biolchem. Ciągle nam to powtarzają i się śmieją.

– Wierzysz im?

– Tak.

Czy warto wierzyć? Najpierw odstawmy na bok typowy dla wielu humanistów, zwłaszcza młodszych, twarzowy smutek egzystencji. Zwykle kłóci się on z racjonalnymi argumentami. Gdy przyjrzymy się badaniom i statystykom, okaże się, że „human” nie jest skazany na frustrację podczas nauki i studiów, a potem na bezrobocie. We współczesnym biznesie bywa wręcz coraz bardziej pożądany.

– Bardzo trudno znaleźć i zatrudnić kogoś na miarę Leonarda da Vinci. Geniuszy jest mało. Dlatego buduję zespoły interdyscyplinarne, w których niezbędni są humaniści. Tylko oni mają narzędzia umożliwiające odkrycie potrzeb i pragnień klienta, które są punktem wyjścia do stworzenia dobrego produktu i usługi. Stosuję tę metodę na co dzień i wiem, że to działa – mówi Piotr Voelkel, współwłaściciel Grupy Kapitałowej Vox (meble, budownictwo), a także Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa oraz School of Form – autorskiej uczelni projektowania. To jeden z najbogatszych Polaków: „Wprost” wycenia jego majątek na 300 mln zł. Jest inżynierem, ale w swoich firmach wprowadza ideę Human Touch, zgodnie z którą prace nad produktem należy zacząć od zbadania potrzeb odbiorcy przez zespół humanistów, na przykład filozofów, antropologów, socjologów, psychologów.

Także dr Rafał Jaros, psycholog społeczny i dyrektor Instytutu Nauk Społeczno-Ekonomicznych, uważa, że ciągłe przekonywanie do studiowania kierunków ścisłych nie jest uzasadnione, a straszenie humanistów bezrobociem może być nawet szkodliwe.

– Obniża motywację do nauki i do żądania większych zarobków po jej ukończeniu – mówi dr Jaros. – Jeśli ktoś ma predyspozycje w swoim kierunku, powinien studiować to, co lubi. Będzie w tym dobry i dzięki temu znajdzie łatwiej pracę. Dlatego kandydatów na studia nie można na siłę zachęcać do kierunków ścisłych, bo będą sfrustrowani i skończą z mizernym efektem jako kiepski pracownik.


KONSEKWENTNIE DO DYPLOMU

Humaniści to pasjonaci – są wierni wybranemu kierunkowi studiów od licencjatu po magistra. Wbrew naciskom i sugestiom, że nie znajdą pracy po studiach, nie narzekają na wybór kierunku w większym stopniu niż studenci kierunków inżynieryjno-technicznych: tylko 16 proc. tych pierwszych i 15 proc. drugich zmieniłoby decyzję, gdyby miało podejmować ją raz jeszcze. To średnie stany narzekania – najbardziej zadowoleni ze swojego wyboru są przyszli artyści, a najmniej pedagodzy.

Gdyby humanistę zmusić do zmiany kierunku, zdecydowałby się na grupy nauk społecznych oraz ekonomicznych i administracyjnych (34 proc.), a nie na technikę i przemysł (8 proc.). Ci ostatni odpłacają się z nawiązką: tylko 5 proc. wybrałoby humanistykę.

Humaniści są na tyle pewni swojej decyzji, że po otrzymaniu licencjatu 80 proc. pozostaje na dotychczasowym kierunku. Jeśli go zmieniają, to także raczej na wspomniane wyżej nauki społeczne i ekonomiczne. Ciekawe, że licencjaci techniki, przemysłu i budownictwa są mniej konsekwentni: kierunku nie zmienia 70 proc., a ci, którzy się przenoszą, także wybierają grupy nauk społecznych i ekonomicznych.


