Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zgoda na tak poniżające praktyki świadczy o kompletnej bezmyślności pedagoga. Jeszcze bardziej zdumiewa postawa rodziców, którzy winą za całe zajście obarczyli media, pisząc m.in., że ten „przystanek na trasie »kocenia« nie był inicjatywą dyrektora”, a „całe »kocenie« odbywało się w radosnej atmosferze”. Oskarżanie dziennikarzy o nierzetelność to nic innego jak próba zaczarowania rzeczywistości, którą obejrzeliśmy w całej krasie: było to zdarzenie po ludzku obrzydliwe.
Dyrektora nie tłumaczy fakt, że podobne lub jeszcze bardziej poniżające zabiegi odbywają się w setkach szkół w całym kraju. Niewinna z pozoru zabawa w otrzęsiny stopniowo przekształciła się w klasyczną wojskową „falę”: młodsi uczniowie są „doginani” przez starszych w coraz bardziej prymitywny i okrutny sposób. To jest właściwy kontekst ponurej historii z Lubina: upokarzanie i przemoc panujące w polskich szkołach, nie zaś domniemane pedofilskie czy homoseksualne skłonności katolickich księży.
Pozostaje osobny temat, niemający nic wspólnego z bezmyślnością lubińskiego salezjanina, ale wart poddania pod rozwagę: jak to się stało, że ksiądz pracujący z młodzieżą niemal automatycznie (poczytajcie internetowe komentarze) kojarzy się z pedofilią, a mainstreamowe media zwiększają sprzedaż, publikując na okładce fotografię całujących się modeli w sutannach?