KONTAKTOWY W SIECI

Humaniści oceniają nisko – z natury rzeczy – swoje zdolności techniczne (manualne) i obliczeniowe, za to wysoko umiejętność kontaktu z ludźmi. Ponadto uważają się za dyspozycyjnych, kreatywnych oraz dobrych w wyszukiwaniu i analizowaniu informacji, a także w obsłudze komputera i internetu. Dwa ostatnie punkty są ważne i mogą być dla niektórych zaskoczeniem. Ale przecież korzystanie z komputera to obecnie w mniejszym stopniu techniczna obsługa samej maszyny, a w większym wykorzystanie jej potencjału do komunikacji i konsumowania informacji. Dla przeciętnego humanisty jako sprawnego użytkownika sieci komputer nie jest tajemniczą maszynerią, lecz przeciwnie.

Humaniści twierdzą też, że są nieźle zorganizowani i że dobrze zorganizują pracę innym, kierując nimi.

– I rzeczywiście, sprawdzają się na stanowiskach związanych z zarządzaniem, z kierowaniem ludźmi. Wszędzie tam, gdzie trzeba twórczo patrzeć na pracę i gdzie wymagana jest dobra komunikacja oraz praca zespołowa, tam jest zapotrzebowanie na humanistów – mówi dr Rafał Jaros.

Ciekawe, że humaniści, choć znają swoje plusy, to i tak własne kompetencje zawodowe oceniają niżej, niż czynią to studenci kierunków technicznych (pytano jednak o odczucia, powodów konkretnych brak). Może właśnie dzięki takiej ocenie decydują się zdobywać praktyczne doświadczenie już podczas nauki: studenci kierunków humanistycznych wcześniej niż studenci innych grup podejmują pracę, przeważnie na stanowiskach zgodnych z kierunkiem studiów.

Częściej też decydują się na drugie studia, i to wcale nie ze względów „praktycznych”, bo zwykle wybierają inny kierunek humanistyczny.

Dysponując zdublowaną wiedzą i większym doświadczeniem w pracy, nie są mimo to tak chętni do założenia własnej firmy, jak studenci kierunków technicznych. Ci ostatni, choć rzadziej pracują w czasie studiów niż humaniści i częściej kończą tylko jeden kierunek, mają najwyższe aspiracje zarobkowe.


FILOZOF Z PODSTAWAMI

Co trzeci humanista (i co drugi absolwent studiów technicznych) uważa, że w Polsce nie znajdzie odpowiedniej pracy. W praktyce jest trochę lepiej: pracę zgodną z wykształceniem zdobywa średnio 41 proc. humanistów, 58 proc. absolwentów kierunków technicznych oraz 41 proc. ekonomicznych.

Ale na przykład więcej, bo trzy czwarte absolwentów Uniwersytetu Jagiellońskiego z 2010 r., znalazło zatrudnienie w czasie do trzech miesięcy od dnia obrony pracy. Większość w sektorze prywatnym (68 proc.). Co prawda, najłatwiej było absolwentom wydziału matematyki i informatyki (85 proc.), ale następni byli filolodzy (82 proc.), osoby po zarządzaniu i komunikacji społecznej (79 proc.) oraz filozofowie (75 proc.).

Wysoka pozycja filozofów nie powinna dziwić. Socjolodzy z poznańskiego Uniwersytetu Adama Mickiewicza zbadali, że filozof bardzo rzadko trafia do urzędu pracy – rejestrowało się tam tylko 1,7 proc. absolwentów tego kierunku. To mniej niż zgłaszających się absolwentów po kierunkach politechnicznych (choć najwięcej zarejestrowało się absolwentów chemii: 4,6 proc.).

– Filozofia daje świetne podstawy do funkcjonowania w różnych zawodach – tłumaczy dr Jaros. – Filozof ma wiedzę o świecie zmieniającym się na przestrzeni lat, o logice. To dlatego firmy chętnie zatrudniają filozofów.


POMYSŁ NA SEDNO

Filozofię studiował Tadeusz Winkowski, który zresztą deklaruje, że nie pieniądze go interesują, lecz działanie. Wydawał w latach 80. podziemny „Tygodnik Mazowsze”, współzakładał w 1989 r. spółkę Kant Imm (od Immanuela Kanta), która handlowała, czym się dało. Ze wspólnikami wydawał „Tytusa, Romka i A’Tomka”. Ostatecznie na listę najbogatszych tygodnika „Wprost” wprowadziła go Winkowski Spółka z o.o. W ramach tej firmy, założonej w 1998 r., Winkowski stworzył krok po kroku jedną z największych i najnowocześniejszych drukarni w Europie.

Ale trzeba sobie jasno powiedzieć: na listach najbogatszych nie ma zbyt wielu humanistów, a zwłaszcza filozofów. Jeśli już jednak są, to ich historie pełne są zakrętów i poszukiwań.

Kazimierz Pazgan, od lat obecny na liście najbogatszych „Wprost”, z majątkiem wycenianym obecnie na ok. 400 mln zł, jest magistrem resocjalizacji. Po studiach przez 8 lat pracował jako wychowawca w domu poprawczym, dorabiał grając na trąbce w weselnym zespole. Nie trąbka dała mu fortunę, lecz nieustanne od lat 70. poszukiwanie okazji do zarobku. Nie znał się na handlu kwiatami, ale wziął w ajencję kwiaciarnię. Potem postawił na drób, choć nie miał pojęcia o jego hodowli. I to właśnie kurczaki wprowadziły go do klubu milionerów. Teraz nowosądecki Konspol produkuje drób i przetwory dla całej Polski i kawałka świata.

Oczywiście nie każdy będzie milionerem, ale każdy może próbować. Z przeglądu badań i statystyk wyłania się obraz humanisty, który wcale nie jest tak bezradny we współczesnym świecie, jak próbuje się go przedstawiać. I jak on sam siebie niestety widzi. Z badań wynika bowiem, że studenci-humaniści mają najniższą ogólną samoocenę (obok studentów weterynarii i pedagogiki). Najwyższa samoocena? Studenci kierunków inżynieryjno-technicznych.

– Jednym z powodów niższego poczucia wartości humanisty jest fakt, że inżynier może zobaczyć efekty swojej pracy. Doświadczyć tego, że umie. To buduje poczucie wartości. Humaniście trudniej jest obejrzeć dowód na to, że stworzył coś namacalnego – uważa Piotr Voelkel. I dodaje: humanista coraz częściej będzie niezbędny w firmach, jeśli te chcą być konkurencyjne. Nie jako wygadany, komunikatywny sprzedawca, ale jako członek zespołu kreującego produkty.

– Około 80 proc. firm zadaje sobie pytanie „co?”. Co chcę sprzedać, co zrobić, żeby to sprzedać? – mówi Voelkel. – Trochę mniej niż 20 proc. pyta „jak?”, wchodząc w ten sposób głębiej w technologie lub funkcjonalność produktu. Tylko mała część pyta „dlaczego chcemy to zrobić?”. A jest to pytanie kluczowe i zadają je zwykle humaniści. Pytając kilka razy „dlaczego?”, dociera się do sedna. Tworzymy podstawy projektu, potem warto spytać „jak?”, a na końcu „co?”.

– I dlatego mam uwierzyć w pracę po studiach? – zastanawia się córka.

– A dlaczego nie?


W artykule wykorzystałem następujące statystyki i badania:

„Szkoły wyższe i ich finanse w 2012 r.”, GUS, 13.11.2013;

„Kariery absolwentów”, Sedlak & Sedlak;

„Szkolnictwo wyższe w Polsce 2013”, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego;

„Badanie Campus 2012”, 13.09.2012, Grupa Pracuj Solutions;

„Studenci – przyszłe kadry polskiej gospodarki”, 2011, M. Jelonek, PARP;

„Losy zawodowe absolwentów Uniwersytetu Jagiellońskiego, studia magisterskie, rocznik 2010/2011”, Biuro Karier UJ.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2014